Bez kategorii
Like

Kto nadzorował lot TU154M? cz.4

11/06/2011
426 Wyświetlenia
0 Komentarze
32 minut czytania
no-cover

Kwestia wyjaśnienia przebiegu lotu Delegacji z Prezydentem na czele w dn.10.04.2010 wydaje się być jedną z kluczowych spraw mogących pomóc w ustaleniu prawdy o Tragedii Smoleńskiej.

0


Kto powinien pilnować, aby  lot TU154M na lotnisko Smoleńsk Sieviernyj przebiegał bezproblemowo, aby załoga otrzymywała na czas wszystkie konieczne informacje potrzebne do jego prawidłowego przebiegu? Kto powinien w tamtych porannych godzinach 10 kwietnia podejmować odpowiednie decyzje i czy je podejmował, a jeśli nie, to dlaczego? Czy wszystkie służby i instytucje, które powinny dbać o bezpieczeństwo tego lotu, działały prawidłowo?

W trzech pierwszych częściach swojej notki przeanalizowałem możliwość monitoringu i nadzoru nad tym lotem przez następujące służby i instytucje:

1.MSZ 2.BOR 3.COP/CHSZ  

4.MON: a)36SPLT b)SKW c)SWW d)kierownictwo MON

5. Kancelaria Prezydenta / Zespół Obsługi Organizacyjnej Prezydenta / BBN

Kolejną instytucją, której należy sie przyjrzeć, jest miejsce urzędowania Pana Donalda Tuska:

6. Kancelaria Prezesa Rady Ministrów, zwana dalej Kancelarią Premiera.

Ze struktury Kancelarii trudno się zorientować, czy działa w niej jakaś całodobowa służba dyżurna, choć trudno sobie wyobrazić, aby takowej nie było, choćby w samym sekretariacie. Pewne światło na ten temat rzuca Pan Tomasz Arabskiw swoim wywiadzie udzielonym w dn. 02.06.2011 dla "Polska the Times":

– Co Pan zapisał w kalendarzu pod datą 10 kwietnia 2010 roku?
– Niczego nie zapisałem. W piątek wieczorem wróciłem do Gdańska. Spotkałem się z dziećmi i żoną. Mieliśmy taki plan, że sobotę spędzimy razem. W domu. Nie pamiętam, żebym miał jakiekolwiek służbowe plany tego dnia. Było przed dziewiątą rano, byłem jeszcze w sypialni. Już nie spałem. Dostałem SMS, następnie telefon. A może było odwrotnie: najpierw telefon, potem SMS, od oficera dyżurnego z sekretariatu operacyjnego premiera. Poinformował, nie mając jeszcze tak naprawdę żadnych szczegółowych informacji, że chyba doszło do jakiegoś wypadku, być może samolot zjechał z pasa albo dziób samolotu zarył w ziemię. Lakoniczna wiadomość.

– Nie włączył Pan telewizora?
– Sypialnia jest na piętrze, nie mamy tam telewizora. W ogóle go nie włączyłem. I te pierwsze wiadomości nie dotarły do mnie. Zacząłem się zastanawiać nad tym, co powiedział oficer dyżurny. Oddzwoniłem. Zacząłem zdawać sobie sprawę… Nie, nie potrafię sobie przypomnieć. Wiem, że to był proces. Nie od razu zaakceptowałem wiadomość, że doszło do katastrofy. Niepokój zaczął się budzić chwilę później. Nie pamiętam, czy trwało to kilka sekund, czy minut. Tak jakby czas i emocje zupełnie się skompresowały. Zadzwoniłem do premiera. Był już po rozmowie z ministrem Sikorskim. Już wiedział, że coś się stało. W tamtym momencie w sposób naturalny pojawił się u mnie taki automatyzm funkcjonowania: muszę jechać do premiera.

