Koszty demograficznego tsunami
19/03/2011
565 Wyświetlenia
0 Komentarze
18 minut czytania
POLITYKA PRORODZINNA PODSTAWOWYM FILAREM POLITYKI GOSPODARCZEJ Goldman Sachs ostatnio oszacował całkowity koszt strat wyrządzonych przez tsunami w Japonii na 200 mld USD, a więc w dolnej części naszych zeszłotygodniowych wyliczeń. O ile jednocześnie uznamy że maksymalne straty giełdy w wysokości powyżej 600 mld USD, reprezentują całość strat majątkowych związanych ze spadkiem przyszłych dochodów, to widzimy że straty całkowite wynoszą 12% japońskiego PKB i 4% majątku narodowego. Na tej samej zasadzie powinniśmy szacować nasze straty wynikłe z zapaści demograficznej której się nie przeciwstawiamy, jak i kosztów tych zaniechań w systemie emerytalnym i zdrowotnym. Obecnie trwający kryzys światowy jest wynikiem powstania nierównowag na rynku kapitałowym, brakiem aktywności instytucjonalnej struktur gospodarczych, jak i też faktu, że w międzyczasie w trakcie procesu globalizacji […]
POLITYKA PRORODZINNA PODSTAWOWYM FILAREM POLITYKI GOSPODARCZEJ
Goldman Sachs ostatnio oszacował całkowity koszt strat wyrządzonych przez tsunami w Japonii na 200 mld USD, a więc w dolnej części naszych zeszłotygodniowych wyliczeń. O ile jednocześnie uznamy że maksymalne straty giełdy w wysokości powyżej 600 mld USD, reprezentują całość strat majątkowych związanych ze spadkiem przyszłych dochodów, to widzimy że straty całkowite wynoszą 12% japońskiego PKB i 4% majątku narodowego. Na tej samej zasadzie powinniśmy szacować nasze straty wynikłe z zapaści demograficznej której się nie przeciwstawiamy, jak i kosztów tych zaniechań w systemie emerytalnym i zdrowotnym.
Obecnie trwający kryzys światowy jest wynikiem powstania nierównowag na rynku kapitałowym, brakiem aktywności instytucjonalnej struktur gospodarczych, jak i też faktu, że w międzyczasie w trakcie procesu globalizacji nastąpiło znaczące przemieszczenie aktywności produkcyjnej w kierunku Azji. Powstały nowe, prężne gospodarki – Chiny i Indie, które w znaczący sposób stały się fabrykami świata, choć nadal społeczeństwa tych krajów pozostają bardzo ubogie. Następuje trwała relokacja dochodu światowego na rzecz tych dwóch gospodarek, w połączeniu z przeorientowaniem zużycia surowców w kierunku tych dwóch prężnie rozwijających się państw.Na te procesy nakłada się inny, bardzo istotny czynnik, polegający na załamaniu demograficznym krajów wysoko rozwiniętych. Załamanie jest tym dotkliwsze, że zobowiązania emerytalno-zdrowotne nie są odpowiednio zbilansowane w gospodarce światowej. A więc mamy z jednej strony prężne młode gospodarki, a z drugiej państwa wysoko rozwinięte, gdzie występują olbrzymie deficyty finansów publicznych związane z działalnością antykryzysową i równoczesnym starzeniem się społeczeństw, w których olbrzymie zobowiązania względem ludzi starych nie zostały odpowiednio skapitalizowane. W efekcie tego kryzysu wyłaniają się pytania o przyszłość teorii ekonomicznych w tym założenia dotyczącego efektywności rynku kapitałowego, jak i pytania dotyczące realokacji dochodu w skali regionów. Istnieje też konieczność zbilansowania finansów publicznych w krajach wysoko rozwiniętych, które zostały mocno nadwyrężone kosztami walki z obecnym kryzysem.
