Kościół a nauka – mitologia a fakty (1)
16/07/2012
465 Wyświetlenia
0 Komentarze
42 minut czytania
Polactfo powszechnie uważa, że Kościół stał na drodze postępu naukowo-technicznego, że Galileusza spalono na stosie, a Giordano Bruno był wybitnym naukowcem.
Polactfo wie, że Św. Inkwizycję powołano do torturowania niewinnych ludzi i palenia czarownic, a Średniowiecze to okres ciemnoty i fanatyzmu.
Polactfo samo tego nie wymyśliło. Polactfo powtarza to, co wykładają mu od stuleci starsi i mądrzejsi. Polactfo jest niezdolne ani do własnej refleksji, ani do kojarzenia faktów, a historii oczywiście nie zna, bo to się do niczego nie przydaje – zatem propaganda trafia na podatny grunt.
Polactfa nie należy utożsamiać z wymierającym narodem Polaków.
Pan PiotrX nadesłał nam fragmenty książki ks. Jose Maria Moralesa, przedstawiającej w sposób niemal encyklopedyczny ogromny wkład ludzi Kocioła Katolickiego w rozwój nauki na przestrzeni wieków:Jose Maria Riaza Morales SJ, Kościół i nauka – konflikt czy współpraca?, przeł. Szymon Jędrusiak, Wydawnictwo WAM, Kraków 2003.Już z samego spisu treści wynika, na jak wielu polach działał Kościół:
– zachowanie i propagowanie nauki greckiej i rzymskiej (matematyka, astronomia, fizyka, nauki przyrodnicze, anatomia) oraz przyswajanie Zachodowi nauki arabskiej
– szkolnictwo
– narodziny pierwszych uniwersytetów i instytucji naukowych
– reforma kalendarza
– tworzenie obserwatoriów astronomicznych
– rolnictwo
Etc. etc. etc.Oddajmy teraz głos Jose Moralesowi.
Admin.„Inwazje barbarzyńców zatrzymały ewolucję kultury Zachodu i pchnęły ją wstecz… Wojenne pożogi położyły kres wszelkiej naukowej twórczości oraz istnieniu wielu struktur społecznych, które zapewniały jej ciągłość”. „Upadek Zachodniego Imperium oznacza także ruinę kultury klasycznej. Ośrodki naukowe upadają, na głucho zamykane są instytucje kulturalne i pedagogiczne; nastaje czas chaosu i barbarzyństwa. Nauka zamiera, albo może lepiej – zostaje porzucona”. W podobnych barwach to, co się stało, odmalowuje Beaujeu: „Nauka starożytna, w chwili gdy zadawano jej i całemu Imperium Zachodniemu ostateczny cios, była głęboko – być może już nieodwracalnie – upośledzona. I jeśli materialne i moralne warunki stworzone przez pierwszych Lagidów dały silny impuls do rozwoju nauki hellenistycznej, tak zniszczenia dokonane przez germańskich najeźdźców i ich późniejsze panowanie unicestwiły moralne i materialne możliwości rozwijania nauki czy prowadzenia jakichkolwiek badań”.Zbawienny trud mnichówZnaczenie Kościoła po rozpadzie Imperium, trafnie oddają słowa Ducasse’ego: „W ciągu kilku stuleci ucywilizowane niegdyś przez Rzym ludy znalazły się na poziomie kulturowo-społecznym znacznie niższym niż w starożytności, nawet tej przedhelleńskiej… Klęska była tak wielka, cierpienia tak długotrwałe i dotkliwe, że zmusiło to ludzi do ponownego rozbudzenia myśli technicznej i wyniesienia jej z ówczesnego nędznego stanu na wyższy poziom. Tak w skrócie można by określić gigantyczne dzieło średniowiecza.Podejmowali je czasami przywódcy polityczni, jednak najczęściej siłą sprawczą był Kościół. Przemienna uprawa pól, udoskonalana technika karczunku, lepsza orka – gdziekolwiek by spojrzeć, wszędzie impuls wychodził od Kościoła, a zwłaszcza od zakonów monastycznych… System uprawy roli i prawidła gospodarki rolnej trzeba było budować niemal od początku”.„Nie ma się więc co dziwić legendarnej popularności owych pionierskich mnichów, osiadłych w lasach i na pustkowiach… Od VI do X wieku jeszcze na niewielką skalę, potem, zwłaszcza od IX do XIII wieku, rolnicza kolonizacja i przygotowywanie nowych ziem pod uprawę prowadzone były przez zakony metodycznie”. Z drugiej strony nastąpił wtedy „rozwój rzemiosł, które Kościół wspierał reorganizując swoje warsztaty i szkoląc rzemieślników różnych specjalności”.A oto, co napisał Hull: „panowała tak duża niepewność jutra (w okresie 500-1000 r. n.e.), że postęp intelektualny był praktycznie niemożliwy. Stąd dług, jaki ma Europa wobec Kościoła jest trudny do