Bez kategorii
Like

Krzysztof Cierpisz. Katastrofa, której nie było Smoleńsk 10 kwietnia 2010. .

22/01/2012
927 Wyświetlenia
0 Komentarze
35 minut czytania
no-cover

Załoga samolotu, prezydent, osoby towarzyszące, w sumie – umownie – 96 osób zostało zamordowane lub zaginęły w Polsce, a nie w Rosji.

0


 

Katastrofa, której nie było.

Smoleńsk 10 kwietnia 2010.

 

 

 

W 10 kwietnia 2010, w Smoleńsku nie było żadnej katastrofy samolotu TU-154M 101 z

prezydentem Lechem Kaczyńskim oraz cala tzw „delegacja katyńska” na pokładzie. Załoga samolotu, prezydent, osoby towarzyszące, w sumie – umownie – 96 osób zostało zamordowane lub zaginęły w Polsce, a nie w Rosji.

Był to krwawy zamach stanu z ofiarami osób całkowicie postronnych.

 

„Katastrofa smoleńska” była jedynie aranżacją medialną, mającą na celu wykluczenie śledztwa z terenu Polski i urządzenie jakiejś farsy w Rosji. To celem ukrycia tego faktu – zamachu stanu z użyciem siły i masowym skutkiem śmiertelnym postronnych osób.

 

„Katastrofa smoleńska” była jedynie manipulacją „okrągłego stołu” – nowym rozdaniem stołków. Jak za komuny lub później dopuszczano się skrytobójstw mających na celu właściwe uformowanie zestawu  osobowego strony opozycji, która w składzie odpowiednich person miała układać się z bandziorami, tak teraz należało dokonać gruntowniejszej korekty tego składu. I tak się stało.

 

Nowością są tylko dwa nowe elementy tej techniki okrągłostołowej: podłączenie do gry Rosji i masowość zabójstw. Rosja jest wyeksponowana w tym zamachu, a nie jest świadectwo jej siły lub roli głównej ale słabości i głupoty. ZSRR nie dał się wmieszać bandycie Jaruzelskiemu w krwawe jatki w Polsce – bo ZSRR był bardziej odpowiedzialny i ludzki niż dzisiejsza Rosja, która jest słaba i chodzi na smyczy „ okreslonych sił na Zachodzie”.

 

Obrazy medialne oraz ogólny charakter informacji nt. rzekomego zdarzenia , którego nie było,

zdołały swą olbrzymią nawałą informacji zagłuszyć racjonalne spojrzenie na wypadki związane

katastrofą. Do nawały gigantycznego zagłuszania włączono „tydzień żałoby” , gdzie w akompaniamencie ustawicznie nadawanego neurotycznego fragmentu muzyki maglowano w koło

fakty będące relacjami z relacji. W trakcie tego zacierano fakty niewygodne, a podrzucano sfabrykowane. Prezydenta przywieziono w zalutowanej trumnie. Pochowano go bez sekcji zwłok w Polsce i identyfikacji ze strony uprawnionych przedstawicieli władzy państwowej. Aby i to kolejne przestępstwo zamaskować, ustalono pochówek na Wawelu, który swymi kontrowersjami w kolejny już raz odwrócił uwagę od istoty problemu.

 

Powiedzmy dobitnie raz jeszcze, tam w „katastrofie smoleńskiej” żadnych faktów „lotniczych” nie ma. Nie ma dowodów na to, że samolot leciał i rozbił się w lesie koło lotniska w Smoleńsku. Tam nie było katastrofy nie było też i zabitych w tej katastrofie.

Należy zauważyć bardzo proste i podstawowe fakty:

 

1.Nie ma ani jednego dowodu na to, że wypadek miał miejsce w rzeczywistości.

 

2.Nie ma ani jednego dowodu na to, że ktokolwiek z 96 ofiar rzekomej katastrofy opuścił  

  terytorium Polski żywy.

 

Ad1.

 

1.10      Lotu samolotu Tu-154M 101, na terytorium Rosji, nikt nie widział.

1.11      Próby podejścia do lądowania Tu-154M 101, w Smoleńsku, nikt nie widział (Wiśniewski nie mówił prawdy twierdząc, że widział samolot, który lądował  i natychmiast potem rozbił się – a był to samolot z polska szachownica. Takie spostrzeżenie w warunkach tam opisywanych nie jest możliwe).

