Co chwilę dowiadujemy się z mediów o kolejnych zatrzymaniach podejrzewanych o korupcję urzędników, dokonywanych przez CBA. Plus obowiązkowe wyliczenia, na jakie szkody narazili skarb państwa.
Winszując sukcesów funkcjonariuszom CBA nie sposób jednak pominąć milczeniem fakt, że ich działalność pozostaje zjawiskiem w medycynie nazywanym „leczeniem objawowym”. Polega to na tym, że nie mogąc ustalić przyczyny choroby podaje się pacjentowi leki działające na objawy w nadziei, że może pomogą.
Z tą drobną różnicą, że w przypadku korupcji jej przyczyny są doskonale znane. I nie wynikają one wyłącznie z natury ludzkiej.
Głównym źródłem korupcji jest nadmiar regulacji i ich jakość. Nie chodzi o to, że regulacje nie są w ogóle potrzebne, co to – to nie. Ale jak długo na każde kichnięcie potrzebna będzie zgoda urzędu, dopóki funkcjonować będą wszelkiej maści „indywidualne interpretacje” a w przepisach będą furtki o możliwości ich niestosowania „ze względu na ważny interes społeczny / państwowy” – tak długo urzędnicy będą panami i władcami a korupcja będzie kwitnąć.
Niestety, w przypadku „dobrej zmiany” nie dostrzegam żadnych objawów wskazujących na dążenie do ograniczenia wszechwładzy nadmiernie rozrośniętej biurokracji; wszechwładzy i rozrośnięcia będących właśnie wynikiem nadmiaru i nieprecyzyjności przepisów. Wręcz przeciwnie.