Kuźnia francuskich elit
15/03/2012
507 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Tegoroczne wybory prezydenckie we Francji pozwalają znów rzucić okiem na francuską elitę polityczną, a nawet odkryć miejsce, z którego ona pochodzi.
Jest niepisaną zasadą francuskiej polityki, że prezydenci muszą jakby odciąć się od paryskiej elity. Francois Mitterrand miał swe korzenie polityczne w tak apetycznych miejscach jak Cognac, a potem w Burgundii. Jacques Chirac, bardzo kiepski aktor, słabo ale wytrwale udawał że jest, przynajmniej sercem, ze skalistego Correze w Masywie Centralnym. Francois Hollande, socjalista, też wybrał sobie Correze, skąd zresztą zdobył mandat do parlamentu. Nicolas Sarkozy, ustępujący – miejmy nadzieję, że już na zawsze – prezydent centroprawicy poczuwa się do snobistycznego paryskiego przedmieścia Neuilly.
Trochę dziwne jest zatem, że aż czterech kandydatów w tegorocznej kampanii prezydenckiej to absolwenci tej samej paryskiej szkoły elit politycznych, słynnej Ecole Nationale d’Administration (ENA): Francois Hollande, Dominique de Villepin, Francois Asselineau i Jacques Cheminade. Jeszcze dziwniejsze jest to, że dwaj pierwsi z nich, mający zresztą bodaj największe szanse w wyborach, to koledzy z tej samej klasy z roku 1980, nazwanej Promotion Voltaire (Boże, co za patronów czci się jeszcze we Francji!), do której notabene chodziła wraz nimi Segolene Royal, była partnerka Hollande’a i kandydatka socjalistów w wyborach prezydenckich, która przegrała z Sarkozym w roku 2007.
To, że wśród 80 studentów jednego tylko roku znalazła się aż trójka kandydatów na prezydenta jest wymownym dowodem na to, jak we Francji wykuwa się i przygotowuje klasę polityczną. Lista absolwentów ENA, czyli tzw. enarchów, jak się ich nad Sekwaną przezywa, w dzisiejszych elitach politycznych jest oczywiście o wiele dłuższa. Weźmy tylko tych z rocznika 1980, czyli właśnie Promotion Voltaire. Pierwszym z brzegu jest Jean-Pierre Jouyet, szef urzędu kontroli rynków finansowych (L’Autorite des Marches Financiers, AMF), który w razie zwycięstwa Hollande’a może liczyć na poważny awans w strukturach władzy. Kolejny koleżka to hrabia Henri de la Croix de Castries, którego ojciec gen. Christian de Castries był dowódcą francuskiego garnizonu w twierdzy Dien Bien Phu, zdobytej po ośmiu tygodniach oblężenia przez wojska wietnamskie, to prezes i główny udziałowiec AXA, giganta na światowym rynku ubezpieczeń. Jest on również członkiem Komitetu Sterującego Grupy Bilderberg, a wtajemniczeni wiedzą, co to oznacza. Następny to Pierre Mongin, prezes paryskiego metra i przewodniczący rady nadzorczej RATP, który był też dwukrotnie szefem gabinetu premiera u Balladura i u Raffarina. Do tego dochodzi całkiem pokaźna stawka różnych byłych ministrów, ambasadorów, dyrektorów itp.