1.12      Momentu rozbijania się samolotu, którego fragmenty wraku widzieliśmy, nikt nie  widział.

1.13      Na miejscu położenia wraku – krótko po wybuchu, który opisał Wiśniewski – nikogo żywego lub martwego nikt nie widział .

1.14      Czarna skrzynka nie została zabezpieczona w jej oryginale na miejscu rzekomej  katastrofy i jako taka nie stanowi dowodu w sprawie.

1.15      Odstępując tu od chronologii wydarzeń podajmy; startu samolotu TU-154M 1 z lotniska w Warszawie nikt nie widział.

 Podkreślmy tu dwa dodatkowe zagadnienia. – Nie jest znana godzina odlotu samolotu TU-154M 101 z lotniska na Okęciu

 – Fakt startu samolotu z lotniska w Warszawie nie może być dowodem na, że 

  samolot ten opuścił terytorium Polski jako sprawny statek powietrzy (aerodyna). 

  Rozróżniamy tu oczywiście sprawnie lecący samolot, od wraku tego samolotu 

 transportowanego w częściach.

1.16      Ślady zniszczeń środowiska – rzekomego miejsca katastrofy –  sugerują wręczeksplozję wielu ładunków wybuchowych, które w ten sposób utworzyły pas zniszczenia lasu – wzdłuż rzekomego tragicznego przebiegu lądowania – wlotu  samolot w las. Śladów tych nie mógł dokonać spadający samolot.  Zniszczenia podłoża ściółki w lesie, a pokazane na pierwszych ujęciach filmu

 Wiśniewskiego świadczą właśnie o tym. Odsłaniają one błąd w inscenizacji.

 Film Koli wykazuje zaś odwrotność, że tamta druga część lasu (wrak podwozia)         

  jest nienaruszona, czym dobitnie świadczy o podrzuceniu tam skrzydeł i  

   podwozia głównego. Gdyby bowiem fragmenty te odpadły od rozbitego 

   samolotu to ślizgając się po podłożu zniszczyłyby to podłoże – tak właśnie jak 

   na na filmie Wiśniewskiego. Też widać tu błąd w inscenizacji.

   Samolot miał rzekomo nadlecieć od strony kamery Wiśniewskiego a spaść po 

   stronie kamery Koli. Konsekwentnie więc; tak sfilmowane zniszczenia

   otoczenia powinny narastać a nie maleć. Licząc od kamery Wiśniewskiego do 

   kamery Koli.

   Samolot bowiem, który leci na trawami bagien nie może tych traw 

   zniszczyć na pasie o szerokości 20-40 metrów i długości 100 metrów prawie – co

   widać u Wiśniewskiego.

   Fragmenty wraku, ślizgające się po gruncie, muszą 

  zniszczyć wszystko na swojej drodze, zanim się zatrzymają – czego nie widać u  Koli.

 

  Czyli: film Wiśniewskiego powinien ukazać ograniczoność zniszczenia

   środowiska – tak ja u Koli. U Koli zaś powinno być widoczne pobojowisko

     takie jak na filmie Wiśniewskiego. Jest zaś odwrotnie.

1.17      Obrazy pokazywane na miejscu sugerowanego wypadku tupolewa nie bilansują

           części wraku jako całości samolotu, z którego fragmenty te mogłyby powstać.

           To dodatkowo bez przesądzania o tym, czy części tego wraku powstały skutkiem

            wypadku katastrofy lotniczej, czy też pochodziły od samolotu, wcześniej,

           celowo rozbitego za pomocą maszyn specjalistycznych. Bez przesądzania także

           o tym, czy fragmenty te pochodziły od jednego samolotu czy od wielu.

1.18      Fotografia składowiska wraku tupolewa 154 pokazywanego przez oficjalna 

           stronę MAK jest prowokacyjna wręcz (nie wiadomo czemu ma to służyć).

           -Ukazuje jedynie ok 40% samolotu jako całości.

           -Brak tam 80% kadłuba w tym kabiny pilota w 100%.

           -Brak foteli w 100%

           -Brak podłogi wewnętrznej w prawie 100%.

           Zdjęcie ukazuje – tak jak w lasku – marginalne zniszczenia statecznika

           pionowego co jaskrawo przeczy tezie o lądowaniu na plecach.

           Dodatkowo statecznik poziomy prawy stawia znaki zapytania co do swego

           pochodzenia.

