Legalność pookrągłostołowych władz?
31/05/2013
765 Wyświetlenia
2 Komentarze
8 minut czytania
W momentach, kiedy przeważała toporność nad dyplomacją, kiedy zaprowadzano ład na ulicach za pomocą gąsienic, grożono odrąbywaniem rąk i podsycano gniew ludu ten stawał na przekór i włodarze PRL-u musieli ukazywać bardziej „ludzką” stronę socjalizmu. Po wyzwoleniu Polski przez wojska radzieckie i osadzeniu tutaj komunistycznych aparatczyków, często niepolskiego pochodzenia, jako fundament „władzy ludowej”, kraj nasz wszedł w proces częstych transformacji systemowych. W momentach, kiedy przeważała toporność nad dyplomacją, kiedy zaprowadzano ład na ulicach za pomocą gąsienic, grożono odrąbywaniem rąk i podsycano gniew ludu ten stawał na przekór i włodarze PRL-u musieli ukazywać bardziej „ludzką” stronę socjalizmu. Po kilku splajtowaniach reformy ustrojowej w latach: 1946, 1956, 1971, 1981 przyszedł czas na kolejną (nie ostatnią) reinkarnację tego systemu agenturalnego. Miało to miejsce […]
W momentach, kiedy przeważała toporność nad dyplomacją, kiedy zaprowadzano ład na ulicach za pomocą gąsienic, grożono odrąbywaniem rąk i podsycano gniew ludu ten stawał na przekór i włodarze PRL-u musieli ukazywać bardziej „ludzką” stronę socjalizmu.
Po wyzwoleniu Polski przez wojska radzieckie i osadzeniu tutaj komunistycznych aparatczyków, często niepolskiego pochodzenia, jako fundament „władzy ludowej”, kraj nasz wszedł w proces częstych transformacji systemowych. W momentach, kiedy przeważała toporność nad dyplomacją, kiedy zaprowadzano ład na ulicach za pomocą gąsienic, grożono odrąbywaniem rąk i podsycano gniew ludu ten stawał na przekór i włodarze PRL-u musieli ukazywać bardziej „ludzką” stronę socjalizmu. Po kilku splajtowaniach reformy ustrojowej w latach: 1946, 1956, 1971, 1981 przyszedł czas na kolejną (nie ostatnią) reinkarnację tego systemu agenturalnego.
Miało to miejsce za panowania towarzysza gen. Wojciecha Jaruzelskiego na przełomie 1987/88.
Sytuacja była nieciekawa z powodu przegranego referendum w sprawie II etapu reformy, dla ówczesnych decydentów stało się jasne, że nie mogą poprawić sytuacji wewnętrznej wobec bojkotu działań ze strony społeczeństwa. Tracili coraz bardziej grunt pod nogami, gdyż nie posiadali już zdolności kredytowej w bankach zagranicznych z powodu zaciągniętych i niespłaconych pożyczek. Wg majowego sondażu badania opinii publicznej tzw. „optymizm społeczny” był już poniżej 30%.”Brakowałonam siły i zdolności kreacyjnej w gospodarce, brakowało społecznego poparcia i akceptacji do podjęcia prawdziwie głębokich reform.” – relacjonował sytuacje szef MSW, znany, jako pierwszy policjant reżimu gen. Czesław Kiszczak.
„Dysponowaliśmy – ciągnie dalej – co prawda aparatem przymusu, czyli innego typu siłą, ale na niej coraz trudniej było budować. Taki układ mógł trwać jeszcze długo, ale im dłużej byłby sztucznie utrzymywany, tym silniej odreagowałyby w pewnej chwili masy społeczne…”. Tego najbardziej obawiają się rządzący – sytuacja wymknęłaby się spod kontroli, doszłoby do samosądów i rozliczeń beneficjantów. A na co jak, na co ale na taki układ rzeczy pozwolić było nie w sposób, zwłaszcza jak się miało tyle na sumieniu. Robiło się gorąco, nadchodził maj, czyli okres wypłat ostatnich dodatków socjalnych, kryzys był coraz bliżej. Już pod koniec kwietnia strajkowała komunikacja w Bydgoszczy, następnie już w maju Huta Lenina w Krakowie i Stocznia Gdańska. Nowe uprawnienia dla rządu nadane mu przez sejm w związku z zajściami na niewiele się zdały i po chwilowym okresie względnego spokoju strajki wybuchły ponownie w sierpniu. Jednak „na
szczęście” po drugiej strony barykady stał tzw. „agent Bolek”.
