Bez kategorii
Like

Krótka historia Polski 13.12.1981 – 10.04.2010

12/12/2011
507 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
no-cover

Trzydzieści lat temu generał Jaruzelski wprowadził w Polsce stan wojenny. Dlaczego?

0


Jak sam zawsze twierdził, jednym z najważniejszych powodów tych działań było uchronienie kraju przed spodziewaną interwencją ze strony władz ZSRR. Trochę to dziwne, że "towarzysze z Moskwy" mieliby interweniować w kraju rządzonym przez swojego przyjaciela, który nie planował przecież żadnych reform w stylu Aleksandra Dubczeka czy też Imre Nagy’ego, a wręcz przeciwnie, za wszelką cenę usiłował zdusić ruch "Solidarności", ale widocznie generał uważał, że sprytnym tłumaczeniem "jacy przyjaciele, taka pomoc" być może skutecznie uda mu się zakłamać historię. Jak się dziś okazuje, jego kalkulacje nie były pozbawione podstaw i trzeba się nieźle namęczyć, aby się dowiedzieć, jaka była jego prawdziwa rola w historii PRL, choć wydawałoby się, że od pewnego czasu żyjemy już w wolnym kraju…

Potem mijały ciemne, ponure lata stanu wojennego, który, najpierw zawieszony, a potem zniesiony, tak naprawdę trwał nieustannie, pomimo "pierestrojki", która w połowie lat 80-tych pojawiła się za naszą wschodnią granicą. Nadszedł w końcu rok 1988 i strajki. Niedługo potem zmontowano "okrągły stół", który miał jednak sporo ukrytych kantów, no i koniec końców doszło w 1989 r. do wyborów, nie do końca co prawda demokratycznych, ale za to entuzjastycznie przyjętych przez społeczeństwo. Warto pamiętać, że po tych wyborach generał Jaruzelski zdążył jeszcze na jakiś czas, fakt, że nie za długi, zostać… prezydentem Rzeczypospolitej Polskiej. Po nim przyszedł Wałęsa, wojska ZSRR w końcu z naszego kraju wyjechały i można było rozpocząć budowę stosunków polsko-rosyjskich na w miarę normalnych, obustronnie korzystnych zasadach.

Tylko czy… na pewno obustronnie korzystnych?

Relacje polsko-rosyjskie budowano przez ostatnich dwadzieścia lat w przedziwny sposób i za pomocą jeszcze bardziej przedziwnych budowniczych, wśród których aż się roiło od tajnych, mniej tajnych, a czasem i zupełnie jawnych pracowników i współpracowników tajnych służb PRL-u oraz dyplomatów, którzy swoją karierę rozpoczynali od studiów w słynnym Moskiewskim Państwowym Instytucie Spraw Międzynarodowych (МГИМО), albo kontynuowali rodzinne tradycje, rozpoczęte wraz z zainstalowaniem się w naszym kraju Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, powołanego w Moskwie przez Józefa Stalina. Nie, absolutnie nie twierdzę, że nie brakowało wśród nich również osób, które zdawały sobie sprawę, co to jest polska racja stanu, ale czy mieli oni w tej budowie głos decydujący? Zapewne kiedyś historycy będą mogli przyjrzeć się tej sprawie dokładniej. Prawdziwi historycy, a nie politycy przebrani za historyków lub odwrotnie.

Relacje te miałe różne fazy wlotów i mniej lub bardziej bolesnych upadków, ale gdy wybory w 2007 r. wygrała w naszym kraju Platforma Obywatelska, wszystko się miało zmienić. Jak to powiedział po tym zwycięstwie premier Donald Tusk w swoim słynnym, trzygodzinnym expose, "(…) jestem przekonany, że czas na dobrą zmianę w tej kwestii właśnie nadszedł. Jestem zadowolony, że sygnały ze strony naszego wschodniego sąsiada potwierdzają, że i także tam dojrzewają do tego poglądy."

Zaczęło się więc ocieplanie stosunków, choć niektórzy malkontenci twierdzili, że ta współpraca z władzami Rosji w wykonaniu premiera Tuska coś za mocno im się kojarzy z pewną fraszką znanego satyryka. No, ale tak zapewne mogli twierdzić tylko ci, którzy, jak zauważył w swoim expose z marca 2011 r. minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, do tej pory jeszcze nie nauczyli się kochać Polski. W każdym bądź razie już w lutym 2008 r. premier Tusk udał się do Rosji, aby się spotkać, jak to ujął, z "naszym człowiekiem w Moskwie", czyli premierem Federacji Rosyjskiej, Władymirem Putinem, byłym pułkownikiem KGB. Była to czytelna aluzja do słów, które pojawiły się w owym czasie na jednym z największych rosyjskich serwisów internetowych gazeta.ru, że Donald Tusk jest "naszym człowiekiem w Warszawie". (1)

Potem premier Putin przyjechał we wrześniu 2009 r. do Polski. Było i Westerplatte, i spacer obu panów po molo w Sopocie, choć nie należy zapominać, że wcześniej, w styczniu 2009 r., panowie widzieli się również w Davos, gdzie rozmawiali o… gazie:

"– Rozumiem interesy różnych firm niemieckich, rosyjskich, ale to nie znaczy, że je akceptuję. Z całą pewnością punkt widzenia Polski tutaj się nie zmieni – powiedział dziennikarzom w Davos premier.

