Zapewne wszyscy pasjonaci historii lub choć odrobinę interesujący się historią słyszeli anegdotę o tym jak to biskup Adam Sapieha zaprosił na śniadanie generalnego gubernatora Hansa Franka. Podczas owego śniadania biskup uraczyć miał gościa czarnym chlebem, marmoladą z buraków i czarną kawą z palonego jęczmienia, mówiąc że tylko tyle Polacy mogą kupić na kartki.
Jest to wspaniała, skrząca się dowcipem opowieść, podkreślająca odwagę i hart ducha biskupa krakowskiego jednak, w rzeczywistości, takie spotkanie nigdy nie miało miejsca. Hans Frank nigdy nie przestąpił progu Pałacu Biskupów przy ulicy Franciszkańskiej 3. Do jedynego spotkania tych dwóch przeciwników doszło na Wawelu dopiero w 1944 roku, kiedy Niemcy byli już atakowani ze wszystkich stron, a pogłoski o ich zbliżającej się klęsce rozprzestrzeniały się lotem błyskawicy. To wydarzenie Frank opisał w swoim dzienniku, który podczas procesu norymberskiego był głównym źródłem wiedzy o jego zbrodniczej działalności. Cofnijmy się więc w czasie by przyjrzeć się tym dwóm, jakże odmiennym, ludziom i ich wzajemnej relacji.
Mimo zaciętych walk na wszystkich frontach w Krakowie panuje jeszcze względny spokój.
Jest środa 5 kwietnia 1944 roku godzina 10.00, na Wawel przybywa gubernator generalny dr Hans Frank. Jest to mężczyzna niespełna 44-ro letni, o mało regularnych rysach twarzy, ostrym wręcz zimnym spojrzeniu, rzadka czupryna, wysoki lecz z jego postawy można wnioskować, że wiele godzin spędza za biurkiem, w pozycji siedzącej. Krokiem marszowym pokonuje dziedziniec zamkowy, salutując pospiesznie kilku strażnikom pełniącym służbę w krużgankach i szybkim krokiem wchodzi na schody prowadzące na pierwsze piętro, gdzie udaje się do swojego gabinetu, mieszczącego się w dawnych apartamentach królewskich.
Kim jest ten człowiek w mundurze SS i jak znalazł się aż tutaj? Jak to się stało, że został panem życia i śmierci setek tysięcy polskich obywateli? Czytając jego młodzieńczy życiorys nikt nie mógłby przypuszczać, że Frank stanie się samozwańczym „ królem Polski”.
Frank urodził się w 1900 roku w Karlsruhe, jako syn adwokata i córki właścicieli sklepu kolonialnego. Po przeprowadzce do Monachium sielanka szybko się skończyła. Ojciec, po zdefraudowaniu pieniędzy jednego z klientów, został wykluczony z palestry, a matka porzuciła rodzinę i uciekła z czeskim kochankiem. Hans miał wówczas osiem lat. Rozpad rodziny spowodował że jego wychowaniem zajęli się dalsi krewni. Trafił do szkoły gdzie oprócz podstawowej wiedzy i umiejętności, nauczył się grać na fortepianie i zaczął pisać. Tu także przeżył swoją traumatyczną inicjację seksualną. Dwóch nauczycieli wykorzystywało go seksualnie. Do końca życia wspominał ich z nienawiścią, co nie przeszkadzało mu w homoseksualnych romansach. Podczas studiów prawniczych wstąpił do SA i wziął udział w puczu monachijskim w 1923 roku. By uniknąć aresztowania uciekł wraz z kilkoma towarzyszami. Po ukończeniu studiów prawniczych doktoryzował się w 1924 roku w Kiloni. Od 1925 roku stał się doradcą prawnym Hitlera. Od 1927 roku dał się poznać jako dość mierny adwokat. Popularność wśród towarzyszy partyjnych przynosiły mu płomienne mowy obrończe o mocnym antysemickim zabarwieniu. Nie brakowało mu inteligencji i sprytu przez co szybko piął się po szczeblach kariery partyjnej, został szefem wydziału prawnego NSDAP i posłem z jej ramienia w Reichstagu. Mimo iż nigdy nie został dopuszczony do bezpośredniego otoczenia Hitlera, pozostawał pod jego wielkim wpływem i publicznie dawał upust swojemu uwielbieniu: „ (…) doczekaliśmy momentu, w którym miłość do Hitlera stała się prawem(…)”. Udowodnił swoje przywiązanie do Führera i partii i od grudnia 1934 roku Frank został powołany do rządu jako minister bez teki. Po wybuchu wojny najpierw został mianowany szefem wyższego zarządu cywilnego okupowanych ziem polskich przy naczelnym dowództwie Wehrmachtu Ober- Ost, a następnie 26 października, generalnym gubernatorem ziem okupowanych, a na swoją siedzibę wybrał Wawel.