Świat, a zwłaszcza Polska aktualnie stoi w obliczu nowego, dużo poważniejszego kryzysu systemu zabezpieczenia emerytalnego i zdrowotnego. Z każdym dniem rosną bowiem nie skapitalizowane zobowiązania państw wobec ludzi uprawnionych do ich utrzymywania. Gdy Międzynarodowy Fundusz Walutowy badał koszty i wymiar obecnego kryzysu doszedł do zaskakujących wniosków. Otóż okazało się, że w okresie do 2050 r. koszty kryzysu, który obecnie przeżywamy, będą stanowiły przeciętnie ok. 10 proc. całości kosztów finansowych związanych ze starzeniem się społeczeństwa. W Hiszpanii, której demografia jest podobna do Polskiej szacowane koszty kryzysu demograficznego są parokrotnie wyższe.
Dlatego istnieje bardzo realne niebezpieczeństwo, że błędna polityka gospodarcza obecnie, jak i brak działań prorodzinnych spowoduje iż obciążenia pracy w Polsce będą tak wysokie, że praca w kraju stanie się nieopłacalna dla nielicznego młodego pokolenia. A kraje zachodnie potrzebujące pracowników i „opiekunów” dla swojego starego pokolenia wyssają polskich pracowników. Natomiast u nas pozostanie olbrzymia grupa rencistów i emerytów, którzy mogą należnych świadczeń nie otrzymywać.
Zmniejszenie się dzietności rodzin ma olbrzymi aspekt finansowy, gdyż utrzymywanie dzieci jest tańsze niż osób starszych, wg wyliczeń prof. Lee kosztuje państwo trzykrotnie mniej, a brak młodego pokolenia oznacza spadek ilości osób pracujących oraz proces starzenia się społeczeństwa. W Unii Europejskiej aż 30 – 40 proc. całości wydatków na świadczenia zdrowotne przeznacza się na świadczenia dla osób starszych, a proces starzenie się społeczeństwa oznacza przyspieszoną akcelerację kosztów opieki zdrowotnej gdyż wydatki na świadczenia zdrowotne ludzi młodych są przeciętnie czterokrotnie niższe. Brak dzieci oznacza spadek ilości osób pracujących wraz ze starzeniem się społeczeństwa.
Kryzys demoluje finanse publiczne krajów wysokorozwiniętych. Co roku w listopadzie Departament Skarbu wydaje raport pokazujący deficyt budżetowy wg norm GAAP, czyli takich które obowiązują amerykańskie przedsiębiorstwa. Konserwatywne zasady GAAP uwzględniają nie tylko deficyt dochodów względem wydatków w danym roku, ale również przyrost bieżącej wartości przyszłych zobowiązań, głównie na rzecz funduszy Social Security (emerytalno-rentowych) i Medicare (zdrowotnych). Wg GAAP w ciągu ostatniej dekady deficyt budżetu wnosił ok. 4 bln USD średniorocznie czyli ok. 30% PKB. Jeśli uwzględnimy całkowity deficyt związany z narastaniem zobowiązań emerytalno-zdrowotnych to zgodnie z wyliczeniami Kontrolera Generalnego USA D.M. Walker’a zawartymi w Rządowym Raporcie Finansowym z 2006 r. to okaże się on wyższy aż o $4.351,8 mld, a więc o ok. 20 pkt. procentowych PKB, a całość tych zobowiązań wynosi $53,1 bn czyli niewyobrażalne 420% PKB, lub bardziej wyobrażalne „ok. $440.000 na amerykańską rodzinę” jak to jest zapisane w Raporcie z 2006 r. W późniejszych raportach narastanie deficytu uległo jeszcze przyspieszeniu, jak to prezentuje załączona tabela. W roku 2010 zadłużenie federalne brutto wyniosło 94% PKB, ale łączna skala zobowiązań federalnych to 443% (wg szacunków urzędowych) lub 529% (wg alternatywnych) PKB, w zależności od metodologii liczenia..
Ponadto od 2010 rząd federalny formalnie nie gwarantuje obligacji wyemitowanych przez Freddie Mac i Fannie Mae. W związku z tym dane finansowe tych jednostek nie zostały uwzględnione w zaprezentowanych wyliczeniach. Jeśli zobowiązania Freddie Mac i Fannie Mae zostałyby włączona do zobowiązań administracji to powiększałyby zaprezentowane wyliczenia dodatkowo o prawie 50 pkt procentowych w relacji do PKB.