przeszacowania. Wpływ Kościoła w tych mrocznych wiekach, cywilizacyjny i unifikujący, miał ogromne znaczenie dla kształtowania się Europy”.W okresie od V do VIII wieku „wszelka działalność kulturowa odbywa się pod osłoną murów benedyktyńskich klasztorów i bardzo powoli przenika do szkół katedralnych, klasztornych i pałacowych. Kościół stał się depozytariuszem i protektorem kultury starożytnej w owym czasie kulturowego zaćmienia”. „Wszyscy historycy oddają sprawiedliwość wielkiemu dziełu zakonników, którzy pozwolili Europie przetrwać nieuchronne wstrząsy towarzyszące jej narodzinom… Do życia kulturalnego należało także czuwanie nad ogniem wiedzy i nauki, w epoce, gdy intelektualne zajęcia straciły dla większości sens”. Mnisi przyjęli rolę orędowników starożytnej wiedzy.Rzymianin Magnus Aurelius Cassiodorus (ok. 490-583) w sędziwym wieku wycofuje się z życia świeckiego i w Sauillace na południu Włoch zakłada klasztor w Vivarium, którym kieruje i gdzie dokonuje żywota. Zakonnicy wspólnoty spędzają czas na przepisywaniu prac dawnych mistrzów, które Kasjodor cierpliwie wyszukuje. Jest to bodaj pierwsza tego typu wspólnota. To, co zapoczątkował Kasjodor, będzie kontynuowane w następnych wiekach w klasztorach średniowiecznych, zwłaszcza benedyktyńskich.Tradycja monastyczna zrodziła się w Egipcie. Przyjęła się najpierw na wybrzeżach Prowansji wraz z założeniem klasztorów w Lerins i Saint-Victor de Marseille (w latach 410 i 418), potem w Irlandii za sprawą św. Patryka i jego uczniów (około 452). Mnisi irlandzcy trafiają do wszystkich krajów celtyckich, Szkocji, północnej Anglii i Armoryki.U schyłku VI wieku Szkoci przeniknęli do królestwa frankońskiego i do plemion germańskich, zakładając klasztory w Luxeuil (610) i St. Gallen (612) we Francji oraz Bobbio w Italii. Potężnym impulsem dla monastycyzmu stało się ogłoszenie około 525 r. przez św. Benedykta słynnej reguły. Klasztor w Monte Cassino przekształcił się w opactwo-matkę benedyktynów, których klasztory, pełniące także rolę ośrodków kultury, pojawiają się na znacznym obszarze Europy.Mianem skryptorium określano pomieszczenie istniejące przy każdym dużym klasztorze, gdzie mnisi – skryptorzy kopiowali manuskrypty, w całkowitej ciszy oddając się swej żmudnej pracy. Posługiwali się minuskułą karolińską, pismem lombardzkim albo wizygockim. Bardzo często klasztory wymieniały między sobą kodeksy, by uzupełnić własne zbiory biblioteczne; ocaliło to przed zgubą wiele starożytnych pism. Beaujeu stwierdza: „Bez Kasjodora i jego mnichów, i wszystkich, którzy przez te wszystkie wieki niezmordowanie kopiowali rękopisy, cały dorobek literacki i naukowy minionych epok zostałby zaprzepaszczony w tej strasznej dziejowej katastrofie… i zapewne nigdy ludzkość nie dojrzałaby do Odrodzenia”.„Okres pomiędzy V a X wiekiem możemy nazwać epoką medycyny klasztornej. Mnisi z zapałem poświęcają się zachowaniu wiedzy klasycznej ocalałej po barbarzyńskiej nawale… Spuścizna kulturowa zawarta w ich bibliotekach, wzbogacanych powoli acz systematycznie dzięki pracy kopistów, przekształciła klasztory w ośrodki intelektualne i naukowe o pierwszorzędnym znaczeniu”24.„W wieku VI benedyktyni rozpoczęli studiowanie niektórych dzieł Hipokratesa i Galena i stopniowo upowszechniali te pisma na Zachodzie”. „To właśnie klasztorom benedyktyńskim przypisać należy wielką zasługę powołania do życia w owych trudnych czasach pierwszych szpitali. Mnisi zakładali i otaczali troskliwą opieką małe ogrody botaniczne; prowadzili też skromne biblioteki medyczne, w których znaleźć można było prace Pliniusza, Celiusa Aurelianusa, Celsusa, streszczenia i wypisy z Corpus hipocraticum, z dzieł Galena i Dioskuridesa, a nawet pewnych śladów Pawła z Eginy i Aleksandra z Tralles”.Rdzeń naukowej literatury medycznej miał rodowód „kościelny, jak widać na przykładzie Commentarium Medicinale Benedykta Crispo, arcybiskupa Mediolanu (681)… czy późniejszego traktatu medycznego o chorobach i środkach zaradczych pióra opata Monte Cassino, Bertaria (857-884), w IX wieku”
.