Dlaczego Wawel? Czyżby cierpiał na manię wielkości? Z pewnością, ale również dla tego, że to tu w Krakowie biło serce Polski, w katedrze wawelskiej przy grobach królów. On doktor Hans Frank jako nowy gubernator pokaże, że już nie ma Polski i nie ma Wawelu.
W swoim Dzienniku kazał zapisać:
„ Łódź, niedziela, 29 października 1939r.
Pan gubernator generalny oświadczył(…)
Wawel będzie od tej chwili nosił tylko nazwę Krakauer Burg.“
Gubernator Frank był niezwykle dumny ze swojej krakowskiej siedziby. Otaczał się tam zrabowanymi dziełami sztuki, porcelaną, srebrami stołowymi. Goebbels pokpiwał z tego zachowania i zapisał w swoim dzienniku:
„Frank nie tyle czuje się przedstawicielem Rzeszy, ile raczej królem Polski. Ale w ten sposób daleko nie zajedzie. Frank nie rządzi, on panuje. Tak chyba trzeba to ująć. > Król Stanisław < jak mówią o nim starzy towarzysze partyjni, wydaje się sobie polskim władcą i dziwi się, że straż nie prezentuje broni, gdy wchodzi do niemieckiego budynku urzędowego.”
Jednak Polaków nie łatwo złamać, zwłaszcza że przewodzą im światłe umysły. W krakowskim Pałacu Biskupów przy ulicy Franciszkańskiej 3 rezyduje duchowy przewodnik narodu Arcybiskup Adam Stefan książę Sapieha herbu Lis. Wywodzący się z rodziny, która wielokrotnie dowiodła swojego patriotyzmu na przestrzeni wielu wieków poczynając od wojen szwedzkich przez konfederację barską, powstanie listopadowe, styczniowe, aż po pierwszą wojnę światową. Człowiek wielkiego charakteru, nieprzeciętnej inteligencji, niezłomny w swoich postanowieniach i, ze względu na swoje pochodzenie, mający wpływowych przyjaciół.
Adam Stefan Sapieha urodził się 14 maja 1867 roku w Krasiczynie jako piąty najmłodszy syn księcia Adama Stanisława i Jadwigi z Sanguszków. O wychowanie w duchu patriotycznym dbał dziad Adama Stefana książę Leon uczestnik Powstania Listopadowego odznaczony krzyżem Virtuti Militari. Młody książę otrzymał staranne wykształcenie prawnicze teologiczne i dyplomatyczne studiując w Wiedniu, Krakowie, Insbrucku, Rzymie i Lille. Decyzję o wstąpieniu do stanu duchownego podjął ok. 1889 roku. W 1893roku otrzymał diakonat z rąk biskupa Jana Puzyny. Podczas studiów w Rzymie nawiązał wiele cennych kontaktów, poznał watykańska etykietę i zwyczaje. Jego patriotyzm wyniesiony z domu był mocno manifestowany i zyskał on miano orędownika i nieoficjalnego reprezentanta spraw polskich. W 1906 roku objął stanowisko „ cameriere segreto partecipante” czyli jednego z czterech duchownych, którzy zawsze towarzyszyli papieżowi. Za jego to sprawą papież Pius X wydał kilka decyzji uwzględniając konkretne polskie interesy. Już jako biskup krakowski dał się poznać jako zręczny dyplomata i nieugięty polityk. Był atakowany przez wszystkie środowiska ale nie przejmował się tym zbytnio. Po przeniesieniu trumny marszałka Piłsudskiego z kaplicy św. Leonarda do Wieży Srebrnych Dzwonów rozszalało się piekło. Józef Beck stwierdził, że Sapieha zwariował. Prezydent zwołał nadzwyczajną naradę, premier podał się do dymisji. Tłumy żądały uwięzienia Biskupa w Berezie Kartuskiej, pozbawienia urzędu i wypędzenia z kraju. Arcybiskup zaś pojechał do Watykanu. Na dworcu zwrócił się do swoich współpracowników: „ Pamiętajcie dać mi znać do Rzymu, gdyby na moje miejsce zamierzano przysłać jakiegoś majora.”
