…ten niczego nie zrozumie. Historycy, publicyści, wypowiadający się okazjonalnie politycy, mogą formułować swoje opinie, oceniać wydarzenie, wspominać coś o honorze Polaków
, patriotyzmie, ofierze krwi dla następnych pokoleń, składać kwiaty pod pomnikami, zapalać znicze i nawet modlić się wśród krzyży na Powązkach. Warszawskie Powstanie wybuchło 1 sierpnia 1944 roku. „Mądrzy” generałowie Polski Podziemnej, dowódcy Armii Krajowej, jeszcze „mądrzejsi” politycy polscy na emigracji w Londynie, bez zastanowienia, bez odrobiny prawdziwej odpowiedzialności za naród i dorobek tego narodu, wykorzystali gorący patriotyzm, głównie polskiej młodzieży rwącej się do konfrontacji z Niemcami okupującymi Polskę i bestialsko rozprawiającymi się z Polakami…
… „Kulturalni Niemcy, naród, który wydał Ludwiga van Beethovena, Johanna Wolfganga von Goethe’go, Wilhelma Richarda Wagnera, Immanuela Kanta, Artura Schopenhauera, Johanna Sebastiana Bacha, Friedricha Wilhelma Nietzsche’go, Lovisa Corintha i Maxa Slevogta i wielu, wielu innych geniuszy”, zafundował Polakom Aleję Szucha, Pawiak, Wawer, Palmiry, Oświęcim, Majdanek, miejsca kaźni i getta, szubienice i rozstrzeliwanie Polaków na polskich ulicach, oraz „łapanki” i „budy” wiozące ludzi nad wcześniej już wykopane doły śmierci – to wszystko rozpalało Polaków do walki. W Londynie wiedzieli, musieli wiedzieć, że na „Tygrysy” nie wystarczą „Visy”, generałowie Polski Podziemnej też nie byli idiotami, chociaż do mądrości było im bardzo daleko i wszyscy razem podpisali wyrok śmierci na kilkaset tysięcy obywateli – warszawiaków; na kwiat polskiej młodzieży, na kwiat resztek inteligencji i oddanych sprawie, bohaterskich warszawskich robotników…
…byliśmy wtedy na warszawskiej Woli. Wolska, Płocka, Syreny, Skierniewicka, Działdowska, Brylowska, Górczewska, Bema, Młynarska, Ludwiki, Staszica, Żytnia spłynęły krwią. Z naszego domu przy ulicy Działdowskiej ocalał tylko synek dozorcy, który przez balkon z pierwszego piętra, z opuszczonego mieszkania doktora Barcza, wyskoczył do sąsiadującego z budynkiem ogrodu. Wszystkich mieszkańców tego pięknego domu Niemcy rozstrzelali, a dom oczywiście podpalili. Spłonął…
…nas uratowało to, że w dniu kaźni na Działdowskiej byliśmy od rana u dziadków na odległej Brylowskiej. Na Woli rozpętało się piekło. Do wypędzonej z domu na ulicę ,wraz z innymi mieszkańcami kamienicy, przerażonej ciotki Heni, trzymającej na ręku półtorarocznego mojego ciotecznego braciszka Wojtusia i tulącej do siebie trzynastoletnią, starszą córkę Wiesię, podszedł niemiecki żołnierz z pistoletem Parabellum w dłoni i wymierzył w Wojtusia. Kiedy ciotka z dzieckiem na ręku, błagalnie upadła na kolana przed „przedstawicielem kulturalnego narodu”, ten wystrzeli dziecku prosto w twarz. Drugim strzałem zabił Wiesię, trzeci strzał zabił ciotkę. Później „przedstawiciele kulturalnego narodu” rozstrzelali wszystkich pozostałych, upadłych poleli benzyną, podpalili i odeszli. Spod sterty trupów wygrzebał się jeden, cudem „niedobity”, czołgając się dotarł do obszaru starej warszawskiej gazowni i tam, w krzakach przez noc doszedł trochę do siebie, później zaułkami dotarł do nieodległych Włoch i tak ocalał, jako świadek tego, co się wydarzyło…
…warszawska, Czerwona Wola spływała czerwoną krwią. Niemcy spełniali swój niemiecki, patriotyczny obowiązek. Nic dla Niemców wielkiego, oni tylko zachowali się „zu Befehl!”. A rozkaz był tylko jeden: skończyć z Polakami i Warszawę zrównać z ziemią. Dzisiaj od tamtych dni minęło 68 lat…
…zamiast palić znicze zamyślcie się Państwo nad tym, co napisałem wyżej. W kontekście. To wszystko!
(1 sierpnia 2012 )