„Mówi się, że Coryllus i Toyah atakują naszych – Ziemkiewicza, Semkę. Otóż znów trzeba sięgnąć po definicję naszego…”
„I ja się włączę ze swoim głosem do prawicowej awantury. Nim jednak zacznę jednak swoje zdanie argumentować, wypada przedstawić pozycję z jakiej swoje zdanie wygłaszam. Gdzieś w czasach licealnych pamiętam dyskusję na języku polskim „czy dzieło artystyczne (literackie, malarskie, filmowe etc.) odrywa się od jego twórcy”. Na tak podstawione zagadnienie odpowiadam sobie: zasadniczo odrywa się. Właściwie nie interesuje mnie to kim był autor danych słów, co robił w czasie ich pisania, jaki obraz, czy z Matką Boską czy z Leninem, wisiał nad nimi. To mnie nie interesuje. Najważniejszy jest tekst. I jeżeli tekst i myśl w nim zawarta jest jasna i przejrzysta to stosuje się zasadę „clara non sunt interpretanda”. Tylko jeżeli w tekście są jakieś nieścisłości, to wtedy sięga się po osobę twórcy i w niej szuka się wskazówek interpretacyjnych.
Czytając Coryllus’a mam zawsze wrażenie, że obcuję z tekstem jasnym i precyzyjnym, a jeżeli tylko coś jest niejasne, to jest to moja własna niewiedza, którą zawsze przy pomocy encyklopedii, jakiejś innej książki czy wskazówek autora uzupełnić zawsze można. To oczywiście nie oznacza, że we wszystkim z Coryllusem się zgadzam i z każdą jego teorią, ale przynajmniej wiem o co mu chodzi. Podobnie jest z Toyahem i doprawdy jak dla mnie „ich sojusz” jest po prostu sojuszem czytelnej myśli, a nie kółkiem wzajemnej adoracji, którego może gdzie indziej dopatrywałbym się.
Drugi tytułowy bohater – Sowiniec. Źle się czuję przywołując w tekście tego Nicka – Pana Jerzego osobiście nie miałem przyjemności poznać, Pan Jerzy, jeżeli zjawiał się czasem u mnie na blogu, był wobec mnie jak najbardziej w porządku, nie spotkała mnie ze strony Pana Jerzego żadna przykrość, więc biorę na siebie całą odpowiedzialność za to, że to ja jestem stroną agresywną i atakującą Sowińca. Choć częściowym usprawiedliwieniem może być dla mnie jedynie fakt, że pisząc Sowiniec mam na myśli szerszy zbiór wielu innych Nicków, którzy non stop zgłaszają pretensje wobec Coryllusa i Toyaha, uważając siebie za lepszych a Coryllusem i Toyahem wzgardzając – choć jest to często czynione w bardzo uprzejmy sposób – szanuję pisanie Coryllusa, ma on świetne piór ale..
Są takie momenty, kiedy pewne rzeczy trzeba zredukować ad absurdum. Ale w takiej absurdalnej rzeczywistości, czarno-białej najlepiej widać. Więc chciałbym aby każdy prawicowy czytelnik, zwolennik prawej strony czy chociażby prawicowej blogosfery wyobraził sobie taką sytuację, że oto wycięło wszystkich prawicowych polityków i jedynymi osobami mogącymi być leaderami prawej strony zostali Gabriel Maciejewski „Coryllus” i Jerzy Bukowski „Sowiniec”. I teraz albo – albo, wybierajcie! Niech mi nikt teraz nie ucieka od tego wyboru, mówiąc że taka sytuacja jest nierealna, albo że on wybiera w takim razie emigrację wewnętrzną, albo że on jeszcze ma trzecią propozycję, żeby leaderem został Grudeq. Masz białą kulę i czarną. Biała to Sowiniec. Czarna to Coryllus. Jest worek – wrzucaj, a jeśli chcesz i potrafić to uzasadnij!
Uzasadniam moją czarną kulę. Coryllus to jest po prostu myśl. Myśl polityczna osadzona w konkretnych realiach, czytająca i rozumiejąca politykę. Widząca ideę polityczną jak i człowieka. Nie zamykająca się tylko w idei, ale rozumiejąca że każda idea potrzebuje do wykonania człowieka. Coryllus to myśl ponadczasowa. To jest baśń, którą każda epoka będzie mogła zrozumieć i zinterpretować do swoich czasów. To nie jest dokładna analiza polityczna, tak bardzo popularna w dzisiejszych czasach, którą za jakiś czas będzie można wyrzucić do kosza.
