Bez kategorii
Like

Lemingołap z Hameln

17/07/2011
450 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Siedzieli sobie Hiobowscy w domu w piękne, letnie, wakacyjne popołudnie.
– Za gorąco, żeby gdzieś iść – tłumaczył się dziadek Łukaszka.

0


Siedzieli sobie Hiobowscy w domu w piękne, letnie, wakacyjne popołudnie.
– Za gorąco, żeby gdzieś iść – tłumaczył się dziadek Łukaszka. – Człowiek pójdzie do parku, zemdleje i jeszcze jakiś huncwot go bezecnie wykorzysta!
– Zgwałcą! – wystraszyła się babcia Łukaszka.
– Okradną! – wystraszyła się mama Łukaszka.
– To jeszcze nic – straszył dalej dziadek. – Jakieś łobuzy dokumenty przeryją, pesel spiszą i potem człowiek dowie się, że się gdzieś zapisał albo na kogoś głosował!
W domu byli jeszcze siostra Łukaszka, która konstruowała tajemniczy aparat do pokazywania myśli i Łukaszek, który za wszelką cenę chciał rozwikłać tajemnicę owego aparatu.
I kiedy tak sobie siedzieli, pod ich blokiem rozległy się jakieś dziwne dźwięki.
– Słyszycie? – do pokoju wpadła siostra Łukaszka a za nią Łukaszek. – Co to jest?
– Coś buczy na trawniku – Łukaszek wyjrzał przez okno. – O ja leję! Jakiś facet łazi po trawniku i dmucha w jakąś tubę!
– Pewno dywany sprzedaje albo chce żeby mu rzucić co łaska – skrzywił się dziadek.
– Nic takiego nie mówi – zauważyła siostra.
– Nie mówi, bo gra na tubie – zmiażdżył ją Łukaszek. – Nie da się robić tego i tego jednocześnie!
Muzyka (o ile można to nazwać muzyką) brzmiała dalej. Na dziadku i Łukaszku nie robiła żadnego wrażenia. Tata Łukaszka postukiwał palcami w blat do taktu. Siostrę Łukaszka napadły jakieś nerwowe podrygi.
– Przestań – ofuknął ją dziadek.
– To ta muzyka!
– Bzdura… – warknął dziadek i umilkł na widok tego, co się działo z mamą i babcią. Mama wstała i zamarła jak figura woskowa nasłuchując dźwięków zza okna.
– Ratunku!! – darła się babcia wyczyniając jakieś dziwne figury akrobatyczne na fotelu. – Moje nogi same chcą iść!
Przydusili babcią, która kurczowo trzymała się oparcia. Babcia wiedziona jakąś nadludzką siłą wyrywała się i kopała.
– A jutro będzie narzekać na żylaki – rzekł sarkastycznie dziadek i rzucił pomysł aby babcię przywiązać do fotela. Kiedy dociągali ostatnie węzły zauważyli, że mamy Łukaszka nie ma w pokoju. Trzasnęły drzwi wiodące z mieszkania na klatkę schodową.
– Za nią! – zakomenderował tata Łukaszka i runęli na klatkę schodową. Na szczęście mama Łukaszka poszła schodami.
– Winda!! Winda!! – darł się dziadek Łukaszka. Zjechali na dół. Mamy Łukaszka nie było ani w holu bloku, ani na podeście przed blokiem. Znaleźli ją dopiero w tłumie, który gęstniał wobec faceta dmącego w tubę. Tuba – co ciekawe – to był zwinięty egzemplarz "Wiodącego Tytułu Prasowego". Facet miał na sobie koszulkę z napisem na plecach "Hameln – profesjonalne wabienie i kuszenie lemingów, świdrowanie ratingów i rankingów".
– Moi drodzy! – zawołał facet odjąwszy tubę od ust. – Nie róbmy polityki! budujmy drogi! Teraz i tutaj jest budowana droga. Ale kiepsko idzie, bo w Warszawie mieszka jeden facet, który przeszkadza w jej budowie. Dlatego pytam was: pomożecie?
– Pomożemy! – odkrzyknęła dziarsko większość zebranych, w tym mama Łukaszka. pozostali Hiobowscy milczeli nieufnie.
– A zatem: nie róbmy polityki! Budujmy drogi! – podał hasło facet, znów zaczął dąć w tubę i ruszył przed siebie. Tłum za nim.
– Idźmy za mamą, aby ją w razie ratować – zakomenderował tata Łukaszka.
Wśród okrzyków "Nie róbmy polityki! Budujmy drogi!" doszli na budowę. Wśród niedokończonych nasypów stał sprzęt budowlany. Lemingołap próbował pokierować tłumem, ale okazało się, że nikt z zahipnotyzowanych przez niego nie umie jeździć koparką, a sprawnych łopat jest zaledwie trzy. Podjechał samochód i jakiś facet naradzał się przez chwilę z lemingołapem.
– moi drodzy! – zawołał po odjeździe samochodu lemingołap. – Droga już jest przejezdna! To dzięki wam… Nam! Hurra! Polak potrafi! Nowe wyzwanie przed nami! Nie budujmy dróg! Walczmy z czipsami!
I tłum skandując "Nie budujmy dróg! Walczmy z czipsami!" podążył za buczącym lemingołapem do najbliższego sklepu.
– Nie mamy czipsów – oświadczyła przerażona kierowniczka sklepu, która wyszła im naprzeciw. Lemingołap zadzwonił gdzieś, a potem zakrzyknął:
– Niebezpieczeństwo zażegnane! A teraz kolejne wyzwanie! Nie walczmy z czipsami! Róbmy aborcje!
I tłum skandując "Nie walczmy z czipsami! Róbmy aborcje!" ruszył za lemingołapem. Ale już bez mamy Łukaszka. Hiobowscy przytrzymali ją za narożnikiem sklepu i obezwładnili.
– Muszę iść! – mama Łukaszka próbowała się wyrywać – Nie walczmy z czipsami! Róbmy aborcje! Muszę iść!
Hiobowscy brutalnie ją przytrzymali a potem zaciągnęli do domu. W mieszkaniu mama Łukaszka dostała torsji, dwukrotnie wymiotowała, a potem zemdlała.
– Karetkę! – zdenerwował się dziadek Łukaszka.
– I co podamy jako przyczynę zgłoszenia? – spytał tata Łukaszka. – Wystawią nam taki rachunek, że się nie pozbieramy.
W końcu metodą prób i błędów okazało się, że mamie Łukaszka pomagają chłodne kompresy na czoło z pociętych pasków "Wiodącego Tytułu Prasowego".
– Muszę iść… Muszę iść… – mamrotała mama Łukaszka słabym głosem i próbowała się podnieść.
– Nie da rady, trzeba ją związać – stwierdził Łukaszek. Po czym Hiobowscy spojrzeli na siebie i krzyknęli:
– Zapomnieliśmy rozwiązać babcię!!!

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758