           Cześć ogonowa – podobnie jak statecznik pionowy – nie wykazuje uszkodzeń

           potwierdzających wersję uderzenia o ziemię.  Fragment ten jest tak oddzielony 

           od części kadłuba, że wskazuje dobitnie na działanie sił odrywających 

           (wzdłużnych do osi) – sprzecznych z teza o oderwaniu tej części konstrukcji 

           jako skutku uderzenia w ziemię. Siły wzdłużne do osi mogą być dowodem 

           explozji. Tak samo o explozji świadczą oderwane materiały termoizolacyjne ( na 

           filmie Wiśniewskiego białe kłęby rozrzucone na długo przed szczątkami  

           zalegającymi szczątkami kadłuba i ogona)

1.19      Lądowisko i rozbicie odbyło się w lesie. Podczas kiedy części wraku leża na 

           polanie.

           Polanę łatwo rozpoznać na zdjęciach satelitarnych z daty przed 10 kwietnia 

           2010. Co za zbieg okoliczności.

1.20      Części wraku, szokująca poprawność – systematyka – ułożenia:

           – cześć ogonowa kadłuba – do góry nogami – tyłem do kierunku lotu

             Dodatkowo ogon ten leciał do tyłu co widać po charakterze wbicia się w

             ziemię.

           – część przyogonowa kadłuba – do góry nogami – tyłem do kierunku lotu

           – skrzydło lewe (podwozie) – do góry nogami – tyłem do kierunku lotu

                             – skrzydło prawe (podwozie) – do góry nogami – tyłem do kierunku lotu

                              – skrzydło prawe (końcówka) – do góry nogami – tyłem do kierunku         

1.21      Części kadłuba wykazują wyraźnie efekt – explozję, co widać na „wyplutych”

           zawartościach kabin: okładzin kable etc. Fragmentu wraku autentycznej 

             katastrofy lotniczej są rozrzucone a nie rozdmuchane tak jak to było widać

            na filmie Wiśniewskiego i kilku fotografiach.

1.22      Rozwleczone fragmenty samolotu i połamane drzewa miały świadczyć

           o fakcie katastrofy i jej przebiegu. Są jednak dowodem na fikcje katastrofy i 

           jej prymitywną inscenizacje.

           Samolot nie mógł na tak długiej trasie gubić swe elementy konstrukcyjne, tracić

           część skrzydła, opadać, lecieć pod górę zbocza, przeskoczyć drogę        

           samochodową przewrócić się na plecy i potem rozbić się – to równocześnie

           w trakcie jednej i tej samej katastrofy. Podobnie, ułamane wierzchołki

           drzew, które wciąż wiszą na drzewie – a jest tego wiele przypadków.

            Jak to możliwe, że uderzenie samolotu z prędkością 250-300km/h

           pozwala na to aby odcięta skrzydłem korona brzozy pozostała na swym miejscu?

           Normalnie powinna rozpaść się w proch nie do rozpoznania, a tu wisi i ma

            być dowodem katastrofy lotniczej.

1.23      Elementy podłużnic kadłuba przechodzące z kadłuba na część ogonową –

           via wręga – są równo odcięte na prawie całym obwodzie przekroju kołowego

           ogona. Świadczy to sile osiowej , która oderwała ogon od kadłuba – a wiec 

           wybuchu , co wyżej nadmieniano. Dodatkowo wygląd tych uszkodzeń

           może być podstawą do podejrzeń o to, że podłużnice te zostały przecięte

           piłą lub podobne.

                     

Ad2. 

 

 2.10         Osób wchodzących na pokład tupolewa w Warszawie nikt nie widział. 

                 Boardingcard (karta pokładowa) nie była podawana osobom mającym wchodzić 

                na pokład tupolewa, a jej oderwany odcinek, jako dowód wejścia na pokład

                samolotu Tu-154M 101, nie istnieje.

 2.11        Odprawa celno-paszportowa członków delegacji w Warszawie w dniu 10 

                 kwietnia nie miała miejsca.

                             Min Arabski, który organizował odlot do Moskwy rodzin ofiar – po 12 

                             godzinach od czasu ogłoszenia katastrofy nie posiadał „aktualnej listy ofiar”.