Jak wynika z przytoczonego fragmentu wywiadu, w Kancelarii Premiera istnieje coś takiego jak sekretariat operacyjny premiera, w którym dyżur pełni oficer dyżurny. Niestety, pomimo prób uzyskania jakichkolwiek informacji, jakie ten sekretariat ma kompetencje i czym się konkretnie zajmuje oraz czy jest tożsamy z Sekretariatem Premiera jako takim, nie udało mi się tego ustalić. Przy okazji dodam, że część instytucji państwowych podlega bezpośrednio Premierowi, m.in. ABW oraz Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, ale do ich możliwości nadzoru czy też monitorowania lotu TU154M powrócę w dalszej części mojej notki.

Nie znalazłem również informacji, od kogo wyżej wymieniony oficer dyżurny otrzymał informację, " że chyba doszło do jakiegoś wypadku". Odpowiedź na to pytanie pozwoliłaby dokładniej ustalić, jaki był  obieg informacji tuż po "katastrofie", trzeba jednak przy tym pamiętać, że poruszamy się niemal wyłącznie wśród oficjalnie dostępnych relacji i nie wiemy, czy pomimo wszystko jakieś informacje na temat możliwych komplikacji (chocby kwestia ewentualnego lądowania na lotnisku innym niż Smoleńsk Sieviernyj) nie spływały już wcześniej, podczas samego lotu, do sekretariatu operacyjnego Premiera, czy też ogólnie rzecz biorąc, do Kancelarii Premiera i jej szefa, Pana Tomasza Arabskiego. Co do tego ostatniego: bardzo oszczędnie wypowiada się o dniu 10.04.2010 oraz go poprzedzających; praktycznie rzecz biorąc, w ogóle się nie wypowiada i przytoczony wywiad jest jedną z jego bardzo nielicznych, oficjalnych wypowiedzi na temat Tragedii Smoleńskiej.

Jeśli chodzi o fakty, to pierwszy oficjalnie opublikowany w dn. 10.04.2010  komunikat Kancelarii Premiera brzmiał następująco:

Premier Donald Tusk jest w drodze do Warszawy. W godzinach wczesnopopołudniowych odbędzie się nadzwyczajne posiedzenie rządu w związku z tragiczną katastrofą prezydenckiego samolotu Tu-154 pod Smoleńskiem

Niestety, nie jestem w stanie określic godziny, o której się pojawił na stronach Kancelarii. Nie znalazłem również żadnych relacji pracowników Kancelarii Premiera, w jaki sposób dowiedzieli się oni o Tragedii w Smoleńsku oraz  jakie w związku z tym podejmowali działania.

Czy takie działania mógł podejmować Pan Jacek Cichocki, sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych w Kancelarii Premiera? Wydawałoby się to oczywiste, bowiem jest osobą koordynującą pracę tych służb, ale szybko zostałem wyprowadzony z błędu: 

Polskie służby specjalne nie zajmują się sprawą katastrofy samolotu prezydenckiego pod Smoleńskiem – powiedział Jacek Cichocki, szef rządowego kolegium ds. służb specjalnych. „Nie ma żadnej procedury, w której polskie służby specjalne powinny prowadzić procedurę wyjaśniającą przyczyny katastrofy” – powiedział w RMF FM. Zaznaczył, że służby mogą pomagać organom, które zajmują się wyjaśnianiem katastrofy. W tym przypadku są to „prokuratura i odpowiednie komisje”.

Cichocki powiedział, że nie są prowadzone żadne działania służb, ponieważ jego zdaniem łamałyby one w ten sposób prawo. „Nie ma dodatkowego, trzeciego, niejawnego dochodzenia prowadzonego przez służby – czy badania prowadzonego przez służby. Nie może być tak, że prokuratura, która jest gospodarzem śledztwa, nagle orientuje się, że służby prowadzą własne, niezależne działania”.

