Bez kategorii
Like

Konserwatysta – ekonomiczny dyletant

18/03/2012
573 Wyświetlenia
0 Komentarze
17 minut czytania
no-cover

Konserwatysta to ekonomiczny dyletant – stwierdził Wilhelm Röpke w swojej ultrakonserwatywnej książce „Jenseits von Angebot und Nachfrage”. Czemu tak jest?

0


 I chociaż ciężko nazywać dzisiejszych chrześcijańskich demokratów konserwatystami, to dla ich świętego spokoju zostawimy tę kwestię. Dużo ważniejsza jest kwestia, dlaczego dzisiejszy „konserwatysta” cofa się przed lewicowym postępem na każdym froncie, a największa klęska i niesamodzielność wobec lewicowych kompetencji jest widziana na polu ekonomicznych dyskusji i propozycji.

Socjalista (socjaldemokrata), czytając wywody konserwatysty na tematy ekonomiczne, może się tylko cieszyć. Konserwatysta jest nieszkodliwy, nawet lepiej – konserwatysta jest dzisiaj użytecznym idiotą marksisty w rozmaitych dyskusjach. Szczytem intelektualnej potencji na prawicy są idee tak bałamutne i myśleniożyczeniowe jak korporacjonizm i dystrybutyzm, oparte na tym, że w imię etycznych życzeń rozstąpi się niebo i ziemia. Z kolei zarzuty formułowane pod adresem braci–zwolenników wolnego rynku są mieszaniną kłamstw, absurdów i ignorancji, poprzedzonych inwokacją pomyj i egzorcyzmów. Na dobrą sprawę konserwatysta–dyletant nie wie nawet, co krytykuje, tak wielkiej alergii nabawił się na liberalizm gospodarczy, którego obwinia za szatańskie spiski, dowodów nie mając – ale do tego wrócimy pod koniec artykułu.

Socjaldemokraci/marksiści wygrali bitwę o pojęcia i koncepcje. Konserwatyści są zadowoleni ze swoich ersatzów na poziomie pojęciowym i „eschatologicznym”. I tak jak socjaldemokrata formułuje sprawiedliwość społeczną, konserwatysta robi to samo, tylko nadaje temu inną nazwę – solidaryzm. Kiedy socjaldemokrata proponuje keynesizm jako doktrynę gospodarczą, konserwatysta (o ile nie nazwie Keynesa liberałem) opowiada się za utrzymaniem planowania makroekonomicznego i nierentownych gałęzi gospodarki (dla niepoznaki nazywa je strategicznymi). Związki zawodowe, płaca minimalna? Jasne, konserwatyści nawet się w tym względzie licytują. Publiczna służba zdrowia? O ile socjaldemokrata w swoim oportunizmie pozwoli na prywatną służbę zdrowia, to zacietrzewiony konserwatysta zażąda monstrualnej dopłaty. Umysł słaby,  umysł beznadziejny, ekonomiczna papuga z romantycznym sosem, ideologie gospodarcze konserwatystów to sprostytuowana ideologia socjaldemokratyczna.

Tym bardziej kuriozalne, że konserwatysta serwuje to wszystko pod płaszczykiem miłości Chrystusowej. Oczywiście, najpierw wyzwie osobę opowiadającą się za wolnym rynkiem za liberała, egoistę, ew. chciwego sukinsyna, jeśli mu tupet pozwoli, a nerwy puszczą. Konserwatysta powtarza za socjaldemokratą przymiotnik "neoliberalny" nie wiedząc, że było to określenie padłe z ust konserwatystów i oznaczało odwrót od liberalizmu laissez-faire, od którego tak się konserwatyści odżegnują. Zabawne, prawda?

