„Czy należy modlić się do Maryi?”
„… "Czy należy modlić się do Maryi?". Odpowiedź brzmi: "Nie, modlić się można tylko do Boga. Ale Maryję powinniśmy czcić jako Matkę naszego Pana". I następuje wyjaśnienie: "Pod pojęciem modlenia się rozumieć należy pokorne, bezwarunkowe uznanie absolutnej zwierzchności Boga nad wszystkimi stworzeniami. Maryja jest stworzeniem tak jak my. W wierze jest naszą Matką. A rodziców powinniśmy czcić. Jest to twierdzenie ze wszech miar biblijne, gdyż sama Maryja mówi o sobie: "odtąd pokolenia będą mnie nazywać szczęśliwą" (Łk 1, 48b). I tak Kościół uznaje maryjne sanktuaria, święta, pieśni i modlitwy, jak choćby Różaniec, który jest streszczeniem Ewangelii" (p. 149).
Otóż wydaje się, że autor czy autorzy tego punktu posłużyli się radykalną "brzytwą Ockhama", czyli pozostawili tylko Boga, a obcięli byt pośredniczący. Stąd u czytelnika jawi się od razu myśl, że trzeba odrzucić liturgiczny kult Maryi i odrzucić modlitwy do Niej, Jej święta, sanktuaria, nabożeństwa, Godzinki, rok liturgiczny, obyczaje, dewocjonalia, obrazy, figury, emblematy, inwokacje, pieśni, zawierzenia, muzykę, prośby, zakony i stowarzyszenia maryjne, mistykę maryjną i całą duchową maryjność kościelną, bo to wszystko byłoby albo tylko naturalnym uszanowaniem tej Osoby, albo nieteologiczną emocjonalnością maryjną, albo nawet bałwochwalstwem, gdyż byłoby ubóstwieniem Osoby stworzonej, bez odniesienia do samego Boga…”.
/…/
„…"Czy należy modlić się do Maryi?", myślę, że należało dać nie negację, lecz odpowiedź złożoną, w rodzaju takiej oto: Tak, choć nie jako do Boga, lecz jako do naszej Pośredniczki, Drogi do Chrystusa, zjednoczonej doskonale z Trójcą Świętą i skarbnicy Łask Bożych, nadprzyrodzonych i w pewnych przypadkach także łask naturalnych, jak np. opieka matczyna nad naszym życiem. Ma Ona bowiem jako Matka Jezusa i Matka Kościoła szczególny macierzyński udział w jedynym i powszechnym pośrednictwie Jezusa Chrystusa.
Bardzo słusznie natomiast zostało przytoczone zdanie filozofa niemieckiego Ludwika Feuerbacha (zmarłego w 1874 r.), w pierwszym okresie swego życia naukowego gorliwego protestanta, a potem już ateisty: "Gdzie topnieje wiara w Matkę Bożą, tam również topnieje wiara w Syna Bożego i w Boga Ojca" (s. 57). Odmówienie Maryi realnego udziału w pośrednictwie zbawczym Jezusa Chrystusa byłoby zaprzeczeniem realności wcielenia i uczłowieczenia Syna Bożego i w konsekwencji Jego Historii ziemskiej. Maryja przyjęła z woli Boga macierzyństwo Jego Syna nie dla siebie, lecz w imieniu ludu Izraela i całej ludzkości. Jej zgoda była warunkiem realizacji dzieła odkupienia na sposób związania Bóstwa z człowieczeństwem, gdyż odkupienie nie dokonało się przez samo Bóstwo Syna Bożego, ale przez Jego osobowe utożsamienie się z realnym człowieczeństwem. Gdybyśmy więc odrzucili rzeczywisty udział Maryi w Osobie i Dziele Jezusa Chrystusa, to odrodzilibyśmy sektę pierwotnych doketów, którzy uczyli, że Chrystus nie był prawdziwym człowiekiem, że Jego człowieczeństwo było tylko pozorne."
Całość poniżej – polecam:
Konieczność modlitwy do Maryi.