1 września 1939 roku wybucha wojna. Metropolita, inaczej niż prymas Hlond, odrzuca sugestie władz polskich i nie wyjeżdża z kraju, nakazuje duchowieństwu nie opuszczać parafii i de facto przejmuje obowiązki prymasa.
Jest to przeciwnik z którym warto, ba nawet należy się liczyć. Frank doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Przekonał się o tym już na początku okupacji. W dniu 6 listopada zostali aresztowani i wywiezieni do obozu a Sachsenhausen profesorowie Uniwersytetu Jagielońskiego. 13 stycznia Sapieha listownie zwraca się do Franka z prośbą o zwolnienie profesorów Wydziały Teologicznego, a wkrótce potem interweniuje też Watykan. Frank, co prawda niechętnie, jednak podejmuje decyzję o przychyleniu się do tej prośby i 8 lutego większość aresztowanych zostaje zwolniona. Arcybiskup od początku okupacji hitlerowskiej poczyna sobie nader zuchwale, nie przestrzegając zakazów i nakazów, w dniu 14 listopada 1940 roku organizuje w pałacu posiedzenie najważniejszych biskupów polskich, po którym okazuje się, że Sapieha o żadne pozwolenie nie prosił i nawet nie raczył Niemców o nim powiadomić. Wzajemne relacje arcybiskupa i gubernatora to swoista rozgrywka niczym partia szachów. Frank czuł respekt przed księciem krwi i na pewno bał się podjęcia jakichkolwiek kroków przeciw Arcybiskupowi ze względu na jego wysoko postawionych przyjaciół. Gubernator Frank chciał koniecznie przeciągnąć arcybiskupa Sapiehę na „swoją stronę”. Wielokrotnie zapraszał arcybiskupa na Wawel, by ten wziął udział w oficjalnych uroczystościach z okazji urodzin Führera jednak arcybiskup zawsze odmawiał zdając sobie sprawę z tego, iż jego obecność została by wykorzystana propagandowo. Sapieha wykręcał się od tych wizyt w różny sposób, a to zaplanowana wizytacja jakiejś parafii lub inna niecierpiąca zwłoki sprawa. Pewnego razu gdy zadzwonił telefon z zaproszeniem Arcybiskup chwycił słuchawkę i krzyknął po niemiecku „ Nie przyjdę ” po czym wyłączył telefon. Ponad to znał dokładnie zapatrywania administracji hitlerowskiej i samego Hansa Franka na kościół i kler.
W swoim Dzienniku Frank kazał zanotować:
„Posiedzenie kierowników działów
dnia 19 grudnia 1940r. w gmachu rządu.
K.14
Zauważam, że Kościół coraz bardziej zaczyna stawać się nieprzyjemnym. Gdy dotychczas ten potężny wyraziciel myśli polskiej zachowywał się o dziwo, raczej lojalnie, to obecnie – widocznie na skutek, pewnej stabilizacji sytuacji politycznej na kontynencie – zaczyna tu i ówdzie być nieprzyjemny. Podkreślam już teraz z całą stanowczością, że wypowiem klechom wojnę, nie przebierając w środkach i nie cofnę się przed niczym, a nawet biskupów każę natychmiast aresztować, gdyby cokolwiek się wydarzyło(…)
Arcybiskup Sapieha starał się o audiencję u generalnego gubernatora jednak ten zawsze odmawiał. Ich wzajemne relacje ograniczyły się więc do „wymiany” korespondencji. Sapieha wielokrotnie pisał do Franka sprzeciwiając się aktom terroru wobec ludności Polskiej, ich przymusowej wywózce na roboty do Niemiec i próbom wciągnięcia księży do komisji rekrutacyjnej. Nie przyniosło to wymiernego rezultatu ale ukazywało zaangażowanie arcybiskupa w walkę z okupantem. Od początku 1941 roku Sapieha regularnie informuje Rzym o sytuacji ludności polskiej w GG. To rozjuszyło Franka jednak nie na tyle by odważyć się na jakieś kroki wobec swojego przeciwnika. Niemcy nie potrafili odkryć w jaki sposób listy są dostarczane do Rzymu.
Sposób był zadziwiająco prosty. Ksiądz Przybyszewski notariusz kurii od 1942 roku wspominał:
„ Książę metropolita nie umiał dobrze kaligrafować, pisał bardzo niewyraźnie, dlatego listy do Piusa XII przepisywałem osobiście. W papieskiej korespondencji nie używano maszyny do pisania. Następnie jechaliśmy na dworzec w Płaszowie i ksiądz Julian Groblicki przekazywał dyskretnie kopertę wracającym z frontu wschodniego, włoskim maltańczykom, którzy zawozili je do Rzymu.”
