Pierwsza część wywiadu z Łażącym Łazarzem (Tomaszem Parolem), redaktorem naczelnym portalu „Nowy Ekran”
Zygmunt Białas: Już 14 kwietnia 2010 roku opublikował Pan notkę pt. "Mam straszliwe podejrzenie", w której znajdują się słowa: "Umieram teraz ze zgrozy. Tak chciałbym mieć pewność, że się mylę". Jak Pan odniesie się dzisiaj do swych wątpliwości, wyrażanych tuż po wielkiej tragedii narodowej?
Łażący Łazarz: Niestety, to co działo się później, nie tylko utwierdziło mnie w podejrzeniach, że Tragedia Smoleńska była zaplanowaną akcją, ale także nabrałem przekonania, że była ona dokonana przez Rosjan przy wsparciu szubrawców znajdujących się na szczytach władzy państwowej. Dziś znając poziom matactwa w sprawie śledztwa, bezwzględne traktowanie ofiar przez rząd i środowiska lewackie, głównie związane z PO, a przede wszystkim wykorzystanie przez tych ludzi wszelkich możliwości przejęcia władzy w Polsce bez liczenia się z prawem (Konstytucją RP), honorem i racją stanu, wzdrygam się, gdy myślę o tym wszystkim. To przerażające, ale nie zaskakujące. W końcu te sukinsyny zabiły bez skrupułów 96 ludzi i uśmiercili dodatkowo kilku powierników strasznej tajemnicy. To już nie są straszliwe podejrzenia, to fakt, tyle że przemilczany, wyśmiewany i zamiatany pod dywan.
ZB: Sześć tygodni później Pańskie zdanie było już jednoznaczne. Wyraził je Pan w znakomitej notce zatytułowanej "Gruppenführer KAT". Prosiłbym o ponowne odszyfrowanie skrótu KAT i o kilkuzdaniowe streszczenie tego tekstu. Proszę też przypomnieć, jak czytelnicy zareagowali na tę notkę.
ŁŁ: Po szczegółowej analizie jedynych znanych opinii publicznej autentycznych dokumentów dotyczących rozdzielenia wizyt w Katyniu na tę z 7.04.2010 z udziałem Premiera Tuska, a przyjętą przez Premiera Putina i tę tragiczną z 10.04.2010, oraz opierając się na rzymskiej zasadzie Cui bono (Kto skorzystał) jestem przekonany, że KAT to:
1. Komorowski B., ówczesny Marszałek Sejmu RP, uznawany przez wielu analityków za rezydenta GRU w Polsce, który jeszcze przed tragedią się dziwnie przejęzycza o tym, że „prezydent [Lech Kaczyński] gdzieś poleci i wszystko się zmieni", a cztery godziny po tragedii, nie czekając na potwierdzenie śmierci Prezydenta (ani ciała, ani aktu zgonu czy chociażby świadectwa śmierci, za to opinia Miedwiediewa) bezwzględnie łamiąc Konstytucję RP, a zatem popełniając faktyczny zamach stanu, przejmuje obowiązki Głowy Państwa i błyskawicznie wprowadza swoich ludzi do Kancelarii Prezydenta RP, kładąc łapę na wszelkiej dokumentacji i być może aneksie do raportu z weryfikacji WSI, w którym wg zmarłego płk. WSI Leszka Tobiasza miało być jego nazwisko. To Komorowski, wykonujący uprawnienia Głowy Państwa, pozwala rządowi na tuszowanie śledztwa dot. Smoleńska, dziwny tryb pracy pod dowództwem Rosjan i łamanie wszelkich międzynarodowych umów i standardów dotyczących wypadków lotniczych. To Komorowski uczestniczy w powołaniu nowego szefostwa IPN korzystnego dla agentury, to Komorowski uczestniczy w powoływaniu nowego Szefa NBP, z miejsca podejmującego decyzje korzystne dla międzynarodowej finansjery, to Komorowski roztacza płaszcz ochronny nad skompromitowanym Szefem BOR, to Komorowski legitymizuje