Skalę problemów finansowych, które czekają Polskę dopóki nie podejmie się adekwatnych działań prorodzinnych mogą ukazać wyliczenia poczynione dla Stanów Zjednoczonych przez R.D. Lee, a więc kraju, w który następuje wolniejszy proces starzenia się niż w Polsce. Od początku lat 90 występuje tam prosta zastępowalność pokoleń. Otóż zgodnie z tymi wyliczeniami po to, aby zrównoważyć system emerytalno-zdrowotny, powinny być podniesiony podatki o 38 proc., albo zmniejszone świadczenia emerytalne o 30 proc. Podobnie wyliczenia Alana Greenspana („Era zawirowań” MUZA SA, Warszawa 2008, rozdział 22 „Świat idzie na emeryturę. Ale czy stać go na to?”) po to aby zrównoważyć system emerytalny już obecnie powinien być podniesiony podatek od wynagrodzeń o 2 pkt. proc. albo zmniejszone świadczenie emerytalne o 20%. Równocześnie składka na opiekę zdrowotną powinna wzrosnąć o 3,5 pkt. proc. albo powinno się zredukować świadczenia aż o 50%. I jeśli te świadczenie nie zostaną zbilansowane obecnie to już za 13 lat 25 proc. wpływów podatkowych, a więc trzykrotnie więcej niż w r. 2005 będzie potrzebne do likwidacji deficytu związanego z tymi świadczeniami. Jeśli tych działań nie podejmie się, to wg Alana Greenspana od 2032 r. aż 40 proc. wpływów podatkowych (ilość nierealna do zgromadzenia na ten cel), byłaby potrzebna na finansowanie jedynie tych świadczeń.
Już obecnie wydatki na zdrowie wzrastające rocznie od 1970 r. o 5 proc. osiągnęły punkt krytyczny w USA, a w Japonii wydatki na zabezpieczenie społeczne wzrosną do poziomu 430 mld USD w 2015 r., a więc o 42 proc. w porównaniu z rokiem 2005 i aby je sfinansować wzrośnie podatek konsumpcyjny o 5 punktów proc., a zadłużenie osiągnie rekordowy poziom 200 proc.
Zgodnie z wyliczeniami tygodnika The Economist nakłady finansowe na zdrowie i emerytury w okresie starzenia się społeczeństwa i niepodjęcia działania wzrosną w krajach wysoko rozwiniętych dwukrotnie do poziomu 25 proc. PKB w 2050 r. W sytuacji Polski, gdzie te procesy są jeszcze bardziej dynamiczne, błędna polityka gospodarcza obecnie, jak i brak działań prorodzinnych spowodują, że obciążenia pracy będą tak wysokie, że stanie się ona nieopłacalna dla młodego pokolenia, które na równi z cytowaną w Financial Times’ie resztką młodzieży gminy Otoyo będzie wolało wyemigrować. Zwłaszcza, że kraje zachodnie potrzebują pracowników i opiekunów dla swojego starszego pokolenia. Natomiast u nas pozostanie olbrzymia grupa rencistów i emerytów podobnych do tych z japońskiej gminy, którzy w przeciwieństwie do swoich japońskich rówieśników należnych świadczeń mogą nie otrzymać. W Polsce sytuacja jest gorsza ze względu na brak jednego dziecka w rodzinie i w celu osiągnięcia prostej zastępowalności. W 2030 r. liczba uprawnionych do świadczeń wzrośnie dwukrotnie, a aż 2 mln będzie miało ponad 80 lat. Jeśli nie nastąpią zmiany, to nasz kraj przy obecnych, niskich standardach będzie potrzebował aż 10 proc. PKB więcej na świadczenia emerytalno-zdrowotne albo konieczne będą ograniczenia tych świadczeń o 50 proc.
