Pewna liczba blogerów z cudowną wirtuozerią opowiada cudowne historie jedzeniowe. Nocna jajecznica Nameste, sernik jak chmurka, pieczony przez Chillibite … Ja tak ani nie gotuję, ani nie piszę. Przygotowywanie codziennych posiłków nie ma w sobie nic romantycznego, w przeciwieństwie do nocnych jajecznic. Ja gotuję codziennie, czyli staram się w gotowanie wkładać możliwie najmniej czasu i wysiłku (oraz pieniędzy), a w zamian uzyskiwać chcę jedzenie smaczne, zdrowe i niedrogie. To, jak mi się wydaje, jest nieco trudniejsze, niż kupienie kilograma krewetek tygrysich i podanie ich z majonezem czosnkowym, ale może się mylę. Na pewno moja umiejętność sprawdza się nieźle w czasie kryzysu. Że co? Że nie ma kryzysu? Jesteśmy zieloną wyspą? Halo! Proszę się zbudzić! Inflacja, wzrost wielu podatków i parapodatków, […]
Pewna liczba blogerów z cudowną wirtuozerią opowiada cudowne historie jedzeniowe. Nocna jajecznica Nameste, sernik jak chmurka, pieczony przez Chillibite …
Ja tak ani nie gotuję, ani nie piszę. Przygotowywanie codziennych posiłków nie ma w sobie nic romantycznego, w przeciwieństwie do nocnych jajecznic. Ja gotuję codziennie, czyli staram się w gotowanie wkładać możliwie najmniej czasu i wysiłku (oraz pieniędzy), a w zamian uzyskiwać chcę jedzenie smaczne, zdrowe i niedrogie.
To, jak mi się wydaje, jest nieco trudniejsze, niż kupienie kilograma krewetek tygrysich i podanie ich z majonezem czosnkowym, ale może się mylę. Na pewno moja umiejętność sprawdza się nieźle w czasie kryzysu. Że co? Że nie ma kryzysu? Jesteśmy zieloną wyspą?
Halo! Proszę się zbudzić! Inflacja, wzrost wielu podatków i parapodatków, praktyczne zamrożenie płac … Ja tam orłem z matematyki nie jestem, ale z łatwością policzyłam sobie, że ubiegły rok był pierwszym od wielu lat, kiedy moje dochody realnie SPADŁY, i to mocno.
W tym roku spadną, niestety, bardziej.
Może więc warto zacząć oswajać się z gotowaniem kryzysowym?
Jakoś tak pomyślałam sobie o gulaszu. Niekoniecznie węgierskim, raczej mam na myśli szerszą koncepcję długotrwałego duszenia obsmażonego wcześniej mięsa.
Gulasze świetnie się sprawdzają w uboższych czasach, ponieważ robi się je z mięsa pośledniejszej jakości, np. karkówki – wieprzowej, wołowej lub baraniej. Mięso należy umyć, osuszyć i pokroić w niezbyt drobną kostkę – powiedzmy, 4 x 4 cm. Obsmażyć mięso partiami na gorącym tłuszczu (byle nie maśle, chyna, że klarowane) aż do zbrązowienia. Na tym samym tłuszczu obsmażyć później cebulę pokrojoną w dość drobną kostkę. Wszystko razem zalać w rondlu odpowieniej wielkości, doprowadzić do wrzenia, zmieniejszyć ogień, przykryć przykrywką i dusić do całkowitej miękkości.
Celowo nie podaję przypraw, bo na tym polega kryzysowa kuchnia pracującej pani domu, żeby zrobić tej potrawy więcej, a potem, każdorazowo, dosmaczać ją na różne sposoby.
(Gulasz należy robić z dużej ilości mięsa – 2 kg to minimum. Mięso gorszej jakości trzeba dusić długo – szkoda gazu lub prądu dla pół kilograma, prawda? A doprawianie dopiero codziennej porcji powoduje, że mięso za każdym razem ma inny smak. W charakterze przyprawy można użyć sosu sojowego + curry lub garam masala z czosnkiem i imbirrem, papryki mielonej z przecierem pomidorowym i czosnkiem, różnego rodzaju warzyw (fasolka szparagowa, groszek, kalafior, marchewka) itd. Kombinacje są nieskończone! ).
Podawać gulasz można z makaronem, ryżem,kaszą, ziemniakami, pieczywem i dowolną surówką.