Cichocki, pytany o ochronę kontrwywiadowczą prezydenckiego samolotu, powiedział, że służby w Polsce nie mają prawa monitorować rozmów profilaktycznie, więc nie posiadają zapisów rozmów rządowego Tupolewa z wieżą kontrolną smoleńskiego lotniska. (…)

Cichocki powiedział, że nie ma żadnych uwag dotyczących pracy służb przed katastrofą samolotu prezydenckiego. Dodał, żenie ma procedur, które nakładałyby na służby obowiązek specjalnego zabezpieczenia przelotu samolotu z tak ważnymi osobami na pokładzie. (polskie radio 06.05.2010)

Zadziwiające, prawda? Ginie Prezydent, prokuratura rozpatruje różne wątki możliwych przyczyn Tragedii (przypominam: również zamachu!), a służb specjalnych to jakoś nie interesuje…

Pan Jacek Cichocki był również autorem informacji o otrzymaniu zdjęć satelitarnych miejsca "katastrofy" od władz USA (polskie radio 29.04.2010), ale niestety, nie wiadomo, kiedy dokładnie te zdjęcia byly zrobione, co się na nich znajduje ani co się z nimi teraz dzieje; przynajmniej ja nie natrafiłem na żadne wiarygodne informacje na ten temat. Na dodatek w wywiadzie dla rmf.fm 06.05.2010 Pan Cichocki powiedział coś, co mnie doprawdy zdumiało:

Konrad Piasecki: Amerykańskie zdjęcia satelitarne – na ile one są w stanie pomóc w odtworzeniu tego, co wydarzyło się 10 kwietnia o godzinie 8.40 pod Smoleńskiem?

Jacek Cichocki: Są – zresztą, jak widzę, część amerykańskich zdjęć jest już dostępna publicznie i można je zobaczyć także w mediach – są oczywiście istotnym elementem pokazującym, jak to wyglądało. Ale tak, jak każde zdjęcia satelitarne, wymagają bardzo profesjonalnej analizy.

Konrad Piasecki: Ale nie jest tak, że one są nieczytelne, bo chmury, bo mgła i nic na nich nie widać?

Jacek Cichocki: Ja nie widziałem tych zdjęć. Natomiast z tego, co wiem, jako laik, zdjęcia satelitarne mogą być dosyć precyzyjne nawet w trudnych warunkach pogodowych.

Konrad Piasecki: Ale te zdjęcia klatka po klatce, ułamek sekundy po ułamku sekundy, odtwarzają te ostatnie sekundy lotu tupolewa?

Jacek Cichocki: Nie chciałbym się wypowiadać na ten temat, bo nie widziałem tych zdjęć, nie zajmuję się ich analizą. Natomiast te, które były potrzebne, zostały przekazane stronie polskiej, są w dyspozycji.

Skąd minister Cichocki wie, że "część amerykańskich zdjęć jest już dostępna publicznie", skoro kilkakrotnie powtarza "Ja nie widziałem tych zdjęć." ?

A wracając do sprawy nadzoru czy też monitoringu lotu TU154M do Smoleńska: szkoda również, że Pan Cichocki nie odpowiedział na ważne pytanie Pana Piaseckiego: "Ale te zdjęcia (…) odtwarzają te ostatnie sekundy lotu tupolewa?"

Pan Jacek Cichocki zaskoczył mnie jeszcze jedną sprawą, jego zdaniem, nie związaną z Tragedią Smoleńską; w innym wywiadzie dla rmf.fm z dn.28.10.2010 tak odpowiedział na pewne pytanie prowadzącego rozmowę redaktora:

Konrad Piasecki: A jakie były przesłanki, żeby podejrzewać, że może dojść do jakiegoś zamachu terrorystycznego na samolot państwa Unii Europejskiej? Bo były takie ostrzeżenia podobno też.

Jacek Cichocki: Ale mówimy o ostrzeżeniach z wiosny czy o ostrzeżeniach z jesieni?

Konrad Piasecki: O ostrzeżeniach z wiosny.

Jacek Cichocki: Nie chciałbym w ogóle wiązać tej sprawy z tragedią smoleńską.

