O kaczce, przyjacielu, z dzieciństwa.
Zawsze byłem wrażliwy na krzywdę zwierząt. Na wsi w latach siedemdziesiątych nie było to normą.
Kiedyś w jakiejś kałuży znalazłem pisklę ze złamaną nogą. Nawet nie byłem pewny co to jest. Zobaczy się ja dorośnie. Wyrósł kaczor. Nazwałem go Kwaki.
Najpierw zająłem się jego nogą i opatrzyłem jak umiałem. A, że nie umiałem to okazało się już w niedalekiej przyszłości. Kwaki miał nogę płetwą do tyłu. Tak mu ją złożyłem.
Wszyscy mi mówili, że Kwaki to wyjątkowo złośliwy kaczor. Może mieli rację. Nie wiem. Mnie traktował w sposób specjalny. Zachowywał się przy mnie niczym pies. Zawsze obok mnie lub w pobliżu. Kto miał wobec mnie złe zamiary lepiej niech się strzegł. Nawet jeśli to były żarty. Bo Kwaki się na żartach nie znał.
Przez wiele czasu byliśmy nierozłączni. Kiedyś pojechałem na obóz harcerski. Nie było mnie w domu kilka tygodni. Najbardziej mi brakowało Kwakiego. Przyzwyczaiłem się do ciągłego jego towarzystwa. Nawet koledzy żartowali: o, przyszedł Marian i jego kaczka.
Rodzice odwiedzili mnie na tym obozie raz. Było fajnie, dużo jedzenia. Chciałem już wracać do domu, ale mnie przekonali bym jeszcze trochę wytrzymał. Z tego wszystkiego zapomniałem się zapytać o mojego kaczora. Więc napisałem list do domu.
Odpowiedź przyszła szybko. Co porabia Kwaki? To nie wiesz? Przecież go zjadłeś ostatnio jak Ciebie odwiedziliśmy. I jeszcze chwaliłeś jakie dobre mięso.
Płakałem jak bóbr czytając list. Potem wygrzebałem ze śmietnika resztki biednego Kwakiego i pochowałem. A koledzy się śmieli, że zjadłem swojego przyjaciela. I mi dokuczali. Powstało nawet powiedzenie „maj best friend mniam, mniam”.
Co znaczyło tyle: mój naprawdę najlepszy przyjaciel.
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………….
Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………….