politykę zagraniczną i historyczną tow. Włodzimierza Iljicza Putina swoim udziałem w tzw. obchodach wygranej wojny ojczyźnianej w Moskwie. I w końcu to Komorowski ogłasza najwygodniejszy dla PO termin wyborów prezydenckich (czyli we własnej sprawie – bo kandyduje), lekce sobie ważąc zapisy Konstytucji dotyczące stanu wyjątkowego i tragiczny przebieg powodzi w Polsce w okresie maj/czerwiec 2010, oraz te wybory wygrywa, by natychmiast wycofać z Trybunału Konstytucyjnego niemal wszystkie zaskarżone ustawy przez swojego poprzednika i mianować karierowiczów na nowych szefów sił zbrojnych. Moim zdaniem nie potrzeba więcej dowodów, jeśli bowiem przyjmiemy, że eliminacja Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, Sławomira Skrzypka – Szefa NBP, Janusza Kurtyki – Szefa IPN, Janusza Kochanowskiego – Rzecznika Praw Obywatelskich, Władysława Stasiaka – Szefa Kancelarii Prezydenta RP, Aleksandra Szczygło – Szefa BBN, dwóch Wicemarszałków Sejmu, Wicemarszałka Senatu, Przemysława Gosiewskiego, Zbigniewa Wassermanna, Dowódców Polskiej Armii i kandydata lewicy w wyborach prezydenckich miała komuś przynieść korzyści, to Bronisław Komorowski był w tym planie niezbędny. Dodatkowo „Ból” – Komorowski ani nie słynie z zachowań etycznych i lotności umysłu (cytaty, cytaty, cytaty), jest pozbawiony honoru – o czym otwarcie przypomina Romuald Szeremietiew – oraz wykazał, że ma gdzieś i Polską Konstytucję, i Polską Rację Stanu – co szczególnie uwiarygadnia jego rolę w projekcie sprytniejszych, bardziej bezwzględnych i silniejszych.
2. Arabski T. – szara eminencja w gabinecie Donalda Tuska, prawa ręka i zaufany Premiera, człowiek przez którego przechodzą wszelkie informacje i projekty kierowane do premiera, uczestnik wszystkich rozmów Tuska z Putinem, przełożony Grzegorza Michniewicza – Dyrektora Generalnego Kancelarii Premiera, który niespełna 4 miesiące przed Smoleńskiem nagle staje się ofiarą Seryjnego Samobójcy i w końcu osoba, która od początku inicjowała i kontrolowała proces rozdzielania wizyt na tę z Premierem do chuchania i dmuchania oraz tę z Prezydentem do odstrzału. Człowiek odpowiedzialny za przydział i dysponowanie samolotem rządowym z wojskową załogą TU-154M.
3. Tusk D. – formalnie Premier RP, człowiek, który po Smoleńsku zyskał władzę bezwzględną w Polsce, położył łapę na NBP, wszystkich służbach specjalnych, mediach (KRRiT), archiwum IPN dotyczącym agentury, prokuraturze i poszedł na wszelkie ustępstwa Rosjanom odnośnie śledztwa Smoleńskiego, polityki zagranicznej, polityki historycznej, energetyki, bezpieczeństwa (Tarcza Antyrakietowa) oraz przeprowadził likwidację Polskiej Armii doprowadzając ją do stanu ujemnej zdolności bojowej. Celebryta zachowujący się albo jak osoba beztroska wobec kilkuset afer gospodarczych i śmierci kilkuset dostojników państwowych za jego kadencji, albo jako zakładnik kogoś potężniejszego i mądrzejszego.
ZB: W tekście "Gruppenführer KAT" pisze Pan: " MSZ to Radosław Sikorski, czy on także brał udział w spisku? Zastanawiam się nad tym długo i analizowałem jego zachowanie. Jednak doszedłem do wniosku, że mimo wszystko też był tylko narzędziem". Czy podtrzymuje Pan swój pogląd na rolę szefa MSZ w zamachu?
