Prawdziwa cnota krytyki się nie obawia
Nagie zdjęcia księcia Harry’ego, wnuka królowej Elżbiety II, baraszkującego z nagą babeczką w apartamencie dla wipów w Las Vegas, zostały opublikowane pod koniec sierpnia na amerykańskiej stronie internetowej. Na jednym ze zdjęć, Harry rękami zakrywa swe książęce „klejnoty” a za nim skrywa się pewna naga młódka. Fotki zrobiono podczas grupowej zabawy w rozbieranego bilarda. Co grozi księciu, po wywołanym skandalu? Otóż kapitan Harry Wales (pilot helikoptera ‘Apache’) utraci połowę swego miesięcznego żołdu, czyli 1450 funtów – ależ wielki majątek…
Publikacja zdjęć wzbudziła dyskusję, czy wolno ujawniać zdjęcia z „kosztownościami”. Niektóre media opublikowały fotografie, pomimo ostrzeżeń prawników brytyjskiego dworu, że publikacja będzie ingerencją w prywatność księcia.
Pewna firma prawnicza ostrzegła, że w ocenie dworu brytyjskiego, publikacja frywolnych zdjęć księcia Karola, oznaczałaby naruszenie prawa. Gazety brytyjskie nie opublikowały najbardziej wymownych zdjęć, ale już podobnych wątpliwości nie miała prasa irlandzka.
Cały świat zastanawia się, czy słynny kolarz Lance Armstrong został właśnie uznany za sportowego oszusta wszech czasów? W 1997 przerwał karierę, ponieważ wykryto u niego nowotwór, ale powrócił, aby wygrać Tour de France (najważniejsza impreza kolarska) i to aż siedem razy z rzędu. Coś nieprawdopodobnego – po udanej walce z rakiem nie przegrał przez 7 sezonów z żadnym zdrowym kolarzem. Badano go kilkaset razy (testy na doping) i nic nie wykryto (gdyby znaleziono, to na bieżąco zabierano by honory). Rzadki to przypadek, aby sami rodacy (Amerykanie) zgłaszali swojaka nie do nagrody, lecz do odebrania mu wielu tytułów (z których powinni być dumni) i aby zażądali dożywotniej dyskwalifikacji, zwłaszcza że to w USA podkreśla się kwestię domniemania niewinności.
Sam kolarz ma dość pozamedycznych zmagań i postanowił zakończyć walkę z antydopingowymi organizacjami. Czy encyklopedie zmienią trofea Armstronga na swoich łamach? Czy kolarz zwróci wszystkie medale i pieniężne nagrody? Czy kolarze zajmujący drugie (i następne miejsca) otrzymają schedę po Armstrongu? A on podtrzymuje to, co od dawna powtarza – „jestem niewinny!”.
Media podają, że „Natalia Siwiec – modelka, celebrytka i etatowa zdobywczyni piłkarzy tym razem wyznała, że jest seksoholiczką i podniecają ją bardzo ciekawe rzeczy”.
A dlaczego przyznała się do seksoholizmu? Otóż w jednym z programów radiowych, dziennikarz podał się za speca od badań statystycznych. Dopytując się o uzależnienia i o problemy psychiczne usłyszał, że owa pani jest… seksoholiczką. Przy okazji ujawniła, że wszelkie miłosne hałasy nie tylko nie krępują jej, ale że ją wręcz nakręcają.
Jak to możliwe, że ktoś podszywa się pod inną osobę i podstępem uzyskuje nagranie, publikując je potem i nie ma z tym prawnych problemów?
„FAKT” dotarł do informacji, kto pobłażliwie potraktował prezesa Amber Gold –
Prokurator Barbara Kijanko: zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła Komisja Nadzoru Finansowego, jednak pani odmówiła prowadzenia śledztwa, a kiedy się już podjęła tego wyzwania – szybko je umorzyła.
Sędzia Agnieszka Czerwińska: dopuściła się rażącego przewlekania procesu prezesa; władze Sądu Okręgowego w Gdańsku wszczęły wobec niej postępowanie dyscyplinarne.
Kurator Marek Lipski: powiadomił sąd, że prezes oddał oszukanym ludziom pieniądze (było to kłamstwo), dzięki temu oddalił od niego widmo więzienia; przeciwko panu trwa postępowanie dyscyplinarne i rozpoczęto śledztwo.
Kurator Waldemar Laprus: nie zrobił wywiadu o prezesie i nie zażądał dowodów wypłaty pieniędzy dla oszukanych klientów Multikasy; także mimo wiedzy, że prezes AG nie oddał pieniędzy oszukanym (nie naprawił szkody), nie wnioskował o odwieszenie wyroku i karę więzienia dla byłego już prezesa.
Skoro dzisiaj jest tak głośno w Sejmie o sprawie Amber Gold, to można jeszcze dodać – gdańska prokuratorka Kijanko wykazała się zadziwiającą łatwowiernością – b. prezesowi Amber Gold, Plichcie, uwierzyła na słowo, że w jego firmie wszystko gra (zapewne na złotych strunach). Pani ta – wg prokuratora generalnego Seremeta – „przesłuchała wyłącznie prezesa, którego zeznania były sprzeczne z dokumentami oraz nie zweryfikowała umów a nawet nie zadała sobie trudu, aby sprawdzić, czy prezes kupuje w ogóle złoto, nie ustaliła, czy złoto jest zakupione, czy dokonywano wypłat pieniędzy na rzecz klientów oraz jakie w ogóle były dochody spółki Amber Gold”. Ostro pojechał po biednej prokuratorce? Może umówiła się z prezesem na kawkę i była tak nim oczarowana, że zapomniała wykonać podstawowych czynności zawodowych?
