„Lekarze, którzy będą zachowywali się niegodnie, którzy będą utrudniali pacjentom życie, będą podlegali konsekwencjom” – powiedział w Sylwestra Pan Premier Donald Tusk o nowej ustawie refundacyjnej.
„To jest nie do uniknięcia, że ktoś to odczuje boleśnie, ponieważ będzie musiał płacić trochę więcej pieniędzy za leki” Więcej??? Jako to? Przecież Pani Marszalek Ewa Kopacz mówiła, jak jeszcze była Ministrem Zdrowia, że pacjenci będą płacić mniej! Pan Minister Arkułowicz to powtórzył. Pisali tak niektórzy dziennikarze. I co? „Ktoś” będzie jednak płacić „trochę więcej”? „Kto”? I ile to jest „trochę”?
Ja się nie znam na polityce, ale jakie będą skutki wprowadzenia cen sztywnych pisałem dwa lata temu:www.blog.gwiazdowski.pl/index.php?subcontent=1&id=700 (tak a propos: „A nie mówiłem?”)
Ciekawy też jestem na czym będzie polegać „zachowanie niegodne”? Lekarze zapowiadają, że nie będą określać na receptach poziomów odpłatności za lek. To jest ta „niegodziwość”? A może „niegodnie” było zmuszanie lekarzy do tego? Bo przecież to nie ich rola. Skoro się uchwaliło, że lekarze błędnie określający poziom refundacji będą zobowiązani do zwrotu za pacjenta kwoty nienależnej wraz z odsetkami – to się proszę nie dziwić. Ja, jak pójdę do lekarza i wystawi mi receptę na 100%, to się nie zdziwię. Bo lekarz ma prawidłowo rozpoznać, czy mam grypę, czy anginę, a nie jaki poziom refundacji mi przysługuje. Więc po co ma finansowo ryzykować?
Lekarze mają też ponosić odpowiedzialność za wypisanie recepty „nieuzasadnionej względami medycznymi” lub „niezgodnej z listą leków refundowanych”.
Ale przecież na liście leków refundowanych nie ma wielu leków jak najbardziej „uzasadnionych względami medycznymi”! To może by się ustawodawca zdecydował, za którą ewentualność karać lekarzy. A dokładniej niech się może Pan Premier zdecyduje, bo to on robi teraz za „ustawodawcę” – w Sejmie ma maszynkę do głosowania. Jak mi lekarz przepisze lekarstwo, które mi zaszkodzi to przecież ponosi pełną odpowiedzialność za błąd w sztuce. Co prawda jeszcze jest to raczej teoria, ale mam nadzieję, że się ten stan zmieni.
I na koniec pytanie: jakim „konsekwencjom” będą „podlegali lekarze”? Może wezmą ich „w kamasze”? Pan Poseł Ludwik Dorn, który kiedyś straszy w ten sposób lekarzy, mógłby podzielić się z Panem Premierem Tuskiem swoimi przemyśleniami na ten temat.
Możliwa w tym względzie byłaby chyba szeroka koalicja. Bo przecież w 2007 roku PiS planował przeprowadzić w Sejmie bardzo podobną ustawę. Ceny lekarstw też miały być sztywne. I miało być od tego „dobrze”. Protestowała wówczas Platforma Obywatelska a głównie Pani Poseł Ewa Kopacz. Teraz protestuje PiS i mówi mniej więcej to samo.
Jak PiS przygotowywał swój projektdr Wojciech Misiński i dr hab. Aleksander Surdej stwierdzili, że „regulacje administracyjne rynku farmaceutycznego powinny ograniczyć się do wymiaru zdrowotnościowego. (…) Urzędy państwowe dysponują obecnie szeregiem przyjaznych rynkowi narzędzi, które umożliwiają kontrolę nad wydatkami publicznymi związanymi z refundowaniem leków”. Ich zdaniem „w wyniku eliminacji konkurencji cenowej w fazie obrotu hurtowego i detalicznego projektowane zmiany prowadzą do dalszego pogłębiania bodźców korupcjogennych, bowiem jedyną fazą patologicznej „konkurencji cenowej” stanie się faza ustalania maksymalnych cen zbytu” oraz że „jest to wręcz ukrytym celem projektowanych zmian”! A ja, jak PO przygotowywała swój projekt w roku 2009 zastanawiałem się „w jaki sposób cena sztywna, której nie można obniżyć, miałaby być korzystniejsza dla pacjentów od ceny maksymalnej, którą można obniżyć, skoro nie ma żadnej przeszkody prawnej, aby cena maksymalna została ustalona n a takim samym poziomie jak cena sztywna”? Konkluzja była taka: „jest to projekt wysoce korzystny tylko i wyłącznie dla jednej grupy podmiotów działających na rynku farmaceutycznym: producentów lekarstw generycznych”. Jeden ze znaczących akcjonariuszy, dokupił właśnie akcje Biotonu. A nie mówiłem?