ŁŁ: Niestety to wciąż dla mnie zagadka. Myślę, że rozstrzygnięcie faktycznej roli Sikorskiego w sprawie Smoleńska tak naprawdę odpowiedziałoby nam na pytanie, czy wiedzieli o tym lub także (obok Rosjan) brali udział Amerykanie (co nie jest takie znowu niemożliwe) oraz co wiedzieli i w czym brali udział żydowscy agenci Państwa Izrael. Być może Amerykanie nic nie wiedzieli, natomiast przy tym przezydencie (Obamie) uznali, że sprawę należy maksymalnie zatuszować, by nie doprowadzić do światowego konfliktu zbrojnego, lub tylko dlatego, by Polska Tuska + udział Tuska w zamachu wykluczyły nas z roli partnerów w geopolitycznej grze. Cóż, w najlepszym przypadku zostaliśmy potraktowani jak pionki w grze, za które USA nie ma zamiaru nadstawiać karku. Sytuacji pomógł wulkan w Islandii i chmura pyłów. Można było umyć rączki, a Sikorskiemu (który podejrzewam ma silniejsze kontakty z rządem USA i lobby żydowskim w Kongresie Stanów Zjednoczonych niż komukolwiek sie wydaje) powiedzieć, by robił dokładnie to, co Tusk mu każe i raportował do Waszyngtonu. Na taką rolę Radka wskazuje dziwna niechęć naszego wielkiego sojusznika z NATO do przekazania polskiej opinii publicznej zdjęć satelitarnych ze Smoleńska, którymi z pewnością dysponują. Wciąż za to można mieć nadzieję, że gdy Interesy lub Prezydent USA się zmienią to zaczną róznymi kanałami wypływać ważne informacje dotyczące tej tragicznej sprawy.
ZB: 10 kwietnia 2010 roku prezydent RP Lech Kaczyński wybrał się wraz z 95 towarzyszącymi mu osobami do Katynia w celu uczczenia polskich oficerów rozstrzelanych w 1940 roku przez sowietów. Nastąpiła tragedia… Dlaczego zginęła polska delegacja? Dlaczego nadszedł czas mataczenia, kłamstw i manipulacji, szerzonych przez rosyjskie i polskie władze?
ŁŁ: Poniekąd odniosłem się już do tego, omawiając działania głównych uczestników grupy KAT. Chodziło o przejecie władzy w Polsce, pomoc – pewnie za kasę i przyszłe profity w strukturach krajowych oraz międzynarodowych – w neokolonizacji Polski przez obce siły i obcy kapitał, oraz ostateczną eliminację opozycji. To ostatnie by się niewątpliwie stało, gdyby Jarosław Kaczyński poleciał do Smoleńska wraz z bratem. PiS przestałby istnieć, bo opierał swoje istnienie tylko na Kaczyńskich (moim zdaniem, czym Pana pewnie zaskoczę, Jarosławie i Lechu w równym stopniu). Także dzisiaj tak jest, że gdyby Jarosława zabrakło, to obecnie w PiS nie ma żadnej osoby przygotowanej intelektualnie, charakterologicznie i z odpowiednim zapleczem, by zapobiec rozpadowi tej partii. Gdyby Jarosław wsiadł na pokład, Zamach byłby bolszewickim majstersztykiem, a tak był po prostu jedynie bardzo udany. Z tego punktu widzenia PiS, by przetrwać, powinien nie tylko 100 tys. ale nawet 10 mln wydawać na ochronę Prezesa. Bo już tylko on potrafi myśleć strategicznie. Nikt mi chyba nie będzie wmawiał, że cwaniaki polityczne w rodzaju Hoffmana, Brudzińskiego czy Lipińskiego zdołałyby kogokolwiek utrzymać i przekonać do