ENA jest jedną z czterech (obok Ecole Polytechnique, Ecole Normale Superieure i Ecole des Hautes Etudes Commerciales de Paris, HEC) najwyżej notowanych spośród około 250 uczelni prestiżowych tzw. grandes ecoles we Francji. Powołał ją prezydent Charles de Gaulle w 1945 roku jako instytucję, która miała po wojnie odbudować elity administracyjne kraju. Obecnie prawie w całości została przeniesiona do Strassbourga aby podkreślić jej europejski charakter. Jest to w gruncie rzeczy uczelnia podyplomowa, rekrutująca po pierwszych studiach uniwersyteckich rocznie tylko około setki najlepszych z najlepszych w trudnym egzaminie konkursowym (pisemne i ustne, kilku stopni) i oferująca zwycięzcom dalsze studia bezpłatnie. W założeniu ma to zapewnić zasadę „republikańskiej merytokracji”, czyli obsadzania najważniejszych stanowisk w państwie według wyników studiów, pełnej i spójnej formacji intelektualnej i moralnej, rozpoznania osobowości i przejrzystej od początku biografii późniejszych urzędników państwa. Miało też umożliwić dostęp do takich stanowisk synom i córkom z ludu. To ostatnie chyba jednak trochę nie wyszło. W latach 1950-ych studenci ze środowisk robotniczych i chłopskich stanowili ok. 29% ogółu studentów czterech najlepszych uczelni Francji. W roku 1995 było to już tylko 9%. Enarchowie to elitariusze pod każdym względem.
Na świecie jest kilka elitarnych szkół wyższych o podobnych założeniach, m.in. w Brazylii, Japonii, Rosji, albo College of Europe w Brukseli. Prawie każdy liczący się kraj ma też taką elitarną stawkę wyższych uczelni (Ivy League w USA, Golden Triangle w Wielkiej Brytanii, mniej formalne czołówki uczelni w Niemczech, Włoszech itp.), ale pozycja i rola ENA we Francji i na obszarze frankofońskim (bo ENA kształci też kadry dla innych krajów, zwłaszcza byłych kolonii francuskich) jest nieporównywalna z niczym innym. W ciągu 67 lat swego istnienia ENA wykształciła 5600 wyższych funkcjonariuszy państwa dla Francji i 2600 dla innych krajów. Do jej absolwentów zalicza się prezydentów Francji (Valery Giscard d’Estaing, Jacques Chirac) i Beninu (Nicephore Soglo), siedmiu z dwunastu ostatnich premierów Francji (Laurent Fabius, Jacques Chirac, Michel Rocard, Edouard Balladur, Allain Juppe, Lionel Jospin, Dominique de Villepin). Są też premierzy innych krajów: Togo (Edem Kodjo), Malty (Alfred Sant), Kongo (Andre Milongo ), Monako (Patrick Leclercq, Jean Pierre Proust), Nigru (Brigi Rafini). Są francuscy szefowie instytucji międzynarodowych: Pascal Lamy (WTO), Jean Claude Trichet (Europejski Bank Centralny), Michel Camdessus, Jacques de Larosiere, Jacques Attali itp.
Na ponad 600 szefów największych firm i biznesów we Francji aż 46% pochodzi z którejś z trzech najważniejszych grandes ecoles, w tym ENA: Alexandre de Juniac b. szef gabinetu pani Christine Lagarde jako ministra finansów jest dziś szefem Air France. Inny b. szef gabinetu Stephane Richard rządzi w firmie France Telecom. Francois Perol, b. szef sztabu prezydenta Sarkozy’ego jest prezesem Banque Populaire Caisse d’Epargne itp., itd.. Enarchowie szturmują także obecne stanowiska ministerialne. Kiedy Sarkozy zaczynał pięć lat temu miał w swoim rządzie tylko dwóch ministrów z ENA. Dziś, kiedy kończy, ma ich już sześciu.
Jeden z moich politycznych przyjaciół, którego od wielu lat pasjonuje zagadnienie tajnych struktur metawładzy, przeczytawszy moje notatki nt. ENA zauważył: „Na takiej uczelni wszystkich mają od razu w ręku, zebranych w jednym miejscu – rekrutują, formują, obsadzają i kontrolują przez całe ich życie. Nic niepożądanego się nie prześliźnie. Szczelny system i ma obiektywnie sporo zalet, którymi można mamić lemingi. Wolność, równość, braterstwo, demokracja i postęp. Promotion Voltaire.”
Bogusław Jeznach
Deser muzyczny
Niech dziś Michel Sardu zaśpiewa nam „Je vais t’aimer”. Muzyczne tło jak koncert w Aranjuez. Posłuchajmy.