„Wyszedł długo oczekiwany katechizm dla młodzieży: "Youcat Polski. Katechizm Kościoła Katolickiego dla Młodych" (Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2011). Jest to przekład z języka niemieckiego: "Youcat. Jugendkatechismus der Katholischen Kirche" (Mźnchen 2011). Ma on na celu popularyzację Katechizmu Kościoła Katolickiego (Rzym 1992) w formie bardzo przystępnej, ciepłej, pogodnej, frapującej, otwartej, o nastawieniu ekumenicznym, słowem: młodzieżowej. Jednakże, moim zdaniem, trzeba wyjaśnić bliżej pewien punkt dotyczący Matki Bożej, który może być źle u nas zrozumiany.
Wielu duszpasterzy młodzieżowych i samych młodych podnosi od razu wielką trudność co do sformułowania punktu 149 (s. 92). W punkcie tym stawia się pytanie: "Czy należy modlić się do Maryi?". Odpowiedź brzmi: "Nie, modlić się można tylko do Boga. Ale Maryję powinniśmy czcić jako Matkę naszego Pana". I następuje wyjaśnienie: "Pod pojęciem modlenia się rozumieć należy pokorne, bezwarunkowe uznanie absolutnej zwierzchności Boga nad wszystkimi stworzeniami. Maryja jest stworzeniem tak jak my. W wierze jest naszą Matką. A rodziców powinniśmy czcić. Jest to twierdzenie ze wszech miar biblijne, gdyż sama Maryja mówi o sobie: "odtąd pokolenia będą mnie nazywać szczęśliwą" (Łk 1, 48b). I tak Kościół uznaje maryjne sanktuaria, święta, pieśni i modlitwy, jak choćby Różaniec, który jest streszczeniem Ewangelii" (p. 149).
Otóż wydaje się, że autor czy autorzy tego punktu posłużyli się radykalną "brzytwą Ockhama", czyli pozostawili tylko Boga, a obcięli byt pośredniczący. Stąd u czytelnika jawi się od razu myśl, że trzeba odrzucić liturgiczny kult Maryi i odrzucić modlitwy do Niej, Jej święta, sanktuaria, nabożeństwa, Godzinki, rok liturgiczny, obyczaje, dewocjonalia, obrazy, figury, emblematy, inwokacje, pieśni, zawierzenia, muzykę, prośby, zakony i stowarzyszenia maryjne, mistykę maryjną i całą duchową maryjność kościelną, bo to wszystko byłoby albo tylko naturalnym uszanowaniem tej Osoby, albo nieteologiczną emocjonalnością maryjną, albo nawet bałwochwalstwem, gdyż byłoby ubóstwieniem Osoby stworzonej, bez odniesienia do samego Boga. Mówiąc przykładowo, zawołanie bł. Jana Pawła II "Totus Tuus", czyli oddanie siebie i całego życia Maryi, byłoby nadużyciem kultu religijnego, a przypominałoby nawet zwykły gest średniowiecznego trubadura, który wędruje po świecie i śpiewa na cześć swojej wybranej.
Były – i są – modlitwy kierowane bezpośrednio do Boga, do Osób Trójcy Świętej, ale są również kierowane bezpośrednio do Matki Bożej i innych świętych, a pośrednio do Boga, albo inaczej: do Boga poprzez Maryję. Inaczej albo każda modlitwa byłaby tytułowana jako "do Boga Ojca", któremu "i sam Syn jest poddany" (1 Kor 15, 28), albo teksty modlitw o innych tytułach musiałyby być teraz przeredagowane. Na przykład zamiast: "Pod Twoją obronę, Święta Boża Rodzicielko…", byłoby: "Pod Twoją obronę, Święty Boży Rodzicielu…"; zamiast: "Litania do Matki Bożej", byłoby "Litania do Ducha Świętego"; zamiast: "Aniele Boży, Stróżu mój…", byłoby: "Boże Ojcze, Stróżu mój, Ty zawsze przy mnie stój…" itd. W rezultacie i w teorii, i w praktyce musiałoby dojść do całkowitej amputacji w rzeczywistości chrześcijańskiej czynnika ludzkiego, przenikniętego Bogiem, jak chciał późnośredniowieczny nominalizm teologiczny, z którego wyrosła teologia protestancka.