Chcecie się o tym państwo przekonać? Wystarczy sięgnąć do jakiejkolwiek starej gazety, gdzie zamieszczano świeży komentarz polityczny… „To epokowe wydarzenie” – pisali komentatorzy po Układzie Monachijskim… „Gdy tylko Niemcy zdobędą Moskwę” – przewidywali komentatorzy porządek świata po zwycięstwie Hitlera… „w roku 1995 państwa ustroju socjalistycznego prześcigną” – zawiadamiali nas komentatorzy Polski Ludowej. Coryllus ucieka od tej pułapki, zajmuje się historią, która jest już pewna, którą się wydarzyła i próbuje szukać w niej własnej interpretacji, ale bazuje na faktach zaistniałych, a nie na zdarzeniach przyszłych i niepewnych. I chyba tylko dla przekory Coryllus mówi, że pisze Baśnie, wszak komentatorzy zawsze piszą sprawdzalne analizy.
Zarzuca się Coryllusowi brak polemik. Odpowiem tak: ja też póki co nie polemizuję z Coryllusem, ale niech no ja się zagłębię dalej w historię XV i XVI wieku. Niech jeszcze trochę poobserwuję świata i spróbuję go zrozumieć – wtedy na pewno stanę do polemiki. Najlepiej własną książką. Traktując dzieło Coryllusa jako rzecz poważną nie godzi się z Coryllusem polemizować trzy wierszowym komentarzem. Nawet jeśli zawiera on dokładne wyliczenie, że Coryllus nie uwzględnił pogłowia rogacizny w księstwie Mazowieckim przed jego inkorporacją do Rzeczypospolitej. Coryllus nie pisze o pogłowiu rogacizny, on pisze baśń. Jeżeli Ty z tego pogłowia rogacizny w Mazowieckim napiszesz Baśń wtedy stawaj do polemiki. Jeżeli sam swej własnej baśni nie masz – nie dziw się, że Coryllus z tobą nie polemizuje.
Sienkiewicz napisał baśń – Trylogię. To ona tchnęła młodych chłopaków aby wstępowali do Sokoła, do Legionów czy później do tworzącej się Armii Polskiej, gotującej się na bolszewika. To była baśń. Ale ona dała czyn. Poważna analiza Stańczyków, potrzebna do zrozumienia błędów I Rzeczypospolitej – acz też nie do końca, bo pamiętajmy, że Stańczycy działali w habsburskim Krakowie i musieli tak poprowadzić swoje wywody, żeby wyszło, że to własne błędy Polaków przyczyniły się do utraty Państwa, a nie zaborczość państw sąsiednich, w tym i Austrii, która Spisz zajęła nam coś już koło 1769 roku – jest w swojej wymowie raczej przygnębiająca dla Polaków. Zatrzymanie się tylko na tej analizie, z pominięciem zaborczości Prus, Austrii i Rosji to zbrodnia, nie tylko na polityce polskiej, ale także na samej szkole Stańczyków. Coryllus to nie jest żadna szkoła, kierunek czy myśl, to szukanie Polski i to też trzeba zaliczyć na jego przewagę nad przeciwnikami.
Tłumacząc się niewybrania białej kuli. Proszę mi powiedzieć jaką zdolność polemiczną ma Sowińcowe: bingo!? Jak z tym polemizować – nie bingo? Przekaz wzmacniać – arcy bingo? Oczywiście Sowiniec może się obronić tym, że to tylko powiedzonko… ale gdzie w takim razie jest ta myśl Sowińca, z którą on chce polemizować z Coryllusem? Moja największa pretensja do Sowińca: tytułuje on siebie – „Piłsudczyk”, a ja nie mogę znaleźć u niego żadnego Tagu: Piłsudski. Myśl Sowińca to apel o uczczenie pamięci Generała Kuklińskiego, to apel o zlikwidowanie pomnika śpiących, czy to wreszcie informacja pogodowa narciarska z Bukowiny Tatrzańskiej. To jest ta nasza strategia polityczna. Na początku XX wieku w Polsce więcej było pomników Mikołajów, Aleksandrów, Katarzyn niż naszych Króli i Bohaterów – a mimo to Polska powstała. Budowanie pomników i pielęgnowanie pamięci to sprawa ważna, ale przede wszystkim czyn.. CZYN! Sowiniec jako przywódca polskiej prawicy to wspólne śpiewy pod pomnikiem katyńskim, po czym Sowiniec pojedzie dumać o tym jak uzyskać niepodległość na narty do Bukowiny, może nawet skonsultuje się w tej sprawie ze swoimi kolegami – red. Skoczylasem czy blogerem Starym. A ty tymczasem Polski prawicowcu – martw się sam. Ale pewnie nawet nie zauważysz, że Twój przywódca jest na nartach, bo właśnie rozpoczniesz kolejną kampanię szukania agentów.
