To jedna z najbardziej zagadkowych śmierci w historii europejskiej cywilizacji. Jeden z największych filozofów i odkrywców baroku, Kartezjusz, zmarł na dworze szwedzkiej królowej.
Oficjalnie na zapalenie płuc będące powikłaniem przeziębienia. Ale z opisów ratującego go lekarza wiadomo, że było to klasyczne zatrucie arszenikiem.
Ta zbrodnia – jako jedna z nielicznych w historii świata – na zawsze pozostanie nierozwiązana. Kartezjusz nie miał bowiem wrogów. Autor znanego dziś powiedzenia „myślę, więc jestem” właściwie był człowiekiem bez wad. Nie pił w nadmiarze, nie zajmował się hazardem. I nie w głowie były mu piękne kobiety – po części dlatego, że nad ich towarzystwo przedkładał badania wszechświata, a po części, ponieważ trudno było o nim powiedzieć, żeby był mężczyzną przystojnym. Nawet jak na ówczesne standardy.
Kartezjusz przez całe swoje życie chwytał się niejednego zawodu i kończył wiele kierunków studiów. Zajmował się fizyką, astronomią, chemią, mechaniką, anatomią, embriologią, medycyną i meteorologią. Wywarł trudny do przecenienia wpływ na filozofię i naukę następnych stuleci.
To m. in. jemu zawdzięczamy współczesne rzutniki komputerowe, obecne na tysiącach konferencji i pomagające wykładowcom wyższych uczelni. Choć oczywiście sam naukowiec nie przyłożył się do zbudowania żadnego rzutnika, ogromnie promował zdobywającą europejskie salony w XVII wieku latarnię magiczną, której niechętnie przyglądał się kościół katolicki.
Owa latarnia nie była niczym innym, niż pierwowzorem rzutnika. Składała się z soczewki, źródła światła i namalowanego na szkle obrazu, który przepuszczony przez soczewkę wyświetlał się na jasnych powierzchniach w dużym powiększeniu. I choć wynalazcą urządzenia był jeden z nauczycieli Kartezjusza, jezuita Athanasius Kircher, opatentowano je dopiero sto lat później, w tworzących się Stanach Zjednoczonych.
To nie jedyny wynalazek, który zmienił losy ludzkości dzięki pomocy Kartezjusza. Filozof równie chętnie promował inny pomysł, swojego holenderskiego przyjaciela Antonie van Leeuwenhoeka, który jako pierwszy zbudował mikroskopem na zawsze zmieniając kształt nauk biologicznych, w tym medycyny. Dzięki niemu z podręczników biologii wykreślono na zawsze ideę samorództwa. Niemal do końca XVII wieku wierzono bowiem, że większość organizmów może powstać z niczego. Jako przykład podawano larwy znajdujące się w psującym się mięsie. Dopiero użycie mikroskopu pozwoliło van Leeuwenhoekowi i Kartezjuszowi udowodnić, że larwy biorą się z jaj złożonych w mięsie przez muchy.
Wróćmy jednak do tragicznych wydarzeń dziejących się na szwedzkim dworze. Kartezjusz bywał tam na zaproszenie królowej szwedzkiej Krystyny, która chciała pod jego kierunkiem studiować filozofię i skorzystać z jego rad przy organizowaniu szwedzkiej akademii nauk. Królowa wyznaczyła mu godzinę swoich korepetycji na piątą rano, a odbywały się one w nieogrzewanej sali. Po kilku tygodniach przyzwyczajony do cieplejszego klimatu wielki Francuz zaczął podupadać na zdrowiu. Niegroźne z początku przeziębienie zamieniło się w zapalenie płuc, z którego filozof już się nie podniósł. I sprawa zostałaby zapomniana, gdyby nie list lekarza królowej Krystyny do holenderskiego przyjaciela, w którym szczegółowo opisał agonię Kartezjusza. Wynika z niego, że „skarżył się na zawroty głowy i wysoką gorączkę. Ósmego dnia miał uporczywą czkawkę, wymiotował czarną treścią. Jego oddech stał się przerywany, a wzrok błędny, co zwiastowało rychłą śmierć. Dnia dziewiątego stan Kartezjusza był już krytyczny, zaś wczesnym rankiem następnego dnia dusza opuściła jego ciało". Dopiero XX wieczni biegli sądowi potwierdzili, że tak precyzyjnie opisane objawy są typowe dla zatrucia arszenikiem. A z braku innych dokumentów i motywów zbrodni, tajemnica śmierci myśliciela na zawsze pozostanie nierozwiązana.
Dbam o to, zeby nie powtórzyl sie 1307 rok. Procesy winny byc sprawiedliwe. Albo glosne. A umowa spoleczna obowiazywac wszystkich