Bez kategorii
Like

Ląduj jak Wrona – myśl jak Protasiuk!

02/11/2011
520 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
no-cover

Co jest największym zgrzytem tej bohaterskiej akcji? Zdecydowanie jest nim ledwie słyszalne i natychmiast wyciszone zgłoszenie pilotów, pół godziny po starcie, że nastąpiła w samolocie awaria. Byle jaka nie była ta awaria…

0


Siła mediów i autorytetów jest potęgą, przekonali się o tym również najbardziej zatwardziali krytycy jednego i drugiego zjawiska. W kwestii samolotu lądującego na brzuchu, w świetle kamer i w efektownej asyście myśliwców panuje paraliż opinii. Pierwsze wrażenie przeciętnego człowieka to podziw, zachwyt, opuszczona szczęka, przy tym nasłuchał się przeciętny, że mistrzostwo, że niesamowite, że tak się prawie nie zdarza. Niezwykłe nagromadzenie środków wyrazu, podparte niepodważalnymi argumentami: „uratował 230 ludzi”, „bohater”, podziałało nawet podział na „oszołomów”.  Duch bojowy "zdroworozsądkowych" też zaniknął – pogubili się, bo nie ma wyraźnego sygnału. Wszyscy mają w tyle głowy stare smoleńskie schematy, z jednej strony bohaterscy piloci, z drugiej przygotowanie lotu i spokój na pokładzie. Po uziemieniu zwolenników „spisków” i propagatorów racjonalizmu, w sumie wersja wydarzeń jednych i drugich specjalnie się nie różni. Niestety świat, a już to zdarzenie na pewno nie jest takie kolorowe, w dodatku umieszczone w konkretnym kontekście jest więcej niż ponure. Masochistą nie jestem, robić w obecnych okolicznościach za krytyka, czy chociaż oryginała, to zadanie dla lubiących cierpieć, ale też nie jestem worem treningowym dla speców od urabiania opinii publicznej. 

Co jest największym zgrzytem tej bohaterskiej akcji? Zdecydowanie jest nim ledwie słyszalne i natychmiast wyciszone zgłoszenie pilotów, pół godziny po starcie, że nastąpiła w samolocie awaria. Byle jaka nie była ta awaria, wyciek płynu z układu hydraulicznego, który zablokował funkcjonowanie podwozia samolotu. Dla zupełnego laika taka informacja jest z serii bardzo poważnych, natomiast wytłumaczenie z strony LOT więcej niż kuriozalne. LOT tłumaczył, że pilot podjął strategiczną decyzję i liczył, że do Warszawy zdoła uruchomić podwozie. Czysta partyzantka i żaden człowiek, który się zna, czy nie zna na lataniu, podobnego wyjaśnienia przyjąć nie może, ponieważ rozum je odrzuca. Jest rzeczą naturalna dla laika, że jak się coś popsuło, to się sparwdzą co i jak bardzo. Jest coś takiego w lotnictwie – lećmy, może się naprawi? Być może, ale o czymś podobnym usłyszałem dopiero wczoraj. Kuriozum, jednak przyjmują to kuriozum niemal wszyscy i zgodnie, a przyczyn tego zachowania należy upatrywać w kilku miejscach. Pierwsze miejsce wymieniłem, urobiona opinia publiczna, drugą przyczyną jest radosny fakt, że pilot żyje, zatem wyrzucać mu jakiś błędy jest znacznie trudniej niż pilotom nieżyjącym. Brzmi to fatalnie, ale wystarczy popatrzeć co zrobiono z Protasiukiem i to w środowisku lotników, żeby dostrzec prawdziwość w tym stwierdzeniu. W końcu mamy szczęśliwy finał wydarzenia, a zwycięzców się nie rozlicza. 

Machina działa, żaden trybik kneblujący inne niż obowiązujące opinie się nie zacina, ale przy wykonaniu bardzo prostego zabiegu, cała ta piękna historia natychmiast staje się tragedią w wyniku głupoty. Każdy może sobie taki zabieg zafundować, wystarczy zamknąć oczy i przygotować się na masakrę 230 ludzi. Obojętnie jaką przyjmiemy wersję, niechby nawet podmuch wiatru w ostatniej chwili lądowania, obrót samolotu, zniszczenie kadłuba, wybuch, pożar. I co wtedy? Czy znajdzie się chociaż jeden prezes LOT, ekspert, dziennikarz, że o prezydencie Komorowskim nie wspomnę, który nazwie decyzję o lądowaniu w Warszawie „strategiczną”? Znajdzie się jeden komentator, który krzyknie coś o działającym systemie, bo poderwały się dwa F16? Szczęśliwe zakończenie i więcej niż cudowny zbieg okoliczności sprawił, że decyzja załogi podjęta w USA stała się strategiczna. W przypadku zupełnie innego finału kapitan Wrona byłby zjedzony i został „samobójcą”, bo tłum jak jeden mąż i żona krzyczałby, że: „Trzeba mieć nie po kolei w głowie, aby lecieć przez Atlantyk z awarią układu hydraulicznego blokującą podwozie!”. Powód do radości jest tylko jeden, szczęśliwe lądowanie, cudowne, niesamowite, jak kto woli boski dar. Natomiast cała pozostała seria zachwytów jest karykaturą sprawności państwa, służb i właściwych decyzji. Służby miały 8 godzin na przygotowanie się do tej akcji, załoga podejmuje niewiarygodną decyzję i nie wierzę, że coś podobnego mieści się w procedurach lotniczych, mimo wszystko tłum urobiony bohaterstwem i szczęśliwym końcem  podskakuje z radości i zakłada strony na Facebooku. Zmieniłbym to hasło radosne, które już obiegło Internet: „Ląduj jak Wrona – myśl jak Prostasiuk”. Przypomnę, że kapitan Protasiuk został samobójcą po tym jak podjął zupełnie niewinną i mieszczącą się w procedurach decyzję. Czy komuś muszę tłumaczyć ile dołożono by Protasiukowi, gdyby On z Okęcia do Smoleńska zdecydował się lecieć z jakąkolwiek usterką, o usterce centralnego układu hydraulicznego nawet nie wspominam. Fascynujące jest to zjawisko, jakie obserwuję od dwóch dni, urobiony odbiorca masowy je z ręki i nawet nie mruknie.

Więcej o kneblowaniu i urabianiu opinnii, które dopiero przed nami:

Systemowe cuda – bohater przeprowadził pasażerów suchą stopą przez ocean!

0

Matka Kurka

50 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758