Dygresja – wątek agenturalny. O tyle jest ciekawy, że ja w pełni zgadzam się z Marszałkiem Piłsudskim – w czasie kryzysów strzeżcie się agentów. Tylko ja też lubię zdrowy rozsądek i piosenkę w której jest fragment „nie dajmy się też zwariować”. Od likwidowania agentów jest kontrwywiad. To nie jest robota dla domorosłych kontrwywiadowców, bo z takiej pracy to jest raczej tylko zamieszanie, a nie realne zwalczanie agentury. Poza tym trzeba wyłapywać grube ryby, a nie jakieś płotki. A trzecia sprawa… to najlepszą metodą jest odwracanie agentów. Tak aby poprzez przekazywanie takiemu agentowi nieprawdziwych informacji wprowadzać w błąd przeciwnika. Czyli zlokalizować obcego agenta, po cichu i bez rozgłosu, i równie po cichu i bez rozgłosu przekazywać mu mylne informacje, a gdy sprawy zajdą za daleko.. to wtedy dopiero sięgnąć po ostateczne metody: przypadkowe utonięcie, mały wypadek samochodowy. Po cichu.. po wielkiemu cichu.
Biorę Coryllusa i Toyaha w obronę, bo w sposób jaki prawica się z nimi rozprawia jest prawicy nie godny. Nikt z Coryllusem ani Toyahem nie polemizuje. Nie można nazwać polemiką stwierdzenie że są bucami, przekonanymi o swej wyższości, że są nadęci, że mają aspirację, że kierują się tylko wolą zdobycia pieniędzy. To nie są argumenty polityczne. Polityk może być bucem, bo to nie jest sprzedawca lodów, który musi być miły i uśmiechnięty. To jest człowiek, które podejmuje decyzje na poziomie czyjegoś życia i śmierci. I jak jest dobrym politykiem to wie, że czasem musi podjąć decyzję o poświęceniu 100 tysięcy ludzi, aby uratować 1 milion. To są decyzje polityczne. A nie decyzje o tym, żeby nałożyć klientowi gałkę lodów jagodowych z uśmiechem albo bez, czy też decyzję o tym, że pomnik generała Kuklińskiego będzie pomnikiem konnym a sam generał będzie jechał na wschód, żeby dać rewanż miejscowym komuchom.
Mówi się, że Coryllus i Toyah atakują naszych – Ziemkiewicza, Semkę. Otóż znów trzeba sięgnąć po definicję naszego. Ta definicja po 10 kwietnia brzmi: naszym jest ten, kto w 100% stoi przy i popiera Jarosława Kaczyńskiego jako leadera prawej strony. Albo popierasz albo nie popierasz. Nie ma popierania w 75% albo w 98 koma 9%. Albo jesteś szczelny, albo jesteś nieszczelny. Szczelny w 98% – Państwo wybaczą. Rafał Ziemkiewicz może w 1000 swoich felietonów dowalić Platformie, Tuskowi, Komorowskiemu co będzie piękne, zaszczytne i dobre. Ale wystarczy, że w 1001 felietonie napiszę, że co prawda PO i Tusk to banda i zgraja Polskę rujnująca, ale Kaczyński też nie wystrzegł się błędów. I to jest pozostawienie tego światełka lemingom (ale nie tym opisanym przez Mazurka – bo nie wszyscy ludzie, którzy przyjechali ze wsi do Warszawy są wyrwanymi z kosmosu burakami) przy którym cała praca przekonywania do PiS idzie w łeb, bo taki osobnik na dole zawsze zasłoni się tym, no ale Kaczyński to też Polski nie uratuje. Przy okazji nie przyznając się do własnej głupoty, jaką było oddanie władzy w 2007 roku specjalistom od miłości. Jeżeli nawet Jarosław Kurski zaczął już mówić o tym, że Kaczyński jest złym politykiem, bo nie ma żony i dzieci, to właśnie jest ten efekt szczelności w 98%.