2.12      W Smoleńsku nie potrafiono podać nawet godziny uderzenia TU-154M 101 w ziemie. (Nie ma zatem też mowy o jakimkolwiek świadectwie zgonu jakiejkolwiek osoby – ofiary katastrofy –  jako dokumentu spełniającego jakieś normy formalne).

2.13      Nie było jakiejkolwiek pracy ratowniczej nad wyszukiwaniem ofiar.

2.14     Nie było pożaru.        

 2.15         Władze Smoleńska podały, że samolot rozbił się ze 132osobami na pokładzie. Wszystkie osoby zginęły. Duża cześć ofiar zginęła w ogniu i zwłoki są nie do rozpoznania. Wiadomość podano niemal natychmiast po alarmie.

2.16  Jak nie było akcji wyszukiwania ofiar, które mogły przeżyć katastrofę,to prawie natychmiast zaczęto zwozić trumny.

2.17  Nigdy nie podano, gdzie i jak odnajdowano ciała poszczególnych ofiar.

2.18   Można nawet przypuszczać, że ciała wielu zamordowanych pozostały w     

 Polsce, a do Moskwy wysłano materiał DNA pobrany od rodzin ofiar, który to

 kod następnie podrzucono do obcych ciał. Kodów DNA ofiar nie wysłano 

 bowiem do Polski celem weryfikacji ale odwrotnie zażądano pobrania takich od rodzin.

           

Jakież są to zatem części wraku, skąd pochodzą? Nie wiemy, a to jest mniej istotne. Chociaż przypuszczalnie jest tu jakiś związek fizyczny lub pojęciowy polskim tupolewem 101.

 

Biorąc pod uwagę ograniczenia czasowe – konieczność nakładu pracy ok 2-3 godzin na to aby normalny samolot typu TU-154M doprowadzić do takiego stanu jak to pokazano w TV – jest całkowicie uzasadnione stwierdzenie mówiące, że samolot z którego sporządzono te szczątki

(70 minut lotu) nie mógł znajdować się na lotnisku w Warszawie o godz 7.00 krytycznego dnia.

Powtarzając to co podano na wstępie można przyjąć, że:

        szczątki pokazywane w telewizji (Smoleńsk) pochodziły z samolotu bliźniaka, który został przemalowany na samolot 101.

        Alternatywnie: są to szczątki prawdziwego samolotu 101 podczas kiedy bliźniak samolotu 101 znajdował się w Warszawie krytycznego dnia ok godz 7.00 i odleciał z Okęcia do Smoleńska, podczas kiedy prawdziwy samolot 101 był już na miejscu w Smoleńsku, gdzie przerabiano go na wrak upozorowanej katastrofy lotniczej.

 

              Tu możliwe jest nawet i to, z Okęcia nie wyleciał jakikolwiek samolot typu tupolew jako 

              typ samolotu. Wystarczy, że coś wyleciało a to zafałszowano na start Tu-154M 101.

              Posuwając się dalej można podejrzewać, że samolot taki z Warszawy Okęcie w ogóle nie 

              wystartował – bo go tam – FIZYCZNIE – nie było. Jest jednak wpisany rejestrach startu i 

              lotu. Lub też był i wystartował ale o kilka godzin wcześniej – gdzie zafałszowano jedynie  

              godzinę odlotu. Taka mistyfikacja jest możliwa w czasach techniki digitalnej. Pewne 

              informacje nt. sygnałów lub ich braków można zafałszować droga działań hackerskich. 

              Tego nie da się wykluczyć.

 Należy zauważyć i podkreślić:

Wszyscy obserwatorzy medialni zgodni są co do tego, że odlot ten z Okęciajako zupełny wyjątek odbył się bez jakichkolwiek świadków, którzy do tamtego dnia zawsze towarzyszyli odlotowi samolotu z prezydentem na pokładzie. Do dnia dzisiejszego godzina odlotu nie jest nigdzie oficjancie opublikowana 

Zachodzi tu pytanie, co zatem stało się załogą i pasażerami? Otóż są przesłanki wskazujące na to, że osoby te zaginęły lub zostały zamordowane przed dotarciem do lotniska, czy samolotu.