Jak podkreślił, realna dywersyfikacja dostaw gazu, to realizacja innych projektów, a nie budowa Nord Stream.

– Oczywiście, jeśli jakieś firmy uprą się, żeby to budować, ja na to nie będę miał pewnie realnego wpływu, ale będę miał realny wpływ na stanowisko UE – stwierdził Tusk.

Dodał przy tym, że Polska, jeśli chodzi o wpływanie na stanowisko Wspólnoty, będzie działała tak jak do tej pory. – Dotychczas bez jakiegoś podnoszenia głosu i wymachiwania ręką udaje się na razie tak te sprawy stawiać w UE, że sam projekt nie zyskuje jakiejś zasadniczej akceptacji UE, jako całości. Sądzę, że to jest ciągle projekt odłożony w przyszłość – ocenił Tusk." (2)

Jak już jednak wszyscy wiemy, tamta "odłożona przyszłość" na dzisiaj jest już teraźniejszością. Szybko ten czas płynie, prawda? I gaz też. Wcześniej jednak rozpoczął się rok 2010, który miał być kolejnym rokiem umacniania i ocieplania stosunków polsko-rosyjskich, choć był ktoś, kto w tym rozwoju współpracy nieustannie przeszkadzał. A to wybrał się do Gruzji bronić ją przed Rosją i to na dodatek nie sam, bo jeszcze kilku innych prezydentów ze sobą zabrał; a to coś powiedział, na dodatek w obecności premiera Rosji, co było irytujące dla niektórych i mogło ten wspaniały rozwój stosunków polsko-rosyjskich, pieczołowicie rozwijanych przez premiera Tuska i ministra Sikorskiego, zaburzyć; a to mu coś z tym gazem, co to miał płynąć z Rosji do Polski według nowej umowy nie pasowało i twierdził, zapewne złośliwie, że warunki, na jakich planuje się go zakupić, wcale nie są dla Polski takie korzystne…

Tym człowiekiem był ówczesny Prezydent Polski, Lech Kaczyński. Był, bo już nim nie jest. Nie jest i nigdy już nim nie będzie…

7 kwietnia 2010 r. premier Tusk, na zaproszenie premiera Putina, poleciał do Katynia. Po co? Najlepiej oddać w tej sprawie głos stronie rosyjskiej, która wie, dlaczego go zaprosiła:

"Премьер министр России Владимир Путин и его польский коллега Дональд Туск присутствовали сегодня на торжественном богослужении в честь закладки храма Воскресения Христова в Катыни. Главы правительств вдвоем заложили камень в основание будущей церкви.

Храм, который будет построен на территории Катынского мемориального комплекса, станет святым местом для родных и близких погибших здесь людей, считает Владимир Путин.

"Со строительством этого храма, с его закладкой, это место, которое было связано с трагедией и преступлением, превращается в святое", – сказал Путин в среду на церемонии закладки камня в основание храма.

Как отмечает РИА "Новости", поклониться памяти погибших смогут прийти сюда и русские, и поляки, и представители других народов бывшего СССР, чьи родные и близкие погибли в Катыни. " (3)

Może w skrócie po polsku:

Premierzy Polski i Rosji wmurowali w Katyniu kamień węgielny pod Świątynię Zmartwychwstania Chrystusa, która ma się stać świętym miejscem dla rodzin i bliskich poległych tam ludzi. Wg agencji RIA "Novosti", będą tam mogli przychodzić i polacy, i rosjanie, i przedstawieciele innych narodów byłego ZSRR, aby pokłonić się pamięci ofiar.

Pamięci ofiar…

Jakich ofiar? No, z tym, jak się okazało, był pewien problem, co zauważyła nawet Gazeta Wyborcza (4):

"W wystąpieniu na cmentarzu Putin nie mówił jednak o winnych, nie użył słów "Stalin" ani "NKWD", nie przeprosił w imieniu Rosji za zbrodnię. Na konferencji prasowej – odpowiadając na pytanie "Gazety", dlaczego zło, o którym mówił, nie ma imienia – wymienił szefa NKWD Ławrientija Berię i "polityczne kierownictwo" ZSRR.

