KUTZ – OCIEPKA ŚLĄSKIEJ POLITYKI
08/05/2011
318 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
Czołówka „Polska Dziennik Zachodni” z 2009 r. z wywiadem z Kazimierzem Kutzem na pierwszej stronie i zapowiedzią buntu społecznego
Dzięki posłowi Kazimierzowi Kutzowi wiemy już kogo w najbliższych wyborach parlamentarnych poprze Ruch Autonomii Śląska. Partia Janusza Palikota jako emanacja najczystszej śląskości to coś godnego mistrza Stanisława Bareji. No ale skoro kiedyś już zwolennicy Jerzego Gorzelika startowali z listy Narodowego Komitetu Wyborczego i nie chodziło wtedy o naród śląski…
Lech Majewski (członek śląskiego komitetu poparcia Jarosława Kaczyńskiego – chociaż zbieżność czysto przypadkowa) w komedii „Angelus” zaprezentował pewną akcję inspirowaną działalnością środowiska okultystycznej grupy janowskiej kierowanej przez malarza i górnika Teofila Ociepkę. Mistrz gminy okultystycznej przekazuje swoim uczniom proroctwo – nastąpi katastrofa, promień z Saturna uderzy w komitet miejski PZPR i będzie koniec świata. Dla uratowania świata członkowie gminy umieszczają na dachu komitetu nagiego i niewinnego młodzieńca. Oczywiście ubecy i milicjanci aresztują dachowca i wszystkich członków gminy wietrząc w inicjatywie sprawę polityczną inspirowaną przez siły wrogie wobec marksizmu-leninizmu-stalinizmu.
Rozważania nad sensownością kolejnego ruchu politycznego Kazimierza Kutza mają tyle samo sensu co analiza polityczna gołego faceta przebywającego na dachu komitetu miejskiego PZPR w Szopienicach. Kazimierz Kutz to dyżurny Ślązak niczym robotnik modelowy w PRL – występuje w każdym medium chociaż od 30 lat mieszka poza regionem (najpierw w tzw.Zatoce Czerwonych Świń, aktualnie pod Warszawą). Wypowiedzi Kutza dowodzą kompletnego braku znajomości realiów współczesnego Śląska. Po odmowie rejestracji tzw.narodu śląskiego w 1996 r. Kutz zapowiadał masowe protesty i wzywał Ślązaków na łamach katowickiej „GW” do wpisywania się do mniejszości niemieckiej – bez efektu. Po katastrofie w górnictwie w 2009 r. na pierwszej stronie dziennika regionalnego „Polska Dziennik Zachodni” Kutz wróżył potężny bunt przeciwko wyzyskowi w górnictwie – także bez rezultatu.
Według sympatyzującego z PO socjologa Krzysztofa Łęckiego poseł-reżyser z Szopienic to Bercik dla intelektualistów. Znacznie celniej określił Kutza pisarz Szczepan Twardoch uznając dyżurnego Ślązaka za swoistą powtórkę Teofila Ociepki chociaż w bardziej trywialnej wersji. Rzeczywiście dowcipy o homoseksualiźmie Zbigniewa Ziobry czy samobójstwie Jarosława Kaczyńskiego są raczej na poziomie Cyrku Trumanillo niż Kabaretu Starszych Panów. I ciągle ten PiS w felietonach – przeciętny członek PiS nie myśli pewnie o naszej partii tak często jak ten reżyser mieszkający pod Warszawą. Wyrazem obsesji na punkcie PiS byłą ostatnia polemika z panią dyrektor Muzeum Historii Katowic – nie mając innych argumentów zapisał polemistkę do partii Jarosława Kaczyńskiego. Poziom Kutza pokazał jeden z ostatnich programów „Warto rozmawiać”. Od wygłoszonej przez Kutza koncepcji „polskich obozów koncentracyjnych” odciął się Jerzy Gorzelik.
Źródłem sukcesu politycznego Kazimierza Kutza jest śląska trylogia nakręcona już kilkadziesiąt lat temu. Filmy Kutza odgrywają dla Ślązaków analogiczną rolę jak obraz Matejki dla Polaków. Oczywiście wizja Górnego Śląska z lat 20-tych jest anachroniczna z dzisiejszej perspektywy. W dużej mierze właśnie za te filmy i inne działania kulturalne Kutz został uhonorowany tytułem honorowego obywatela miasta Katowice. Natomiast konia z rzędem temu kto znajdzie mieszkańca regionu, który pamięta o jakimś sukcesie politycznym posła już nie z PO. Niestety, w czasie gdy głównym programem publicystycznym TVN jest Kuba Wojewódzki nawet Kazimierz Kutz może być zapraszany jako specjalista od spraw Śląska. Szkoda tylko, że będą go pytać o poważne sprawy a on jak zwykle będzie odpowiadał efektownie i bez sensu.