Skąd zamieszanie?
Złe sformułowanie w p. 149 Katechizmu wywodzi się z wyraźnego odrzucenia prawdy o pośrednictwie Matki Bożej, co uczyniła teologia protestancka z zasady, a co dziś czyni także większość niemieckojęzycznych teologów katolickich oraz niektórzy mariologowie polscy, nierozumiejący natury języka mistyczno-religijnego. Nie atakuję tu protestantów, bo oni są konsekwentni. Walcząc z dokuczliwą w średniowieczu drabiną feudalną, wnoszoną także do Kościoła, przyjęli tylko jednego Pośrednika, a mianowicie Jezusa Chrystusa: solus Christus, co oznacza, że w naszym stosunku do Boga Ojca nie ma żadnego innego pośrednika prócz Chrystusa jako Boga, a więc nie pośredniczą między nami a Chrystusem ani Matka Boża, ani inni święci, ani Kościół, ani kapłan. Natomiast katolicyzm przyjmuje takie pośrednictwa religijne jako partycypacje w jedynym pośrednictwie Chrystusa (por. J. Lekan, Jezus Chrystus – pośrednik zbawienia, Lublin 2010).
Ale spór o Pośredniczkę pojawił się u nas już na Soborze Watykańskim II. Papież bł. Jan XXIII prosił przewodniczącego komisji redagującej schemat o Matce Bożej, ks. prof. Gerarda Philipsa, Flamanda, żeby zamieścił tytuł "Pośredniczka", ale profesor odmówił. Tytuł taki wprawdzie pojawił się w dokumencie "De Beata" (KK nr 62), ale tylko jako dawny, historyczny, w mariologii. Jednak takie stanowisko soborowe przyczyniło się do chwilowego upadku mariologii i kultu maryjnego w Europie, mimo że ogólna treść dokumentu zawierała tę prawdę. Sobór nie chciał też przyjąć propozycji Prymasa Stefana Wyszyńskiego i Episkopatu Polski, żeby uznać Maryję za "Matkę Kościoła". Uczynił to Papież Paweł VI dopiero w przemówieniu z 21 listopada 1964 roku. Mariologię odrodził w pełni dopiero bł. Jan Paweł II (enc. "Redemptoris Mater", Watykan 1987 i inne), który też poparł tytuł "Pośredniczki", określając pośrednictwo Maryi jako "pośrednictwo macierzyńskie", które nie neguje jedynego pośrednictwa Chrystusa, lecz jest macierzyńską partycypacją w nim i jest dla nas pośrednictwem "do Chrystusa".
Z kolei Papież Benedykt XVI, idąc za mariologią katolicką, skierował do Episkopatów, teologów i wiernych całego Kościoła zapytanie, jaka jest wiara powszechna Kościoła, czy wierzy on, że Matka Boża jest szczególną pośredniczką łask i czy można by to uroczyście zdefiniować jako piąty dogmat maryjny.
Pojęcie modlitwy
Autor p. 149 posłużył się także niewłaściwym określeniem modlitwy, niezharmonizowanym z dalszymi właściwymi określeniami: "Pod pojęciem modlenia się – pisze – rozumieć należy pokorne, bezwarunkowe uznanie absolutnej zwierzchności Boga nad wszystkimi stworzeniami". Nie jest to właściwa modlitwa, lecz warunek modlitwy. Dopiero gdzie indziej pojęcie modlitwy jest poprawne, np. p. 469, 493 i inne. Modlitwa to dialog człowieka z Bogiem, komunia, akt wiary, miłość, uwielbienie, zawierzenie, zdanie się na Boga, wiązanie całej swojej osoby czy wspólnoty osób z Osobami Bożymi, dziękczynienie, przebłaganie oraz transcendencja i eschatologizacja życia (por. H. Zimoń, W. Chrostowski, J. Misiurek, J. Popławski, M. Szram, B. Migut i inni: EK, t. XII, kol. 1503-1588). Absolutne zwierzchnictwo Boga uznaje i szatan, a wcale się nie modli: "Wierzysz – pisze św. Jakub – że jest jeden Bóg? Słusznie czynisz. Lecz demony też wierzą i ze strachu drżą" (Jk 2, 19).