tej partii. Gdy spojrzymy na to, co się działo przy okazji powstania PJN i Solidarnej Polski, to nietrudno odnieść wrażenie, że oto mamy dolegliwe skutki Tragedii Smoleńskiej polegające na stworzeniu warunków dla miernot. Po utracie brata bliźniaka Kaczyński musi mieć przecież z kim rozmawiać, ale niestety nie ma już z kim tych wybranych nieudaczników porównać. Z charakterników został jeszcze tylko Macierewicz, ale on nigdy nie był strategiem, tylko znakomitym „psem gończym”, którego dwóch Kaczyńskich kontrolowało, zadaniowało odpowiednio i temperowało, ale gdy został jeden, to zabrakło mu na to siły. Zresztą uważam, że przez oddelegowanie Macierewicza na odcinek parlamentarnego i dziennikarskiego Śledztwa Smoleńskiego, Jarosław Kaczyński stał się zakładnikiem Macierewicza w kwestii informacji pozyskanych i informacji upublicznianych. W ten sposób zmuszony był zamknąć się w swoim żelaznym elektoracie tych, co kochają Macierewicza, wierzą Macierewiczowi, a z mediów kochają tylko Sakiewicza i wierzą głównie Sakiewiczowi. Kaczyński dzięki temu ma wciąż prymat w opozycji i pozór władzy. Natomiast faktycznej władzy sam już nigdy nie zdobędzie, bo media które czyta z musu, go zwalczają, a media które czyta z wyboru, mu tylko kadzą. Miernoty w kordonie, które mówiąc brutalnie wyjechały na Smoleńsku i Gazeta Polska, która „dzięki” Tragedii Smoleńskiej i śledztwu ukradzionemu od blogerów ma dziś 99% czytelników i lada jaką popularność, nie pozwolą mu na rozwinięcie skrzydeł i wydostanie się z tego politycznego getta, bo po pierwsze na więcej ich nie stać, i to co jest, ich zadowala, a po drugie musieliby dopuścić do ucha Kaczyńskiego ludzi naprawdę wartościowych (przy których by wyszła karłowatość tubylerczyków z Zakonu) i otworzyć się na inne środowiska poprzez inne media (na przykład taki Nowy Ekran, a nie po to przecież nas obsobaczano i przyczepiano łatkę WSI). Takie oto są skutki Smoleńska. Ale jaki był główny powód? Myślę, że jednak wyczyszczenie pola do powstania Związku Europejskiego pod patronatem Niemiec i Rosji, a bardzo wygodnego dla USA jako przeciwwaga przyszłej konsolidacji świata arabskiego pod wodzą Turcji lub Iranu i ekspansji Chin. To tak jak przy pakcie Ribbentrop – Mołotow dot. dominacji w Europie, dla Polski tam miejsca nie było, byliśmy zbyt wbrew. Nie można nas było wtedy kupić lub zdominować – za mocne elity i tożsamość narodowa – to trzeba było podbić i eksterminować. Dziś za to kupić i neokolonizować jak najbardziej, bo elit praktycznie nie ma, trzeba było tylko eksterminować kilka nazbyt wpływowych, a niestety patriotycznie nastawionych i zbyt honorowych osób. Resztę załatwi zalew miernot zapatrzonych w kariery, pieniądz i zewnętrzne atrybuty władzy.
ZB: 7 lipca 2010 roku zostaje powołany Zespół Parlamentarny ds. Wyjaśnienia Przyczyn Katastrofy Smoleńskiej, którego szefem został Antoni Macierewicz. Jakie zasługi przypisuje Pan Zespołowi? Czy ZP wykorzystał w pełni swe możliwości?
