Przyjęło się uważać, że agentura wpływu jest czymś tajemniczym. Niektórzy nawet twierdzą, że jej nie ma. Że istnieje tylko w wyobraźni. Chorej wyobraźni. Że przekonanie (wiara) o agentury wpływu istnieniu jest czymś wstydliwym. Dyskwalifikującym. Ale nawet przekonani o agentury wpływu istnieniu są także przekonani, że wiedza o agenturze wpływu jest nader skąpa, a jej zdobywanie bardzo utrudnione. Niniejszy wpis (post?) stara się pokazać, że informacji o agenturze wpływu jest więcej i są łatwiej dostępne. Oczywiście, nie można powiedzieć, że wszystko leży na wierzchu. Jawność informacji o agenturze wpływu wynika z celu jej istnienia. Cele istnienia, zakładania, organizowania, werbowania, prowadzenia agentury wpływu są jawne, bo jawnymi być muszą. Oczywiście, to nie znaczy, że specsłużba prowadząca swoją agenturę wpływu ogłasza z góry, co chce osiągnąć. To oznacza, że cele osiągane przy użyciu agentury wpływu nie mogą być ukryte. Oczywiście, od tych celów można odwracać uwagę, puszczać węże morskie, przykrywać innymi informacjami, zaburzać percepcję, zdolność prawidłowego postrzegania, obserwowania, wnioskowania, robić wodę z mózgu, ale samego celu ukryć się nie da. Prowadzenie badań jakiegoś obiektu wyłącznie […]
Przyjęło się uważać, że agentura wpływu jest czymś tajemniczym. Niektórzy nawet twierdzą, że jej nie ma. Że istnieje tylko w wyobraźni. Chorej wyobraźni. Że przekonanie (wiara) o agentury wpływu istnieniu jest czymś wstydliwym. Dyskwalifikującym. Ale nawet przekonani o agentury wpływu istnieniu są także przekonani, że wiedza o agenturze wpływu jest nader skąpa, a jej zdobywanie bardzo utrudnione.
Niniejszy wpis (post?) stara się pokazać, że informacji o agenturze wpływu jest więcej i są łatwiej dostępne. Oczywiście, nie można powiedzieć, że wszystko leży na wierzchu.
Jawność informacji o agenturze wpływu wynika z celu jej istnienia. Cele istnienia, zakładania, organizowania, werbowania, prowadzenia agentury wpływu są jawne, bo jawnymi być muszą. Oczywiście, to nie znaczy, że specsłużba prowadząca swoją agenturę wpływu ogłasza z góry, co chce osiągnąć. To oznacza, że cele osiągane przy użyciu agentury wpływu nie mogą być ukryte. Oczywiście, od tych celów można odwracać uwagę, puszczać węże morskie, przykrywać innymi informacjami, zaburzać percepcję, zdolność prawidłowego postrzegania, obserwowania, wnioskowania, robić wodę z mózgu, ale samego celu ukryć się nie da.
Prowadzenie badań jakiegoś obiektu wyłącznie na podstawie skutków, które funkcjonowanie tego obiektu wywołuje, jest równie dobre, jak każde inne. Fizyka doświadczalna bada wyłącznie skutki zjawisk fizycznych. Byłoby mało mądre stawianie badaniu agentury wpływu wymagań większych niż fizyce doświadczalnej. Jednym z celów państw, których specsłużby prowadzą agentury wpływu, jest jakość światowej opinii publicznej.
W cywilizacji euroatlantyckiej myślimy analitycznie. Całość jest złożeniem tworzących ją części. W procesie tworzenia całości z części nie powstają żadne nowe byty. Aby poznać całość wystarczy poznać jej części. To poznanie jest kompletne i zupełne. Stanowi całość wiedzy. Żadnej dodatkowej wiedzy nie ma. W celu poznania obiektu złożonego należy wyodrębnić w nim tworzące go części. W tym celu dokonujemy operację abstrahowania. Tworzymy klasy abstrakcji i przypisujemy do nich badane obiekty. Przeprowadzamy operacje myślowe na klasach abstrakcji.