Ostatecznym adresatem każdej właściwej modlitwy jest Bóg w Trójcy, ale są też modlitwy zapośredniczone w drodze do Boga. Przypomina się tu prośba pewnych Greków o pośrednictwo w drodze do Chrystusa, którego "chcieli ujrzeć": poprosili Apostoła Filipa, ten zaś zwrócił się do Apostoła Andrzeja i razem przedstawili Chrystusowi prośbę Greków (J 12, 20-22). Albo jeszcze wyraźniej funkcję pośrednictwa spełniła Maryja na weselu w Kanie Galilejskiej między sługami, gospodarzem wesela, panem młodym i Apostołami a Jezusem (J 2, 1-10).
Przy tym każda modlitwa do Matki Bożej jest ostatecznie modlitwą zapośredniczoną, nie traktuje Jej jako adresata ostatecznego, jako Boga, jak chciała sekta kollyrydianów w IV w. na Bliskim Wschodzie. Sekta ta bardzo szybko się rozpadła. Zapośredniczenie to oddaje bardzo typowo choćby znana szeroko modlitwa: "Pod Twoją obronę", której początkowa, krótsza wersja pojawiła się w Aleksandrii już w III w. (ks. prof. M. Starowieyski). Jej forma dzisiejsza jest następująca: "Pod Twoją obronę uciekamy się, Święta Boża Rodzicielko, naszymi prośbami racz nie gardzić w potrzebach naszych, ale od wszelakich złych przygód racz nas zawsze wybawiać, Panno chwalebna i błogosławiona! O Pani nasza, Orędowniczko nasza, Pośredniczko nasza, Pocieszycielko nasza. Z Synem swoim nas pojednaj, Synowi swojemu nas polecaj, Synowi swojemu nas oddawaj". Jest to typowa modlitwa maryjna i jako taka na zasadzie pośrednictwa, tzn. prosimy Maryję o pośrednictwo u Jej Syna, z silną wiarą, że Jej pośrednictwo będzie największym darem dla nas i że będzie owocne, bo Chrystus swojej Matki wysłucha. Nie jest to pominięcie Chrystusa, lecz wprost przeciwnie, obranie drogi od strony Matki.
Potrzeba większej spójności
W rozproszonych tekstach mariologicznych i maryjnych nauka o Matce Bożej nie jest odpowiednio skoordynowana i uspójniona. Teksty różnych autorów, zwłaszcza niezaprawionych w teologii, należało uspójnić.
1. Matka Boża jest wspominana w korpusie Katechizmu wielokrotnie, ale pominięta jest całkowicie w spisie treści, zapewne znowu z powodów ekumenicznych względem protestantyzmu. Bardzo niespójny jest cały ów kwestionowany przeze mnie p. 149: nie powinniśmy się modlić do Maryi, ale powinniśmy Ją czcić jako Matkę Chrystusa; modlitwa to uznanie Boga za zwierzchnika stworzeń (tylko tyle o modlitwie?); Maryja jest stworzeniem; "w wierze" jest naszą Matką, a każdą matkę trzeba czcić; ma to stwierdzać sama Maryja, kiedy mówi o sobie, że pokolenia będą Ją nazywać "szczęśliwą", nie można się modlić do Maryi, ale "i tak Kościół uznaje maryjne sanktuaria, święta, pieśni i modlitwy". W sumie cały ten tekst jest dosyć niespójny logicznie.
