Pisząc przed ciszą wyborczą, na stronę rebelya.pl tekst, który był trochę zabawą z alternatywami stanu powyborczego, ale także w tekście „Quo vadis Platformo?”, zamieszczonym na stronie konserwatyści.pl, rozważałem częściowo emocje targające PO.
Czy skłonić się ku rozumowi i minimalnie przegrać wybory (przy oczywistym trudzie wytłumaczenia tego, nieco dalej niż dzień jutrzejszy, sięgającego kroku, swoim członkom, którzy nie są wstanie ogarnąć percepcyjnie perspektywy dalekosiężnej), czy też iść na przysłowiowego „chama” i z kamienną twarzą udawać, że nic się nie stało oraz kontynuować dotychczasową wizję uprawiania „postpolityki” wyrażoną najdobitniej w haśle: „po nas już tylko potop”? Próbowałem pokazać możliwe, intelektualnie interesujące rozwiązania. Ale muszę się przyznać, iż popełniłem jeden zasadniczy błąd w założeniach początkowych. Otóż uznałem, że PO kieruje się rozumem i w sposób rozumowy oraz logiczny szukałem alternatyw. A tu jednak nie tędy wiodła droga.
Wybrano rozwiązanie prostackie: jest koryto, mamy je, to nie odejdziemy, choćbyśmy mięli pęknąć. I w konsekwencji mamy kolejne 4 lata (mam nadzieję, że ludzie dociśnięci kryzysem, fiskalizmem i krachem systemów finansowego oraz emerytalnego znacznie szybciej wyjdą na ulice, więc okres ten będzie krótszy) „nierządu”. I wcale mnie nie pociesza, że będzie to już ostatnie tchnienie „postpolitycznego”, nad wyraz toksycznego projektu o nazwie PO. Tego bowiem Polska może już nie przetrwać. A nawet jeśli, to wyjdzie bardzo mocno okaleczona i będzie wymagała wielu lat rekonwalescencji. Stąd w pełni rozumiem euforię w Berlinie i niekończące się gratulacje dla Donalda Tuska. Pewnie i na Kremlu wypito nie jedną lampkę szampana pod kawior. Tyle że Rosjanie to naród bardziej chłodny, a Putin z Miedwiediewem znacznie mniej wylewnie wyrażają swe emocje.
Te wybory pokazały, jak daleko jest Polakom do społeczeństwa obywatelskiego. Jak bardzo widać brak ducha republikańskiego czy też zwykłej troski o kraj? Skoro blisko 40% głosujących (i tu ważna uwaga: kompletną bzdurą jest pisanie, że PO uzyskała 40% poparcia Polaków – a takie błędy nawet w takim piśmie jak dzisiejsza „Rzeczpospolita” się trafiają – gdyż de facto ma ona ok. 20 % poparcia – 48% frekwencja i 39% głosów osób głosujących; uważajmy abyśmy sami, takimi skrótami myślowymi, nie siali demagogii, która pozwoli wzmocnić Lewiatana) oddaje głos na PO, a 8% na PSL, to musimy uznać, iż ponad 25% społeczeństwo nie umie myśleć kategoriami racjonalnej oceny (bilans ostatnich 4 lat rządów tego duetu jest bowiem nad wyraz negatywny).
Jeśli do tego dodamy jeszcze kabaret, jaki zafundowano Polsce, przez umożliwienie wejścia do Sejmu Ruchowi Poparcia Palikota (już są pierwsze zwiastuny tego, czym będzie teraz Polski Sejm: transseksualista, wojujący homoseksualista, antyklerykał z „Faktów i Mitów”, „katolicy” – zwalczający Kościół Katolicki czy „przewodnik duchowy”, niejaki Sztandera, który już rozpoczął litanię sądowych pozwów – lektura jego pozwu przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, to lepsze niż program satyryczny; wszystkie „Idole” i „Mam talent” przegrają teraz z kabaretem pt. „Sejm RP” – ale, po co robić z Sejmu kabaret? Naprawdę zatęsknimy jeszcze za Samoobroną, jako partią normalną, gdy okaże się, że Janusz Palikot, na tle swoich ludzi, to nic strasznego), otrzymamy blisko 35% takich osób. A to już jest przerażające (pomijam już to, że znów zdanie mniejszości – 35%, decyduje o tym jak rządzone będzie 100% Polaków – ot i sprawiedliwość tzw. polskiej demokracji).
Ale w tym całym strasznym obrazie jest jeszcze jedna ważna kwestia. Ponad 50% niegłosujących. To jest zastraszające, gdyż pokazuje, że 50% naszych rodaków jest kompletnie obojętne na los kraju (w dzisiejszym bezideowym i jednowymiarowym świecie, mogę to nawet zrozumieć, gdyż dobro kraju czy narodu może być dla wielu pojęciem abstrakcyjnym, albowiem nie zrozumiałym; tak dziś wychowujemy i kształcimy Polaków, więc nie oczekujmy innego efektu), ale i na swój własny los oraz swoich bliskich. A to już jest bardzo zły prognostyk na przyszłość.
Dlatego chyba już czas na budowę zrębów zupełnie nowego społeczeństwa, nowej cywilizacji. Musimy przejść do pracy organicznej i zbudować nowe pokolenie. Żadna droga na skróty, jak widać, nie ma szans powodzenia. Tym samym nadszedł czas na budowę organizacji i think tanków pracujących z ludźmi oraz kształtujących ich możliwości intelektualne i duchowe. Samo uprawianie polityki, do tego na marginesie parlamentarnym, nie spowoduje realnej zmiany. Musimy wykształcić odbiorców zdolnych do odbioru idei lansowanych przez prawicę konserwatywną, konserwatywno-liberalną czy narodową.
Społeczeństwo wyprane z logicznego myślenia, nie przygotowane do analitycznego wartościowania przekazu płynącego ze strony polityków, jest gotowe przyjąć jedynie tandetny populizm i prostacki libertynizm. Idee głębsze wymagają solidnego gruntu. Musi powstać nowa cywilizacja, która winna stać na dobrze znanych, sprawdzonych fundamentach tradycji i wolności, ale nie może być prostą kalką przeszłości. Bo na takie przeniesienie, świat jeszcze długo nie będzie przygotowany.
Nie zapomnijmy jednak przy tym, aby być gotowymi na ewentualny bunt społeczny. W takim przypadku lepiej bowiem, aby to ludzie rozsądni pokazali ludziom drogę, a nie, by poprowadził ich jakiś kolejny psychopata w typie Robespierre’a.
dr Bartosz Józwiak
prezes Unii Polityki Realnej
żródło: oficjalna strona Bartosza Józwiaka
Dr Bartosz Józwiak Prezes Unii Polityki Realnej - partii konserwatywno-liberalnej. Doktor archeologii.