I przechodząc na zaskakująco osobisty ton, przyznał, że wciąż nie rozumie, dlaczego rozstrzelano polskich oficerów. Że dopiero tu, w Smoleńsku, usłyszał, że Stalin kierował atakiem Armii Czerwonej na Polskę w 1920 r., gdy do niewoli dostało się wielu żołnierzy radzieckich. – Według ostatnich danych 35 tys. zmarło od chorób, ran i głodu. Stalin czuł się za to odpowiedzialny. Mścił się więc chyba na polskich oficerach – stwierdził Putin."

Nawiasem mówiąc, świątynia w Katyniu, pod którą kamień węgielny położyli premierzy Tusk i Putin, już jest gotowa:

"8 декабря в уже достроенном храмовом комплексе состоялись чтения, посвященные памяти Серафима (Остроумова), архиепископа Смоленского и Дорогобужского в 1927–1937 гг. Архиерей, причисленный Русской Православной Церковью к лику святых, был репрессирован и расстрелян в Катынском лесу близ Смоленска. Как стало известно корреспонденту ИА vRossii.ru из официального сообщения пресс-службы администрации области, в памятных мероприятиях принимали участие заместитель губернатора Ольга Окунева, Смоленский и Вяземский Пантелеимон, духовенство, представители молодежных и общественных организаций. " (5)

Wróćmy jednak do krótkiej historii Polski ostatnich trzydziestu lat. Po wizycie premiera Tuska, trzy dni później do Katynia miała się udać na rocznicowe uroczystości delegacja polska, na czele której stał Prezydent Lech Kaczyński. Zanim jednak do tego doszło, w marcu 2010 r. ówczesny Ambasador Rosji w Polsce, Władimir Michajłowicz Grinin,udzielił wywiadu dla "Wremia Novostiej". Oto jego końcowy fragment:

"- Inicjatywa Władimira Putina wziąć udział w memoriałowych uroczystościach w Katyniu razem z Donaldem Tuskiem została przyjęta przez większość ludzi w Polsce jako gest przychylny, otwierający drogę do prawdziwego dobrosąsiedztwa i współpracy między Rosją a Polską. Niektórzy jednak ujrzeli w tym „pułapkę Moskwy”, umyśloną w celu rozbijania polskich polityków, ale przede wszystkim dla wyciągnięcia politycznych korzyści z konfrontacji na linii Premier – Prezydent. Czy nie dostrzega Pan w tym próby wykorzystania katyńskich uroczystości dla celów polityki wewnętrznej – przecież, w istocie rzeczy, w Polsce rozpoczęła się prezydencka kampania wyborcza?

– Jak juz podkreślałem, niestety naprawdę jest sporo tych, kto pragnie wyeksploatować te wydarzenia we własnych, częstokroć wyłącznie komercyjnych celach. Z goryczą musimy odbierać, na przykład, opinie o tym, iż zaproszenie D.Tuska przez W.Putina jest „niejako intryżką” Moskwy, jakąś głęboko przemyślaną akcją, mającą na celu „poróżnienie” Prezydenta i Premiera Polski. Wydaje mi się, że tego rodzaju mędrkowanie świadczy albo o niezrozumieniu tego, co się dzieje, albo o umyślnej chęci „podstawić nogę” rozwojowi stosunków rosyjsko-polskich, oczernić ten szlachetny gest uczyniony przez stronę rosyjską. Niech to obciąża sumienie tych, kto takie oświadczenia produkuje.

Chciałbym jeszcze raz podkreślić, iż strona rosyjska, czyniąc ten krok, kierowała się jak najbardziej otwartymi i najlepszymi intencjami żywionymi do narodu polskiego, szczerym życzeniem wycofać nareszcie sprawę katyńską z obiegu politycznego, zdepolityzować ją, uczynić taki gest, który pozwoliłby osiągnąć większe wzajemne zrozumienie się oraz nadać więcej zaufania stosunkom między Rosjanami i Polakami." (6)

I tak nadszedł 10 kwietnia 2010 roku…

 

Dla tych, którzy pragną nieco bliżej poznać historię generała Jaruzelskiego, polecam film, który niełatwo jest zobaczyć, choć dla… TVP Historia właśnie został wyprodukowany:

Materiały źródłowe:

(1) http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114873,4912982.html

(2) http://www.tvp.info/informacje/swiat/tusk-putin-przyjal-zaproszenie-do-polski

(3) http://www.izvestia.ru/news/468855

(4) http://wyborcza.pl/1,76842,7743413,Niech_Katyn_nas_pojedna.html

(5) http://www.vsmolenske.ru/events/e27523263/

(6) http://www.rusemb.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=267%3Awywiadambasadora-

0

ander

188 publikacje
2 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758