Był 1656 rok. Wojska szwedzkie pod wodzą króla Karola X Gustawa zalewały Rzeczpospolitą. Władca Polski Jan Kazimierz salwował się ucieczką za granicę. Jedynie trzy twierdze dzielnie się trzymały. Wśród nich – Zamość.
W Zamościu rezydentem był wówczas Jan Sobiepan Zamoyski, Wielki Podczaszy Koronny. Wojska szwedzkie pod wodzą króla swego, Karola, w sile 18 tys. konnych i armat czterdziestu pod murami miasta stanęły. Lecz mimo ostrzału ciągłego, upływu czasu i pertraktacji o poddanie nic wskórać nie mogły. Zamość twierdzą wszak był znamienitą i wcześniej ni Tuhaj-Bej, ni Chmielnicki jej nie zdobyli.
Karolowi nerwy już puszczać zaczęły, więc chciał podstępu użyć. Oznajmił Zamoyskiemu, że od twierdzy odstępuje i w związku z tym za murami miasta śniadanie pożegnalne chce zjeść. Sobiepan podstęp odgadł, lecz jak tu królowi odmówić. Wiedział, że do miasta wpuścić go nie może, bo Karol zwycięstwo swe by ogłosił, ale i na gbura wyjść nie chciał.
Wpadł więc Sobiepan na genialny pomysł. Za murami miasta dla Szwedów stoły kazał rozstawić i podał na nie najznamienitsze wina, mięsa i ciasta. Lecz Karolowi chcąc dokuczyć, a i o bezpieczeństwo zadbać, ław ani krzeseł nie podał. Szwedzi na stojąco jeść więc musieli, talerze w rękach trzymając. Tak też Jan Sobiepan Zamoyski króla szwedzkiego Karola Gustawa na dudka wystrychnął, a od tej pory poczęstunek na stojąco podany zwie się szwedzkim stołem.
Legenda ta, jak też jej inscenizacja została przedstawiona w ramach rekonstrukcji historycznej „Szturm Twierdzy Zamość AD 1656”.