Kilka tygodni temu z ciekawością przyjrzałem się programowi gospodarczemu PiS o nazwie „Alternatywa”. Duża dawka socjalistycznych obietnic to nic nowego w wydaniu tej partii, ale …
Posłuchali tego towarzysze z PO, zobaczyli, że słupki poparcia spadają i postanowili przystąpić do kontrataku. I chcą dać jeszcze więcej! 800 miliardów na inwestycje, a co tam bawić się w detal. Do tego rok urlopu macierzyńskiego (najdłuższy w Europie, jak wSzwecji), żłobki, przedszkola … By wszystkim żyło się lepiej. A przecież pamiętamy, że zawsze można liczyć na chłopców z PSL, którzy chcą dać wszystko innym chłopom i w ramach polityki prorodzinnej swoim rodzinom.
I tak wyczerpaliśmy „liberalne” programy gospodarcze partii co to przekrzykują się, która z nich jest bardziej prawicowa. W tej sytuacji należy współczuć partiom lewicowym, bo przy takiej dawce lewackiego populizmu ze strony „prawicy” to im zostaje samorozwiązanie lub oscylowanie wokół progu wyborczego. Ponieważ jest to sytuacja mało komfortowa, to partie te prześcigają się w lewactwie ideowym. W efekcie ruszyły kampanie z repertuaru: czas zniszczyć Kościół, normalną rodzinę, wszelką tradycję, wartości narodowe czy jakiekolwiek konserwatywne. Do tego tematy aborcji, in vitro, związków partnerskich itd. Wszystko w rewolucyjnym duchu pod tęczowymi, czerwonymi czy różowymi transparentami postępu!
Tytuł artykułu zamiast „Kto da więcej” brzmi zgodnie z prawdą „Kto zabierze nam więcej?”
Proponuję tak właśnie patrzeć na obietnice naszych polityków. Jak obiecują, że „dadzą” na jedynie słuszny cel np. jeden tysiąc złotych to pamiętaj, że prawdziwa treść tej obietnicy jest groźbą w Twoim kierunku, a która brzmi: chcą Ci zabrać kolejne 2 tysiące złotych! Dlaczego dwa? Bo tysiąc z tego co Ci polityk zabrał „da” na ten jedynie słuszny cel, ale drugi tysiąc rozdzieli między „swoich”. To wersja optymistyczna. W praktyce bywa gorzej, do beneficjentów pomocy trafia czasem 20% środków. Do tego politycy nie zabierają nam tysięcy. Oni zabierają nam miliardy. I w sposób dramatyczny je marnują. Jednocześnie samemu wraz z ich zapleczem zbijają fortuny.
Ta dewiacyjna działalność władzy jak w soczewce skupiła się wokół tematu Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Temat niby znany. Prześledźmy, jak można zmarnować dowolnie dużo i nie osiągnąć prawie nic w wymiarze publicznym. Oczywiście uwaga ta nie dotyczy wymiaru prywatnego organizatorów państwowego marnotrawstwa. Bo szefowie, prezes, wybrane spółki, komitety itd. zarobiły miliardy.
Państwo ogłosiło igrzyska pod tym jakże szlachetnym hasłem. To i z łatwością zyskało poklask społeczny na skierowanie miliardów złotych na imprezę. Na świeczniku tego programu był Stadion Narodowy. Fachowcy oszacowali koszty budowy na 500 milionów. Po kilku latach „okazało się”, że koszt wyniósł 4 razy więcej czyli ponad 2 miliardy złotych. W efekcie powstał (według słów premiera) jeden z najnowocześniejszych stadionów świata. No i przychodzi kluczowy mecz z Anglią. I kompromitacja. Na najlepszym stadionie z dachem nie da się grać w piłkę, bo deszcz pada. A trawa jest położona gorzej niż w zwykłym ogródku. Na końcu mimo zleconego przez samego premiera wewnętrznego śledztwa „okazało się”, że nie wiadomo kto ma zamknąć dach jak pada deszcz.