Od Kasjodora do Hrabana MauraChoć wieki średnie ogarnął naukowy i kulturowy mrok, na jego tle niczym gwiazdy jaśniało kilka wielkich indywidualności. „Mimo wszystko, pewna część ludzi światłych zaczyna odczuwać ciężar odpowiedzialności, jaki spoczął na ich barkach, a mianowicie: „ocalić i przekazać następnym pokoleniom spuściznę starożytności”. Ci ludzie, jak podkreśla Carreras Artau, to duchowni. „Nauka przestaje mieć znaczenie; jedynie kilka wybitnych postaci wywodzących się z Kościoła, świadomych, iż wiedza gromadzona wysiłkiem tylu pokoleń może bezpowrotnie zginąć, pospieszyło pisać encyklopedie. Usiłowali w nich zebrać dla potomnych przynajmniej jakąś część starożytnej wiedzy”.Wymienia się przy tej okazji zazwyczaj kilka nazwisk: Włocha Kasjodora, Hiszpana św. Izydora (560-636), Anglików: św. Bede (ok. 673-735) i Alkuina(735-804) oraz Niemca Hrabana Maura (ok. 780-856).Kasjodor, oprócz poświęcenia się dziełu przepisywania manuskryptów, sam pisze. Jego twórczość podporządkowana jest celom dydaktycznym. Najważniejsze jego dzieło, pisane z myślą o podległych mu mnichach, nosi tytuł Institutiones. Jest to rodzaj encyklopedii w dwóch tomach, swoisty bibliograficzny przewodnik po świecie nauki. Autor utrwala w nim między innymi podział sztuk wyzwolonych na trivium (gramatyka, retoryka, dialektyka) i quadrivium (arytmetyka, geometria, astronomia i muzyka).Ale Institutiones to tylko przedsmak tego, co znajdziemy w twórczości św. Izydora, biskupa Sewilli. Dziełem, które przysporzyło mu największej sławy, w którym wykłada w sposób kompendialny całą dostępną mu wiedzę, jest encyklopedia Etymologiarum libri XX seu Origines {Dwadzieścia ksiąg pochodzeń, czyli etymologii). Pierwsze księgi poświęca Izydor siedmiu sztukom wyzwolonym (trivium i quadrivium). Ograniczmy się tylko do zagadnień naukowych. I tak w księdze III otrzymujemy wykład z arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki (elementy quadrivium); część IV zajmuje się medycyną; księga XI to wykład z anatomii człowieka; w księdze XII Izydor przechodzi do świata zwierząt, w XIII zaś wiele rozdziałów poświęca zjawiskom atmosferycznym. Księga XVI zawiera wiadomości o szlachetnych kamieniach, metalach, minerałach, księga XVII w całości dotyczy rolnictwa.