2. Nie powinniśmy się do Maryi modlić, ale jest Matką Bożą i naszą (p. 147, 80-85, 479), kochającą nas; powinniśmy się do Niej zwracać "z prośbą o Jej orędownictwo" (p. 85), "Duch Święty działa w Maryi, z Nią i przez Nią" (p. 117); jest Królową Nieba, została wzięta do Nieba z ciałem i duszą, bo "wystawiała się na ogromne ryzyko i niebezpieczeństwo, zdała się na Boże prowadzenie" (nie dlatego, że była Matką Bożą?), i jako nasza Matka może nam "rzeczywiście pomóc" i "będzie wstawiać się za nami" (p. 148). Oto dalszy obraz niespójności, a nawet sprzeczności myśli.
3. Niejasny jest zwrot, że Maryja "w wierze jest naszą Matką" (p. 149). Jeśli wiara oznacza tu źródło wiedzy, że Maryja jest naszą Matką, to dobrze, ale może zachodzić obawa, że "w wierze" może oznaczać tylko nasz subiektywny sąd, mniemanie, nastawienie uczuciowe, a nie obiektywną rzeczywistość. Trzeba pamiętać, że wielu protestanckich teologów liberalnych głosiło, że Chrystus nie zmartwychwstał realnie, a tylko "w wierze Apostołów", czyli nie byłoby żadnego problemu, gdyby archeologowie odkryli szczątki Ciała Jezusa w ziemi. Podobnie i teolog katolicki Karl Rahner TJ pisał, że wniebowzięcie Maryi z duszą i ciałem miało miejsce tylko "w wierze", a więc pewnego dnia możemy odnaleźć Jej szczątki w grobie i wniebowzięcie nie będzie sprzeczne ze światem empirycznym, bo odbyło się ono tylko "w wierze pierwszych chrześcijan". W ogóle teologia zachodnia, zwłaszcza niemiecka, po kantyzmie i idealizmie ma tendencję sprowadzania tajemnic chrześcijańskich tylko do świata subiektywnego.
Coś z subiektywizmu może mieć nawet podkreślanie, że Maryja jest naszą Matką tylko na podstawie testamentu Jezusa z Krzyża: "Oto Twój syn… oto twoja Matka" (J 19, 26b-27a), gdy tymczasem Maryja jest naszą duchową, ale przecież rzeczywistą Matką przede wszystkim w porządku bytowym przez to, że urodziła fizycznie i biologicznie Jezusa Chrystusa. Liczni Ojcowie Kościoła ujmowali to tak, że Maryja jest Matką Głowy Ciała, a w konsekwencji duchową Matką i członków tego Ciała, czyli Matką Kościoła (św. Augustyn, św. Leon Wielki). Dlaczego autorzy "Youcatu" unikają w ogóle tytułu: Matka Kościoła, używanego przecież w Katechizmie Kościoła Katolickiego (nr 963), który też określa, że jest to macierzyństwo "w porządku łaski" (KK 61; KKK 968), a łaska oznacza realną obecność osobowego Boga.
W ogóle pseudoekumeniści nie chcą uznawać Maryi, Matki Bożej, za skarbnicę łask nawet na tej zasadzie, że poczęła i urodziła Jezusa Chrystusa i że "wolną wiarą i posłuszeństwem czynnie współpracowała w dziele zbawienia ludzkiego" (Konstytucja o Kościele, nr 56), lecz wolą posługiwać się pojęciami bardziej związanymi z życiem doczesnym i świeckim. I tak "Youcat" woli nazywać Maryję "szczęśliwą" zamiast "błogosławioną" (p. 149). Z kolei nasz "Przekład ekumeniczny" Pisma zamiast "łaski pełna" (Łk 1, 28) podaje "obdarowana łaską", choć to stawia na równi "dobrego łotra" z krzyża (Łk 23, 43) z Maryją, bo też został obdarowany przez umierającego Chrystusa łaską. Języka biblijnego nie można redukować do języka sekularystycznego.
