Panuje przekonanie wśród wielu ludzi, że Niemcy bezinteresownie godzą się być najhojniejszym płatnikiem Unii… Niech więc wątpliwości przeminą z wiatrem…
Dla porównania Elektrownia Bełchatów daje Nam moc
5354 MW. No i tutaj dochodzimy do
qlu tematu. Nasi
zielonisąsiedzi nakłaniają Nas do porzucenia energii otrzymywanej z węgla na rzecz tzw.
odnawialnych źródeł, jak np. wiatr. Nie byłoby w tym nic strasznego, gdyby nie fakt, że stosuje się formę nacisku
(sankcje za przekraczanie limitów CO2). Dlaczego
Niemcy chcą, żebyśmy byli (i nie tylko my)
eco-friendly? Czyżby nasz zachodni sąsiad tak bardzo kochał środowisko naturalne? Bynajmniej. W 1999r. Niemcom nie przeszkadzały naloty bombami kasetowymi na Jugosławię, używanie amunicji ze zubożonym uranem, która na wiele lat zatruwa środowisko, no i oczywiście ludzi. Otóż Hans zainwestował olbrzymie pieniądze w farmy wiatraków, dostając na ten cel niemałe unijne dotacje. Te pieniądze nie zostały jednak wyrzucone błoto. Największym producentem wiatraków (elektrowni wiatrowych) jest bowiem niemiecka firma
Siemens. Niemcy, nakłaniając Nas na
zieloną energię (a raczej surowo nas karząc za przekroczenie limitów CO2), mają w tym potrójny interes. Po pierwsze czołowym producentem wiatraków w Europie jest niemiecki
Siemens, więc nasze bzdurnie wydane pieniądze trafiłyby do zachodniego sąsiada. Oczywiście moglibyśmy liczyć na dotacje-dofinansowanie (rząd chełpiłby się nimi w statystykach, opowiadając bajeczki o unijnych pieniądzach wspomagających polską gospodarkę), które oczywiście
w try miga oddalibyśmy Niemcom. Ponadto jak powszechnie wiadomo nasz kraj jest w
kryzysie energetycznym. Na przestrzeni kilku, kilkunastu lat będzie dochodzić do poważnych zaburzeń w transferze energii (potrzebujemy więcej energii, niż mogą nam dać nasze elektrownie). Gdybyśmy dodatkowo zaczęli zastępować elektrownie węglowe- wiatrowymi (co jest niebotycznie drogie i mało wydajne), musielibyśmy importować energię od sąsiadów. Oczywiście przyjacielską dłoń podaliby Niemcy, którzy mają nadwyżkę energii i chętnie odsprzedaliby ją fraje… np.
okolicznym euroregionom. No i dochodzimy do puenty. Owszem, Niemcy są największym płatnikiem netto w Unii, są
eco-friendly, pomagają
chorym na kryzys krajom itd. itd. To wszystko jednak zasadzą się na ich interesie. Tak jak pomoc dla Grecji od razu wraca do niemieckich banków, a sami Grecy zadłużają się coraz bardziej (jak zwykle u naszych zachodnich sąsiadów), tak samo fakt bycia przyjaznymi dla środowiska obija się o narzucanie tego innym krajom, które nie mogą sobie w chwili obecnej na taki
luksus pozwolić (np. Polska). Chyba, że słono za to zapłacą… Niemcom.
I już wiadomo, kto najbardziej nie chce widzieć (i dlaczego!) w naszym kraju elektrowni atomowej…