Bez kategorii
Like

Konserwatywna rewolucja Orbána

09/03/2012
493 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
no-cover

Jak można przeczytać w dzisiejszym ND, odkąd 29 maja 2010 r. został sformowany rząd Fidesz – KDNP kierowany przez Viktora Orbána, węgierski parlament przyjął lub zmienił ponad 360 ustaw.

0



Gábor Takács, analityk węgierskiego Instytutu Politycznego Nézöpont Intézet


W styczniu pisałem w "Naszym Dzienniku" o konflikcie między Węgrami a Unią Europejską, określając go jako "testowanie granic narodowej suwerenności". Wydaje mi się, że dziś tamto spojrzenie może być pomocne w analizie celów i strategii rządu Orbána z węgierskiej perspektywy. Bez tego nie da się zaś zrozumieć przyczyn powstałego międzynarodowego sporu.
Odkąd 29 maja 2010 r. został sformowany rząd Fidesz – KDNP kierowany przez Viktora Orbána, węgierski parlament przyjął lub zmienił ponad 360 ustaw. Wśród nich znalazła się nowa ustawa zasadnicza oraz ustawy reformujące: ordynację wyborczą, wymiar sprawiedliwości, system medialny, emerytalny, edukację publiczną i szkolnictwo wyższe, system podatkowy, przepisy o zatrudnieniu oraz o stosunku państwa do Kościołów, i wiele innych. Szybkie przyjęcie wszystkich tych przepisów było możliwe dzięki temu, że rząd ma większość 2/3 w parlamencie. Warto jednak postawić pytanie, dlaczego te zmiany były konieczne.
Myślę, że są dwa podstawowe powody wprowadzania na Węgrzech zmian na tak dużą skalę. Pierwszym jest nasza przeszłość. System polityczny ukształtowany podczas upadku komunizmu na przełomie 1989 i 1990 r. doprowadził do powstania problemów w wielu dziedzinach i stworzył potrzebę wprowadzenia wielu zmian. Jednym z najbardziej oczywistych przykładów jest konstytucja Węgier przyjęta w kwietniu 2011 r., a obowiązująca od początku tego roku. Poprzednia konstytucja była – zgodnie z jej preambułą – tymczasowa. Począwszy od 1990 r., wszystkie rządy nosiły się z zamiarem ustanowienia nowej ustawy zasadniczej. Udało się to dopiero Fideszowi. Drugim powodem są plany Orbána stworzenia z Węgier państwa i kraju odpowiadającego wyzwaniom XXI wieku.
Kryzys ekonomiczny, który rozpoczął się w 2008 r., uwidocznił ten problem, a potrzebę reform uczynił jeszcze bardziej naglącą. Odpowiedzią rządu Orbána jest coś, co można nazwać "konserwatywną rewolucją". Konserwatywna – co nie oznacza, że niedemokratyczna – ideologia znajduje odzwierciedlenie zarówno w ustawie zasadniczej, jak i w wielu innych przepisach. Konstytucja odwołuje się zarówno do chrześcijaństwa, jak i wartości narodowych, a małżeństwo definiuje jako relację między kobietą i mężczyzną. Tymczasem te właśnie ideowe kwestie wywołały międzynarodowe ataki na węgierski rząd. Jak powiedział niedawno we Frankfurcie premier Orbán, "w Europie rozwinął się dominujący pogląd, według którego religia, rodzina i naród należą już do przeszłości". Zaznaczył, że nie zgadza się z tą opinią, ponieważ uznaje przekonania religijne, rodzinę i patriotyzm za zasługujące na szacunek wartości przyszłości. Na poziomie konkretnych działań Orbán jeszcze raz podkreślił potrzebę wzmocnienia klasy średniej, a nagradzanie pracy uznał za podstawę jego polityki społecznej i gospodarczej. Opis wszystkich podjętych reform kwalifikowałby się do napisania rozprawy doktorskiej, a nie pojedynczego artykułu. Ograniczę się więc do trzech małych przykładów.