Konserwatysta to dzisiaj EKONOMICZNY DYLETANT. I żeby nie było – tak swoich braci-konserwatystów określał konserwatysta Röpke. Do ekonomicznego dyletanctwa dochodzi też pycha (chełpienie się chrystusową miłością) i wojna (jako wsparcie dla ukochanego przez konserwy przemysłu ciężkiego). Zabójcza mieszanka, a idealnym przykładem neokonserwatyści z USA. Tylko moment – zaraz będzie, że to neoliberałowie. Tak, byli. Tak, liberał, którzy robi nieliberalne rzeczy, wyklucza się z liberalizmu. Tak jak uczciwy człowiek, który kradnie, uczciwym człowiekiem być przestaje.

Teraz po kolei rozważmy przykłady największego dyletanctwa konserwatystów:
1. "Przywrócenie" druku pieniądza do kompetencji rządu, argumentując to tym, że obecnie pieniądz leży w prywatnych rękach/bankach. No śmieszne bardzo. Pomijając, że zarówno chairman FED-u, jak i vorstandvorsitzende EBC-u są wybierani z nadania politycznego i ich wybór jest przez polityków zatwierdzany… Wystarczy jeden telefon z sugestią od polityka, a banki centralne obniżają stopy procentowe i rozdmuchują inflację.

2.  Inflacja jest tworzona z chciwości bankierów. Owszem, rezerwa cząstkowa to system, w którym „okazja stwarza złodzieja”. Tylko, że rezerwa cząstkowa jak i monopol walutowy SĄ GWARANTOWANE przez pieszczone dyletanctwem cudne państwo. Często podpisami samych konserwatystów, którzy powinni iść za to prosto do piekła i całą wieczność słuchać o tym, że monopolista walutowy jest zły i przetrwa tylko dzięki politykom – chociaż nie sądzę, by nawet przez wieczność konserwatysta-dyletant się nauczył. Bo jego zdaniem, lekarstwem na dżumę naszych czasów ma być cholera – czyli oddanie pieniądza w ręce ZAWSZE UCZCIWYCH, PEŁNYCH MIŁOŚCI, KOMPETENCJI, DOBREJ WOLI polityków. Cykle koniunkturalne, inflacja, nieuczciwa redystrybucja znikną jak ręką odjął. Aaa, zapomniałem, pod warunkiem, że proces nadzorować będą NASZE SUKINKOTY, im na pewno nie zabraknie im cnót wszelakich. A jak, nie daj Bóg, zabraknie, to znaczy, że żadni z nich konserwatyści i chrześcijanie. Ale to już gdzieś słyszeliśmy.

3. W gospodarce siedzą sami nieuczciwi ludzie, wyzyskiwacze klasy pracującej… Pomijając kolejne uderzające podobieństwo do argumentacji marksistowskiej, konserwatysta-dyletant zapomina o jednym: w rządach siedzą ci sami nieuczciwi i źli ludzie. Nie lepsi, nie gorsi – ci sami. Nieuczciwi, niekompetentni, wyzyskujący. Wiadomo, że konserwatysta = antropologiczny pesymista, tylko o dziwo tego pesymizmu nie jawi wobec państwa (pod warunkiem, że przy żłobie są nasze świnie). A czego jest złożony ten kolektyw? Z chóru Serafinów? Z konwentyklu Świętych? No co, jezuitów zatrudnią? Niewątpliwie taki rząd, składający się z franciszkanów trochę ukróciłby patologie, ale tak jak nie da się obalić prawa grawitacji, tak nie da się obalić faktu, że państwo kosztuje sporą kasę. I często tę kasę wydaje na bzdury np. nikomu niepotrzebny most, becikowe dla najbogatszych, dodatki dla posłów, partyjne subwencje, kary za niedotrzymanie terminów projektów unijnych, złote spłuczki na dworcu w Przemyślu, stadion narodowy za 2 mld zł… konserwatysty-dyletanta nie przeraża skala błędnej alokacji kapitału przez organy centralne. On dokona cudów – bo wierzy.