Św. Izydor pozostawił także po sobie dwa ważne dla nas, bo tyczące nauki, traktaty. Pierwszy De natura rerum {O istocie rzeczy) dotyczy astronomii, kosmografii i meteorologii, drugi – De ordine creaturarum (O porządku stworzeń) – można by uznać za uzupełnienie poprzedniego. Z kolei w trzecim rozdziale innego jeszcze dzieła De officiis (O urzędach) porusza temat górnictwa.Wpływ Izydora z Sewilli sięgał daleko poza granice Półwyspu Pirenejskiego. Jego pisma szybko przedostały się najpierw do Francji, Italii i Irlandii, a potem rozprzestrzeniły się na całą chrześcijańską Europę. W tamtych czasach Etymologie stanowiły obowiązkową pozycję każdej poważnej biblioteki klasztornej. Szacuje się, że w średniowieczu krążyło około 10 000 kopii tego niezwykłego dzieła.Omawiając dorobek wybitnego uczonego Kościoła Hiszpanii wizygockiej, Beaujouan stwierdza: „podobnego dzieła, «ocalenia dla potomnych», podejmuje się w Anglii Beda Venerabilis (Czcigodny)”. Ten kapłan i zakonnik benedyktyński nazywany był „angielskim Izydorem”. Znał zresztą doskonale dorobek słynnego Hiszpana, podobnie jak on wczytywał się w dzieła starożytnych autorów i przetwarzał swą rozległą, encyklopedyczną wiedzę na liczne pisma i traktaty dotykające najróżniejszych dziedzin poznania. Podobnie jak Izydor, stał się Beda przez swą twórczość jednym z wielkich mentorów średniowiecza.W obszarze naszego zainteresowania znajduje się jego De natura rerum, kompendium wiedzy z kosmologii, oraz De temporum ratione – traktat z chronologii. W sposób istotny wpłynął na rozwój nauk przyrodniczych. „Zajmował się astronomią proponując reformę kalendarza podobną do gregoriańskiej; wprowadził też zwyczaj datowania wydarzeń w odniesieniu do narodzin Jezusa, czyli ery chrześcijańskiej”. Beda Venerabilis wykazuje takie zamiłowanie do nauk czystych, że można by go uznać za specjalistę od rachunków i arytmetyki. Osobiście obserwował zależność pływów morza od ruchów Księżyca, wiatry, przesilenia czy nierówności dnia i nocy; zaobserwował nawet ich zmianę w zależności od szerokości geograficznej”Wedle Beaujeu, Posydoniusz, filozof i uczony grecki, dokonał w traktacie O oceanie najpełniejszej w starożytności analizy zjawiska pływów zaobserwowanego przez niego w Kadyksie. Od tamtego czasu „w teorii przypływów i odpływów nie zanotowano postępów aż do XVI wieku.Niemniej pewien uczony wieków średnich dokonał korekty analizy Posydoniusza: Beda Czcigodny, który w VII wieku osobiście dokonywał obserwacji u wybrzeży Anglii”. Spadkobiercą naukowej tradycji Bedy był angielski diakon Alkuin z Yorku; wykształcony w szkole w Yorku upowszechnia we Francji kulturę i naukę Anglosasów. W Akwizgranie zakłada słynną Szkołę Pałacową i staje się obok Karola Wielkiego głównym promotorem kulturowego odrodzenia epoki Karolingów. Później jako opat kieruje klasztorem Św. Marcina w Tours. Wzbogaca bibliotekę o kopie manuskryptów przenoszonych z bogatej biblioteki w Yorku, przykłada wagę do ulepszenia metody ich kopiowania i czyni z podległego mu skryptorium jedno z najbardziej sławnych. Wprowadza bardzo ambitny program nauczania do wszystkich wielkich szkół klasztornych w królestwie Franków. Ten uczony o niesłychanej erudycji był niezwykle płodny jako pisarz, w jego twórczości bowiem znajdują się między innymi traktaty z matematyki i muzyki. Zdarza się także, iż wprost przepisuje z Kasjodora, Izydora z Sewilli, Bedy…Z kręgu uczniów Alkuina wywodzą się najznamienitsze postacie nauki i kultury, filary renesansu karolińskiego. Jednym z nich jest Hraban Maur, niemiecki benedyktyn, opat klasztoru w Fuldzie i arcybiskup Moguncji. Za swą niezwykle obszerną twórczość pisarską i pracę dydaktyczną w szkole klasztornej uhonorowany został tytułem primus praeceptor Germaniae (pierwszy nauczyciel Niemiec). Wzorując się na izydoriańskich Etymologiach, pisze jedno ze swych najważniejszych dzieł – De universo, encyklopedię w 22 księgach; inne jego dzieło, De computo, traktuje o kalendarzu. Hraban Maur jest ostatnim z wielkich uczonych VI-IX w., którzy gromadzili rozproszone i stopniowo zapominane elementy tradycji starożytnej po rozpadzie instytucji i struktur Imperium Rzymskiego.