Był taki sklep w osiedlu, na który wszyscy narzekali.
Był taki sklep w osiedlu, na który wszyscy narzekali.
– Nie wszyscy – sprzeciwił się tata Łukaszka. – Tylko część klientów. I poza tym narzekali nie tyle na sklep, co na jego obsługę.
– Głupstwa gadasz! – ofuknęła go mama Łukaszka. – To się wszystko łączy! Poprzedni kierownik sklepu po prostu nie lubił klientów! Traktował ich wszystkich jak potencjalnych złodziei! I jak to się skończyło? Nikt nie chciał u niego kupować! Ceny były horrendalnie wysokie!
– No i pewno zbankrutował – rzekł tata Łukaszka i energicznie dopił resztkę herbaty.
– Właśnie, że nie! – zawołała z satysfakcją mama. – Parę lat temu zmienili kierownika! Co ja mówię, kierownika! Cały personel! Teraz są tacy, którzy kochają klientów i mają na względzie ich dobro!
– Uff – westchnął tata Łukaszka. – Nie wierzę, w istnienie takich sklepów.
– To chodź, pojedziemy! Zobaczysz!
Tata Łukaszka zreflektował się poniewczasie, ale było już za późno. Mama Łukaszka koniecznie chciała jechać. Zatem – pojechali.
W sklepie było bardzo dużo ludzi.
– Weźmy koszyk – zaproponowała mama Łukaszka i sięgnęła po największy wózek sklepowy stojący koło kas. Tacie Łukaszka zimny dreszcz przeleciał po plecach. Na szczęście mama Łukaszka wykazywała pewien umiar i to koszyka nie wkładała zbyt wielu produktów. Tata Łukaszka mógł zatem się skupić na obserwacji sklepu. Klientów było dużo, to prawda, ale mało kupowali. Może dlatego, że ceny były większe niż za poprzedniego kierownika.
– Mmmm… – mama Łukaszka odetchnęła pełną piersią. – Czujesz?
– Nie.
– I bardzo dobrze! To znaczy, że nie ma już tu tej dusznej atmosfery podejrzliwości. Teraz i tutaj klient jest kochany!
Tata Łukaszka podrapał się po głowie i zwrócił uwagę, że w sklepie jest mnóstwo kamer. Rozstaw pomiędzy nimi wynosił mniej więcej pół metra.
– Czy to nie wywołuje w tobie takiego uczucia, że jednak nie do końca tu kochają klientów? I że są bardziej podejrzliwi niż poprzedni kierownik?
– No coś ty – roześmiała się mama Łukaszka. – Ależ oczywiście, że nie! Żebyś ty widział, co się wtedy działo! Ochroniarz przy kasie zaglądał do koszyka! Nie wiem jak ty, ale czuję się swobodnie i normalnie!
Doszli do kasy. Kiedy wykładali towar na taśmę, do wnętrza koszyka zaglądało im dwóch ochroniarzy. Tata spojrzał na mamę, ale mama w ogóle nie zwracała na to uwagi. Wreszcie ich produkty dojechały do kasjerki, która zaczęła przesuwać ja pod czytnikiem.
– Przepraszam bardzo – przerwał jej w pewnym momencie tata Łukaszka. – Ale ja bardzo dobrze pamiętam, że ten towar miał wystawioną cenę pięć osiemdziesiąt. A u pani pokazuje, że kosztuje sześć trzydzieści! Coś tu jest nie w porządku!
– Pan sugeruje, że oszukujemy? – zaperzyła się kasjerka. – Przecież od czasu, kiedy zdjął pan ten towar z półki minęło trochę czasu, prawda?
– No… Tak.
– Słyszał pan zapewne o czymś takim jak inflacja?
– Ja słyszałam – szepnęła mama Łukaszka. – Odpowiada za nią poprzedni kierownik sklepu…
Tata Łukaszka zacisnął zęby i sięgnął po paragon. Kiedy odchodzili od kasy drogą zastąpił im kolejny ochroniarz.
– A koszykowe? – zapytał.
– Jakie koszykowe? – spytał tata Łukaszka.
– Opłata za skorzystanie z koszyka. Za ręczny nie płaci się nic. Za kubełek na kółkach jeden euro. A za wózek dwa euro.
– Pierwsze słyszę o czymś takim! – zdenerwował się tata Łukaszka. – W żadnym sklepie tego nie ma!
– U nas jest – powiedział posępnie ochroniarz. – Musi być, żeby sklep wyszedł na plus w bilansie…
– Na plus?? Przecież przy tych cenach… – zaczął tata Łukaszka.
– Płać i nie gadaj! – ofuknęła go mama Łukaszka. – Ciesz się! Pomyśl tylko, co by było, gdyby wrócił poprzedni kierownik sklepu!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!