Tym tłumaczyć można brak ciał -pierwsze godziny- w Smoleńsku (Wisniewski, Bahr i inni), tym tłumaczyć można także wielkie mistyfikacje związane z obdukcją i identyfikacją zwłok – konieczność pobrania kodu DNA od członków rodzin. I nie po to, aby na podstawie tych kodów

pozytywnie zweryfikować ciała ofiar ale po to aby ten prawdziwy kod DNA podrzucić 

obcym zwłokom( zmasakrowanym do niepoznania). Niezrozumiałe dla rodzin ofiar warunki obdukcji, przesłuchań. Zwrot osobistych przedmiotów ofiar, które to przedmioty swym stanem zewnętrznym w żaden sposób nie pasowały do totalnie zniszczonych części wraku tupolewa. Podawanie naiwnych wręcz faktów o rozmowach telefonicznych ofiar z pokładu tupolewa, gdzie ofiary te dodzwoniwszy się do kogoś wypowiadały jakąś formułkę powitalną po czym nie odpowiadały na pytanie, bo rozmowa została przerwana. Np. Jarosław Kaczyński zeznał, że Lech Kaczyński dzwoniąc do niego o godz 6.00 rano poradził mu aby ten się przespał. Radę taką daje się wieczorem, a nie na początku dnia. Może to wskazywać, że właśnie wtedy słowa te były nagrane a prezydent już był w rekach zamachowców i jako poddany działaniom narkotyków – nagrywał frazy, które były mu dyktowane przez zamachowców. Długotrwały brak informacji co do identyfikacji bardzo dużej liczby ofiar wypadku w tym brak ciał pilotów. Brak listy boardingowej u min Arabskiego aż na kilkanaście godzin po „katastrofie” etc.

 Reasumując.

 W dniu 10 kwietnia 2010, do tupolewa, nikt z członków delegacji katyńskiej nie wsiadał w każdym razie żywy lub przytomny. Zwłoki ofiar dowieziono do Rosji później i to nie wszystkie. Okoliczności  startu samolotu są  całkowicie niejasne.

Katastrofy Tu-15M 101 w Smoleńsku nie było – widzieliśmy jakieś szczątki samolotu i to nie kompletne. Szczątki te pochodzę z demontażu i podrzucenia do lasku i tam wysadzono to wszystko

w powietrze. Zrobiono to bardzo nieudolnie. A co zauważył Shoigu w trakcie rozmowy z Putinem. Shoigu powiedział to do Putina przez zęby ale kamery TV ten moment złapały.

Zamach był przeprowadzony po polskiej stronie, a inscenizacja rzekomego wypadku przypadła stronie rosyjskiej. Zaplanowano, że wydarzy się spektakularny wypadek lotniczy na terenie Rosji. To celem – „oddania śledztwa w ręce Rosjan”. W ten sposób cały ciężar dowodowy pochodzi z Rosji, która jest niczym innym jak „pralnia faktów i dowodów”. To na takiej samej zasadzie jak pralnia pieniędzy wśród przestępców. Wielka dumna Rosja praczką brudów polskojęzycznej szumowiny.

 

Coż zatem czynić?

To proste, należy składać do polskiego aparatu ścigania żądania o wszczęcie śledztwa ws zaginięcia osób ofiar członków delegacji do Katynia w dniu 10 kwietnia 2010 lub dzień wczesniej.

Polski aparat ścigania musi  wszcząć postępowanie wyjaśniające w sprawie zaginięcia tych 96 osób. Fakt bowiem , że ciała tych ofiar widziano w Rosji nie uzasadnia do mniemania, że

osoby te zostały pozbawione życia w Rosji. Jest absolutnie zasadne wymagać aby polska prokuratura udowodniła, że osoby te żywe i z własnej woli opuściły terytorium Polski.

Należy zbadać cała drogę osoby zaginionej od momentu rozstania się z bliskimi do momentu

opuszczenia terytorium RP. Tu jest ta wielka tajemnica. Poruszenie tego kamienia ujawni prawdę.

A to moga zrobic nawet blisc ofiar, ważne jedynie aby nie robic tego samotnie a wszelkie dane wykładać natychmist w sieci.

 

Krzysztof Cierpisz  http://zamach.eu/100728%20Katastrofa,%20ktorej%20nie%20bylo/Katastrofa.htm

100728

+++

0

Alfred Rosłoń

Pragne Panstwa zainteresowac jasnymi i ciemnymi stronami dzialan podziemnej struktury SOLIDARNOsCI - Miedzyzakladowego Komitetu Koordynacyjnego „wola”. Moim celem jest, niedopuszczenie do zaklamywania niedawnej historii z lat 1982 - 1989

346 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758