4. W ogóle wielu rzeczy nie sposób uniesprzecznić. "Youcat" podaje, że nie powinniśmy się modlić do Matki Bożej, tylko do samego Boga jako Wszechwładcy. Ale jednocześnie przyjmuje – słusznie – modlitwy "wstawiennicze": "Możemy przywoływać imiona naszych patronów i ulubionych świętych" (p. 146). Z kolei w p. 497 jest zdanie wewnętrznie sprzeczne: "My nigdy nie adorujemy świętych [domyślnie: łącznie z Maryją – Cz.B.], lecz powinniśmy przyzywać ich w niebie, aby wstawiali się przed tronem Boga za nami". I tu następuje powołanie się na Katechizm Kościoła Katolickiego, który mówi akurat coś przeciwnego: "Możemy i powinniśmy modlić się do nich (świętych w niebie)" (KKK nr 2683). A "Youcat" ma się opierać przecież na Katechizmie Kościoła Katolickiego? Nie sposób też zrozumieć, jakoby modlitwą w gruncie rzeczy były "słowa Boga do Boga": "Święty Duch Jezusa jest w nas i mówi z wnętrza nas, gdy się modlimy. W gruncie rzeczy modlitwa to wypowiadane z głębi serca słowa Boga do Boga" (p. 496). Z takiej dialektyki wynika, że modlą się prawdziwie tylko Osoby Boże do siebie nawzajem, a człowiek nie ma żadnego udziału w takiej modlitwie. To byłby skrajny determinizm religijny i całkowite przekreślenie osoby ludzkiej w religii chrześcijańskiej.
* * *
W całości "Youcat Polski" ma duże wartości, ale są też pewne wpadki. Wydaje mi się, że winę za te różne niedoróbki i niespójności ponosi zbyt duża liczba autorów słabo przygotowanych i stosowanie potocznego i niejednoznacznego języka bez należytej systematyzacji, co jednak może wyrządzić duże szkody wśród młodzieży, przynajmniej polskiej, która jest jeszcze w dużej części bystra, żywa i wrażliwa intelektualnie.
Wracając do głównego tematu: "Czy należy modlić się do Maryi?", myślę, że należało dać nie negację, lecz odpowiedź złożoną, w rodzaju takiej oto: Tak, choć nie jako do Boga, lecz jako do naszej Pośredniczki, Drogi do Chrystusa, zjednoczonej doskonale z Trójcą Świętą i skarbnicy Łask Bożych, nadprzyrodzonych i w pewnych przypadkach także łask naturalnych, jak np. opieka matczyna nad naszym życiem. Ma Ona bowiem jako Matka Jezusa i Matka Kościoła szczególny macierzyński udział w jedynym i powszechnym pośrednictwie Jezusa Chrystusa.
Bardzo słusznie natomiast zostało przytoczone zdanie filozofa niemieckiego Ludwika Feuerbacha (zmarłego w 1874 r.), w pierwszym okresie swego życia naukowego gorliwego protestanta, a potem już ateisty: "Gdzie topnieje wiara w Matkę Bożą, tam również topnieje wiara w Syna Bożego i w Boga Ojca" (s. 57). Odmówienie Maryi realnego udziału w pośrednictwie zbawczym Jezusa Chrystusa byłoby zaprzeczeniem realności wcielenia i uczłowieczenia Syna Bożego i w konsekwencji Jego Historii ziemskiej. Maryja przyjęła z woli Boga macierzyństwo Jego Syna nie dla siebie, lecz w imieniu ludu Izraela i całej ludzkości. Jej zgoda była warunkiem realizacji dzieła odkupienia na sposób związania Bóstwa z człowieczeństwem, gdyż odkupienie nie dokonało się przez samo Bóstwo Syna Bożego, ale przez Jego osobowe utożsamienie się z realnym człowieczeństwem. Gdybyśmy więc odrzucili rzeczywisty udział Maryi w Osobie i Dziele Jezusa Chrystusa, to odrodzilibyśmy sektę pierwotnych doketów, którzy uczyli, że Chrystus nie był prawdziwym człowiekiem, że Jego człowieczeństwo było tylko pozorne."
Ks. prof. Czesław S. Bartnik”
Nasz Dziennik, Piątek, 12 sierpnia 2011, Nr 187 (4118)
http://www.naszdziennik.pl/index.php?dat=20110812&typ=my&id=my05.txt
http://www.naszdziennik.pl/data/20110812/photo/0bmy050.jpg.