Morał? Państwo jest w stanie zmarnować dowolnie dużo naszych pieniędzy, w dowolnie skandaliczny sposób, mimo iż sprawa jest obserwowana przez miliony obywateli i ma charakter wręcz honorowy. Równocześnie kasta rządząca wraz ze swoim zapleczem gospodarczym jest na takiej imprezie w stanie „zarobić” miliardy. Dokładnie ten sam mechanizm widzieliśmy przy temacie autostrad. Wybudowano może 30 proc. tego co miało być wybudowane, wydano całą kasę, ale firmy co je budowały nie dostały od złodziei grosza. Kasę zgarnęli wybrani. Wszystko przy pełnej bierności władzy. A to „tylko” dwa przykłady opisane przy okazji jednej imprezy – Euro. Ile takich bezczelnych przejawów marnotrawstwa pod patronatem państwa ma miejsce codziennie na każdym szczeblu władzy?
Nie łudźmy się, że w jakimkolwiek obszarze aktywności władzy publicznej jest inaczej. Nieważne, czy to służba zdrowia, czy pomoc społeczna, czy emerytury, koleje czy wreszcie edukacja. Dawaliśmy na publiczną służbę zdrowia 20 miliardów złotych – było źle. Dajemy ponad 40 miliardów – jest gorzej. W ciągu kilku lat ubyło 25 proc. dzieci w wieku szkolnym, ilość nauczycieli zmniejszyła się raptem o 1 proc., ale koszty wzrosły o 65 proc., a równocześnie poziom nauczania spadł. Koleje jeżdżą wolniej niż przed wojną, co wydawałoby się niemożliwe, bo to inna epoka techniczna! Można tę listę państwowych absurdów wartą setek miliardów złotych ciągnąć w nieskończoność.
Co te sprawy łączy? Zarządzaniem tymi sferami zajmuje się państwo. Tak to po prostu działa, a raczej, nie działa. Miliardy zabranej nam kasy, ale na nic tej kasy nie starcza. Mamy afery i marnotrawstwo, jak zwykle nie ma winnych. Opis nie dotyczy setek tysięcy działaczy, polityków i ich rodzin, związkowców i innych beneficjentów PRL-u bis. Oni mają się świetnie. I będą obecnego ustroju bronić jak niepodległości.
Dla normalnej gospodarki nie ma znaczenia czy ten nowy populizm uprawiać będę socjaliści z PO, PiS czy SLD. Skutki takich działań będą tak samo tragiczne. A te skutki to między innymi dalsze zadłużanie się kraju, czytaj zadłużanie Twoje i Twoich dzieci! Nikt nie daje nam nic za darmo. Daje te pożyczki za potężne odsetki. To na dziś ponad 45 miliardów złotych rocznie odsetek w skali kraju! Lichwiarz daje po to, żebyśmy byli od dającego bardziej uzależnieni. Tę uwagę szczególnie polecam „prawicowym” populistom tak partyjnym jak i związkowym, co to bronią jak niepodległości idiotycznych przywilejów rodem z PRL.
To między innymi za nie płacimy zachodnim lichwiarzom dziesiątki miliardów złotych rocznie. W ten sposób maszerując pod flagami narodowców, prawdziwych patriotów, niby gospodarczych liberałów itp., „prawicowi” politycy skutecznie sprzedają naród w obce ręce. Robią to w przerażającym tempie, jakie pokazują liczniki długu. Niezależnie czy ten ogólnopolski czy ten nasz miejski. Nie ma żadnego znaczenia, że niektórzy z nich myślą, iż robią dobrze, że chcą nam pomóc itp. Taką postawą z hasłami wrażliwości społecznej na ustach najskuteczniej służą obcym interesom. Piekło jest wybrukowane dobrymi intencjami.
Sytuacja tak gospodarcza jak społeczna w kraju i Europie się pogarsza. Potężne bezrobocie spowoduje, że w końcu będę jakieś zmiany. Obawiam się jednak, że mogą być to zmiany w kierunku neosocjalizmu czy wręcz neokomunizmu gospodarczego. Niemożliwe? Proszę zobaczyć pod jakimi flagami demonstrują w Grecji, z czerwonymi z sierpem i młotem.
Czytelniku, jak usłyszysz „wrażliwego społecznie polityka”, który chce Ci „dać więcej” wcześniej zrabowanych Ci Twoich pieniędzy, to radzę jedno: przegoń go, gdzie pieprz rośnie jak każdego pospolitego złodzieja.
za www.e-tygodnik.pl Marek Domagała