Konfederacja kod 59-część trzecia
14/03/2012
443 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Obecnie za surogat narodowych elit można jedynie uznać garstkę intelektualistów związanych z Rodziną Radia Maryja. Są to niewątpliwie ludzie oddani Polsce i Chrystusowi.
Obecnie za surogat narodowych elit można jedynie uznać garstkę intelektualistów związanych z Rodziną Radia Maryja. Są to niewątpliwie ludzie oddani Polsce i Chrystusowi. Jednakowoż ich wiedza o otaczającym nas świecie jest z obiektywnych względów ograniczona. Aby wiedzieć jak „nasz” zachodni świat funkcjonuje, trzeba znaleźć się w „korytarzach władzy”. Wiedzę tą posiadają natomiast administrujący III RP agenci. Szlifowali oni i nadal szlifują te korytarze, co prawda w charakterze lokai, ale jednak! Daje im to ogromną wiedzę praktyczną manewrów politycznych, a co za tym idzie zdolność utrzymywania się u władzy. Z drugiej strony polscy patrioci kompromitują się swą naiwną wizją świata. Przykładem czego może być „chodzenie na skargę” do Amerykanów w sprawie smoleńskiej przez ministrów Macierewicza i Fotygę. To, że poklepani przez amerykańskich oficjeli z dumą wrócili do kraju, stanowi tylko groteskową przygrywkę do tej sprawy. Istotniejszy jest fakt pokazania Amerykanom swej naiwności politycznej. Dyskontuje to automatycznie ich wartość jako polskich narodowych polityków, którzy powinni wiedzieć, że takie zdarzenia jak Smoleńsk nie mogą się odbywać bez przynajmniej cichego przyzwolenia Waszyngtonu.
Z drugiej strony trudno wymagać od społeczeństwa strategicznego myślenia politycznego. Od tego powinny być właśnie elity. Można jednak oczekiwać odeń patriotyzmu. Tego jednak nie ma. Przyczyną tego stanu rzeczy jest nie tylko daleko posuniętą demoralizacja , ale również wpajane od wielu dziesięcioleci błędne jego paradygmatu. Dla zilustrowania zagadnienia posłużę się dwoma przykładami.
Pierwszy to osoba Madame Curie, której to imię celebrowane jest w Polsce od zarania II RP. Już w szkole podstawowej dzieci dowiadują się, jaką to wspaniałą rodaczką i patriotką była Maria Skłodowska-Curie. Ze swego dzieciństwa pamiętam ją, jako ikonę wszelkich polskich cnót. Setki szkół, ulic i instytucji nosi w Polsce jej imię. Faktem jest, że była ona najwybitniejszą w historii kobietą-naukowcem, tyle że nie polskim a francuskim. Wyjechawszy na studia do Paryża wyszła za mąż za pierwszego Francuza, który raczył zwrócić na nią uwagę. Swe córki, również wybitne uczone, wychowała na Francuzki, a polską pozostała jedynie…kurwą. Kiedy to po śmierci męża Piotra zaczęła wskakiwać w rozporki swych naukowych współpracowników, oburzone jej zachowaniem francuskie społeczeństwo pragnęło ją jako takową wyekspediować z powrotem do Polski. Na szczęście „postępowe” siły przeszkodziły temu, załatwiając jej w celu naprawy reputacji drugą nagrodę Nobla. Tak więc można madame Curie uznać za swoistą polską "kurwę-prekursorkę", a dzisiejsze nasze „panie” mogą czuć się współwłaścicielkami nagrody Nobla. Została ona uzyskana za osiągnięcia w dziedzinie chemii, ale ten gest szacownego Komitetu Nobla, można również zakwalifikować jako prekursorski. Teraz to już norma, że na przykład zbrodniarze wojenni (e.g. Imperator Obama) uzyskują nagrody „pokojowe” i nikt się już temu nie dziwi. Natomiast stawianie tego pokroju osób jak Curie za wzorzec do naśladowania Polakom przynosi widoczne rezultaty.
Drugim przykładem jest osoba lwowskiego profesora Banacha. Jego wkład do światowej nauki jest niewątpliwie większy niż Madame Curie, a pomimo to prawie nikt w Polsce nie wie, kim on był i czym się zajmował. Sam poznałem jego nazwisko dopiero, jako student politechniki. Niewiele jest też ulic i instytucji w Polsce noszących Jego imię. No, bo co to za wybitna postać, która całe życie funkcjonowała w kraju. Proponowano mu, co pradwa stanowisko na amerykańskim uniwersytecie, ale on go nie przyjął, bo wolał zostać w Polsce. Gdyby wyjechał i swój dorobek naukowy ofiarował na przykład Stanom, a pod koniec życia odwiedził byłą ojczyznę, by protekcjonalnie poklepać po ramieniu byłych rodaków, to co innego!. Wtedy byłby czczony w naszym kraju. Ja sam dopiero po wyjeździe do USA zrozumiałem te proste prawdy, kiedy to rozmawiając z grupą amerykańskich inżynierów, spostrzegłem szacunek, jakim cieszy się wśród nich jego nazwisko. I tak wiedzieli oni, że był Polakiem. Oczywiście znali również postać wybitnej francuskiej uczonej madame Curie. Mało tego wiedzieli o jej „egzotycznych” korzeniach. Po chwili dyskusji doszli do konsensusu, że pochodziła ona z…..Chin. Ta anegdota może służy za puentę mitu „rozsławiania przez polskie panie imienia naszego kraju”.
Trudno jest oczekiwać społecznego rozwoju w kraju, w którym jedynym wyznacznikiem sukcesu jest wysługiwanie się obcym, bo ci którzy służą Ojczyźnie nie znajdują poklasku wśród rodaków. Również pojęcie „patriotyzm” jest opacznie rozumiane. Dla przeciętnego obywatela jest to ni mniej ni więcej tylko śmierć na gruzach własnej Ojczyzny w jakimś bezsensownym powstaniu. Nie dziw, że nie ma nań amatorów nie tylko wśród POlszewików, ale nawet Polaków. Tymczasem patriotyzm można sparafrazować, jako „zbiorowy egoizm”. Przykładem patriotyzmu lokalnego może być wykupywanie przez mieszkańców dobrej dzielnicy w amerykańskim mieście, za zawyżoną kwotę, posiadłości która dostała się w ręce murzyna. Pazerni z natury Amerykanie nie wahają się przepłacać, a na dodatek czynią to kolektywnie! W imię, czego? A właśnie patriotyzmu, czyli wspólnego interesu. Wiedzą oni bowiem dobrze, że pozostawienia murzyna w ich okolicy sprowadzi nieuchronną obniżkę wartości wszystkich nieruchomości. Dławieni kryzysem Grecy, w imię takiego patriotyzmu, organizują grupy aktywistów mające nakłaniać społeczeństwo do zakupu tylko krajowych produktów, a unikanie zwłaszcza niemieckich. Spróbuj zaproponować coś takiego POlszewikowi, to z oburzeniem wykrzyknie, że nie po to „wchodził do europy”, by teraz kupować polskie produkty w sklepach Społem. Teraz czas na bonanzę; zakupy we francuskim Carefourze niemieckich produktów! Przy czym nie jest w stanie on pojąć, że chodzi tu o jego własny prymitywny interes, a nie „wzniosłe patriotyczne brednie”!
Rezultaty takiej mentalności widać dziś w III RP gołym okiem. Aby to zmienić trzeba niejako wykreować nowego „polskiego patriotę”. A zacząć należy od drobiazgów, o czym w ostatniej części.