(….)LUDZIE KOŚCIOŁA WPROWADZAJĄ NAUKĘ DO AULI UNIWERSYTECKICHNiezwykle ważną rolę w rozkwicie powstałych uniwersytetów odgrywają nowe zakony religijne, które pojawiają się na początku XIII wieku. Zakony medytacyjne dominikanów i franciszkanów stanowią od połowy stulecia istotny czynnik rozwoju nauki zarówno na uniwersytecie w Paryżu, jak i w Oksfordzie.W murach prestiżowej uczelni paryskiej „zadomawiają się” najpierw dominikanie –w 1217r.,a w dwa lata później franciszkanie, w latach 1229-31 przedstawiciele tych zakonów stają się już trwałym elementem kadry nauczającej. W Oksfordzie grupa franciszkanów osiada na stałe w 1225 r. „Uniwersytet oksfordzki. który walczył o palmę pierwszeństwa z uczelnią paryską, uchodził w 2. połowie XIII wieku za drugi pod względem kategorii pośród wszystkich istniejących podówczas ośrodków uniwersyteckich. Zakony medytacyjne swymi wpływami nadały tej uczelni europejską rangę… W Paryżu prym dzierżyli dominikanie, w Okslordzie – franciszkanie”.Franciszkanie w OksfordzieOksfordzkich franciszkanów cechuje zamiłowanie do nauk matematycznych i empirycznych. Widzimy ich tym samym w roli spadkobierców kierunku, który w poprzednim stuleciu przydał takiego splendoru szkole w Chartres. „Oksford zasłużył na miano pioniera nowożytnej nauki eksperymentalnej”.Za twórcę tzw. szkoły oksfordzkiej uważany jest Anglik Robert Grosseteste (ok. 1175-1253), kanclerz Oksfordu około 1221 r. i później, od 1235 r. do śmierci biskup diecezji Lincoln, do której należało miasto. Uchodził za znawcę greki, sam zresztą parał się i tumaczeniami. Szczególnym uznaniem darzył pracę translatorską franciszkanina Adama Marscha; to dzięki niemu w kulturze zachodniej poczęło krążyć wiele pism naukowych i filozoficznych tłumaczonych na łacinę z greki i arabskiego. Ten matematyk, astronom i fizyk dużą wagę przykłada do uprawiania nauk z ąuadrivium, wykazuje przydatność metod matematycznych do badania zjawisk przyrodniczych i dąży, nie szczędząc wysiłku, do osadzenia filozofii na gruncie wiedzy naukowej.Jego prace i pisma dotyczą najróżniejszych zagadnień z dziedziny m.in. astronomii, meteorologii, kosmogonii, optyki, fizyki, np.: O liniach, kątach i figurach, O świetle i powstawaniu form, O refrakcji i refleksji promieni, O tęczy, O kolorach, O powstawaniu dźwięków, O cieple słonecznym, O kometach, O ruchu ciał i światła, O granicach ruchu i czasu, itd.Całą spuściznę po Grosseteste przejął jego słynny i oddany mu uczeń, angielski franciszkanin Roger Bacon (ok. 1214-1292). Ten wszechstronny umysł „opracował teorię szkieł wypukłych, napisał instrukcję budowy luster parabolicznych, poznał zasadę camera obscura, badał mechanizm wzroku….”. „Przypuszczalnie jako jeden z pierwszych ludzi na Zachodzie poznał proch strzelniczy; nie wiemy, czy wynalazł okulary, z pewnością jednak, badając układy soczewek i luster, przyczynił się do wynalezienia mikroskopu i teleskopu”. „Udowodnił, że tęcza nie może powstać, gdy Słońce znajduje się wyżej niż 42 stopnie nad horyzontem”. „Przewiduje możliwość wytworzenia maszyn latających, łodzi bez wioseł, wozów samojezdnych, urządzeń do schodzenia na dno morza, mostów wiszących oraz aparatów do czytania na dużą odległość””. Zapowiada wynalazki, które dużo później urzeczywistnią się w postaci maszyn parowych, samochodów, samolotów, łodzi podwodnych itd.