Tak, więc 21 lipca gen. Kiszczak otrzymał list od Lecha Wałęsy gdzie ten wyrażał zgodę na podjęcie rokowań. Nie było czasu na zastanawianie się i po pierwszym okresie sierpniowych zajść, na najbliższym posiedzeniu Biura Politycznego dnia 26 sierpnia powstała koncepcja „Round Table” wysunięta przez gen. Jaruzelskiego. W sumie jak to zauważa Henryk Pająk zamiast okrągłego stołu oszczędnie byłoby wziąć kanciasty (tańszy w wykonaniu) a poza tym nadałby właściwy mikroklimat dla tego wielkiego politycznego kantu. Jednak „konstruktywna opozycja” wolała wpierw
spotkać się mniej oficjalnie i za kulisami ustalić przyszły „porządek”, w którym wspólnie mieli odegrać swoje role. Mieli już spore doświadczenie w tego typu załatwianiu spraw, spraw ludzi, którzy im zawierzyli. A wierzyło im 10 milionów!
Już w lecie 1984 roku prominentni działacze KOR na czele z B. Geremkiem i J. Kuroniem gościli w willi MSW, prawdopodobnie treści przeprowadzanych rozmów stałyby się doskonałym scenariuszem do wielu filmów szpiegowskich (oficjalnie przebywali w areszcie).
Ciekawa relacje składa Znamierowski w „Zaciskanych pięściach”: „Ja i moi koledzy wiedzieliśmy, że doradcy Wałęsy po przybyciu do Gdańska pierwsze swe kroki skierowali nie do Stoczni Gdańskiej gdzie trwał strajk, ale do Komitetu Wojewódzkiego PZPR, gdzie razem z „komuną”, przy kawce i koniaczku ustalali sobie treść oświadczenia”. Szczyt bezczelności, zwłaszcza jak zauważymy, że odezwa „Solidarności” kierowana (jak pisze dalej Znamierowski): „do robotników w całej Polsce, aby wrócili do
pracy, a ich sprawę wezmą w swe ręce solidarnościowcy z Gdańska”. Co za troska o dobro ludu (sic?). Oni się wszystkim zajmą i owszem dotrzymali słowa,
mamy ich na karku do dziś. Na miejsce hucpy wybrano SB-ecką podwarszawską willę– „Magdalenkę” gdzie z grona owych dobroczyńców, jako „reprezentantów narodu” (cudzysłów może pominąć ten, kto uważa, że prawowitym ojcem narodu był wówczas Kiszczak) zabrakło tylko Tokarczuka. A wiele człek stracił, jak widać, bowiem na ogólnie dostępnych zdjęciach „ognista woda” lała się strumieniami.
Ustalono tutaj rozdział miejsc i nazwisk przyszłego sejmu wg przyjętej proporcji 33: 66 niezależnie od czerwcowego referendum. Całkiem sprawiedliwa opcja jak widać po zadowolonych twarzach zebranych. Polegało to na tym, że niezależnie od list okręgowych tworzono listę ogólnopolską, z której startowała cała „śmietanka”. Uzyskiwała wówczas mandaty na bazie głosów swoich terenowych kolegów. Zastosowano tutaj po raz pierwszy tzw. „listy krajowe”. Przy demokratycznie przeprowadzonych wyborach z PZPR-u nie „wszedłby” nikt, ale dzięki temu swoistemu wynalazkowi (być może nie tylko) wszyscy otrzymali mandaty.
Nasuwa się prosty wniosek, że:
WYBORY POWSZECHNE 4 CZERWCA 1989 ROKU BYŁY, WIĘC FIKCJĄ
Jednak zapomniano wówczas o innym malutkim szczególe, który spowodował, że wybory w roku 1991-szym częściowo wymknęły się spod kontroli i zasiadło w parlamencie wiele niewygodnych osób. Ale wówczas zdyscyplinowana, jednolita większość sejmowa (SDRP, UD, PSL, ZChN + p. Wałęsa) w obronie „nowej demokracji” doprowadziła do nielegalnego obalenia rządu. A co najważniejsze wprowadzono nową ordynację, już progiem wyborczym – idealną zaporą dla małych ugrupowań, ograniczającą im możliwość elekcji niemal zupełnie, zwłaszcza przy jednoczesnym monopolu medialnym ze strony „wybrańców” Kiszczaka i towarzyszy.
Tylko, bowiem oni predysponowani są do roli włodarzy kraju nad Wisłą przez IV-tą władzę, pozostającą w rękach ich protektorów.
Czy więc taka władza może być legalną?
Niech każdy sam sobie odpowie…
2 komentarz