„Republika okrągłostołowa”, takiego określenia użyto w stosunku do „III Rzeczpospolitej” w notatce dotyczącej zaproszeń do „marszu niepodległości”. A zatem to decydenci zebrani przy „okrągłym stole” zadecydowali o charakterze dzisiejszego państwa polskiego. Głównymi personami tego zbiegowiska byli Kiszczak i Wałęsa, natomiast występujący jako rzeczywisty władca PRL – Jaruzelski zarezerwował dla siebie stanowisko arbitra – formalnie oczekując na rezultaty obrad. Dla postronnego obserwatora orientującego się co nie co w ówczesnych realiach wartość tych obrad była dużo mniejsza od samego mebla przy którym się odbywały. Najbliższa przyszłość okazała to w pełni, bowiem parę słów wypowiedzianych zapewne nieco bełkotliwie po spełnieniu wielu toastów w Magdalence miało nieskończenie większe znaczenie dla kreowania nowej formuły państwa niż całe gadulstwo okrągłostołowe. Pewnym symptomem dla planów Jaruzelskiego mógł […]
„Republika okrągłostołowa”, takiego określenia użyto w stosunku do „III Rzeczpospolitej” w notatce dotyczącej zaproszeń do „marszu niepodległości”.
A zatem to decydenci zebrani przy „okrągłym stole” zadecydowali o charakterze dzisiejszego państwa polskiego. Głównymi personami tego zbiegowiska byli Kiszczak i Wałęsa, natomiast występujący jako rzeczywisty władca PRL – Jaruzelski zarezerwował dla siebie stanowisko arbitra – formalnie oczekując na rezultaty obrad.
Dla postronnego obserwatora orientującego się co nie co w ówczesnych realiach wartość tych obrad była dużo mniejsza od samego mebla przy którym się odbywały.
Najbliższa przyszłość okazała to w pełni, bowiem parę słów wypowiedzianych zapewne nieco bełkotliwie po spełnieniu wielu toastów w Magdalence miało nieskończenie większe znaczenie dla kreowania nowej formuły państwa niż całe gadulstwo okrągłostołowe.
Pewnym symptomem dla planów Jaruzelskiego mógł być skład powołanego przezeń zespołu konsultacyjnego do którego między innymi zaproszony został Święcicki z KIK’u /tatuś/ i co jeszcze dziwniejsze adwokat Władysław Siła – Nowicki znany jako nieustraszony obrońca polityczny i reprezentant życia politycznego niepodległej Polski.
Mogło się wydawać że Jaruzelski nosi się z zamiarem zawarcia sojuszu ze środowiskiem zbliżonym do otoczenia prymasa i kół chrześcijańsko narodowych.
Stworzyłoby to podstawy do zbliżenia z narodem i dystansowania się od partii.
Formuła państwa budowanego w tej konfiguracji politycznej musiała być zupełnie inna niż „III Rzeczpospolita”.
Mając zdobyte wieloletnim doświadczeniem „ na własnej skórze”
/ także dosłownie/ przekonanie że gra komunistów to wielkie oszustwo za którym kryje się chęć utrzymania władzy odradzałem Siła – Nowickiemu uczestnictwa w tym dekoracyjnym przedsięwzięciu.
Okazało się bowiem że Jaruzelski wbrew swojemu osobistemu interesowi zdecydował się na przyjęcie wspólnictwa z własnymi dysydentami trockistowskiej proweniencji. Musiał być to nakaz zewnętrzny i to pochodzący z Moskwy.
Zachodnie media, podobnie jak i dzisiaj ogłosiły totalne poparcie dla tego kierunku zmian. Można uznać wprawdzie że wszędzie tam gdzie rzeczywiste mechanizmy rozwiązań politycznych są ukrywane pod różnymi parawanami, działają tajne służby i im przypisać autorstwo, ale nie ma to większego znaczenia.
Ostatecznie tajne służby też komuś służą.
Na tym tle okazuje się że ani „okrągły stół” ani osobiście Jaruzelski nie decydowali o charakterze przekształceń PRL, bo do tego się sprowadza zmiana ustrojowa w Polsce.
