Bez kategorii
Like

Kto zabił polską prawicę?

27/06/2012
537 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Oj! Ciężkie czasy idą. Dobrze, że ziemia spulchniona deszczem – łatwiej się kopie.

0


 Gdybyśmy chcieli dowiedzieć się czegoś o prawicy i dajmy na to skorzystali z zasobów Internetu, to wyświetli się nam gros (nie mylić z tym imbecylem – specjalistą od obrażania narodu polskiego) wyników, z których zdecydowana większość, to pierdoły i nic sensownego.

Przy okazji poszukiwań natrafimy na linki do tzw. portali prawicowych (np. prawica.net jest finansowana z rosyjskiej skarbonki) i specjalistów od przeróżnych dekompozycji rozmaitych ustrojów.

Jednym z tych specjalistów jest nie, kto inny, jak Stanisław Michalkiewicz, swego czasu posądzany (niesłusznie) o antysemityzm po to, aby zapewne uwiarygodnić intencje i stać się ikoną dla zagubionej, i naiwnej, części polskiej społeczności, i po to, aby zdobyć sporą część swoich wiernych i oddanych, a co za tym idzie zdobyć (dodatkowe) środki na finansowanie teorii, które mają tyle wspólnego z prawicą, co Marks, Engels i Lenin razem wzięci.  Z Michalkiewicza żaden antysemita, żaden prawicowiec, czy zwolennik polskiego liberalizmu. Gdybym miał się pokusić na zdefiniowanie, na podstawie głoszenia sądów i osądów pana Stanisława, to zrobiłbym to jednym słowem – agent.

Z JKM jest identycznie, tyle, że został już dawno zdekonspirowany i tylko tyle, że łaskawość mediów pozwala, aby ten agenturalny byt mógł sobie poszczekać i dzielić się „swoimi” spostrzeżeniami, których poziom i logika nie przekraczają poziomu ucznia drugiego roku szkoły średniej w trybie nauczania korespondencyjnego. 

O ile pan Stasiu ma swoich wielbicieli i wyznawców na starym kontynencie i na nowych też, o tyle JKM, o charakterystycznym jazgocie, przypominającym odgłos zamka rosyjskiego karabinu maszynowego, swoich wyznawców nie ma już dawno. Tych kilku osobników, które próbują robić tłum, to też ciekawe indywidua, ale mniejsza o większość. Czas przejść do cięższego kalibru.

Prezes PiS, Jarosław Kaczyński. Tutaj drobna, ale konieczna uwaga.  Nie będę się więcej znęcał pytaniami, gdzie i co porabiał pan Prezes w czasie trwania stanu wojennego w Polsce.

Stan wojenny, to okres wojny polsko polskiej, którą sprezentował nam polski Pinochet, gen. Wolski. To informacja dla roczników, które szczęśliwie ominął okres radosnego i twórczego socjalizmu i urodzili się już w „wolnej Polsce” w czasach tzw. demokracji i kwitnącego kapitalizmu. 

Wszystkie znaki na niebie, ale bardziej te na ziemi, wskazują, że Prezesem wszystkich prezesów – Jarosławem Kaczyńskim ktoś znowu rozgrywa sprawę polską.

Nie można jednoznacznie, ostatecznie i zdecydowanie odrzucić teorii, że kot (kotka?) Prezesa otrzymał/ła list z obietnicą ujawienia czegoś, co mogłoby naszego Prezesa uwalić do usranej śmierci.  

Osobiście nie jestem zwolennikiem takich metod, ale nie ja je wymyśliłem i nie ja ustaliłem standardy uprawiania polityki. Gdyby te standardy wprowadzić do rolnictwa, np. w uprawie bobu – bób jak wiadomo jeść należy w ilościach odpowiednich, albowiem dostarcza dla organizmu właściwych związków, które powodują ogólną szczęśliwość, czego nie można osiągnąć przy uprawianiu polityki – to bób, zamiast pokaźnych strąków, miałby wezwania do zapłaty za gaz dostarczany do Niemiec przez Polskę z Gazpromu. A mogłoby się równie dobrze zdarzyć, że w miejscach strąków wyrosłyby kaktusy na dłoni lub odezwy do Polaków w Generalnej Guberni. Wiem, przesadzam. Ale lubię bób, to, dlatego.  