Wiadomo było, że arcybiskup współpracuje ze strukturami podziemnego państwa polskiego i uczestniczy w przekazywaniu listów rządu londyńskiego oraz organizuje spotkania emisariuszy z dowódcami sił zbrojnych. Mawiano, że Pałac przy Franciszkańskiej był skrawkiem wolnej Polski. Przykładem koronnym jest sprawa neofitów. Otóż w październiku 1942 wydano zakaz udzielania chrztu Żydom, jednak duchowni nadal potajemnie udzielają sakramentu i wydaja metryki ułatwiające przetrwanie. Do pałacu przyszło gestapo z żądaniem wydania listy ochrzczonych Żydów. Ksiądz Przybyszewski odpowiada, że takie dokumenty znajdują się w prywatnym apartamencie księcia Sapiehy. Po takim oświadczeniu funkcjonariusze wstali i wyszli. Nikt nigdy nawet nie próbował przesłuchać Sapiehy, nikt się na to nie odważył.
W końcu nastał rok 1944. Arcybiskup doczekał się audiencji.
Jest godzina 11.00. W Dzienniku czytamy:
„Pan gubernator generalny przyjmuje księcia arcybiskupa Sapiehę, który przybył w asyście prałata Domasika.(…)
Pan gubernator generalny uważa sposobność zetknięcia się po raz pierwszy z księciem arcybiskupem za bardzo pożądaną i w rozmowie nawiązuje do treści dwu poprzednich listów księcia arcybiskupa w sprawie zajęcia klasztorów i kościoła św. Stefana oraz zamordowania kapłanów polskich w Galicji(…)
K.5
Książę arcybiskup porusza następnie sprawę mordów na Niemcach, przeciw którym zdecydowanie występuje.
K.6
(…)Życie całej ludności jest na ogół pozbawione ochrony. Zdarzało się, że pozostawiono niższym instancjom administracyjnym decyzję, czy rozstrzeliwać Polaków czy nie. To musi się zmienić (…)
Książę arcybiskup mówi następnie o aresztowaniach i rozstrzeliwaniach proboszczów polskich. Twierdzi on, że wielu z nich jest zupełnie niewinnych. W Oświęcimiu już 20 kapłanów znalazło śmierć, dalszych 20 znajduje się jeszcze w więzieniu. (…)
K.7
Pan gubernator generalny (…) Nieznaczna liczba 20 zmarłych i 20 uwięzionych kapłanów może posłużyć za dowód, że mimo wszystko udało się zapewnić Polakom życie religijne. Dotychczas odebrano Polakom tylko katedrę na Zamku. Chociażby bardzo tego pragnął, nie może jeszcze obecnie – właśnie ze względów bezpieczeństwa – oddać tej katedry do dyspozycji Polaków.(…)
Tak właśnie przebiegało jedyne spotkanie księcia arcybiskupa Sapiehy z Hansem Frankiem. Powyższy zapis pochodzi z Dzienników Hansa Franka, które prowadził sumiennie od dnia przybycia do polski aż do jego ucieczki z Krakowa w styczniu 1945 roku.
Sam książę arcybiskup nie uzyskawszy wiele, na tym jedynym spotkaniu, powrócił do swoich obowiązków. Lud Krakowa kochał swojego przewodnika duchowego. O jego bohaterstwie i niezwykłym poczuciu humoru krążyły legendy. Jedna zwłaszcza anegdota pokazuje jego niezwykłą zdolność przewidywania. Kiedy Frank zajął Wawel natychmiast zakazał arcybiskupowi wstępu w jego mury i posłał swojego sekretarza z nakazem dla arcybiskupa oddania wszystkich kluczy. Ten przekazując klucze miał powiedzieć: Tylko nie zapomnijcie mi ich oddać kiedy będziecie wyjeżdżać.
Czy to nie były prorocze słowa?
Ewelina Ślipek
bibliografia: S. Piotrowski, Dziennik Hansa Franka t. I i II, Wydawnictwo Prawnicze, Wa-wa 1956.
Jarosław Szarek : Biskup z obnażoną szpadą (rzecz o kardynale Adamie Stefanie Sapieże)
www.omp.org.pl
Niezależna publicystka, miłośniczka historii. Warmia, Mazury, Polska. Kradzież intelektualna jest przestępstwem. Teksty na moim blogu są moją własnością i nie zgadzam się na ich kopiowanie i przeklejania bez mojej zgody.
2 komentarz