Wzruszona faktem, że przemysłowe serce Polski, czyli Śląsk krwawi pani premier zawitała doń. Przyjechała pociągiem. Jak zapewne sądzi wynika z tego przewaga wizerunkowa, bo to można zawsze powiedzieć, że chodzi o koszty, i że bliżej ludzi, ale i negocjacyjna, bo można też powiedzieć, że się jest zmęczoną po podróży, co u nas nie dziwi nawet w Pendolino i zagrać w ten sposób na uczuciach.
Tyle żartem. W ramach podjętych przez rząd negocjacji, których owocem jest program Śląsk 2.0, (co najpewniej będzie oznaczało za czas jakiś, że otrzyma on, jak wiele innych wcześniejszych dwóję), jedynym reprezentantem tzw. strony społecznej były górnicze związki zawodowe. To one mają moc decydującą po społecznej stronie o kształcie i przyszłości regionu. Jest to czytelny sygnał, że od czasów Gierka nic się u nas nie zmieniło i, jak dawniej specjalne sklepy, tak teraz specjalne warunki egzystencji nadal są dedykowane tej grupie społecznej i zawodowej na Śląsku.
Oczywiście ramy wspomnianego programu są znacznie szersze, niż tylko niewypowiedziane wprost zapewnienie, że górnikom krzywda się nie stanie. Miliardy złotych mają popłynąć do największych branż przemysłowych regionu, głównie hutnictwa i górnictwa. Ogólnie rzecz biorąc program można określić trzema słowami – dotacje, zwolnienia, ułatwienia. Paradoks uwzględniając, jak nikły w skali kraju jest wkład tych branż do wspólnego garnka, jaki jest ekologiczny efekt ich obecności i, jaka jest skala społecznych problemów przez nie generowanych (ciągłe zagrożenie bolesnymi restrukturyzacjami, bankructwem, niepokojami).
Przekaz w skali makro, jaki się z tego wyłania dowodzi po raz kolejny, że rządzący za cholerę nie chcą zmodyfikować filozofii zarządzania państwem. Nadal jest to przepełniony polityczna korupcją, hierarchiczny socjalno-redystrybucyjny model skupiający się na gnojeniu i odbieraniu owoców pracy jednym i transferowaniu ich podatków i innych danin do silnych grup interesów, które mają w dyspozycji potężny i wpływowy aparat związków zawodowych, wsparcie wystraszonych zarządów i pochowanych po kątach różnych grup żyjących z tego patologicznego układu, które też mają co nieco do powiedzenia na salonach.
Jest to wypisz wymaluj model grecki, który z rozkoszą przez ostatnie dekady utrwalał się również w takich gospodarkach, jak włoska i hiszpańska. To gospodarczy rak, który toczy całą stojąca na krawędzi rozpadu, a co najmniej stagnacji i braku perspektyw Unię Europejską.
Tak, jak u nas model państwa, to generalnie pochodna utrwalonego modelu sprawowania władzy, który funkcjonuje bez oglądania się na potrzeby i interesy większości, tak w skali całej Unii to model omnipotentnej dominacji aparatu urzędniczego, który jest ślepy na niedostatki strukturalne całego euroregionu, i który swoją filozofię oparł na wydawaniu dyrektyw zza urzędniczych biurek ignorując całkowicie kwestie wolności i aktywności indywidualnej obywateli.
Doprawdy nie wiemy, czego jeszcze trzeba, żeby uświadomić sponiewieranym społeczeństwom (nie mamy tu na myśli tych kolaborujących w ramach tego modelu, których może byś circa z 30%), że najdalej za półtorej dwie dekady cały ten system wykopyrtnie się do góry nogami (zadławi go niespłacalny dług tyle, że państwom może jego część zostanie umorzona, ale zadłużonych po uszy obywateli najmniej zmuszą do upadłości, co to znaczy lepiej poczytać) i wtedy takie sceny, jakie obserwujemy teraz w Grecji będą obrazkami wspominanymi z rozrzewnieniem, nostalgią i wzruszeniem. Bo wprzódy doprowadzi się nas do moralnego i ekonomicznego upadku i należy mieć tylko nadzieję, że nauka z historii przeszłości będzie lekcją, która powstrzyma nas przed rozpętaniem się powszechnej przemocy.
Na razie jednak rząd daje dowód, że w swoich pomysłach podobnie, jak górnictwo jest równie nierentowną kopalnią… inicjatyw. Nierentowną sensu stricto i pogłębiającą nierentowność, rozwarstwienie i nierówności (materialne i systemowe) całego podległego sobie organizmu.
W tym kontekście najlepszym byłoby dla Pawła Kukiza, żeby okrzyknął się reprezentantem tej z konieczności milczącej większości, która została zepchnięta na margines spraw społecznych i stała się pariasem i chłopcem do bicia dla rządzącej i kolaborującej z rządzącymi band.
Z pozdrowieniami red. nacz. Liber
rysownik, satyryk. Z wykształcenia socjolog. Ciągle zachowuje nadzieję