4. Teraz przejdźmy do najważniejszego. Z połączenia punktu 2 (oddanie pieniądza w ręce kliki ludzi tak samo etycznie niedoskonałych, jak wyzyskiwacze–prywaciarze) i punktu 3 (wydawanie kasy cudzej w stopniu nadmiernym w imię zdobyczy socjalnych) wychodzi prawdziwy potwór. Argumentując punkt 2, konserwy chcą zabrać proces kreowania kasy bankierom. Bardzo pięknie. Tylko, że dając rządowi kontrolę nad pieniądzem i utrwalając socjaldemokratyczne zdobycze pasożytujące na gospodarce, JEST PEWNE, że w niedługim czasie znowu powstanie potężny nawis inflacyjny. I zgadnijcie, kto ten nawis zgarnie, przejmie i zmagazynuje? Znienawidzeni banksterzy, znienawidzone korporacje. No bo gdzie będą przechowywać pieniądze wykonawcy publicznych inwestycji? W skarpetach zakonników, z całym szacunkiem? Takie wyjście nie tylko nie zmienia sytuacji, ale jest zwykłym frajerstwem oraz historyczną ignorancję – wystarczy przestudiować historię hiperinflacji w Niemczech.

5. Okej, czas na cwańsze konserwy, lubujące się w erystyce, argumentach ad populum i wiedzy czerpanej z teorii spiskowych typu rządzi nami 12 rodów bankierów, rządy i politycy są na ich smyczy, korporacje mają mega władzę nad państwami. Takie wizje rodzą się w przepitych wódą głowach konserw, którzy najwyraźniej za oznakę władzy uznają fakt, że trampki Adidasa można kupić zarówno w Polsce, jak i Malezji. I że Adidas ma w dupie utyskiwania takich związków zawodowych (por. Solidarność) i nie produkuje trampek w Polsce, dając upragnione, wysoko-opłacane miejsca pracy. Nie! Jeśli jakaś firma zechce wynieść się z kraju, należy natychmiast pojmać zarząd, rozstrzelać radę nadzorczą i zastąpić członków jezuitami. Jezuici znajdą rozwiązanie problemu wszelkiej kalkulacji ekonomicznej, poradzą sobie z konkurencją. I nie obchodzi ich, że nawet nad największą korporacją władzę ma KONSUMENT i dopóki chodzi o buty, a nie o heroinę, nikt nie ma moralnego prawa nakazywać chodzić w trampkach.

6. Konserwatysta nie umie patrzeć poza tym, co jest. To zadziwiające, bo to przecież wierzący ludzie, a jednak – czysty materializm! Zero myślenia w kategorii alternatywy. Zero myślenia w kategoriach przyczynowo-skutkowych. Zero bastiatowskiego „czego nie widać”. Cały czas jakieś holistyczne koncepcje oparte o przekonanie, że jeśli marksistowskimi wynalazkami będą zarządzać nasze prawicowe sukinkoty, to wszystko będzie ok. Że wystarczy w imię miłościzmu rządzić, a podwoje raju otworzą się. Pomijając, że to po pierwsze pycha, to konserwa zapomina, iż dobrymi chęciami piekło wybrukowano. Po raz kolejny przeciętny (neo)konserwatysta zgadza się z socjaldemokratą, różnią ich jedynie względy religijne. Tylko, że lewicowiec czasami się opamięta, jak np. premier Nowej Zelandii Richard Prebble, jeden z najwybitniejszych wolnorynkowców ostatniego półwiecza, prawicowiec jak Orban woli okraść banki z hipotek, bo głupi lud nabrał pożyczki na franki szwajcarskie, mimo, że każdy średnio-rozgarnięty ekonomista ostrzegał przed tym wyjściem i że spektakularne bańki na franku zdarzały się w przeszłości. Węgier nie nauczył się z przykładu Polaka, a Polak z przykładu innych Europejczyków. Winny może być tylko jeden, neoliberalny bankster!