Ustawa o stabilności gospodarczej
To prawo przyjęte w grudniu 2011 r. jest ważną próbą pozbycia się odziedziczonych [po czasach komunizmu – tłum.] problemów i jednocześnie stworzeniem trwałych struktur podatkowych na przyszłość. Najważniejszą częścią ustawy są przepisy ograniczające wielkość publicznego zadłużenia oraz zapisy dotyczące budżetu państwa. Ma to ogromne znaczenie dla Węgier, ponieważ nasze problemy finansowe wynikają przede wszystkim z wysokiego poziomu długu publicznego (obecnie ok. 80 proc. PKB, podczas gdy w 2002 r. Orbán przekazywał władzę socjalistom z zadłużeniem rzędu 53 proc. PKB). Z powodu braku odpowiedniej kontroli oraz odpowiedzialności zarówno władze centralne, jak i samorządowe zaciągnęły tak duże długi podczas ostatnich lewicowych rządów, że dziś obsługa tego zadłużenia jest poważnym obciążeniem dla rządu. Obecna ustawa zasadnicza przewiduje, że dług publiczny w relacji do PKB nie może przekroczyć poziomu 50 procent. Ustawa o stabilności gospodarczej określa zaś warunki wzrostu zadłużenia zarówno sektora państwowego, jak i samorządowego. Władze lokalne mogą zaciągać nowe długi tylko za zgodą władz centralnych. Jeśli chodzi o system podatkowy, to od ubiegłego roku obowiązuje 16-procentowy podatek liniowy od dochodów osobistych. Istnieje jednocześnie możliwość odliczania wydatków ponoszonych z tytułu opieki nad dziećmi. Wraz z wprowadzeniem kontroli nad zadłużeniem państwa oraz działaniami oszczędnościowymi budżet węgierski został podporządkowany zasadzie zrównoważonego rozwoju, co jest zresztą zaleceniem Unii Europejskiej. Jednocześnie podatek liniowy ma stymulować wzrost gospodarczy.
Powyższa ustawa dotyczy również funkcjonowania systemu emerytalnego. Wprowadza ona 2 filary tego systemu, składające się z: państwowego funduszu, finansowanego głównie z wpłat pracowników i pracodawców, oraz dobrowolnego, prywatnego funduszu emerytalnego. Trzeci, obowiązkowy, prywatny filar (wprowadzony w latach 90. przez lewicowy rząd) nie spełnił oczekiwań: jego obsługa finansowa była zbyt kosztowna, zapewniał mało satysfakcjonujące zyski, a w przypadku kryzysu oszczędności ludzi były zagrożone. Dlatego rząd Orbána zdecydował w 2010 r. o likwidacji III filara i przeniesieniu zgromadzonych tam funduszy do obowiązkowego I filara państwowego. Proces ten już się zakończył, przyczyniając się także do stabilizacji prawa.

Reforma ordynacji wyborczej
Poprzedni węgierski system wyboru członków parlamentu miał poważne braki: choć mamy tylko jedną izbę posłów, zasady ich wyboru były niezwykle skomplikowane, liczba parlamentarzystów niewspółmiernie duża w stosunku do wielkości kraju, a mapa okręgów wyborczych krytykowana przez Trybunał Konstytucyjny (największe okręgi wyborcze skupiały 2 razy więcej wyborców niż najmniejsze).
Nowa ordynacja wyborcza przyjęta pod koniec ubiegłego roku nie zmienia zasadniczo systemu, ale upraszcza go i czyni bardziej przejrzystym, zapewniając większą stabilność wyłonionemu w wyniku wyborów rządowi. Zredukowano też liczbę posłów z 386 do 199, z czego 106 jest wybieranych w jednomandatowych okręgach wyborczych, a 93 z list ogólnokrajowych. W ten sposób udział tych pierwszych w ogólnej liczbie mandatów wzrósł z 46 do 53 proc., co jest ważnym czynnikiem zapewniającym stabilność rządów, ale wciąż daleko mu do anglosaskiego systemu "zwycięzca bierze wszystko". Istotną zmianą jest zniesienie drugiej tury wyborów parlamentarnych. To gwarantuje, że partie nie będą mogły przerzucać poparcia z jednego kandydata na rzecz innego przed II turą wyborów, i wyeliminuje w ten sposób możliwość zawiązywania "dziwnych" koalicji. Wszyscy wyborcy będą mogli podejmować decyzje jednocześnie na podstawie przejrzystych kryteriów sojuszy [partyjnych – tłum.]. W celu uproszczenia systemu zniesiono regionalne listy partyjne, zachowując jedynie listy krajowe (i oczywiście listy kandydatów w okręgach jednomandatowych).
Nowy system daje też prawo głosu obywatelom mieszkającym poza granicami kraju. To bardzo ważna sprawa, bo ponad 2 miliony Węgrów mieszka w sąsiednich krajach, a kilkaset tysięcy innych oczekuje na uzyskanie podwójnego obywatelstwa przed następnymi wyborami w 2014 roku. Mieszkańcy Węgier oddają głosy zarówno na kandydatów z partyjnych list krajowych, jak i na tych startujących w okręgach jednomandatowych. Natomiast Węgrzy zamieszkali w krajach ościennych mają prawo do głosowania na kandydatów z list krajowych. Członkom mniejszości narodowych na Węgrzech nowe prawo daje możliwość wyboru członka mniejszości do parlamentu, a w przypadku uzyskania zbyt małej liczby głosów – wyboru rzecznika danej mniejszości przy parlamencie. Brak reprezentacji mniejszości w tym organie władzy był krytykowany przez Trybunał Konstytucyjny.

