W wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Do Rzeczy” (nr 32/032) Mariusz Max Kolonko w ostrych słowach wypowiada się o telewizji publicznej. Krytykuje zarówno sposób robienia serwisów informacyjnych wypełnianych „pierdołami”, dobór scenariuszy seriali idących do produkcji i ogólnie program. Za przykład podaje TVP Polonia, którą nazywa wprost „medialną patologią”, a która „nam Polonii, niczego nie daje”.
No dobrze, krytykować to każdy potrafi. Ale gdzie tkwi przyczyna tego stanu rzeczy?
Na trop odpowiedzi wpadamy analizując pomysł zastąpienia abonamentu RTV (płaconego przez tych, którzy zarejestrowali odbiorniki) podatkiem audiowizualnym, który płacić będą wszystkie gospodarstwa domowe „za możliwość oglądania”. W tym uzasadnieniu zawiera się kwintesencja właściwego znaczenia przymiotnika „publiczny”. Telewizja, szkolnictwo, służba zdrowia – wszystko jest publiczne. Oznacza to jednak, że każdy ma płacić za „możliwość skorzystania”. Bez różnicy, czy faktycznie korzysta czy chce korzystać, ma płacić tyle, ile urzędnicy sobie wymyślą, bo jak nie – to już Urzędy Skarbowe wezmą się za niego.
I ma brać, co łaskawie dają a nie wybrzydzać, że tandeta, bylejakość itd. Bo zgodnie z twierdzeniem Miltona Friedmana – najgłupiej wydaje się cudze pieniądze na cudze potrzeby. A przecież to nie Polacy dają kasę, ale urzędnicy.
W przypadku tzw. mediów publicznych dochodzi jednak jeszcze jeden czynnik – paradoks. Dziennikarz to zawód zaufania publicznego. Jego rolą jest obiektywnie i rzetelnie informować. W świecie, gdzie powiązania wielkiego biznesu ze światem polityki wynikają z rosnącego zawłaszczania wolności przez polityków, szczególnie ważne jest, by dziennikarze patrzyli władzy uważnie na ręce.
Teoretycznie media publiczne mają taką możliwość – dziennikarzom wisi i powiewa, czy jakiś koncern wykupi reklamy, czy nie i czy będą mieli za co żyć. I tak mają zagwarantowane fundusze – z abonamentu czy podatku audiowizualnego. Praktycznie – wiszą na pasku władzy bardziej, niż dziennikarze mediów komercyjnych. Kto ustanowił, ten może znieść. Był abonament i go nie ma. Wysokość podatku też da się regulować. Rezultat? Oddajmy głos Mariuszowi Max Kolonko: „Wie pani, dlaczego oglądamy coraz więcej flussy pieces, czyli pierdół w „Wiadomościach”? Dziennikarze wybierają teraz te tematy najchętniej, bo boją się, że wpadną politycznie którejś ze stron [prawicy lub lewicy – dopisek MN] pod kosiarkę”. A łaska ludu zmienną bywa i nigdy nie wiadomo, która opcja dojdzie do władzy. I wszystko w temacie. Mecenas daje złoto, mecenas wymaga. Wiedzieli to już starożytni Rzymianie. A najtrafniej potwierdził tę zasadę Wolter wypisując hymny pochwalne na rzecz carycy Katarzyny II w zamian za kosztowne upominki.
Polska to kraj wielu możliwości. Polacy mogą skorzystać z publicznej służby zdrowia, ale bez gwarancji, że zostaną przyjęci (zanim kopną w kalendarz), a co dopiero wyleczeni. Mogą skorzystać z publicznej edukacji, ale bez gwarancji, że nie zrobi z ich dzieci analfabetów i kretynów. Mogą skorzystać z publicznych przedszkoli, ale nie wiadomo, ile będą musieli do tego interesu dopłacić. Mogą oglądać telewizję publiczną, ale bez gwarancji satysfakcji. Ale przede wszystkim – mogą na to wszystko płacić podatki. Bo tak zadecydowali politycy. Bezinteresownie.