Wyniki badań laboratoryjnych, przeprowadzanych we Wrocławiu, mogą być fałszywe. To wniosek z dziennikarskiej prowokacji Gazety Wrocławskiej.
Wiarygodność laboratoriów podważył fakt, że pracownicy sześciu placówek, do których oddaliśmy do badania herbatę wykryli w niej… urobilinogen, leukocyty, erytrocyty i nabłonki. Żadnej z tych spotykanych w moczu substancji nie miało prawa być w herbacie.
– To nierzetelność – mówi prof. Mieczysław Woźniak, szef Katedry Analityki Medycznej Akademii Medycznej we Wrocławiu. – Na pewno można rozpoznać mocz przy odkręcaniu słoika, po zapachu. Jeśli w odwirowanym osadzie moczu oglądamy pod mikroskopem erytrocyty, leukocyty czy nabłonki, to one mają charakterystyczne kształty, które dobry laborant zna. W herbacie nie można ich znaleźć – podkreśla.
Na czym polegała nasza prowokacja?
W poniedziałek zalaliśmy w redakcji torebkę herbaty letnią wodą. Rozlaliśmy ją do sześciu jałowych, plastikowych pojemników na mocz, kupionych w aptece. Zanieśliśmy je do sześciu wrocławskich laboratoriów, by zrobić ogólne badanie moczu. Zapłaciliśmy za nie od 6 do 10 zł. Wszystkie laboratoria oferowały wyniki tego samego dnia, cztery umożliwiały zobaczenie ich w internecie, po zalogowaniu się na ich stronę.
Na żadnym arkuszu wyników nie napisano, że badanie należy powtórzyć, bo materiał nie jest moczem. Wszyscy laboranci podjęli się określenia przejrzystości, barwy, ciężaru, odczynu i oznaczenia urobilinogenu: związku powstającego w przewodzie pokarmowym człowieka. Wszędzie wyszedł w normie.
– Jedynie ciężar właściwy jest trochę za niski i mógłby sugerować, że pacjent cierpi na moczówkę prostą – przegląda wyniki prof. Marian Klinger, szef Katedry i Kliniki Nefrologii Akademii Medycznej we Wrocławiu. – To choroba objawiająca się niezdolnością do zagęszczania moczu.
Wyniki, jakie otrzymaliśmy, nie pozwalają zachować pewności, że oddana do badania próbka moczu zostanie prawidłowo opisana. A to już może się okazać groźne dla czyjegoś zdrowia.
Wyniki badania herbaty udającej mocz pokazaliśmy specjalistom. – Odczyn za mało kwaśny. Wygląda to na wyniki osób, które zaczęły stosować dietę wegetariańską – mówi prof. Mieczysław Woźniak, szef Katedry i Kliniki Analizy Medycznej na Akademii Medycznej we Wrocławiu. – Poza tym, taki ciężar właściwy, jakby ktoś bardzo dużo pił i bardzo dużo oddawał moczu. Można podejrzewać chorobę o nazwie moczówka prosta.
Sęk w tym, że ciecz oddana przez nas do badania wcale nie była moczem, lecz niesłodzoną, niezbyt mocną herbatą.
– Jestem pewien, że gdyby te same laboratoria dostały po dwa pojemniki: w jednym byłby mocz, w drugim herbata, umiałyby to stwierdzić bez problemu – mówi prof. Woźniak.
A to dlatego, że mocz ma charakterystyczny zapach. Laboranci, odkręcając pojemnik z nim, od razu mogą wyczuć, z czym mają do czynienia. – Ale otwierając codziennie po 300 takich pojemników do badania, przy którymś już nic nie czują – opowiada prof. Woźniak. – Niektórzy mogą jeść wtedy kanapki, tak mają znieczulony nos.
W herbacie, po zaparzeniu, nie można wykryć urobilinogenu, bo to substancja powstająca w ludzkim organizmie. I wydalana z moczem.
Więcej na ten temat tutaj.
(www.gazetawroclawska.pl)
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."