Kto kształtuje wyobrażenie polskich mężczyzn o nich samych? Kolorowe tygodniki i miesięczniki. „CKM”, „Playboy” „Maxim”
Najłatwiej zaobserwować na przykładzie ewolucji bohatera amerykańskiej kultury masowej. Początkowo bohaterem tym był nieustraszony jeździec lub tajemniczy mściciel. W kapeluszu, normalny, trójrożnym lub słomkowym w zależności od tego w jakiej epoce autor umieszczał akcję swojego dzieła. Charakterystyczną cechą bohatera owego był brak wątpliwości. Niszczył on wrogów bezwzględnie i śmiało nie bawiąc się w analizowanie ich racji moralnych. Potem wszystko się zmieniło i poprzez coraz bardziej sfrustrowanych mężczyzn, którzy pokazywali się na ekranie doszliśmy do Woody Allena. On jest ostatnim ogniwem w procesie staczania się mitu amerykańskiego mężczyzny od trapera do gamonia z ambicjami intelektualnymi.
U nas jest jednak jeszcze gorzej i niech mi nikt nie mówi, że jest to sytuacja przypadkowa, albo trend światowy. Kryzys męskości jest bowiem elementem, może nie najważniejszym, ale istotnym kryzysu cywilizacji zachodniej. Wszystkie bowiem ataki obyczajowych wolnościowców wymierzone są w białego, heteroseksualnego mężczyznę, wyznania chrześcijańskiego. Reszta może żyć w spokoju, o ile nie będzie podskakiwać zbyt wysoko.
Polska jest szczególnie narażona na skutki tego kryzysu, przez swoje doświadczenia historyczne i przez fakt, że kobiety spełniały u nas rolę szczególną. Winniśmy im za to wdzięczność i cześć, ale na litość, nie całkowite podporządkowanie, do czego właśnie sprawy zmierzają. Każda bowiem pozytywna legenda może być łatwo zamieniona w swoje przeciwieństwo i z matki Polski, co własną piersią wykarmiła bohaterów, wyewoluować może łatwo histeryczka i wariatka ze skłonnościami do zamordyzmu. Ku temu właśnie prowadzą nas różne feministki i wszelkiego rodzaju ruchy obyczajowej swobody, do tego również prowadzi nas źle i powierzchownie rozumiana tradycja. Tradycja wychowania chłopców przez kobiety, które czynią z nich frustratów, gamoni, gogusiów ze spoconymi dłońmi lub podobnych sobie szaleńców. Dlaczego tak się dzieje. Powodów jest kilka. Po pierwsze troska o dziecko. My się nie potrafimy tej trosce przeciwstawić nawet jeśli ma znamiona obłędu. Nie potrafimy bo zawsze gdzieś pod czaszką kołacze się ostatnia strofa elegii o chłopcu polskim. I to jest niestety nieuleczalne, nawet przez kilka pokoleń.
Po drugie chęć stworzenia sobie takiego mężczyzny o jakim się marzyło w czasach narzeczeństwa. I to jest prawdziwy dramat, albowiem każdy doskonale wie, na jak głębokich poziomach kobiety oszukują siebie i swoich bliskich, jak piramidalne mistyfikacje budują, by poprawić sobie samoocenę i wizerunek. To co próbują przedstawić jako swoje marzenia materializujące się w dorastającym synku, w istocie jest jedynie projekcją obaw o to co powiedzą i pomyślą sobie koleżanki. Ideał i marzenie jest bowiem zwykle gdzie indziej, ale tego nie wie nikt, nawet mąż zasypiający obok z pilotem w dłoni.
Po trzecie chęć zapewnienia synowi tak zwanego porządnego wychowania. To jest również dramat, bo to co kobiety w Polsce uważają za porządne wychowanie nie ma żadnego praktycznego ani teoretycznego znaczenia. Przydaje się jedynie w tych rzadkich chwilach, kiedy odwiedzamy ciocię Krysię z kwiatkiem w dłoni.
Nie znęcajmy się jednak nad kobietami, które i tak mają ciężkie życie. Zadajmy sobie pytanie; czy w Polsce istnieją jakieś wzory zachowań męskich? Nie istnieją. Od czasów Henryka Sienkiewicza nikt nie napisał żadnej książki, w której występowali by mężczyźni godni naśladowania. Ktoś powie; a filmy? No tak: Hans Kloss, Brunner, te klimaty. Tylko, że to jest jak wiemy niepoważne i my sobie ty wszyscy teraz żartujemy. Miast takich wzorów mamy „dzień świra”. Też komedia, ale spełniająca swoją funkcję dość istotną. Komedia, która wtłacza nas schemat uzależnienia od matki wariatki, od jej zupy pomidorowej od własnych, wyrytych w mózgu przez popkulturę projekcji seksualnych i temu podobnych idiotyzmów. Byle nie podejmować decyzji, byle nic nie zmieniać, byle ponarzekać, byle się napić i zyskać cień chociaż akceptacji. To są problemy Polaków płci męskiej. Nie moje – zaznaczam, bo jak wszyscy czytelnicy tego bloga wiedzą, akceptację mam w dużym poważaniu, że pojadę klasykiem.
Nie ma żadnych literackich wzorów dla mężczyzn. Elegia o chłopcu polskim i Dzień świra. To wszystko, dwa bieguny, a pomiędzy nimi pustka i ciemność. Trup albo głupek – to może sobie z całego wachlarza zachowań wybrać facet w Polsce. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że mieliśmy źle dobrane lektury. Bohaterowie ważni byli w naszej kulturze wyśmiewani, zaś bohaterowie destrukcyjni byli wielbieni. Były i są nadal całe połacie twórczości, o której nikt nic nie wie. Mam tu na myśli literaturę ziemiańską, kresową, mojego ulubionego Michała Kryspina Pawlikowskiego i Czarnyszewicza, mam tu na myśli Mackiewicza Józefa, którego ponoć wszyscy czytają, ale nikt go jakoś nie naśladuje. Mam tu na myśli jego starszego brata, wybitnego polityka i myśliciela, któremu odebrano szansę zasłużenia się dla Polski. Mam tu na myśli Andrzeja Bobkowskiego, wznowionego i zaraz zapomnianego.
Kto kształtuje wyobrażenie polskich mężczyzn o nich samych? Kolorowe tygodniki i miesięczniki. „CKM”, „Playboy” „Maxim” itp. Kto pisze książki i przygodach i wyczynach? Dziennikarze z GW. Lizut i ten drugi. Kto wyznacza wzorce – także oni. Kto jest uważany za człowieka przygody? Meler z Kydryńskim. Was to wszystko kochani nie zastanawia? Nie daje wam do myślenia? Bo mnie przyznam delikatnie dziwi.
Możecie się śmiać, ale to jest ważna rzecz. Jeśli damy się wepchnąć w niszę obyczajową z napisem „frustraci, a może i faszyści” to po nas. „Wysokie obcasy” już niedługo zaczną publikować serię artykułów o kompleksach seksualnych Polaków. Poczekajcie. Na razie piszą o tym jak wspaniałymi mężami, ojcami i kochankami są Żydzi. No, chyba, że każą kobietom nosić peruki jak za dawnych czasów. To się jednak wkrótce zmieni, bo zbliża się ofensywa.
Wszystkich oczywiście zapraszam na stronę www.coryllus.pl można tam kupić moje książki, utrzymane są w klimacie zbliżonym do sienkiewiczowskiego, więc nie ma niebezpieczeństwa, że znajdziecie tam kogoś podobnego do profesora Pimko.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy