"Gdzie jest premier?" – pytają nawet w "Gazecie Wyborczej". Tak więc nie ma premiera, ale pojawił się prezydent, który udzielił wywiadu "Rzeczpospolitej". Interview jest obszerne, ale nie przynosi nowych istotnych informacji.
Ważny jest przede wszystkim wątek związany z tragedią smoleńską. Trzydzieści miesięcy temu powiedział Bronisław Komorowski, że państwo polskie zdało egzamin po katastrofie. Dziś w sytuacji, gdy wychodzą na jaw następne zaniechania i niedołęstwo(?!) rządu oraz prokuratury, prezydent nie traci rezonu:
"To jakieś polskie (podkr. ZB) samobiczowanie. Jeśli coś zawali wójt albo urzędnik, od razu mówimy, że zawaliło państwo. Dlaczego w innych krajach bardziej szanuje się własne państwo? (…) Nie mamy ugruntowanego szacunku do własnego państwa. (…) To przecież zaborcy wmawiali nam, że nasze państwo było do niczego, że nie potrafimy się sami rządzić".
I nieco dalej mówi prezydent o naszej tragedii narodowej:
"Tę sprawę (podkr. ZB) tak upolityczniono, że sparaliżowana została możliwość normalnego funkcjonowania wielu instytucji. One działały w wielkim stresie, pod presją emocji, ale też polityki. Dlatego nie zgadzam się z oskarżeniami, że państwo nie działało".
A wiemy przecież, że nie działało. Że przede wszystkim nie powinno być tej wielkiej katastrofy. Że zachowanie ludzi z obozu rządowego i ówczesnego marszałka Sejmu Komorowskiego było co najmniej nieodpowiedzialne. Co najmniej… Także argument rządu o godnym pochówku ofiar legł w gruzach. Fiasko uczciwej współpracy z rosyjskimi organami władzy, kolejne ekshumacje, zamiana ciał w trumnach – tego nie wymyśliłby nawet Witkacy. I my na to patrzymy!
Po wzbudzających współczucie, ale też grozę, relacjach Piotra Walentynowicza, Małgorzaty Wassermann i Joanny Racewicz opowiada dzisiaj w "Naszym Dzienniku" o swych przeżyciach Ewa Szczygło, siostra Aleksandra Szczygły:
"Nie pozwolono nikomu z rodzin być obecnym przy składaniu ciał do trumien, nie pozwolono również nam. (…) Zaufaliśmy zapewnieniom przedstawicieli naszego państwa, którzy wówczas przekonywali nas, że wszystko zostanie dopełnione z największą starannością".
Rodzina ministra obrony narodowej Aleksandra Szczygły rozważa wystąpienie z wnioskiem o ekshumację:
"Złożenie ciała po ekshumacji byłoby dokonane po raz trzeci – mówi Ewa Szczygło. – Po raz pierwszy ciało Aleksandra zostało pochowane na warszawskich Powązkach. Po miesiącu od tego pogrzebu Rosjanie przesłali fragment nogi mojego brata, który – jak twierdzą – dopiero wówczas odnaleźli. Ciało Aleksandra trzeba więc było wydobyć z grobu i odnalezioną część nogi, umieszczoną w małej trumience, złożono w trumnie. Po czym trumnę zakopano. Jeżeli teraz dojdzie do ekshumacji, znów trzeba będzie wydobyć ciało. To dla nas koszmar".
"Była kompromitacja, był skandal – mówił niedawno Jarosław Kaczyński. – Ludzie za to odpowiedzialni powinni odejść nie tylko ze stanowisk, ale z polskiej polityki. I to odejść w dożywotniej hańbie".