ŁŁ: Niestety nie mam wiedzy, jakie możliwości Macierewicz wykorzystał, a jakie nie. Niestety odebrał śledztwo blogerom poprzez szantaż emocjonalny i ataki na internautów myślących naprawdę niezależnie. To zły ruch, bo z jednej strony ludzie się będą bać kłopotów ze strony PO i lemingów (mogą to być kłopoty zawodowe) a z drugiej strony ujawniania innych wniosków lub śladów niż ZAAKCEPTOWANYCH przez wersję (wciąż będącą hipotezą) zespołu Antoniego Macierewicza. A to z kolei spowoduje, że ludzie będą się bali dociekać i przestaną zadawać pytania godząc się albo na jedną oficjalną prawdę, albo na drugą. A co wtedy, jak prawda jest jeszcze inna? Nie wiem, czy jest i jaka, bo nie mamy złamanego oryginału dowodu katastrofy i nie widzieliśmy żadnych danych, które by nie mogły zostać sfałszowane. W każdym razie, jeśli prawda jest odmienna od wersji Macierewicza, to przez jego ambicję i atakowanie Internautów nigdy możemy się tego nie dowiedzieć. Nie godzę się na totalniacką kontrolę informacji ani przez PO, ani przez PiS w sprawie Smoleńska. Zespół Macierewicza niech pracuje i próbuje dojsć do prawdy, być może mu się uda, ale pewności nie ma, dlatego powinien dbać o swobodę śledztwa internautów, obserwować nas i analizować, bez emocji i ataków, nawet gdy jakieś wnioski wydają mu się absurdalne, chociażby z szacunku do nas, bo od nas, blogerów, internautów całe niezależne śledztwo Smoleńskie się zaczęło. To my jako pierwsi postawiliśmy tezy obciążające rządzących Polską. I nie za bałagan, jakiś wygodny wszystkim „bardach”, ale wprost za możliwość uczestniczenia w zbrodni. Bo takie tragedie nie zdarzają się w wyniku bałaganu czy bardachu. Bez nas, o czym Macierewicz zapomniał, a o czym jego Sakiewicz nie wspomina, bo udaje, że trzyma palmę pierwszeństwa (gdy w rzeczywistości jego redaktorzy w czerwcu i lipcu 2010 prosili się i brali za darmochę do przedruku nasze teksty o Smoleńsku, bo były trafne, a dla nich bezpieczne – wszak przedruk) każdy dziś by się obawiał głośno wiązać polskich polityków ze Smoleńskiem, a już potencjalny ich udział w zbrodni, czy choćby dopuszczenie możliwości Zamachu byłoby poza wszelką debatą publiczną. Słowem, gdyby nie Internauci, zbrodniarze byliby bezpieczni jak pączek w maśle, a Zespół Parlamentarny Macierewicza by nigdy nie powstał.
ZB: Free Your Mind ukazał w swej obszernej książce "Czerwona strona Księżyca" nie tylko możliwie pełną faktografię związaną z tragedią smoleńską, ale przedstawił też wersję wydarzeń, w której maskirowka, czyli inscenizacja katastrofy na Siewiernym, odegrała istotną rolę w zamachu. Jak zapatruje się Pan na hipotezy postawione przez FYM-a i współpracujących z nim blogerów?
