Kryptonim Bosfor kryje Antifę
19/11/2011
462 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
W polityce przypadki zdarzają się rzadko. Tematem numer 1 w Niemczech jest zagrożenie ze strony nazistów. Czy przypadkiem nie ma to na celu osłony Antify po jej gościnnych występach w Warszawie?
8 listopada na policję miała się zgłosić niejaka Beate Zschäpe, która miała podać, że jej kompani, którzy mieli popełnić samobójstwo – Uwe Mundlos i Uwe Bönhard, mieli od września 2000 do kwietnia 2007 zamordować z pobudek rasistowskich, bo są nacjonalsocjalistami,
10 osób
w tym 8 Turków, 1 Greka i policjantkę. Rasizm rasizmem, sympatyków NPD mam w takim samym poważaniu, co i Antifę (wszystko lewacka swołocz) ale rodzi się tu wiele pytań. I tak: dlaczego bojówka NSU (jakiej mieli być członkami), czyli Podziemie Nacjonalsocjalistyczne,
nie wysyłała
do mediów – jak to zawsze robią terroryści – pism pełnych patetycznych, chorobliwych enuncjacji o dokonanych właśnie przez nich bohaterskich czynach. Dalej: dlaczego trójka z NSU wymieniana jest – mimo trwania dochodzenia, wbrew przyjętej praktyce – z imienia i nazwiska? Oraz:
dlaczego
nie posypały się głowy właścicieli eksponowanych stołków w Urzędzie Ochrony Konstytucji, BKA i nadzwyczajnej komisji SoKo kryptonim Bosfor? Dlaczego nagle znowu wybuchła dyskusja o potrzebie delegalizacji nazistowskiej NPD? Każde z tych pytań rodzi kolejne.
Post scriptum: zbieg okoliczności? Dlaczego temat nazizm w Niemczech (nacjonalsocjalistów określa się tu mianem prawicy) pojawił się dokładnie 11 listopada, kiedy niemieccy internacjonalsocjaliści w Warszawie bili Polaków, obchodzących Święto Niepodległości? Dlaczego podobno tak świetna policja i najdoskonalszy wywiad wewnętrzny świata nie potrafiły uporać się z bandą NSU po pierwszym zabójstwie? Czy za to – gdyby to było prawdą – nie powinien polecieć z hukiem szef MSW? Tymczasem o aferze mówi i prezydent, i kanclerz, a tu nic się nie dzieje (jakby nie o to chodziło!).
Prasa, tak wrażliwa podobno na przejawy ksenofobii, zaraz po pierwszych doniesieniach (11.11.) na temat serii zabójstw ochrzciła je mianem „Mordy Dönner” (to tak, jakby mordy na Polakach nazwano „bigosowe zabójstwa”. Wywołało to awanturę ze strony tureckich organizacji, które zarzuciły rasizm niemieckim mediom (uważającym się za awangardę walki z ksenofobią). Nikt ich jednak nie oskarża, że są kaczystami! Przeciwnie – przejmuje się ich słowami! Nikt nie wykluczył jednak wewnętrznych porachunków między Turkami, ani też tego, że NSU w praktyce nie istniała jako formacja „polityczna”, a jedynie jako gang kryminalistów.
Rozpoczęła się nagonka na NPD, w której to partii, jak się wydaje, najwięcej mają do powiedzenia agenci tajnej policji. Nie wykluczone jednak, że UOK utrzymuje przy życiu wnuczków Hitlera, bowiem chce kontrolować środowisko. Ale nagonka na NPD oznacza w istocie poparcie dla bandytów z Antify, którzy uważają się za strażników idei NRD, „pierwszego pokojowego państwa niemieckiego”. W Antifie, być może, tajna policja ma mniej do powiedzenia. Jeżeli jednak w ogóle ma, to powinna była (a może to i zrobiła?) poinformować polską policję o warszawskich planach Antify. A może polska policja była o tym jednak w pełni poinformowana? To wtedy ciąg dalszy nastąpi.