Janusz Korwin-Mikke miał już nie zabierać głosu w sprawie Smoleńska. Jednak nie wytrzymał. Napisał, że bardziej prawdopodobna byłaby teza, że to ktoś z PiS zorganizował zamach, niż że to robota Rosjan.
Janusz Korwin- Mikke na swoim blogu określa pisowskiego eksperta, profesora Biniendę, mianem wariata, którego wersje zdarzeń w Smoleńsku są całkowicie nieprawdopodobne. Polityk idzie nawet krok dalej, sugerując ironicznie, że równie prawdopodobna jak teoria Biniendy jest ta, która w centrum oskarżeń stawia PiS.
Motywy polityków Prawa i Sprawiedliwości są wg niego oczywiste; prezydent Lech Kaczyński miał słabe notowania i trzeba było je poprawić. Według Korwina- Mikkego, Prawo i Sprawiedliwość najbardziej zyskało na katastrofie smoleńskiej: "W gronie bezpieczniaków spod znaku PiS (każda licząca się partia swoich bezpieczniaków ma – w przeciwnym razie prasa nie pisze o niej, że jest się liczącą) zapanowała panika, gdy notowania śp. LK w sondażach przedwyborczych spadły poniżej 18 proc. Trzeba było coś zrobić(…)I dalej poszło: zapalnik zadziałał, „Tupolew” się rozwalił, notowania Jarosława Kaczyńskiego ponad dwukrotnie przeskoczyły notowania Jego Brata" – przekonuje na swoim blogu Janusz Korwin- Mikke.
Janusz Korwin-Mikke twierdzi, że likwidator WSI mógł wiedzieć o wszystkim i dlatego dzisiaj zrzuca winę na Rosjan. Według Korwina wspomniany agent mógł poinformować o wszystkim Antoniego Macierewicza, a ten mógł koordynować cała akcję. "Śmieszne"? – pyta Korwin-Mikke. "Jest to hipoteza, którą należałoby brać pod uwagę w pierwszej kolejności i jest z 10.000 razy bardziej prawdopodobna od hipotezy p.prof.Biniendy" – odpowiada.