„Is fecit cui prodest”, komu służy obecny kształt państwa?
Pierwszym beneficjentem są Niemcy, które mają:
– sąsiada słabego militarnie, szczególnie w zestawieniu z PRL posiadającym trzy armie i 6 tys. czołgów,
-zależnego gospodarczo, pozbawionego własnej, autonomicznej gospodarki i sprawującego usługowe funkcje wobec gospodarki niemieckiej oraz dostarczającego taniej robocizny,
-posiadającego konstytucję wywołującą wewnętrzne konflikty poszczególnych organów władzy i słabe rządy podporządkowane zewnętrznemu dyktatowi za pośrednictwem administracji UE, lub nawet bez jej pośrednictwa,
-rezygnującego z jakichkolwiek roszczeń wojennych.
Drugim beneficjentem jest Rosja, która wprawdzie utraciła pozycję hegemona, ale i tak ma Polskę w szachu za pomocą enklawy królewieckiej i wykorzystując jej słabość militarną.
Ponadto ma zapewniony monopol dostaw gazu co pozwala dyktować ceny i stosować naciski polityczne, tym bardziej że pozostawione są macki sieci infiltracyjnej jeszcze z czasów PRL.
Korzysta też z zaniechania ze strony polskiej z należnych odszkodowań.
Pozostali beneficjenci ze światowym lobby żydowskim na czele korzystają z pozycji wyrobionej pisaną lub niepisaną umową między Niemcami i Rosją i słabości państwa gotowego do przejmowania cudzych win, a nie upominającego się o uznanie wyrządzonych Polsce krzywd.
Autor pojęcia „republiki okrągłostołowej” jest może nie tyle naiwny ile zbytni optymista, bowiem jeżeli nawet „III Rzeczpospolita” została zorganizowana w interesie jakiegoś układu spiskowego „rodzimego” pochodzenia to znalazło by to wyraz w charakterze tego państwa i jego zasobności służącej „spiskowcom”.
Nie mamy nawet śladu czegoś takiego poza ochłapami zbieranymi przez ubeckie „słupy” pośredniczące w posezonowej wyprzedaży PRL.
To nie są zdobycze zwycięzców, a tylko napiwki dla lokai.
Oczywiście nasuwa się pytanie kto się kryje za układami rządzącymi w Polsce?
Trudno bowiem uwierzyć że wieloletni przywódcy swoich krajów Putin i Merkel reprezentują swoje, lub swoich partii interesy.
Ich polityczny dorobek zanim doszli do władzy był praktycznie żaden, a przynajmniej nie na skalę osiągniętych stanowisk.
Z głębokiego cienia wydobyły ich siły korzystające ze specjalnego przywileju możliwości obsadzania stanowisk w systemie władzy funkcjonującym w dawnym sowieckim obozie i nie tylko w nim.
Podobnie przedstawia się problem dojścia do władzy Macrona i jego poprzedników, wszyscy oni zostali „wyczarowani z kapelusza”, lub raczej „przywiezieni w teczkach” jako efekt działań zakulisowych osób najwyraźniej nie zabiegających o rozgłos.
I nie jest to żadna spiskowa teoria dziejów, ale tryb rządzenia wykorzystujący wypracowane mechanizmy demokracji dla pilnowania spraw naprawdę ważnych czyli wielkich interesów.
Ogromne kapitały jakich jeszcze nigdy w dziejach ludzkości nie było, przerastające wielokrotnie budżety wielkich państw wymagają odpowiedniego nadzoru. Ci którzy nimi władają muszą zadbać o ich właściwe zabezpieczenie, a tym samym o odpowiedni skład rządów krajów mających realny wpływ na bieg światowej polityki.
Jeszcze w XX wieku ten problem nie był tak narosły jak obecnie.