Jarosław Kaczyński ma tyle wspólnego z polską prawicą, co panowie, pan Stanisław i Jan Maria i cała reszta agentury o przeróżnym zabarwieniu. Pan Prezes tyle razy mnie o tym przekonał, że wreszcie czuje się przekonany i już wiem, że nie tylko mnie zrobił w bambuko, ale wielu innych również obiecując im prawo i sprawiedliwość. Moja wina i wina wszystkich, którzy chcieli prawa i sprawiedliwości, że nie zapytaliśmy, jakie prawo i jaką sprawiedliwość na myśli miał pan Prezes.  

Dziś już wiem i to, że w bambuko zrobił sam siebie pan Prezes, który raz zachowuje się jak wytrawny polityk, a innym razem jak rozkapryszony chłopiec w piaskownicy, który drze japę, że Donald zabrał jemu wiaderko z wizerunkiem kaczora.

Jarosław Kaczyński zaczyna się zachowywać jak osobnik cierpiący na ostry zespół absencyjny.

Obiektywnie muszę przyznać, że obawiam się o zdrowie pana Prezesa i obawiam się również, że prawica w wykonaniu PiS pod przewodnictwem Jarosław Kaczyńskiego, zaczyna przypominać odział zamknięty poradni odwykowej. I chyba zaczynam rozumieć większość tych, którzy odeszli od Prezesa – nie chcą być uznawani za alkoholików pisowskiej prawicy.

Tym, których odejścia z PiS nie rozumiem, bo zachowują się podobnie, lub identycznie jak pan Prezes, np. Marek Migalski, proponuję wrócić do PiS – razem łatwiej się trzeźwieje.

I właśnie trzeźwości życzę wszystkim, którym się wciąż jeszcze wydaje, że stanowią jakąś prawicę, że biorą udział w narodowym planie odnowy państwa na bazie: Boga, Honoru, Ojczyzny.

PiS, ani żadna inna sejmowa koteria z hasłem tym nie mają nic wspólnego. Ich hasło to: Kant Okrągłego Stołu.

W Polsce nie ma prawicy. Te enklawy, które mogły stać się podwalinami pod prawicę zostały zlikwidowane rękami różnych agentów Tomaszewski, Buzek i reszta, którzy dostali polecenie zjednoczenia obozu pod auspicjami AWS po to, by ostatecznie zlikwidować zalążki tego, co rodziło nadzieję. 

Ciekawie nam się zapowiadają kolejne odsłony w polskiej polityce. Najwyraźniej harty dostały zadanie – goń. I gonią, i ciekaw jestem, kogo wpierw dopadną – Tuska, czy Kaczyńskiego?

I ciekaw jestem, co jeszcze niedobrego, i jak szybko, dla Polski wyniknie z tego rodzaju politykowania.

Zdaję sobie sprawę, że liczba moich „przyjaciół” gwałtownie wzrośnie, ale wolę prawdziwych wrogów niż fałszywych przyjaciół, i zdaję sobie sprawę, że ich miłość do mnie objawi się (równie gwałtownie) nadmiarem wilgotności ust spowodowanej silnym ślinotokiem. Cóż takie czasy – jedni kochają Boga, i to rozumiem, inni osobników udających napoleonów.   

Polacy! Jedzcie bób, więcej bobu – naprawdę warto – będziecie szczęśliwi (jak ja) i żaden smutek nie będzie wam już straszny.

0

Wiktor Smol

Copyright © 2011-2014 Wiktor Smol

369 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758