7. Ok, wiemy też od naszych braci-konserwatystów, że jeśli jesteśmy za wolnym rynkiem, to jesteśmy zgniłymi liberałami, bękartami oświecenia, bla bla. Oczywiście nasi bracia nie wiedzą nic o traktacie Ksenofonta, nie wiedzą nic, że w Europie Średniowiecza pierwszymi, którzy scharakteryzowali nauki klasyfikowane przez nich jako "liberalne" zakony żebracze – dominikanie i franciszkanie, oraz jezuici, daleko przed oświeceniem. Nie wiedzą nic, że sam gospodarczy liberalizm był potępiany stosunkowo rzadko przez papieży w encyklikach i że Leon XIII chwalił amerykański lud w czasach najgłębszego leseferyzmu.

8. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ konserwatywni dyletanci wierzą w MIŁOŚĆ PAŃSTWOWĄ. Kiedy przychodzi do miłości wobec drugiego człowieka, to jest gorzej, widać już po dyskusjach, które niemal zawsze otwierają standardowym zestawem wyzwisk, a następnie holistycznych ignorancji (w stylu zaaplikujmy to, co robi ten drugi kraj, bo tam nie ma liberalizmu). Dla konserwatysty-dyletanta ważniejsze są etykietki i nazwy, które działają na nich niczym woda święcona na diabła. W MIŁOŚĆ PRYWATNĄ nie wierzą. Mam dla moich braci-dyletantów, trąbiących o konieczności państwowego miłosierdzia cytat z Biblii:

Mateusza, Roz. 6,2: "Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę."

Jaki wniosek? Jesteście obłudnikami z synagog, a nie przedstawicielami Jezusowego Królestwa. Patrzycie ludziom na ręce, samemu nie będąc lepszymi.

9. Konserwatysta krytykuje liberałów za to, że w razie problemów jakiejś gospodarki wg nich liberalnej, liberałowie chcą więcej liberalizmu. Tymczasem bracia są tak bezczelni, że nie zauważają słonia w menażerii. Dajmy taką lichwę? Kto najbardziej podbija stopę procentową? Państwo swoimi inwestycjami i swoim żerowaniem na rynku kapitałowym, którego środki idą na obligacje. Chcecie taniego kredytu? Ograniczcie państwo do minimum i zakażcie zaciągać mu długów!  Ale jakoś czuję, że to jest dla dyletanta za dużo…

10. Nie ograniczając się do ignorancji, ogólnie konserwatysta-dyletant świadczy również fałszywe świadectwo przeciwko bratu-wolnorynkowcu. W jakimś kraju katastrofa gospodarcza? Neoliberalizm! Bańka inflacyjna na rynku nieruchomości? To ci chciwi banksterzy! Ludzie nabrali mimo ostrzeżeń ekonomistów kredyty we frankach szwajcarskich? To te złodziejskie banki! Państwa finansują długami konserwatywne wojny i solidaryzm? Pieprzone agencje ratingowe ośmieliły się obniżyć rating (btw, po bańce na rynku nieruchomości poszły głosy, że agencje ratingowe oceniają za wysoko, teraz idzie fama, że oceniają za nisko – i tak źle, i tak niedobrze). No normalnie samego Szatana sobie znaleźli. Mało tego, w swojej bezczelności i pysze konserwatysta-dyletant rząda merytorycznej dyskusji.

Żeby chyba zarazić się dyletanctwem i dać się sprowokować do wzajemnych wyzwisk. A takiego wała. Dyletant nie umie przedyskutowywać pojedynczych kwestii, nie interesuje go historia będąca pasmem zbrodni jego kochanego państwa. A tak w ogóle, to taki PRL nie był zły, przynajmniej stocznie były.

pozdrawia Was Wasz brat-konserwatysta-prokapitalista. Modlę się za Was:

Kamil K. vel Karzeł Reakcji

0

Karzel Reakcji

Civitas humana - dopóki Bóg nie powita nas w niebie, trzeba zajac sie sprawami przyziemnymi. Madrze. I za najmadrzejsze polaczenie uznaje polaczenie wolnej gospodarki z gleboko moralnym spoleczenstwem.

39 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758