Państwa można podzielić ze względu na wiele kryteriów. Np. na państwa mające w światowej opinii publicznej prasę dobrą i złą. Wszystkie państwa robią złe rzeczy. Ale nie wszystkie państwa robią tyle samo złych rzeczy. Jedne państwa robią więcej złych rzeczy, a inne — mniej. Moglibyśmy sądzić naiwnie, że te państwa, które robią więcej złych rzeczy, w światowej opinii publicznej prasę mają gorszą, a te, które złych rzeczy robią mniej — lepszą. A przynajmniej nie aż tak złą.
I tu czeka nas kubeł zimnej wody na łeb. Okazuje się bowiem, że bardzo łatwo możemy wskazać państwa, o których sądzimy, że rzeczy złych robią relatywnie więcej, a prasę mają, że tylko pozazdrościć. I vice versa. Dlaczego tak się dzieje. Czy może my jesteśmy jakimiś odmieńcami? Może nasz gust różni się od gustu światowej opinii publicznej?
Nic z tych rzeczy, chociaż nie wiadomo czy to jest powodem do radości. Odmieńcami nie jesteśmy ani nasz gust nie odbiega szczególnie od światowej opinii publicznej. Rozbieżność między poczynaniami państwa i opinią o nim jest skutkiem pracy jego agentury wpływu.
W tym miejscu już można podać treść kryterium wielkości agentury wpływu Rossy:
Powyżej pewnej wielkości agentury wpływu zarówno, co do jej liczebności, jak i jakości jej pracy, państwo, które ją posiada, może zachować o sobie dobrą opinię na świecie bez względu na to czy dopuszcza się czynów w powszechniejszym mniemaniu zasługujących na potępienie
I w sformułowaniu odwrotnym:
Dobra prasa państwa, które popełnia czyny zasługujące dla światowej opinii publicznej na potępienie, dowodzi, że na rzecz tego państwa pracuje silna i sprawna agentura wpływu
Działanie kryterium zostanie omówione na przykładach. Najlepszy jest przykład dynamiczny. Zmiana stanu. Takim przykładem jest Chińska Republika Ludowa (ChRL).
Jeszcze całkiem niedawno ChRL była powszechnie potępiana z wielu różnych powodów. Wymieniane były: podbój Tybetu, brutalne tłumienie przejawów odrębności Tybetu, brak demokracji politycznej, masowe wymierzanie kary śmierci pod pretekstami karze śmierci niepodlegającymi nawet w państwach ją stosujących, prześladowania religijne, pobieranie i obrót narządami pobranymi od straconych więźniów. W mniejszym stopniu: masowe mordowanie dzieci nienarodzonych, zmuszanie do przerywania ciąży, brutalne metody przerywania ciąży, np. bicie ciężarnej kobiety w brzuch. I wiele, wiele innych. W wielu miejscach świata często organizowano liczne, masowe protesty przeciwko różnym, wybranym praktykom ChRL. Przebieg wizyty przywódcy większego państwa zachodniego w ChRL był znany z góry. Gwoździem programu było upominanie chińskich gospodarzy.
Jednocześnie obserwowano wzrost aktywności działań specjalnych ChRL poza jej granicami. Zwiększała się liczba kradzieży własności przemysłowej. Wzrastała liczebność agentów wywiadu.
I nagle potępianie i upominanie ChRL skończyło się, jak ręką odjął. Przełom obserwowaliśmy na własne oczy. Diametralna zmiana miała miejsce AD 2008 podczas olimpiady w Pekinie. Przed olimpiadą były snute plany wykorzystania olimpiady do wywarcia na ChRL nacisku silniejszego niż którykolwiek z poprzednich. Snuto przepowiednie, jaką to olimpiada dla władz ChRL będzie propagandową klapą. Że niby stracą twarz i nie będą wiedzieli, jak się mają podziać. Że niby dla polityki wewnętrznej ChRL to będzie wielkim przełomem. Może nawet i rewolucja. Albo co.
Wszystkie te plany spaliły na panewce. Dalajlama nie jest wpuszczany do coraz większej liczby państw. Protesty ustają. Chyba ostatnim widoczniejszym protestem były próby zakłócenia biegu sztafety niosącej znicz olimpijski. Odtąd takie sprawy już będą załatwiane dyskretnie.
Zmiana była tak szybka, że nie wszyscy zdążyli się ustawić. Przed olimpiadą Tusk był krytykowany, że zbyt słabo deklaruje bojkot. Koniec końców Tusk na olimpiadę nie pojechał. I na swoim bojkocie wyszedł, jak Zabłocki na PeZetKaeSie. Przywódcy państw, których Tusk małpuje, na olimpiadę pojechali. Krytyka Tuska trwała nadal. Tym razem, że się wyłamał i wygłupił. Kto jak kto ale Tusk umie wyczuwać zmieniające się trendy, mody, wiatry i ustawiać się tak, aby zawsze być na fali. A tym razem jego niezawodny nos go zawiódł.
