W Chinach obowiązuje ścisła kontrola urodzin-1 dziecko na rodzinę, a przyrost naturalny wynosi 10%, w Polsce 0,9 ‰ . Inżynierie społeczne biorą więc w łeb.
Według PWN
Ludność Chin stanowi ponad 20% ludności świata; 1964–91 liczba ludności wzrosła o ponad 30% (z 705 mln do 1136 mln). Duże tempo przyrostu ludności było uwarunkowane bardzo dużym przyrostem naturalnym — ok. 27‰ (1964–70) i ok. 20‰ (1971–75). Po 1979 wprowadzono w Chinach program planowej kontroli przyrostu liczby ludności (surowo przestrzegany), ustalając do końca XX w. zasadę jednodzietności w rodzinach (gł. w miastach). W ostatniej dekadzie XX w. przyrost naturalny w Chinach zbliżył się do poziomu 10‰ rocznie (1997 — wskaźnik urodzeń 16,6‰, wskaźnik zgonów 6,5‰), toteż roczny przyrost liczby ludności spadł poniżej 13 milionów. W 2006 przyrost naturalny wyniósł 7‰. Przeciętna długość trwania życia wynosi 73 lata.
Twórcy utopii umieszczają swoje doskonałe społeczeństwa na mapie imaginacyjnej, w miejscach mało dostępnych, izolowanych od inwazji brutalnej rzeczywistości, pod niezmąconym niebem rozumu. Niestety, królestwo Tsi podlegało prawom wszystkich tworów ziemskich, było cięższe od myśli, dotykalne, trójwymiarowe, zdeterminowane przestrzenią i czasem, posiadało fizyczne granice. Za granicami były inne królestwa, a ich władcom nie podobał się wcale słaby król Wei, pan Dsou-Gi i jego nieobliczalne reformatorskie zapędy, a już najmniej szczęśliwy, nie wiadomo dlaczego, lud. Zdarzają się bunty, rodzące się na samym dnie zrozpaczonej nędzy. To powszechnie od dawna wiadomo. Ale istnieją, kto wie czy nie groźniejsze rewolty, które mogą wybuchnąć w chwili, kiedy ludowi dano krótką chwilę złudnej wolności. Przyrodzonym stanem poddanych jest stan umiarkowanej niedoli.
Ambasadorowie ościennych państw zasypywali króla Wei komplementami. Sławili jego roztropność i odwagę, ale były to fałszywe lustra, w których łatwowierny władca przeglądał się z lubością, nieświadom, ach, swego losu.
Bez wypowiedzenia wojny, wczesną jesienią, armia graniczna królestwa Dschao przekroczyła rzekę Haangho, rozbiła straże graniczne i posuwała się szybko w głąb kraju. I wtedy król Wei ogłosił pierwsze w historii – pospolite ruszenie. Wszyscy mężczyźni, z tym co mieli pod ręką, pospieszyli na pomoc zagrożonej ojczyźnie. Na ogromnej równinie, w pobliżu miasta Lo-yong, cepy, siekiery i młoty odniosły wspaniałe zwycięstwo nad wojskami najeźdźców.
O co walczyli ludzie królestwa Wei z takim zapałem i poświęceniem? Dlaczego oddawali życie bez słowa skargi i buntu? Czyż ich państwo nie było tak samo okrutne i niewolnicze jak wszystkie inne państwa tego czasu? Tylko pan Dsou-Gi, on jeden, znał odpowiedź. Poddani królestwa Wei walczyli o wolność, ściślej mówiąc o zachowanie swojej ukochanej, bezcennej swobody szemrania. To niewiele -powiecie – a jednak.
Tak więc rozszerzona wersja opowieści o lustrze kończy się, podobnie jak pierwsza, optymistycznie, więcej nawet, fanfarami zwycięstwa. Poetyka baśni nakazuje, aby w tym miejscu rozstać się ze słuchaczem. Wszelako istnieje epilog, który tylko z pozoru wydaje się zupełnie inną historią.-Herbert
epilog, który tylko z pozoru wydaje się zupełnie inną historią.
Iza Rostworowska. Crux sancta sit mihi lux / Non draco sit mihi dux Vade retro satana / Numquam suade mihi vana Sunt mala quae libas / Ipse venena bibas