Nowe prawo wobec Kościołów
Na Węgrzech relacje między państwem a zgromadzeniami religijnymi zostały uregulowane w niezwykle liberalny sposób w pierwszych latach po upadku komunizmu. Wystarczyło zebrać stu członków, aby dana grupa została uznana za Kościół, co uprawniało do korzystania z różnych form pomocy państwa oraz przywilejów podatkowych. Do czasu uchwalenia nowych przepisów w ubiegłym roku status Kościoła miało 358 różnych grup religijnych, w tym 17 wspólnot buddyjskich i spora grupa małych organizacji, rzekomo chrześcijańskich, ale w wielu przypadkach stanowiących po prostu dziwaczne sekty (np. Wyznawcy Łona). Celem takich zapisów było maksymalne zagwarantowanie wolności religijnej, ale – jak się okazało – system był otwarty na wszelkiego rodzaju nadużycia. Nowe prawo miało na celu pozbawienie wsparcia państwowego grup, w których w rzeczywistości brakuje treści religijnych, ich funkcjonowanie nie jest przejrzyste albo utworzono je tylko po to, by dostawać dotacje (tzw. biznesowe Kościoły).
Po uchwaleniu nowej ustawy automatycznie status Kościoła przyznano 14 wspólnotom, które skupiały 98 proc. ludzi wierzących: 11 chrześcijańskim (w tym 5 prawosławnym) i 3 żydowskim. Pozostałe organizacje zostały zobowiązane do ubiegania się o przyznanie takiego statusu przez parlament, który w lutym podjął decyzję w tej sprawie. W efekcie kolejnych 18 podmiotów zostało uznanych przez państwo (10 chrześcijańskich, 6 buddyjskich i 2 islamskie). Znamienne jest, że spośród 344 grup, które podczas pierwszej weryfikacji nie zostały automatycznie uznane przez państwo, tylko 84 złożyły wnioski o rejestrację, reszta zaś najprawdopodobniej istniała tylko na papierze, co wzmacnia argumenty przemawiające właśnie za zaostrzeniem przepisów w tej dziedzinie.
Chciałbym podkreślić, że podmioty, którym nie przyznano statusu Kościoła, nie zostały uznane za "zakazane". Mogą one kontynuować działalność jak każda zwykła organizacja, która również posiada pewne przywileje. Ponadto lista zarejestrowanych Kościołów nie została zamknięta raz na zawsze. Co roku poszczególne podmioty mogą zabiegać w parlamencie o nadanie im takiego statusu. Przeniesienie kompetencji w tej dziedzinie z sądów do parlamentu ma sprawić, że potencjalnie destrukcyjne organizacje (przede wszystkim scjentolodzy) raz na zawsze stracą status Kościoła.
Podsumowując, chciałbym podkreślić, że ta "konserwatywna rewolucja" nie została zakończona i jeszcze nie można ocenić, czy te zmiany zostaną uwieńczone sukcesami, czy nie. Uważam jednak, że jest to najlepszy sposób na wyprowadzenie kraju na dobrą drogę, zarówno z politycznego, społecznego, jak i ekonomicznego punktu widzenia, spośród metod, jakie podejmowano w ostatnim 20-leciu. Ci, którzy oskarżają rząd Orbána o "tłumienie demokracji", zachowują się stronniczo i krótkowzrocznie, ponieważ niestawianie sobie takich celów przez rząd byłoby obecnie porażką nie tylko Fideszu, ale także Węgier. Ci krytycy ignorują też fakt, że z wszystkich sondaży wynika, iż partia ta wciąż cieszy się najwyższym poparciem. Gdyby wybory odbyły się w tę niedzielę, mógłby jeszcze raz zdobyć większość absolutną (a być może nawet 2/3) w parlamencie.

tłum. Mariusz Bober

żródło:ND

0

Marcus Wright

subiektywnie wybieram linki do róznych informacji w sieci Internet, czasem dodam jakis zlosliwy komentarz, czasem nic nie trzeba dodawac.

214 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758