Konrad Piasecki: Ale były takie ostrzeżenia?

Jacek Cichocki: Ale my mamy takie ostrzeżenia co pewien czas wysyłane w różny sposób. Ostatnio służby amerykańskie, nawet publicznie, takie ostrzeżenia sformułowały, także tutaj mówimy o zupełnie innych zagrożeniach niż…Ja uważam, że jak tak zaczniemy wszystko wrzucać do jednego worka, to dojdziemy do wniosków, które wszystkich nas zaskoczą.

Rzeczywiście, można się poczuć zaskoczonym i godzinami zastanawiać się, cóż to może być za "worek"…

Powrócę jeszcze na chwilę do przytaczanego już powyżej wywiadu Pana Cichockiego z dn.06.05.2010 dla radia rmf.fm:

Konrad Piasecki: Panie ministrze, czy pan ma do siebie – albo do podległych sobie służb – jakieś pretensje, zarzuty, poczucie, że coś zrobiliście nie tak przed tą katastrofą i po niej?

Jacek Cichocki: Sam do siebie nie mam zarzutów – jeżeli chodzi o działania przed katastrofą. Jeżeli chodzi o działania po katastrofie, uważam, że ja, moi koledzy, ludzie w służbach – mogliśmy pewne rzeczy podejmować działając pod mniejszą presją emocji, które się wtedy pojawiły.Skorzystam z tego pytania, żeby powiedzieć, że dwa miejsca, do których pojechałem godzinę po katastrofie i które działały już pełną parą to były RCB i Centrum Antyterrorystyczne w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, gdzie pracowali już funkcjonariusze wszystkich innych służb.

Niestety, nie udało mi się ustalić, gdzie przebywał Pan Cichocki w czasie samej "katastrofy", choć z jego słów ( czy raczej podanego czasu dotarcia do CAT ABW)  można się domyślać, że gdzieś w Warszawie lub okolicach; nie znalazłem też informacji, kto się z nim skontaktował lub od kogo się dowiedział o zaistniałej Tragedii.

Na koniec części poświęconej Kancelarii Premiera, choć zdaję sobie sprawę, że nie wyczerpałem w żadnym stopniu w tym punkcie tematu mozliwości nadzoru lub / i monitoringu lotu TU154M do Smoleńska, czy tez możliowości udziału kancelarii Premiera w "konsultacjach" dotyczących chociażby kwestii ewentualnego wyboru lotniska zapasowego (sprawa przygotowań do wizyty Prezydenta i roli odegranej w tym przez Pana Arabskiego to osobny temat, poruszany już niejednokrotnie przez innych komentatorów), chciałbym ponownie przywołać słowa Pana Arabskiego z wywiadu dla "Polska the Times":

– Nie miał Pan żadnego udziału w przygotowaniu wizyty 10 kwietnia? Nie do Pana należała decyzja na temat wydania samolotu? Zabezpieczenia lotniska? Opozycja zarzuca też, że piloci, lecący z premierem Tuskiem 7 kwietnia, byli w posiadaniu lepszych dokumentów dotyczących lotniska Siewiernyj niż ci, którzy lecieli 10 kwietnia.


– Ja nie organizuję lotów. Proszę o ich zrealizowanie i dotyczy to służbowych lotów prezesa Rady Ministrów bądź osób uprawnionych do tego, by w określonych przypadkach udostępnić im samolot. Przy czym nie robię tego sam, to jest standardowa procedura. W 90 proc. przypadków nawet nie orientuję się, kto, kiedy i gdzie tym samolotem leci. Żaden z urzędników kancelarii premiera nie zajmuje się tym, co pani nazywa zabezpieczaniem lotu. Nie mam o tym pojęcia ani nikt w kancelarii nie wie, jak takie karty lotów wyglądają. Zresztą, proszę spojrzeć: jaką wartość logiczną ma informacja, że piloci 7 kwietnia mieli inne dokumenty niż ci, którzy lecieli 10 kwietnia, biorąc pod uwagę, że i w jednej, i w drugiej załodze leciał ten sam pilot. Nie wyobrażam sobie, że piloci na 7 kwietnia sami sobie organizują lepsze dokumenty, a później 10 kwietnia mają gorsze. Od kogo je otrzymują? Przecież nie ode mnie? Pułk organizuje lot. To kolejna tak nielogiczna teza, że przyjmijmy, iż będzie ostatnią, którą skomentuję.

