Bez kategorii
Like

Komu szkodzą chemtrails?

06/03/2012
519 Wyświetlenia
0 Komentarze
6 minut czytania
no-cover

Blizny na niebie? Opryski z pułapu kilku kilometrów? Nie bardzo wiadomo czym są, ani czy w ogóle czymś innym, niż naturalnymi smugami kondensacyjnymi. Ale wiadomo, że szkodzą. I komu.

0


 

Sieciowy Wędrowcze! Niezwykle mi miło, że zbłądziłeś pod ten adres. Szczególnie, że niesiesz w darze to, co najcenniejsze: okruch własnego życia, poświęcony lekturze czas. W rewanżu wręczę Ci pod koniec drobny prezent. A póki co, zaserwuję zagadkę: co przedstawia ilustrujące ten wpis zdjęcie? [ilustracja dostępna na oryginalnym blogu]
Jeśli nie wiesz, ciąg dalszy przyniesie odpowiedź. Jeśli wiesz, lektura i tak będzie, mam nadzieję, zajmująca.

Umysł ze swej natury działa tak, że próbuje odnajdywać wzorce. Wsłuchując się wystarczająco długo w szum magnetofonowej taśmy, zaczniemy w końcu słyszeć „głosy z zaświatów”. Przyglądając plamom atramentu (test Rorschacha), rozpoznamy kształty przedmiotów, ludzi, zwierząt…

Właściwość tę mają nie tylko zmysły, ale i władze poznawcze. W otaczającej nas rzeczywistości próbują odnajdywać prawidłowości, schematy, zasady. Porządek. Mamy naturalną skłonność do wyjaśniania, dążenie do rozumienia. A wątpliwości i niewiedza przynoszą dyskomfort, inspirują do wysiłku.
Za tym mechanizmem stoją niezliczone pokolenia przesypane przez ewolucyjne sito. Takie właśnie funkcjonowanie systemu nerwowego okazało się korzystne.

Drugą stroną medalu są projekcje. Rzutowanie wyobrażeń, hipotez, możliwości na rzeczywistość. To zniekształcenie postrzegania, ale również pożyteczne. Upraszcza interakcje, sprawia, że wydatkujemy energię bardziej ekonomicznie. Owszem, może też być mylące (np. fałszywe stereotypy) lub szkodliwe. Czasem uproszczenia idą za daleko.

Istotny jest fakt, że taki sposób działania umysłu pozostaje na ogół zupełnie nieuświadamiany. Prędzej dostrzeżemy go skrajnie zmęczeni lub na lekkim rauszu, niż w codziennym funkcjonowaniu.
Co nie znaczy, że wtedy go nie ma. Znaczy to tylko tyle, że działa perfekcyjnie.

Nawet jeśli na przestrzeni lat trzymaliśmy na dystans wszelkie budzące uzasadniony sceptycyzm mentalne wirusy, docierały do nas zapewne odpryski informacji o nich: a to wszechobecne i wszystkiemu winne żyły wodne, a to porywające dzieci czarne wołgi, a to dobra na wszystko i jeszcze trochę zielona herbata. Potem pojawiło się promieniowanie monitorów i komórek, aury i energie, ręce które leczą, lewoskrętne wody, wysyp „Matek Boskich” na drzewach i okiennych szybach… Przyszłoby zwariować, gdyby nie wszech-pochłaniające tekturowe odpromienniki i wszystko-neutralizujące lniane woreczki z kasztanami.

Widać tu prawidłowość: owe mody za habitat obierają najchętniej krawędzie tego, co poznawalne oraz obrzeża ludzkich potrzeb – bezpieczeństwa, zdrowia, powodzenia. Podobna zasada rządzi modami na cudowne diety i zdrowe tryby życia (ostatnio popularny nordic walking). Podobnie jest nawet w piramidkach handlowych, bazujących na odrobinie tajemnicy i sensacji umiejętnie połączonej z emocjonalnym stymulowaniem (zioła, kosmetyki, różnorakie „systemy rozwoju”).

Któż nie lubi słuchać bajek? Szczególnie takich z umiejętnie prowadzoną narracją, która dla wyobraźni tym, czym ziemia dla kwiatów… Im mniej wiadomo o co chodzi, tym straszniej!
Ale, gdy rozum śpi, budzą się demony.
Te mają na imię Chemtrails.

W  Internecie wciąż jeszcze jest dość miejsca i wolności, by przypominał czasy i ducha podboju Dzikiego Zachodu. Szczególnie blogosfera, ze swoją etyką indywidualizmu i egalitaryzmu wydaje się bliska wartościom amerykańskich pionierów. Bogactwa, zasobność Nowego Świata odpowiadają w tej analogii bezmiarowi informacyjnemu Sieci. Ale – czy już wiesz, Szanowny Czytelniku, co przedstawia zdjęcie? – niezbędny jest wysiłek. Praca. Trzeba oddzielać ziarna od plew, drobiny złota wypłukiwać z piasku. I, co najważniejsze, umieć je odróżnić od skrawków pirytu.

Nic to nowego, żadne to odkrycie.

Jak na Dzikim Zachodzie rewolwer lub strzelbę, tak każdy szanujący się pionier blogosfery musi mieć dyndającą u pasa lub zatkniętą za ucho brzytwę Ockhama. Bo tak, jak na Dzikim Zachodzie, tak i w Internecie oprócz „tych dobrych” są czarne charaktery. Uzbrojone i niebezpieczne.

I postacie mocno poplątane. Trudne do rozpoznania, a wysysające energię.

Oto, Szanowny Czytelniku, obiecany prezent: wirtualna gwiazda szeryfa. Nie wahaj się używać swojej brzytwy Ockhama. Jesteś po jasnej stronie Mocy.

0

Naczelny

Naczelne (Primates) – rzad ssaków lozyskowych charakteryzujacych sie najlepiej wsród wszystkich zwierzat rozwinietym mózgiem. (Wikipedia)

71 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758