Cała elita związana z obecną ekipą rządzącą zarzuca opozycji, że ta nie czeka cierpliwie na wyniki dochodzenia tzw. komisji Millera, tylko urządza polityczne hucpy.
A przecież komisja działa, a wyniki będą tuż, tuż, to znaczy w momencie, który będzie najbardziej odpowiedni politycznie.

W tym pohukiwaniu na Kaczyńskiego i jego zwolenników słychać i złość i strach, ale to raczej wynik irytacji, jaka wiąże się z owymi oczekiwaniami, bowiem każdy w miarę rozgarnięty człowiek zdaje sobie sprawę, że czekać tak naprawdę nie ma na co.
W dochodzeniu Millera przełomu nie będzie, bo być nie może, może on co najwyżej powielić "prawdę" przytoczoną już wcześniej przez makowską komisję Anodyny.

Nie można opierać dochodzenia na podstawie wniosków psychologów robiących dodatkowo za jasnowidzówmających ustalić, co każda z ofiar czuła, bądź mówiła przed i w trakcie katastrofy.
W całym dochodzeniu polskim i rosyjskim pomijany jest główny wątek, a mianowicie że załoga była błędnie naprowadzana i cały czas utwierdzana w przekonaniu, że "jest na kursie i ścieżce". To wprowadzanie w błąd było możliwe, tylko właśnie dzięki owej tajemniczej mgle.

Aby naprawdę próbować coś wyjaśnić należy zacząć od ustalenia, czy owo wprowadzanie w błąd było świadomym zabiegiem, czy tylko niedoskonałością sprzętu i ludzi, czy owa mgła była całkowicie naturalna i przypadkowa, czy jednak jej "nienaturalność", o której wspominają sami Rosjanie, nie jest przypadkowa.
I przede wszystkim, wszelkimi sposobami, należy wymusić na stronie rosyjskiej zwrot "czarnych skrzynek", które są polską własnością, a Rosjanie mieli już dość czasu, aby je dokładnie przebadać.

Zachowanie załogi po kolejnych komendach jest zagadkowe i niespotykane, a więc czas aby przekonać się dlaczego takie właśnie było, a jeśli było nieco inne niż to wynika z oficjalnych komunikatów MAK, to dlaczego taką informację nam przekazano?
Aby cokolwiek w najmniejszym stopniu wyjaśnić należy zacząć od czarnych skrzynek, wszelkie inne działanie jest tylko pozoracją, grą na czas i podważa wiarygodność tych, którzy odpowiadają za wyjaśnienie sprawy.

Zagadkowy i wiele mówiący jest też strach ekipy rządzącej przed umiędzynarodowieniem dochodzenia (sami nie chcą, innym nie pozwalają), a przecież jesteśmy członkiem Unii i NATO, więc byłoby to coś jak najbardziej naturalnego.