Komuniści, postkomuniści i kler
18/05/2011
454 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Od stuleci jesteśmy świadkami rozmowy, jaka się toczy między panem, wójtem a plebanem.
Jakże wielką radość ma matka, kiedy widzi pierwszy uśmiech swojego dziecka. Taką samą radość odczuwa zawsze Bóg, kiedy widzi z wysokości nieba grzesznika, który zaczyna modlić się do niego całym sercem. – Fiodor Dostojewski
Czarno to widzę i choć nie jestem tym, co to wie lepiej i widzi więcej i dalej, ani nie jestem historykiem i nie jestem też ogrodnikiem uprawiającym histerię, to czarno to widzę.
Sytuacja w tym kraju, od ponad dwudziestu lat, przypomina rosyjską ruletkę z tą jednak różnicą, że kiedy oni przykładają lufę do swojej głowy pada co najwyżej ciche no co – bębenek kolta jest pusty.
Zaś kiedy przychodzi czas na nie oni, to za jednym pociągnięciem padają dwa trupy – bębenek załadowany sześcioma kulami – giną: gracz i świadek…
(…)
Wiara jest wiarą i wara od niej – niech sobie jest. To ona pozwala mieć nadzieję w chwilach dobrych, że zdrowie i bezpieczeństwo, że dzieci i…
W chwilach trudnych, i tych złych daje moc by przetrwać – pozwala znieść ból, cierpienie, samotność i zagubienie.
Człowiek bez wiary staje się niewiarygodny i pusty niczym jęczące butelki po piwie w zaułku ciemnej, już dawno opustoszałej ulicy, w których wiatr licytuje się z diabłem o duszę lichego człowieka.
Ale wiara to nie tylko instytucja Kościoła. Aby zostać świętym nie trzeba codziennie po dwa razy chodzić do kościoła, epatować znajomością, wykutego na blachę, kościelnego ceremoniału i błyszczeć pośród okazałych wielkich budowli pobudowanych nie dla Boga, a dla próżnych urzędników – ponoć posłańców Pana, których najważniejszym zadaniem jest dbałość o celebrę i gromadzenie dóbr doczesnych.
Ci, co wiarę zinstytucjonalizowali, nie mają zbyt wiele z nią do czynienia; przypominają rząd, który ma stosowny aparat przymusu i korzysta z niego nie dla dobra ogółu, lecz dla obrony swojej pozycji. Mniejszość, stanowiąca jakąkolwiek formę władzy, jakkolwiek by się zwała, zawsze uważa że jest nieomylna i wie lepiej od większość, w którą precyzyjnie uderza swoim instrumentarium.
„Idźcie i głoście słowo Boże” – tego chciał Jezus. A nie tego, czego chcą pasibrzuchy w sutannach nawołujący do budowania coraz to większych świątyń żądając, bez opamiętania, daniny w postaci datków i darów: nawołują, aby się dzielić (zwłaszcza z nimi) i żyć w czystości.
Jakoś mierzą mnie te ich nawoływania i głoszenie prawdy wiary zwłaszcza, kiedy na światło dzienne wychodzi ich słabość do życia w tej czystości zgodnie ze wskazaniami nauk, które głoszą.
Nieślubne dzieci – pali licho, każdemu zdarzyć się może. Przynajmniej wiemy, że ksiądz też chłop.
Pederastia i pedofilia, to już o dwa grzechy ciężkie, zagrożone karą majestatu Kodeksu karnego, za wiele.
Dobre serce, to najwspanialszy (z istniejących na tym świecie) dar.
Ja rozumiem, że to co zabrał komuś ktoś, to powinien to coś temu komuś oddać ten ktoś, kto to coś zabrał.
Tak byłoby prosto, po bożemu i uczciwie. Bo niby dlaczego kto inny, nawet gdyby miał nie wiem jak wielkie serce, miałby oddawać to coś za kogoś?
Skomplikowane?
Nie sądzę.
Dla mnie proste jak dwa plus dwa równa się siedem – nigdy nie cztery.
Komuniści zabrali KK ich dobra.
No dobra, to nich im oddadzą z imienia i nazwiska, pozycji i stanowiska.
Nie zapytam komu te dobra kościelne kiedyś tam zabrał kler, bo wiem, że to jedno z tych trudnych, a tak naprawdę politycznie niepoprawnych, pytań.
Ale należy pamiętać, że odchodząc ci sami komuniści oddali KK im te dobra z nawiązką. Dziś pasibrzuchy w sutannach mówią – mało.
Na dowód tego mówią, że mieli więcej.
No to ja powiem wprost – macie mniej, bo wiele żeście sprzedali.
Zapytam, też wprost – gdzie macie zdeponowane, pochodzące ze sprzedażny, pieniądze?
U Pana Boga?
Nie sądzę, bo On nie jest materialistycznym skurwysynem!
A jeśli nawet jest trochę łobuzem, to wy pasibrzuchy przy Nim jesteście Everestem chciwości, zakłamania, butności i pychy: jesteście rowem mariańskim tajemnic, których strzeże Opus Dei, a jeśli ktoś się ośmieli zbyt dużo powiedzieć, to uciekacie się nawet do zbrodni…
A co tam, Bóg wam przebaczy(…).
Ale, czy na pewno?
Nie sądzę. Kiedyś spotkamy się w piekle i, jeśli dobrze znam scenariusz, będziecie tam grać w rozbieranego pokera z wszystkim tyranami i zbrodniarzami tego świata przy jednym stoliku.
Myślę, że przy waszym sprycie zdołacie nawet to piekło sprywatyzować; założycie w nim kasyna i burdele, tam będziecie się gwałcić nawzajem, do woli. Bowiem w piekle nie ma bezbronnych dzieci.
A może owe piekło już jest wasze i dobrze wiecie jak tam jest – stąd tyle zła tutaj na ziemi?