Takich oto mamy wielkich specjalistów od prawa – niejeden z rodaków miał możliwość zapoznać się z sentencjami pisanymi przez mądralińskich togowców (przy zastosowaniu języka zwykle niezrozumiałego przez przeciętnych ludzi), a jak co do czego, to sam Seremet stwierdza – „zawieszenie śledztwa nastąpiło wbrew przepisom kodeksu postępowania karnego”. I co – nikt tego do wczoraj nie zauważył? To jaką można mieć gwarancję, że pozostałe intelektualne wirtuozerie, serwowane nam przez togowców są zgodne z prawem? Może tylko wyglądają na nobliwe i godne szacunku, a w rzeczywistości to zwykły literacki chłam?
Wiceprezes Sądu Okręgowego w Gdańsku potwierdza informacje o braku pisemnych uzasadnień w przypadku wyroków dla prezesa AG i twierdzi także, że nie było żadnej apelacji, a to oznacza – zdaniem Janusza Wojciechowskiego (b. prezes NIK) – „że w każdym z tych przypadków prokurator z góry zakładała i wiedziała, że nie będzie się od wyroków odwoływać, bo odwołanie tworzy się właśnie na podstawie pisemnego uzasadnienia, zatem wygląda to tak, jakby to było umówione, a nawet ukartowane, zaś brak pisemnych uzasadnień wyroków sprawia, że o wiele trudniej będzie przeprowadzić postępowanie dyscyplinarne wobec sędziów”.
No proszę – „usterka” pomaga w zatuszowaniu sprawy i utrudnia jej zbadanie, zatem tu tkwi błąd w procedurze, bowiem nie może być tak, że „roztargnienie” ułatwia życie „roztargnionemu”. System powinien – w razie błędu albo „błędu” – stabilizować się (regulować), nie zaś „się rozbiegać”, zatem kto teraz poprawi procedury, które wydawały się być idealne?
Ponieważ przewija się tu nazwa Sądu Okręgowego w Gdańsku, należy wspomnieć, że jest on znany z wydania kuriozalnego wyroku w procesie IC692/09, przy czym prezesi tego sądu nie są w stanie objąć swymi wysoko kształconymi rozumami skandalu, który zapoczątkowała trójmiejska pisarka przy udziale niekompetentnego mecenasa, i odrzucają wszelkie reklamacje dotyczące procesowej fuszerki. Otóż sędzia fałszerstwo pisarki uznał za omyłkę, ignorując informację (uroczyste pisemne oświadczenie) o innym jej przestępstwie – o pomówieniu pewnego dziennikarza obywatelskiego, iż rzekomo pisywał na znanym portalu pod innym nazwiskiem. Pisarka obnosi się z bezsensownym dowodem po sądach oraz zamieszcza go w internecie, zaś jej zwolennicy niemal codziennie wmawiają temu felietoniście, że on przecież doskonale wie, iż jest tą drugą osobą. Ponadto ów „fachowy” sędzia nie zrozumiał polskiego tekstu – artykuł opisujący wymyśloną historyjkę o pijanym pisarzu, uznał za tyczący pisarki i wydał wyrok za zniesławienie tej damy, która raczej nie przypomina tego ochlapusa, przy czym o tym wyroku… nie poinformował pozwanego, przez co terminy umożliwiające apelację po prostu przeminęły. Ta wieloletnia szopka trwa i durna Temida nie jest w stanie zbadać tej kwestii od trzech lat, a wystarczyłoby zwrócić się do admina portalu, który posiada wykaz logowań i sprawa byłaby jasna od razu (kto robi togowców w trąbę a kto jednak nie kłamie), lecz może tę listę przekazać tylko sądowi, któremu jakoś do łba nie przychodzi zwrócić się o to.
Tak się pracuje w polskich sądach! Bez sensu, logiki i poszanowania dla idei domniemania niewinności. Wygląda na to, że Temida woli latami bełtać w kotle niezgody, niźli snadnie wyjaśnić sprawę – albo ma za mało roboty, albo woli dłużej mieszać, bo i większe wpływy otrzyma z tej niestrawnej brei.
Przy okazji afery Amber Gold pewnie wyjdą na jaw inne temidowe pomyłki i zaniedbania, choćby owo wyżej zasygnalizowane. I pewnie prokuratorzy i sędziowie zostaną pogonieni do solidniejszej roboty, aby takich wpadek było coraz mniej. Oczywiście na dłuższą metę wszystko wróci do starego porządku, bo innego sobie w Polsce nie można wyobrazić.
Kto stanie w obronie osób wymienianych z nazwiska? Czy można omawiać mniej lub bardziej znane osoby? Gdańskie sądownictwo ma poważne kłopoty z interpretacją europejskich przepisów pozwalających na krytykę – prawdziwa cnota wszak jej się nie boi.
PS Oglądaliście nocne sejmowe polityczne zmagania? Kto jeszcze ma dobre zdanie o polskim wymiarze sprawiedliwości? Wszak to pasmo wielkiej niekompetencji z delikatnym korupcyjnym tłem.