ŁŁ: To nie jest ważne, jak ja się zapatruję. Przestałem już dawno uczestniczyć w śledztwie blogerskim na temat Smoleńska, bo nie mamy dowodów (złamanego) jak było, tylko same poszlaki. Ja wiem jedno, wielką grą operacyjną było doprowadzenie do rozdzielenia wizyt – bo na to są dokumenty i informacje, które można było powiązać . Wiemy też jak Polska została potraktowana i rozdrapana przez rządzących po Tragedii Smoleńskiej, gdy pewnych ludzi zwyczajnie nagle zabrakło. Wiemy, jak zrobiono wszystko, by pełną kontrolę nad przebiegiem śledztwa oddano głównym podejrzanym w tym śledztwie. To takie typowo stalinowskie: Stalin zleca zabicie Kirowa, a potem sam w tej sprawie nadzoruje śledztwo, określa winnych i niewinnych, dzięki czemu bezwzględnie realizuje swoje plany polityczne. Wszystko po to, by było jak należy, a nie jak być powinno. Niestety w tym wszystkim kompletnie nie wiemy, co się wydarzyło. Mnie przekonuje hipoteza zamachu, czyli teza ferowana przez Macierewicza – zresztą, jak wspomniałem, to w zasadzie nasza teza sprzed 2 lat, moja, Rolexa, FYMa i wielu innych blogerów, którą teraz jako swoją prezentuje Macierewicz, a za nim powtarzają dziennikarze z Gazety Polskiej. W tym kontekście Macierewicz nie ma najmniejszego prawa do atakowania FYMa. Zamiast tego powinien mu zwyczajnie podziękować za robotę, jaką wykonał i wykonuje. Tak samo zresztą jak powinien podziękować wszystkim blogerom, których teksty zostały uznane za tak ważne, że trafiły do Białej Księgi Smoleńskiej. To przecież dzięki nam, nie musiał żaden z nazwiskiem martwić się, że będzie podpisany pod takim a nie innym stwierdzeniem, tylko z miejsca mógł nagłaśniać: Jak twierdzi bloger FYM…. Jak ustalił bloger Łażący Łazarz… Jak napisała blogerka o nicku Contessa… itd. I tak też się działo. Słowem, nieważne, czy Macierewicz się zgadza z FYMem, nieważne, czy jednego przekonuje teoria maskirówki, a innego nie. Ważne, by takie osoby jak FYM działały niezależnie, szukały dziur w szczegółach, błędów logicznych, nagłaśniały wątpliwości i formułowały niezależne hipotezy. Wtedy jest szansa, ze do czegoś wspólnie dojdziemy. Że poradzimy sobie z tym szumem informacyjek niesprawdzonych, manipulacji, dezinformacji, poszlak i fałszywych tropów. Bo to prawda nas wyzwoli, a nie wersja wygodna dla takiego czy innego polityka. Macierewicz pierniczy głupoty opowiadając, że FYM ośmiesza Smoleńsk doprowadzając śledztwo do absurdu. Wolę blogera, który docieka i nawet się myli (czego nie wiemy) niż polityka, który zamyka usta blogerom i wyzywa ich od agentów. Pod tym względem wolę z FYMem stracić niż z Macierewiczem zyskać, bo polityk ten moim zdaniem, atakując FYMa za to, że myśli sam się ośmieszył i skompromitował, podobnie jak kiedyś Palikot, próbujący mnie zastraszyć swoimi prawnikami za to, że jako bloger wyraziłem o tej świni swoją opinię. Próbujesz ludziom zamknąć usta, bo jesteś politykiem? Noga, dupa, brama i nie ma Cię w mojej bajce! Bo w niej polityk ma służyć społeczeństwu i raportować ze swej posługi (także Internautom), a nie fikać i ich zastraszać, bo coś ktoś napisał w necie, co mu się nie podoba, a on jest bardzo ważny, bo się nazywa tak czy siak. Furda. Gdyby go nie wybrali, byłby nikim. I lepiej, by o tym nie zapominali także ludzie z PiSu, bo coraz częściej internauci na świecie udowadniają, jak ślicznie na zielona trawkę wysyłają arogantów. Chcecie się liczyć w polityce? To PO-KO-RY się uczcie panowie, bo będąc w opozycji nie macie synekur do rozdania i atutów, by kupić sobie media głównego nurtu. Szanujcież więc Internet.
A co do samej teorii FYMa, to mnie nie przekonuje chociażby z jednego powodu. Taką maskirówkę musiałby wykonać niesłychany sztab ludzi, a moje doświadczenie przewodniczącego komisji przetargowych przypomina, że tajemnica powierzona grupie większej niż 3 osoby bardzo szybko przestaje być tajemnicą. Maskirówka miałaby więc sens, gdyby prawie wszyscy jej świadkowie zginęli – takie jest moje zdanie. Ale za to FYM zadał tyle dodatkowych pytań, że jak na nie odpowiemy i zechce odpowiedzieć sobie Zespół Macierewicza, to może się okazać, że wszyscy z czasem spotkają się przy jednej prawdziwej prawdzie na temat Smoleńska.