„Matematyka była dla Bacona kluczem i początkiem wszystkich nauk”. Mocno podkreśla, iż rozwój astronomii wymaga silnego wsparcia ze strony matematyki. Ta, zastosowana do obserwacji, jest jedyną drogą do poznania natury. Wzywa do rozwijania nauki na fundamencie eksperymentu, sam z zapałem oddaje się nauce doświadczalnej. W jego mniemaniu połączenie metody matematycznej z eksperymentalną otwiera uczonemu drogę do zdobycia wszelkiej wiedzy. Doceniono jego niezwykłą intuicję w dostrzeżeniu roli, jaką dedukcja w połączeniu z indukcją odgrywa w rozwoju nauki.Copleston, stawiając obok siebie Rogera Bacona i późniejszego o kilka wieków, choć równie sławnego, Anglika Francisa Bacona, tak pisze: „Jak zauważył profesor Adamson, «można zaryzykować twierdzenie, że kiedy mówimy o reformie nauki Bacona, winniśmy przywołać na myśl raczej zapomnianego mnicha z XIII niż błyskotliwego i sławnego kanclerza z XVII wieku». Bridges zauważa, iż o ile Francis Bacon był nieporównywalnie lepszym pisarzem, Roger Bacon cieszył się znacznie większą estymą i wykazywał dużo głębsze zrozumienie dla owego zespolenia naukowej dedukcji i indukcji, które cechuje prawdziwego uczonego”.Angielski franciszkanin John Peckham (ok. 1220-1292) przebywał w Paryżu i Oxfordzie, a potem piastował godność arcybiskupa Canterbury. Napisał między innymi wysoko cenioną pracę z optyki Perspectiva communis. Jego dzieła „wydawano jeszcze w XVI wieku, kiedy szeroko znane już były prace Keplera i Galileusza”. Inny angielski franciszkanin, uczeń Roberta Grosseteste współczesny Peckhamowi, Bartłomiej Anglik, pisze dziewiętnastotomową encyklopedię zatytułowaną Posiadacz wszystkich rzeczy, w której porusza zagadnienia z wielu nauk przyrodniczych. Przełożona z łaciny na języki włoski, francuski, hiszpański szybko zdobyła sobie w średniowieczu wielkie uznanie
i popularność.Wśród wymienianych tu franciszkanów nie może zabraknąć Francuza Pierre’a Olieu (Olivi ok. 1248-1298), choć nie należał on do grupy oksfordzkiej. „Zasługą Oliviego jest duży wkład w rozwój dynamiki, a zwłaszcza jednej z jej podstawowych zasad: bezwładności”. Ogłasza teorię, w myśl której motor wprawia pocisk w ruch przekazując mu impuls; pod wpływem owego impulsu, nawet po jego ustaniu, ciało porusza się dalej, póki nie zatrzyma się na skutek siły oporu powietrza lub innej siły. XIV-wieczni fizycy łacińskim określeniem impetus nazywać będą ów impuls czy energię, która sprawia, iż rzucony kamień po opuszczeniu ręki leci dalej, aż zatrzyma go opór powietrza
i siła grawitacji.Z pewnością do oksfordzkiej grupy franciszkanów zaliczyć należy Anglika Wilhelma Ockhama (ok. 1300-1349), który „stawiał na doświadczenie i rozumowanie; określił też zasadę akcji i reakcji”. Jego empirystyczne nastawienie oraz śmiałe koncepcje filozoficzne przyczyniły się do ożywienia badań naukowych. Często w swych rozważaniach stosował zasadę ekonomiki myślenia, znaną później jako „brzytwa Ockhama”, która głosi, że „bytów nie należy mnożyć bez potrzeby”.Warto przypomnieć, że to słynne średniowieczne hasło bliskie jest „zasadzie prostoty” stosowanej we współczesnych teoriach naukowych.W tym samym roku co Ockham umiera angielski duchowny Tomasz Bradwardine (ok. 1290-1349), wprawdzie nie franciszkanin, ale wykładowca w Oksfordzie. Ten arcybiskup Canterbury to typowy przedstawiciel matematycznej tradycji oksfordzkiej uczelni. „Napisał między innymi traktat o continuum, Tractatus de continuo, gdzie odnaleźć możemy ustępy jakby wyjęte z najnowszej teorii o zbiorach”. „Dochodzi do wniosków, które wywarły wpływ na późniejszy rozwój rachunku nieskończenie małych liczb”. Rozróżnia dwa rodzaje nieskończoności – potencjalną i nieosiągalną. Matematykę wzbogacił ponadto dwoma dziełami: Arytmetyka teoretyczna {Arithmetica speculativa) i Geometria teoretyczna {Geometria speculativa), w których położył fundamenty pod teorię wielokątów gwiaździstych. W Traktacie o proporcjach bada matematyczne zależności pomiędzy prędkością, siłą poruszającą i oporem.Do tego szacownego grona dodać jeszcze wypada hiszpańskiego franciszkanina, urodzonego w Palma de Mallorca, Rajmunda Llulla (Raimundo Lulio, ok. 1232-1316), męczennika i błogosławionego. Ten prawdziwie uniwersalny umysł posiada rozległą wiedzę w wielu dziedzinach, a na jego zróżnicowany dorobek składa się co najmniej 250 tytułów. Nie brak