Pozostawię te jego wypowiedź bez komentarza; przypomnę jednak pewne wydarzenie z 2008 r., na podstawie relacji "dziennik.pl", które świadczy o tym, że Pan Arabski miał jednak sporo do "powiedzenia" w tych sprawach:

"Rząd nie udzielił prezydentowi rządowego samolotu do Brukselii, ponieważ jest to prywatna podróż głowy państwa" – tłumaczy Tomasz Arabski. "A kancelaria nie użycza samolotu na podróże prywatne" – dodaje.

Całość korespondencji na ten temat można obejrzeć na politbiuro.gazeta.pl z dn.20.10.2008; zaiste pouczające jest prześledzenie kolejnych dokumentów…

 

7. ABW

Aktualnym szefem tej służby jest Pan Krzysztof Bondaryk. Z zadaniami, którymi zajmuje się ABW, można zapoznać się na stronie Agencji; moją szczególną uwagę zwróciło zwalczanie terroryzmu, a dokładniej Centrum Antyterrorystyczne ABW:

CAT funkcjonuje w systemie całodobowym 7 dni w tygodniu. Służbę w nim pełnią, oprócz funkcjonariuszy ABW, oddelegowani funkcjonariusze, żołnierze i pracownicy m.in. Policji, Straży Granicznej, Biura Ochrony Rządu, Agencji Wywiadu, Służby Wywiadu Wojskowego, Służby Kontrwywiadu Wojskowego oraz Służby Celnej. Realizują oni zadania w ramach kompetencji instytucji, którą reprezentują. Ponadto z Centrum Antyterrorystycznym aktywnie współpracują inne podmioty uczestniczące w systemie ochrony antyterrorystycznej RP, takie jak Rządowe Centrum Bezpieczeństwa, Ministerstwo Spraw Zagranicznych, Państwowa Straż Pożarna, Generalny Inspektor Informacji Finansowej, Sztab Generalny Wojska Polskiego, Żandarmeria Wojskowa itp.

Istotą systemu funkcjonowania CAT ABW jest koordynacja procesu wymiany informacji między uczestnikami systemu ochrony antyterrorystycznej, umożliwiająca wdrażanie wspólnych procedur reagowania w przypadku zaistnienia jednej z czterech kategorii zdefiniowanego zagrożenia:

  • zdarzenia terrorystycznego zaistniałego poza granicami Polski mającego wpływ na bezpieczeństwo RP i jej obywateli;
  • zdarzenia terrorystycznego zaistniałego na terenie Polski mającego wpływ na bezpieczeństwo RP i jej obywateli;
  • uzyskania informacji o potencjalnych zagrożeniach mogących wystąpić na terenie Polski i poza granicami RP;
  • uzyskania informacji dotyczących prania pieniędzy lub transferów środków finansowych mogących świadczyć o finansowaniu działalności terrorystycznej.
     