Niektórzy zmianę oceny ChRL przypisują jej rozwojowi gospodarczemu. To nie jest prawdą. Co zostanie pokazane na przykładach podanych później.
Moskowia do budowania swojej opinii agenturę wpływu wykorzystywała od zawsze:
„[…]Kapitan Nemo z powieści Verne’a (opisał to prof. Jan Tomkowski) był początkowo polskim szlachcicem, który mścił się za rzezie i gwałty z 1863 r., zatapiając rosyjskie okręty. Aliści wydawca obawiał się, że wywoła to protesty dyplomacji carskiej, a zatem Verne usunął polskie ślady z postaci kapitana Nemo. Przypominają się tu kłopoty Orwella, który nie mógł długo opublikować »Folwarku zwierzęcego«, gdyż londyńscy wydawcy lękali się zirytować wujaszka Stalina.
[…]”
Marek Baterowicz, Angus jako maska, Gazeta Polska, 9 [917], 2 marca AD 2011, s. 25, Kultura (Pan Marek Baterowicz bloguje razem z nami na Ekranie, http://dziennikarze.nowyekran.pl/post/5053,marek-baterowicz-rowerem-do-raju)
Na biegunie przeciwnym są państwa, organizacje, instytucje, zbiorowości, które agentury wpływu nie mają, dlatego mają złą prasę. Przykładowo w nieporządku alfabetycznym: Białoruś, masoneria, Polska, USA, żydostwo (Państwo Izraela i diaspora). Jak widać, opinia nie zależy od potencjału gospodarczego (USA). Było to wzmiankowane powyżej.
Jednocześnie widzimy, że pomimo braku agentury wpływu, niektóre z podmiotów ww. są pomawiane o dysponowanie na światową opinię publiczną olbrzymimi wpływami (masoneria, CIA, hasbara). Państwa agenturę wpływu mające odwracają od siebie uwagę kierując ją na kozły ofiarne.
Przed AD 1989, kiedy Polska była w Układzie Warszawskim i korzystała z parasola ochronnego agentury wpływu Moskowii, nikt nie ośmielił się Polski oskarżyć o antysemityzm. Po AD 1989 Moskowia znad Polski swój parasol zwinęła. Zaczęły się i nasilają oskarżenia Polski o antysemityzm. Parasol ochronny agentury wpływu Moskowii pozostał rozpostarty tylko nad Jaruzelskim.
Po środku plasuje się NRF. Jeszcze nie ma opinii oczyszczonej całkowicie. Ale jest widoczny duży postęp. Coraz mniej mówi się o zbrodniach niemieckich. Po okresie przejściowym, w którym mówiło się nie o Niemcach, tylko o jakichś hitlerowcach i innych nazistach, teraz mówi się nawet o zbrodniach polskich. Oprócz przerzucania win zabiegi są uzupełniane o przedstawianie Niemców, jako ofiary. Ofiary coraz większe. Ten proces przebiega powoli. NRF nie dysponuje takim potencjałem, jak Moskowia czy ChRL. Jednocześnie proces samowybielania się Niemców, jako potencjalnie dla niej niebezpieczny, jest kontrolowany przez specsłużby Moskowii.
Agentura wpływu pomimo oszałamiających możliwości nie jest największą wunderwaffe. Od agentury wpływu skuteczniejsza jest silna gospodarka. Dowiódł tego rozpad СССР. Moskowia swoją agenturą wpływu USA biła na głowę. Szarogęsiła się na ich terytorium. Jej agentura robiła, co chciała. Infiltrowała media, środowiska opiniotwórcze, elity i instytucje władzy. Raz po raz USA wsadzała na konia. A jednak gospodarka okazała się silniejsza. W końcu Moskowia to zrozumiała. Że niczego nie zdziała bez rozwalenia gospodarki USA. Ale to już jest temat na inny tekst.
Więcej o agenturze wpływu piszę w mojej książce Ciężkie czasy dla agentów. Szukam wydawcę, który Ciężkie czasy dla agentów wyda na papierze.