Rzecznik rządu p. Tuska, p. Graś, poinformował po spotkaniu prezesa Tuska z członkami komisji ds. katastrofy smoleńskiej, że komisja „nie wznowi pracy”.
W tym komunikacie kryje się pewna drobna nieścisłość: komisja p. Millera nie pracowała, a jedynie starała się przełożyć na polski ustalenia MAK. Tym samym to jasne, że żadnej pracy wznowić nie może. Kosmetyczne różnice między raportem Millera i Anodiny wynikają zapewne z uzgodnień, poczynionych między p. Tuskiem a p. Putinem. Nie wiem, dlaczego aż
całą godzinę
p. Tusk rozmawiał z członkami komisji Millera. Mogę się jedynie domyślić, że chodziło o uzasadnienie odmowy wznowienia pracy komisji. Jest to o tyle ważne, że teraz rząd i jego zaprzyjaźnione kołchoźniki muszą wykazać, że to, co wówczas uważano za ważne i istotne (gen. Błasik i psychologiczne dowody) są teraz całkiem nieważne i nieistotne dla sprawy.
Nic nie poważyło naszych ustaleń?
http://www.tvn24.pl/12690,1731653,0,1,sa-dowody–ze-general-blasik-byl-w-kokpicie,wiadomosc.html
Post scriptum:rząd chce znużyć Polaków śledztwem smoleńskim, raz rozdmuchując nieistotne jego szczegóły, a dwa omijając najważniejsze punkty (np. kwestia pancernej brzozy). Każdy myślący wie, że dopiero nowa komisja po odejściu rządu p. Tuska przystąpi do badania przyczyn tragedii smoleńskiej i wykaże wszelkie matactwa, związane z aktualnie prowadzonym śledztwem.
Na wsiakij pażarnyj słuczaj uczeni w piśmie zwracają teraz uwagę na fakt, że brak dowodów na to, że gen. Błasika nie było w kabinie pilota, nie musi oznaczać, że tam go nie było naprawdę. W ten sposób tzw. śledztwo zamienia się w doktrynerską farsę. Pytanie, jakie sobie uczeni stawiają, to nowa forma tego o ilość diabłów, mogących się zmieścić na główce od szpilki.