Fot. własna Czy kiedyś zastąpimy wagon samochodem z warszawską rejestracją?
Gdy rano płynnym ruchem włączam się do korka prowadzącego do centrum Warszawy i już po paru minutach stoję wśród tysięcy innych producentów nowotworów zatruwających swoimi najdroższymi spalinami siebie i miasto, gdy hektolitry spalonej na cześć nieudolnej Bufetowej benzyny zabierają naszym potomkom czyste powietrze i czystą wodę wydłużając o kolejne tysiące i dziesiątki tysięcy kolejki do onkologów wesoło spalając dzień po dniu urlop pod palmami myślę o filozofii władzy, która służbę i honor wymieniła na prowizje.
Im więcej ruchów oscylatora pomiędzy budową a remontem – tym większe prowizje dostaną urzędnicy Hanny Gronkiewicz Waltz. Myślę to sobie, a korek ani drgnie. Młodzież skraca słowa, więc może już wkrótce usłyszymy, że to kor ziomal … A ile kamienic zostało sprywatyzowanych w tym czasie, kiedy my tu sobie stoimy… Tymczasem radio sąsiada z lewej strony informuje o kolejnych zagrożeniach płynących z ryzykownej budowy metra na nieznanym terenie groźnej planety Warszawa.
Gdy po kilku mniejszych awariach został skutecznie zatopiony tunel blokując jedyną arterie komunikacyjną przedwojennej Warszawy – Wisłostradę. Pierwsza prywatyzacja z 1945 roku, kiedy sam Józef Stalin przekazał Bierutowi, Bermanowi, Zambrowskiemu i jeszcze paru ciemniakom nie tylko Aleję Przyjaciół – pilnowaną przez gwardyjską jednostkę Armii Czerwonej, ale i całą Polskę do dyspozycji nie udało się Wisłostrady zniszczyć. O ile w centrum stolicy znajdowały się kościoły, które można było okradać czy domy prywatne w których można było za darmo zaopatrzyć się w obrazy Kossaka czy Gierymskiego, to Wisłostrada nie miała takich rodzynek.
W miesiąc po przecięciu Wisłostrady zaczęły osuwać się domy posiadające dożywotnią gwarancję przetrwania wojny jądrowej pomiędzy Wschodem a Zachodem, a nawet powstania przeciwko władzy ludowej – masywne bunkry, z wąskimi łatwymi do obrony klatkami schodowymi i wysoko położonymi oknami, z których łatwiej byłoby strzelać w pozycji stojącej, niż je otwierać. Domy te zaczęły się osuwać zapewne zupełnie bez żadnej przyczyny, zupełnie przypadkowo jednak w pobliżu koparek kopiących w ślimaczym tempie tunel dla drugiej linii metra.
Mieszkałem przez wiele lat w Monachium, ale o takich awariach w czasie budowy metra czy kolejki naziemnej nigdy nie słyszałem. Podczas budowy gaz, wodę, elektrykę i wszystko inne po prostu wyłączano, a linie przepinano. Nie było nigdy żadnych ewakuacji o 6.00 rano. Gdy szaleńcy z pobliskiego NRD podłożyli bombę pod wesoło świętującymi piwoszami raniąc i zabijając wiele osób, to miejscowy burmistrz zamiast być jak Hanna Gronkiewicz Waltz gdzieś na Karaibach, był z ludźmi i pytał, co może zrobić, by ulżyć im w cierpieniu. Miasto przeznaczyło spore pieniądze na „Schmerzgeld” i opiekę psychologów dla ofiar zamachu.
Nie jest moim celem natrząsanie się z nieudaczników ze stołecznego ratusza, „cwanych gap” i profesjonalnych wyłudzaczy prowizji i ich wakacji, ale to musze powiedzieć. Gdy już dojadę do celu, to nie mam gdzie zaparkować. Dokładnie w miejscu gdzie staje, stał kiedyś kilkupoziomowy parking. Teren parkingowa przy warszawskim rondzie Babka został sprywatyzowany przez małych, ciemnych ludzi a sam parkingowiec wyburzony. Powołano za to Straż Miejską, która zbiera mandaty od źle parkujących.
W ten sposób prawo stoi na straży prowizji, zaś prowizja na straży prawa. A korek jak stoi, tak stał.
Tekst ukazał się po raz pierwszy w "Gazecie Obywatelskiej" http://gazetaobywatelska.info/news/show/292
"Dzialacz niepodleglosciowy. Wspóltwórca "Ucznia Polskiego", Federacji Mlodziezy Szkolnej i Polskiej Armii Krajowej. Pedagog, manager i germanista. Ulubione motto: "Milsza mi niebezpieczna wolnosc niz bezpieczna niewola” Rafal Leszczynski XV"