wśród nich dzieł poświęconych astronomii, geometrii, nawigacji, logice, itd. Pisze po łacinie, katalońsku i arabsku; na podkreślenie zasługuje zwłaszcza jego wkład w kształtowanie się naukowego języka katalońskiego. Przede wszystkim jednak jest autorem genialnej Ars magna albo Ars generalis, uniwersalnego, opartego na matematyce opracowania systemu logicznego dla wszelkich nauk. Jego Ars polega na mechanicznym ogarnięciu za pomocą symboli liczbowych, tabel i odsyłaczy wszystkich prawd i koncepcji naukowych. Konstruuje tablicę, której użycie wedle ściśle określonych reguł, przynosi logiczno-matematyczne rozwiązanie każdego rozważanego problemu. Ars magna jest przykładem „pierwszej próby wyrażenia myśli ludzkiej more geometrico, stając się tym samym zapowiedzią Ars combinatoria Leibniza oraz współczesnej logiki symbolicznej czy matematycznej”.Dominikanie w ParyżuPozostawimy teraz franciszkanów, by zająć się dominikanami. W tym celu musimy opuścić Oksford i przenieść się na początek do Paryża. Jako pierwszemu przyjrzyjmy się Francuzowi Vicenle de Beauvais (ok. 1190-1264). Ten dominikanin o wielkiej erudycji streszcza w swym monumentalnym dziele – encyklopedii Speculum maius – całą ówczesną wiedzę; wiele miejsca poświęca zagadnieniom z fizyki i nauk przyrodniczych, ze szczególnym uwypukleniem alchemii. Z kolei o Belgu, profesorze paryskiej uczelni, pisze Beaujouan: „Dominikanin Tomasz z Cantimpre (ok. 1201-1270) zasługuje… na honorowe miejsce w historii zoologii”. W swej 20-tomowej encyklopedii De natura rerum gromadzi najróżniejsze dane o zwierzętach, roślinach, kamieniach i metalach.Św. Albert Wielki (ok. 1193-1280), niemiecki dominikanin, biskup Ratyzbony, wykładowca uczelni w Paryżu i Kolonii, któremu słusznie jego współcześni nadali znaczący tytuł doktora powszechnego {doctor universalis), ogarniał swym naukowym spojrzeniem cały wszechświat, od kamieni po gwiazdy. Jego sława erudyty jest w pełni zasłużona. Pozostawił dla potomności prace nie tylko z teologii i filozofii, ale również z matematyki, astronomii, meteorologii, fizyki, chemii, mineralogii, geologii, rolnictwa, zoologii, botaniki, medycyny… Wydanie jego dzieł przedsięwzięcie A. Borgneta – obejmuje 38 opasłych tomów w formacie in auarto. M. de Wulf powiedział o nim, że rozbudzał w swej epoce pragnienie, by wiedzieć wszystko. „Jako człowiek nauki jest jednym z prekursorów nauki doświadczalnej… Albert, podobnie jak Roger Bacon, głośno i często mówi o konieczności obserwacji, doświadczenia i dochodzenia do prawdy na drodze rozumowania, ucząc tym samym swych współczesnych kierować wzrok w stronę natury”. „Największy uczony swej epoki”, jak pisze o nim Singer, „zalicza się do wąskiego grona ludzi średniowiecza, którzy poświęcili się osobistej obserwacji przyrody”. Polegał na eksperymencie i obserwacji niemal bezgranicznie, dając impuls do bezpośredniej eksploracji przyrody we wszelkich jej przejawach. Głosił, że im więcej przeprowadzi się doświadczeń, tym przydatniejsze stają się do analizy badanych zjawisk i tym łatwiej wyeliminować przypadkowość i błędy. „Przyzwyczajony do podróżowania, odbywania długich spacerów wśród pól, podglądania pracy alchemików, rybaków, górników, umiał łączyć nieprzebraną wiedzę z upodobaniem do konkretów i – przede wszystkim – ze zdrowym rozsądkiem”. „Mimo uniwersalności swych zainteresowań, Albert Wielki jawi się nam jako największy przyrodnik epoki średniowiecza”.W swych pracach – O roślinach czy O zwierzętach – obok wiedzy zaczerpniętej od innych autorów zamieszcza wyniki własnych badań. „Skalą i jakością obserwacji przyrody zasłużył sobie na miano najlepszego botanika i zoologa epoki średniowiecza. Jeden z kastylijskich infantów, brat Alfonsa Mądrego, udał się nawet do Paryża, by bezpośrednio od Alberta czerpać wiedzę w tych dziedzinach… Trzeba podkreślić, że dzięki potężnemu impulsowi idącemu od św. Alberta nauka w chrześcijańskich państwach Zachodu ruszyła z miejsca”.