Według raportów unijnych „Polska najgorzej dba o rodzinę i dzieci. Na pomoc społeczną i świadczenia rodzinne wydajemy rocznie tylko 0,8 proc. naszego PKB, trzy razy mniej niż przeciętny kraj członkowski. Pod tym względem wyprzedza nas nawet biedna Rumunia. Jesteśmy też krajem Unii, w którym dzieci najbardziej zagrożone są ubóstwem. Polska musi jak najwcześniej zacząć realizować prorodzinną politykę, zamiast zajmować się rozważaniem działań, które gwarantują zapaść finansów publicznych najbliższych latach, nawet jeśli odmienne propozycje przedstawiają największe autorytety gospodarcze kraju.
Skalę problemów finansowych, które czekają Polskę o ile nie podejmie adekwatnych działań prorodzinnych ukazują Przy czym jeśli tych działań się nie podejmie w ciągu najbliższych kilkunastu lat to od 2032 40 proc. wpływów podatkowych St. Zjednoczonych byłoby potrzebne na sfinansowanie świadczeń emerytalno-zdrowotnych.
Zgodnie z wyliczeniami brytyjskiego tygodnika The Economist nakłady na zdrowie i na emeryturę w okresie starzenia się społeczeństwa, jeśli nie zostałyby podjęte żadne działania, wzrosłyby w krajach wysokorozwiniętych dwukrotnie do poziomu 25 proc. PKB w 2050 r. I jest to poziom nie do utrzymania dla finansów publicznych. W Polsce sytuacja jest znacznie gorsza ze względu na brak jednego dziecka w każdej rodzinie do osiągnięcia prostej zastępowalności już obecne. A w 2030 roku liczba osób uprawnionych do świadczeń emerytalnych wzrośnie dwukrotnie. I jeśli nie nastąpią żadne zmiany to Polska będzie musiała przeznaczać o 10 proc. PKB więcej na świadczenia emerytalno-zdrowotne. Albo ograniczyć poziom tych świadczeń o 50 proc. Pamiętajmy że tylko i wyłącznie z powodów starzenia się naszego społeczeństwa należy oczekiwać konieczności zwiększenia podaży usług medycznych o 3 proc. rocznie. Przez najbliższe 20 lat będziemy więc pod ustawiczną presją ograniczania wydatków lub zwiększania podatków w wysokości 0,5 proc PKB rocznie tylko z powodu starzenia się społeczeństwa. Na to nakłada się olbrzymie niebezpieczeństwo, że nieliczne pokolenie, które będzie musiało utrzymywać emerytów będzie wolało wyemigrować niż poddać się coraz wyższemu poziomowi obciążeń fiskalnych.
Na świecie analizowane są różne działania wspierające finanse publiczne polegające na wsparciu rodzin. Gdy rodzi się dziecko w rodzinie koszty utrzymania wzrastają średnio o 30 proc. Te kraje, które są skuteczne w kreowaniu polityki prorodzinnej i mają prostą zastępowalność (Francja i kraje nordyckie) mają skuteczne pakiety pro-rodzinne. I aby były skuteczne muszą wynoszą one 3-4 proc. PKB bezpośredniego wsparcia dla rodzin. We Francji poza wielorakimi świadczeniami system ulg podatkowych powoduje że „przy trzecim dziecku dopłaty dorównują płaconym przez rodzinę podatkom […i…] wbrew obiegowym opiniom – tylko co trzecie dziecko rodzi się w rodzinach imigranckich.” Polska również powinna jak najwcześniej takie decyzje podjąć, zamiast prowadzenia polityki która gwarantuje zapaść finansów publicznych już w najbliższych latach.
Alternatywą dla kraju w którym wskaźnik urodzeń wynosi 1,3 dziecka, zgodnie z Mikko Myrskyla z Uniwersytetu Pensylwanii opublikowanym w Nature jest coroczna imigracja równa 1,5% populacji, a więc w przypadku Polski ok. 600 tyś. rocznie. Tylko gdzie znaleźliby oni pracę, w sytuacji gdy poprzez dwudziestoletnie błędy kolejnych rządów instytucjonalnie jest redukowana infrastruktura rozwoju generująca nowe miejsca pracy.
A jest to zadanie dla trzeciego filara programu gospodarczego.
dr Cezary Mech