Takim tytułem opatrzone jest większość artykułów podsumowujących życie kardynała Carlo Marii Martiniego. Jest to mocne zdanie, tyle że wyrwane z kontekstu, dobre dla tych co chcą atakować KK. A przecież nie taka intencja ich była.
Słowa które wypowiedział kardynał w ostatnim swoim autoryzowanym wywiadzie jaki ukazał się w dzienniku „Corriere della Sera” są bardzo istotne i myślę, że wielu katolików ma podobne myśli. Dlatego warto poznać je w szerszym kontekście i zastanowić się nad nimi.
„Kościół jest zmęczony, w Europie dobrobytu i w Ameryce. Nasza kultura postarzała się, nasze kościoły są wielkie, nasze klasztory są puste, a aparat biurokratyczny Kościoła rośnie, nasze obrzędy i nasze stroje są wystawne.” – mówi Kardynał Marini. Czyż nie jest to prawdą? Czy sprawy dóbr doczesnych nie zajmują zbyt dużo myśli również w Polsce? Sprawa zamiecionej pod dywan afery Komisji Majątkowej, której nikt nie śmiał, lub bał się rozliczyć? Sprawy dzisiejszej walki o utrzymywanie Kościoła z kieszeni podatnika? Czy te sprawy nie potwierdzają słów kardynała?
„Kościół” – mówił dalej kardynał – „musi uznać swoje błędy i musi podążać drogą radykalnych zmian, poczynając od papieża i biskupów… Skandale pedofilii skłaniają nas do wejście na drogę nawrócenia. Jednym z takich tematów jest kwestia seksualności i wszystkich spraw związanych z cielesnością. Musimy zadać sobie pytanie, czy ludzie słuchają wciąż rad Kościoła w kwestii seksualności. Czy Kościół jest nadal na tym polu autorytetem i punktem odniesienia czy tylko karykaturą w mediach?”. Jakże ciężko Kościołowi w Polsce z tą sprawą rozliczyć. Z jakimi oporami o tym się mówi. Episkopat odżegnuje się od wypłacania ofiarom odszkodowań odsyłając je do sprawców, którzy oczywiście nic przecież nie mają. Środowiska katolickie próbują bronić tych ludzi, twierdząc, że to nie jest pedofilia, bo nie była skierowana przeciwko małym dzieciom a już nastoletnim chłopcom służącym do mszy czy też młodym klerykom, jakby fakt zależności służbowej w ramach Kościoła poszkodowanego względem ofiary nie był czynnikiem obciążającym a czynnikiem łagodzącym?
Kościół wyraźnie odcina się od pewnych osób, jakby zapominał, że opieka nad każdą osobą jest jego obowiązek. Również nad osobami wyrzuconymi poza społeczeństwo. Czyż Jezus nie leczył trędowatego? Kościół jednak dyskryminuje osoby rozwiedzione, osoby które zawarły nowe związki małżeńskie, rodziny z dziećmi z różnych związków nie próbując zrozumieć przyczyny rozpadu poprzednich związków. Na równi traktowana jest ofiara przemocy w rodzinie jak osoby które rozwiodły się z powodu tzw. „niezgodności charakterów” O tym też mówił kardynał i czy nie ma racji?
Takie postępowanie powoduje, że odsuwają się od Kościoła kolejne pokolenia, dzieci przez niego dyskryminowane tylko dlatego, że miały to nieszczęście iż ich rodzice zbłądzili w życiu. Dobrali sobie niewłaściwego partnera.
Tak, kardynał Carlo Maria Martini zadał pytanie, "Kościół pozostał 200 lat z tyłu. Czemu się nie otrząśnie? Boimy się? Odczuwamy strach zamiast odwagi?" i dziś te słowa wyrwane z kontekstu królują w tytułach gazet, portali internetowych. Lecz to słowa wyrwane z kontekstu i tak naprawdę niczego nie mówią. Kościół zawsze był z tyłu. Człowiek młody jest żądny reformowania świata, wprowadzania nowości poznawania świata, ulepszania tego świata. W Kościele do władzy dochodzą osoby w końcówce swych dni, osoby których czas chęci do zmiany i ulepszania świata upłynął 30, 40, może 50 lat temu. Można mówić, że to rozsądek i doświadczenie. Lecz przez to Kościół zawsze jest, może nie 200 ale te 40 lat za światem. Czyż nie jest to przyczyną stale obserwowanego spadku liczby wiernych.
Popatrzmy jaką ostatnią radę dał odchodzący kardynał. Zaproponował aby odsunąć od władzy w Kościele obecnie rządzących, a ich miejsce wprowadzić tych, co pracowali z młodymi, co pracowali w środowiskach trudnych społecznie. Ci ludzie lepiej rozumieją świat i drogę, którą Kościół powinien podążyć.
Powiem szczerze, czekałem aż na NE sprawą zajmą osoby tak wiele piszące o KK, tak szybko oceniające kto ma prawo wypowiadać się, uważające się za blogerów katolickich. Cisza, nie doczekałem się, a szkoda. Starają się sprawy nie zauważyć. Czyżby dla nich była to walka z Kościołem, nie warta zachodu? Czyżby podobnie miała postąpić hierarcha Kościoła Katolickiego? Zamiećmy te słowa rozsądku pod dywan, kardynał umarł, jutro nikt nie będzie o nim pamiętał. Własne dobro, wygoda, piękne szaty bogate lecz puste kościoły są ważniejsze niż przyszłość Kościoła.
Hyde-Park, porozmawiaj o sprawach trudnych, bez cenzury stosowanej przez niektórych zwolenników teorii spiskowych. Tu nie banuje, chce rozmawiac lecz na argumenty, jak Polak z Polakiem. Prosze tylko, by nie obrazac gosci mego bloga.