Mówi się że Coryllus i Toyah powinni przestać zwalczać naszych, a tymczasem „nasi” zwalczają Coryllusa i Toyaha zdecydowanie bezwzględniej. Coryllusa próbuje się zdyskredytować porównując jego pisarstwo z Sienkiewiczem. O tym czy Coryllus godny jest Sienkiewicza – odpowie nam historia, ale skoro już sięga się po taki argument, to czemu np. Ziemkiewicza, Semkę czy Sakiewicza nie porównuje się z Catem-Mackiewiczem, Nowaczyńskim, Matuszewskim czy Miedzińskim? Kto byłby bardziej zdyskredytowany. Czemu bloger Coryllus ma pisać jak Sienkiewicz, a nauczyciel akademicki Sowiniec może pisać banialuki a’la bingo? Coryllus porywający się na Sienkiewicza jest śmieszny, żałosny i bucowaty. Sowiniec – filozof piszący – bingo – wzbudza w nas radość, dumę i zadowolenie, że to właśnie nasz blog dostąpił zaszczytu być zabingowanym. Tylko dokąd my na tym bingu dojdziemy?
Wszyscy wiedzą, że Toyah przez swoje poglądy stracił pracę. Naturalnym powinno być, że prawica wspiera swoich, i taki Śląski PiS wykupuje od Toyaha wszystkie możliwe godziny lekcyjne angielskiego aby poduczyć w tym języku śląskich posłów PO czy radnych. Ba, Toyah ze swoją wiedzą powinien nauczycielem angielskiego wierchuszki PiSOwskej w Warszawie, a nawet samego Kaczyńskiego, bo to nie tylko byłoby z korzyścią dla naszych polityków, ale także dla nas, że ktoś tam na górze w czasie lekcji angielskiego mówi tym szpecom od gierek partyjnych jak wygląda życie na dole. Jarosław Kaczyński zaś miałby przynajmniej w czasie lekcji możność porozmawiania z kimś na ważniejsze od wyborów w VI okręgu PIS tematy. No ale w ten sposób można by wykorzystać talenty Toyaha, a to trzeba Toyahowi pokazać, że polityka to te pogadanki o rzeźbie i ustaleniu kto kogo wycina. Dostał więc Toyah 17 miejsce na liście do Sejmu. Nie dostał żadnego wsparcia ani pieniędzy na kampanię. Niech sobie chłopak radzi. Nie poradził sobie. Znaczy, że się do polityki nie nadaje. Nie to co my, którzy znamy się świetnie i nawet z angielskiego mamy perfect certyfikat. Niech ktoś dokładnie przeczyta historię Toyahowego laptopa, Coryllusowej zbiórki na ten laptop i zobaczy jak powinno wyglądać wzajemne wspieranie się prawicy, jak powinna wyglądać wzajemna pomoc, a nie porady o tym, że dzieci powinny mieć związane chustki na koszulce i być grzeczne. Proszę państwa! To jest polityka. Poważna sprawa.
Wrócę do języka wojskowego. Każda armia musi mieć oficerów, podoficerów i szeregowców. Każdy z nich ma swoją rolę i zadanie. Każdy z nich musi to zadanie wykonać. Aby być Oficerem, trzeba mieć pewien zasób wiedzy i umiejętności. Aby być podoficerem trzeba umieć realizować rozkazy, przekazywać je zwykłym żołnierzom i motywować ich do walki, zwracając przy okazji oficerom uwagę, że pewne rozkazy mogą być zbyt trudne do wykonania. Aby być zaś żołnierzem trzeba być odważnym i wytrwałym. Nie każdy z podoficerów nadaje się na oficera. Niektórzy z żołnierzy mają talenty aby zostać generałami. Trzeba to wszystko zawsze racjonalnie rozważyć. Niech nasza prawica uważa, aby wśród jej oficerów nie było za dużo podoficerów od gry w bingo i niech bacznie patrzy, czy w tym bucowatym plecaku żołnierskim, ktoś nie ma papierów na marszałka.”
http://grudqowy.salon24.pl/433420,kto-da-nam-polske-coryllus-czy-sowiniec
Blog autora: http://grudqowy.salon24.pl/