Ale sobie grabię. Już zdeptać mnie chciano, to teraz pewnie będzie wbijanie na pal, albo rwanie pasami. Dlaczego? Wojna z bandą bezczelnych, czworonogich rozbójników!
Stop przebrała się miarka. Co te dranie ostatnio robią, a głównie ich bezczelny herszt, jest nie-do-za-ake-pto-wa-nia!
Do przyrody mam podejście istnie buddyjskie. To ominę pajęczynę, bo się biedaczek napracował, Pogłaskam biedronkę. Pomogę żuczkowi turlać kulkę gnoju. A teraz zimą, na skraju tarasu ustawiłem jak zwykle karmnik dla ptaków, tak bym mógł je obserwować. I jak co roku zleciała się cała zaprzyjaźniona ferajna. Kosy, które praktycznie się wychowują w moim ogródku. Czekają na nie połówki jabłek, za którymi przepadają. W karmiku są tłuczone orzechy i cienkie paseczki bekonu dla sikorek, głównie bogatek i dla samotnego rudzika. Do tego jeszcze masa ziarna dla naszych zastępów wróbli. Od czasu do czasu pokazuje się śliczna sójka, która jak zwykle nie wybrała się za morze.
I tak sobie żyją i jedzą, a ja się cieszę.
W naszych ogrodach grasuje banda rozpieszczonych chuliganów, z walczącymi o przywództwo Rudym i Czarnym. To rozrywkowe towarzystwo preferuje nocne ekscesy, choć i w dzień potrafią dać do wiwatu.
Skurczybyki pod oknem sypialni założyły sobie klubokawiarnię. Drą się i tłuką się. Ostatnio poszło na noże i następnego dnia musiałem zbierać kudły Rudego. Widocznie Czarny musiał dać mu wycisk. Jest zresztą większy, lepiej umięśniony, bezczelny i wredny.
Wczoraj przebrała się miarka. Wstałem od pracy przy komputerze i zszedłem na dół zrobić sobie kawę. Zaglądam do ptaszków i oczom nie wierzę. Czarny, ten drań, władował się do karmnika, ledwo się tam mieszcząc. Udaje karmę, łypiąc tylko okiem, by dorwać lekkomyślną sikorkę lub innego wróbla.
Ty draniu! Ty czarna szelmo! WOJNA ! Pogoniłem go, on najpierw zgłupiał, bo nie mógł się z tego karmnika wyplątać. Potem uskoczył na bezpieczną odległość, łypnął na mnie żółtym okiem, a we wzroku miał taką bezczelność i ironię, że aż mną zatrzęsło. Władca starej Sokółki, co mu tam zgredzik będzie podskakiwał. Wszystkie ptaki są jego i widać moje karmienie uznał za fantastyczną pułapkę.
Dosyć. W OBI znalazłem jakiś szkopski preparat, przetestowany jeszcze pewnie w Oświęcimiu, pod nazwą „Katzen STOP”. Ja wam dam klubokawiarnię. Opryskałem kocim V-gazem cały obszar pod oknem, gdzie pod krzakami banda lubiła rozrabiać. Opryskałem też nogę karmnika i przeniosłem go w takie miejsce, gdzie atak z lądu, wody i powietrza jest prawie niemożliwy.
Na koniec przywiozłem teriera córki i dopilnowałem, żeby obsikał wszystkie kąty ogrodu.
Zobaczymy, kto wygra. Niepokoję się trochę, bo wiem, że dranie już coś knują. Zaskoczą na pewno mnie czymś nowym, kiedy będę się tego najmniej spodziewał.
A teraz zapewne odbędzie się lynch. Moje koleżanki Kociary napadną na Ptasznika z Gdyni. Ale one nie znają bandy Czarnego i Rudego i nie wiedzą, jakie to zdemoralizowane towarzystwo.
_____________________________________________________________