Właśnie w tym miejscu pojawił się szef kolegium do Służb Specjalnych, Pan Jacek Cichocki, jak twierdzi, w około godzinę po Tragedii. Potwierdza ten fakt Raport z działalności ABW w 2010r., choć mowa tam jest o nadzwyczajnym posiedzeniu w CAT ABW ok.dwie godziny po katastrofie: 

Wiadomość o katastrofie spowodowała natychmiastową reakcję ABW. Pierwsze działania podjęło, funcjonujące w trybie całodobowym, Centrum Antyterrorystyczne (CAT), udzielając wsparcia w pracach Rządowego Centrum Bezpieczeństwa (RCB).(…) W niecałe dwie godziny po katastrofie w CAT odbyło się spotkanie z udziałem sekretarzy i podsekretarzy stanu MSWiA i KPRM, MSZ oraz szefa ABW, SKW, SWW, AW, szefów służb podległych MSWiA, przedstawicieli MON a także Dyrektora RCB.(…) Funkcjonariusze nawiązali kontakt z oficerem łącznikowym rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) w celu uruchomienia kanału łączności elektronicznej ze służbą dyżurną FSB oraz uzgodnienia kanałów łączności i punktów kontaktowych w Smoleńsku.(str.19)

Niestety, nie udało mi się uzyskać informacji, czy ABW posiada odpowiednie środki techniczne, aby mogła w jakikolwiek sposób na zasadach bieżących nadzorować lub monitorować lot TU154M do Smoleńska, choć z opisu funkcjonowania CAT wynika, że mogła chociażby brać udział w obiegu informacji na ten temat; natomiast pewne jest, że od pierwszych chwil została włączona do intensywnych działań dotyczących zaistniałej Tragedii, choć delikatnie mówiąc, że nie były to działania jednoznaczne, skoro Agencja musiała się uciekać do publikowania tego typu oświadczeń: 

Warszawa, 24.04.2010 r.

Oświadczenie ABW

W związku z powielaniem nieprawdziwych informacji dotyczących okoliczności realizacji przez funkcjonariuszy ABW czynności procesowych po katastrofie samolotu Tu-154, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego informuje:

1.W dniu 11 kwietnia 2010 roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wydała zarządzenie o powierzeniu Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Żandarmerii Wojskowej czynności w zakresie zabezpieczenia materiału porównawczego i próbek do badań DNA, umożliwiających identyfikację ofiar katastrofy pod Smoleńskiem. Na podstawie tego zarządzenia, w dniach 11-13 kwietnia br. ABW realizowała czynności procesowe. W tym czasie, wspólnie z Żandarmerią Wojskową, zabezpieczono materiał od krewnych 91 ofiar katastrofy. (…)   (całość – na stronie   ABW)

Nieco inaczej ta sprawa została przedstawiona w Rzeczpospolitej z dn. 22.04.2010:

Samolot z prezydencką parą na pokładzie rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 r. o godz. 8.56. Po godzinie 12 w Hotelu Sejmowym zjawili się funkcjonariusze ABW. Weszli do pokojów tragicznie zmarłych parlamentarzystów, aby zabezpieczyć rzeczy osobiste, na których był materiał genetyczny – niezbędny do identyfikacji zmarłych (całość artykułu tutaj )

Wnioski pozostawiam Państwu, szczególnie, jeśli chodzi o daty podjęcia "czynności". W każdym razie z Raportu ABW wynika, że CAT skądś powzięło informację o Tragedii, ale nie podaje skąd; mi również nie udało się tego ustalić, choć zakładam, że być może od Ministra Sikorskiego (lub któregoś z jego podwładnych w MSZ), który sam twierdzi, że był pierwszą osobą, która dowiedziała się w Polsce o Tragedii.

Warto jeszcze rzucić okiem, opierając się na Raporcie ABW, czym jeszcze zajmowała się ta służba w ramach "śledztwa" dotyczącego "katastrofy", choć wiem, że odbiega to nieco od meritum mojej notki:

(…) ABW podjeła czynności zmierzające do ustalenia, czy na pokładzie TU154 znajdowały się materiały kryptograficzne lub dokumenty zawierajace informacje niejawne.

Jeszcze w dniu katastrofy Szef ABW oddelegował do Smoleńska ekspertów, którzy (…) brali udział w czynnościach przeprowadzanych na miejscu zdarzenia.

ABW na zlecenie (…) Jerzego Millera przeprowadziła także analizę fonoskopijną zapisów rozmów z kokpitu TU154 oraz wieży kontorlnej w Smoleńsku. Wyniki tych badań przekazano zleceniodawcy.