W zestawieniu ze światowym kapitałem gromadzonym w różnej formie wszelkie listy najbogatszych ludzi świata rzekomo sprawujących „światowy rząd” są śmiesznie małe. Przedstawiany jako najbogatszy człowiek Bill Gates ma „zaledwie” około 90 mld dolarów z czego większość uwięziona w udziałach, tymczasem same lokaty w skali światowej wynoszą przynajmniej 80 bilionów dolarów czyli niemal tysiąc razy więcej i jeżeli z tego przynajmniej jedna trzecia jest płynna to jej dysponenci mają do dyspozycji blisko 30 bilionów dolarów, którymi mogą swobodnie operować.
Już nie chcę wspominać o światowych wierzytelnościach w granicach 280 bilionów, czy derywatywach dochodzących do 600 bilionów dolarów.
Żeby mieć decydujący wpływ na ustawianie rządów wystarczy wspomniane 30 bilionów.
Kto nimi dysponuje?
Oczywiście banki, ale te które występują w oficjalnych zestawieniach podlegają określonym rygorom i nie mogą swobodnie dysponować powierzonymi sobie kapitałami, jednakże istnieje sfera która stale rośnie i wymyka się spod wszelkiej kontroli. Jest to sfera ukrytych operacji nie tylko z hazardu, narkobiznesu i innych nielegalnych przedsięwzięć. Szacuje się że nagromadzenie kapitału z tego tytułu sięga nawet 30 – 40 bilionów dolarów i to jest olbrzymia potęga w ręku tych którzy nią dysponują.
Nie jest wykluczone że legalne banki mają powiązania z różnymi podejrzanymi bankami na Kajmanach i gdzie indziej powiększając w ten sposób swoje wpływy.
Szczerze mówiąc byłbym bardzo zdziwiony gdyby się okazało że ludzie władający tak wielkimi kapitałami nie usiłują wpływać na kształt światowej polityki. Byłaby to zbyt wielka lekkomyślność, oczywiści że mogą wchodzić w grę i inne czynniki, tylko że działanie za pomocą pieniędzy jest najskuteczniejszą drogą.
Bo przecież nawet zbrojenia wymagają pieniędzy i Hitler nie rozpętałby wojny gdyby nie dostał kredytów.
Drugorzędną sprawą jest określenie kto imiennie zarządza światowymi zasobami kapitałowymi. Piketty dość naiwnie twierdzi że to grupa „rentierów” czyli żyjących z dochodów kapitałowych, jednakże obserwując organizację sfery finansowej dzieje się w niej podobnie jak i w innych gdzie realna władza znajduje się w rękach zarządzających a nie właścicieli. Wobec rozpowszechnienia światowego bogactwa właścicieli jest po prostu za dużo żeby móc sprawnie działać nie mówiąc już o specyfice tych działań.
Czego potrzebują władający światowym kapitałem?
Przede wszystkim pewności utrzymania stanu który daje im nieprzerwane źródło dochodu, a ponadto likwidacji wszelkich zagrożeń którymi są próby tworzenia niezależnych układów takich jak chociażby w Polsce na Węgrzech czy we Włoszech.
Może ktoś powiedzieć że ze skali światowej daleka droga do Polski, ale jeżeli władcy naszych potężnych /w porównaniu z nami/ sąsiadów wykonują powierzone im zadania to i miejsce dla Polski musiało się w tych zadaniach znaleźć.
Znajduje to szczególne uzasadnienie w jej historycznej roli jako rozsadnika buntu, stąd też nieproporcjonalny w relacji do nominalnej wartości zagadnień wysiłek w ataku na Polskę z najrozmaitszych „detalicznych” powodów, a także wachlarz biorących udział w nagonce.
Władający światowymi zasobami kapitałowymi za szczególnie niebezpieczne uznają państwa narodowe, stąd ich agenci z p. Merkel na czele tak gorliwie starają się wymieszać ludność Europy żeby nie było żadnych przeszkód z tej strony.
Dlatego też walka o uzyskanie niezależności natrafia na tak wielkie trudności, jest jednak światełko w tunelu w postaci procesu budzenia się z uśpienia narodów europejskich i możliwości stworzenia ruchu oporu przeciwko całkowitemu podporządkowaniu szatańskiemu kapitałowi.