„Carlos Jessen nazywa go «błyskotliwym chorążym nauk przyrodniczych na Zachodzie»…, który jako pierwszy w artystyczny sposób opisał przyrodę Niemiec…, jako pierwszy, i jedyny, wyjaśnił historię naturalną we wszystkich jej aspektach”. H.J. Stadler twierdzi: „Gdyby nauki przyrodnicze rozwijały się drogą obraną przez św. Alberta, zaoszczędzono by im gdzieś ze trzy stulecia”.G. Fraile pisał: „Franz Strunck uważa, iż wiedza św. Alberta na temat niemieckiej flory jest wprost niebywała. Jego traktat De animalibus, wydany przez H.J. Stadlera, stanowi nadzwyczaj kompletny opis europejskiej fauny, pełny osobistych obserwacji”. Jak przypomniał nam Garcia Figar: „Doktor Meyer pisał w 1836 roku: «Przed Albertem nie znajdziemy nikogo, kto mógłby się z nim równać, może poza Teofrastem, którego Albert nie znał. Po nim z kolei nie ma nikogo, kto tak żywo rozumiałby naturę roślin, nikogo, kto z taką uwagą by je badał, aż do czasów Conrado Gessnera i Cesalpiniego”.Do szkoły św. Alberta Wielkiego należy Dietrich von Freiberg (Theodoricus Teutonicus de Yriberg, ok. 1250-1313), także niemiecki dominikanin, i także wykładowca paryskiej uczelni. „Jako pierwszy we właściwy sposób wyjaśnił nam zjawisko tęczy, tłumacząc rolę kropelek wody zawieszonych w powietrzu”.Podkreśla duże znaczenie doświadczenia dla nauki. Jest, jak mówi Beaujouan, jednym z największych eksperymentatorów swej epoki. „Prawdziwym arcydziełem z dziedziny nauki doświadczalnej średniowiecza jest bez wątpienia De iride {O tęczy), praca napisana pomiędzy 1300 a 1310 r. przez Dietricha von Freiberga (Theodoricus Teutonicus). Aby wyjaśnić zjawisko tęczy w miejsce kropel, użył szklanych kul, które wypełnił wodą. Tym sposobem wykazał, dlaczego łuk wtórny ma promień zewnętrzny o 11 stopni większy niż łuk główny i odwróconą kolejność barw”. W dziele tym rozwija teorię, która ma wyjaśnić to zjawisko za pomocą eksperymentu, który kilka stuleci później zostanie powtórzony przez Kartezjusza.O Jordanusie Nemorariusie tak pisał Colerus: „Nie będziemy wchodzić w szczegóły obszernego dorobku tego dominikanina, mimo wielkiego pod każdym względem wpływu, jaki wywarł na swą epokę… W jego dziełach napotykamy definicje, które równie dobrze mogłyby zostać sformułowane w XIX wieku przez Bolzano czy Dedekinda… Definicje w takim stylu u zarania XIII stulecia budzą zdumienie, dowodzą bowiem, iż rachunek całkowy, ze wszystkimi jego trudnościami i sprzecznościami, już torował sobie drogę”. „Mówią, że (Jordanus) wykładał na uniwersytecie w Paryżu”. „Matematyk, dominikanin Jordanus Nemorarius (i jego szkoła) odkrył prawo dźwigni i sposób określania siły ciężkości działającej na ciało na równi pochyłej za pomocą doświadczenia, które później przeprowadzili Stevinus i Galileusz”.Podobno dominikanin Jordanus Nemorarius „pierwszy użył oznaczeń literowych w miejsce konkretnych liczb. Jego traktat o planisferii jest najstarszym, który omawia, w ogólnej jeszcze formie, własności rzutu stereograficznego”. Napisał wiele prac o astronomii Ptolemeusza, z geometrii (między innymi De triangulis, gdzie rozważa problem podwojenia sześcianu i trysekcji kąta) oraz dzieło Deponderibus, w którym porusza temat sprawności maszyn prostych”. Na zakończenie tej krótkiej informacji biograficznej, warto zapamiętać, iż nie należy raczej łączyć Jordanusa Nemorariusa z Jordanem z Saksonii (1190-1237).(c.d.n.)