Po katastrofie TU154 w Internecie został opublikowany film z miejsca zdarzenia, który najprawdopodobniej miał na celu wzbudzenie wątpliwości odbiorców co do przebiegu wypadków. Prokuratura powierzyła ABW przeprowadzenie czynności zmierzających do zabezpieczenia i analizy treści tego filmu.(…) Ekspertyzę przekazano prokuraturze wojskowej.

ABW, w ramach czynności procesowych (…) wykonała odsłuchy nagrań z Centrum Operacji Powietrznych SZ.

To oczywiście nie wszystko, warto przeczytać całą część Raportu odnoszącą się do "katastrofy"; okazuje się również, że ABW pomagała chociażby w poszukiwaniu zdjęć, które by dokumentowały, jak wyglądało lotnisko Smoleńsk Sieviernyj w dn. 10.04.2010:

W poszukiwaniu zdjęć, które dokumentowałyby, jak wyglądało lotnisko w dniu katastrofy, pomagała  ABW. Już 10 kwietnia, zaraz po wypadku prezydenckiego tupolewa, zebrało się Centrum Antyterrorystyczne Agencji (CAT). Na spotkaniu oprócz funkcjonariuszy służb specjalnych byli oficerowie z dowództwa sił powietrznych, MON i członkowie rządu.

To była sytuacja, w której trzeba było wziąć pod uwagę możliwość zamachu terrorystycznego. Napięcie opadło po kilkunastu godzinach, kiedy mogliśmy już wykluczyć, że do czegoś takiego doszło– mówi funkcjonariusz CAT.  Analitycy CAT zaczęli zbierać informacje, czy nad lotniskiem w Smoleńsku znajdował się w dniu katastrofy satelita robiący zdjęcia powierzchni ziemi. – Przekazaliśmy prokuraturze wykaz firm i instytucji, które dysponują takimi urządzeniami – twierdzi nasz rozmówca. W części z nich ABW sprawdzała, czy mają zdjęcia ze Smoleńska, do innych prokuratura sama wystąpiła z pytaniami.

Co uzyskano? – Mamy fotografie satelitarne z 5 i 12 kwietnia. Z dnia katastrofy nie – mówi "Gazecie" płk Zbigniew Rzepa, rzecznik Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. 

(wyborcza.pl z dn.12.08.2010)

Ciekawe z tymi zdjęciami, prawda? Co na to szef kolegium ds Służb Specjalnych, Pan Jacek Cichocki?

Jeszcze ciekawsze moim zdaniem, jakim cudem po kilkunastu godzinach funkcjonariusze CAT ABW już wykluczyli, że mógł to być zamach terrorystyczny?
 
Wizjonerzy?
 
Zdaje się, że Prokuratura Wojskowa wykluczyła ten wątek całkiem niedawno, na dodatek zastrzegając się na dodatek, że może do niego powrócić w miarę ujawnienia się nowych okoliczności. Tak swoją drogą, równie interesujące jest to, że jeśli zamach wykluczono(na jakiej podstawie? – przypis autora) już po kilkunastu godzinach od zdarzenia, to czy funkcjonariusze ABW dokładnie i skrupulatnie badali miejsce "katastrofy", wrak samolotu, uważnie przyglądali się pracy rosyjskich "śledczych", czy też może… nie robili tego już tak dokładnie, skoro zamach się już "wykluczył"?
 
No cóż, Pan Bondaryk i jego podwładni wykonali pracę tak, jak trzeba, skoro w dniu 10.11.2010:

Awans na stopień generała brygady otrzymali także szef ABW Krzysztof Bondaryk oraz zastępca szefa BOR Jerzy Matusik. ( wg BBN )

Tak, to kolejny awans dla osoby zaangażowanej w "wyjaśnianie" przyczyn Tragedii Smoleńskiej…

0

ander

188 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758