ZB: Co się stało w nocy z 21 na 22 czerwca, że Free Your Mind odkrył nagle swe dane osobowe i równocześnie nastąpiły rewolucyjne zmiany w przekazywanych przez niego treściach, ideologii, stylistyce, słownictwie oraz w postawie blogerskiej. Czy dawny Free Your Mind, autor dzieła "Czerwona strona Księżyca", oraz dr Paweł Przywara to ta sama osoba?
ŁŁ: Znam nazwisko FYMa od 2 lat, sam mi je podał i wielokrotnie rozmawialiśmy przez telefon. Rozmawiałem też ostatnio i potwierdzam: dawny i dzisiejszy to ten sam FYM, który jak sam się ujawnił nazywa się Paweł Przywara. Oczywiście byłem świadkiem tych wszystkich emocji i wątpliwości i mam swoją teorię: myśl niezależna została napiętnowana, a bloger zaszczuty przez kolegów blogerów wespół z pewnym siebie politykiem. Nagle okazało się, że po tzw. prawej stronie istnieje również poprawność polityczna i fanatyzm, jak po stronie lemingów z PO. Tu zgadzam się z Pawłem Kukizem, że to taki PiSowski leming, innej maści, ale też bezmyślny, zapatrzony w osobę, którą wziął za wodza i z czasem zatracający umiejętność refleksji. Taki prawacki leming przestaje być z miejsca prawicowcem, bo prawica to indywidualne myślenie i dociekanie prawdy materialnej, wywodzenie polityki z rozsądku i mechanizmów sprawdzonych, a nie dostosowywanie rozsądku i mechanizmów do polityki, która się nie sprawdza. Taki prawacki leming będzie podawał się za blogera, ale wycinał wszelkie dyskusje, które będą nie po jego myśli i ze strachu przed zaszczuciem przez takich jak on, nigdy nie odważy się przyznać do myśli niezależnej. A jeśli nawet popełni coś niezależnego, to zaraz się podda samokrytyce („a bo mnie zmylili”). Znam takich byłych blogerów. Jednak to, co uprawiają swoim świetnym piórem, nie ma już nic wspólnego z blogosferą – oddali swoje usługi, jako propagandziści jednej partii, jednej osobie lub jednej ideologii. To się zdarza, ale stawiam na niezależność myślenia w Internecie, choćby nawet z lekkim posmakiem zafiksowania. W tej konfrontacji wolę prawdziwie niezależnego FYMa od piszącego w „niezależnej” Seawolfa. Dlatego też pewnie nie jestem ani w pierwszym obiegu, ani w drugim, tylko próbuję tworzyć trzeci obieg, a więc miejsce wolne od dyktatu partyjnego. To partie mają tworzyć ofertę pod wyborców, Internautów, Blogerów takich Łażących Łazarzów, a nie my przypodobywać się partiom. Partie zdaje się tak podzieliły role miedzy sobą 20 lat temu, że pomimo różnic, a nawet śmierci, ciągle im się wydaje, że wystarczy przetasowanie w nazwie, a swoi ciągle będą przy korycie lub pierwsi w kolejce. Oj, oj, coś mi się wydaje, że portale społecznościowe i Internauci mogą wyprowadzić ich z błędu. Nadchodzi kryzys, wystarczy, że po raz kolejny ujawnią swoją bezradność. Wtedy Święty Boże i PKW im nie pomoże. Puff…
ZB: Dziękuję Panu za rozmowę. Chyba nie wyczerpaliśmy wszystkich problemów, które nurtują prawą stronę sceny politycznej. Czytelnicy postawią zapewne pytania, które tu nie padły. Proszę więc, by za 3 – 5 dni zechciał Pan kontynuować naszą rozmowę.
ŁŁ: Dziękuję, i chętnie. Pozdrawiam wszystkich niezależnych blogerów, komentatorów i tych dociekliwych, co nas czytają.