Przecież słyszeliśmy, że dalsze ekshumacje są uzależnione od decyzji rodzin ubeckich, powiedział to zarówno urzędnik pani prezydent Warszawy, jak i prof. Andrzej Friszke mówi portalowi www.niezalezna.pl Tadeusz Płużański, prezes fundacji „Łączka”.
KOLEJNY CIOS W WYKLĘTYCH CZ. I
BADANIA NA SŁUŻEWIU ODEBRANE DR HAB. KRZYSZTOFOWI SZWAGRZYKOWI
SPRAWĘ PRZEJMUJE PROKURATUA
Uważam, że to zwycięstwo ubeków i ubeckich rodzin, nad żołnierzami wyklętymi i rodzinami tych żołnierzy. To zwycięstwo Polski oprawców nad Polską bohaterów.
Przecież słyszeliśmy, że dalsze ekshumacje są uzależnione od decyzji rodzin ubeckich, powiedział to zarówno urzędnik pani prezydent Warszawy, jak i prof. Andrzej Friszke mówi portalowi www.niezalezna.pl Tadeusz Płużański, prezes fundacji „Łączka”.
Wiele osób przeżyło szok dowiadując się że, policja zaaresztowała na cmentarzu na Służewie trumienki z ekshumowanymi szczątkami żołnierzy wyklętych. Pojawiły się informacje, że policja działała na wniosek prokuratury, którą powiadomił o tym IPN?
To prawda?
Wynika, że taki jest cel tych działań, że ludziom z IPN najwyraźniej nie podobają się prace ekshumacyjne naszych żołnierzy niezłomnych, wyklętych, a także osoba prof. Krzysztofa Szwagrzyka.
To brzmi wręcz niewiarygodnie, to informacja sprawdzona, że to działanie pacyfikacyjne było na wniosek prokuratury IPN?
Dwie sprawy wydają się wskazywać na taki przebieg wydarzeń. Podczas wczorajszej akcji pacyfikacyjnej mieliśmy informacje, że to prokuratura powszechna dostała polecenie od prokuratury IPN, aby zająć się całą sprawą.
Prokurator IPN miał zgłosić się do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Mokotów, aby wkroczył na teren prac archeologicznych. Z drugiej strony mamy wypowiedź prof. Andrzeja Friszke, który jest przewodniczącym Rady IPN i pytany o komentarz wobec tego, co się dzieje powiedział, że bardzo dobrze, że prokurator zajął się tą sprawą, że ktoś sobie wchodzi na cmentarz i robi wykopki.
To jest ewidentna wskazówka człowieka, który dosyć ważną rolę odgrywa w Instytucie i niektórzy nawet mówią, że faktycznie to on rządzi IPN, bo ma duże kompetencje, gdyż rada jest usytuowana wyżej niż prezes. Jeśli więc przewodniczący Rady IPN mówi takie rzeczy popiera, to co się stało. On nie był zdziwiony tym co, miało miejsce na cmentarzu, ale uznał właśnie, że dobrze się stało.
Cała inicjatywa poszukiwania żołnierzy wyklętych, w którą zaangażowany jest prof. Krzysztof Szwagrzyk ma zostać w ten sposób osłabiona, skompromitowana?
Jako osoba ciesząca się powszechnym autorytetem mógłby być w przyszłości naturalnym kandydatem na prezesa IPN, to budziłoby taki niepokój?
Prof. Krzysztof Szwagrzyk wielokrotnie mówił, że on nie zamierza być prezesem IPN, ale zajmować się ekshumacjami i pochówkami na terenie całej Polski. To jest praca na wiele lat, aby przekopać Polskę i wydobyć z ziemi naszych żołnierzy. Tutaj nie chodzi o przejęcie władzy w IPN. To jest argument spychający istotne powody na boczne tory.
Przyczyną tego wszystkiego są względy polityczne.
Jakie?
Wokół IPN czy instytucji kierowanej przez prof. Kunerta jest silne lobby, które nie chce ekshumacji żołnierzy wyklętych. Tu jest sedno sprawy.
Jako autor „Bestii” czy „Listy oprawców” widzisz w tym długie ramię działań środowiska byłych dawnych funkcjonariuszy UB czy SB, aparatu komunistycznych służb, dla których ekshumacje są niewygodne?
Oczywiście. Trudno tego nie łączyć z zablokowaniem prac na cmentarzu na Służewie czy Łączce. To jeden i ten sam temat. W tych dwóch strategicznych miejscach okazuje się, że te prace nie mogą być wykonywane.
Uważam, że to zwycięstwo ubeków i ubeckich rodzin, nad żołnierzami wyklętymi i rodzinami tych żołnierzy. To zwycięstwo Polski oprawców nad Polską bohaterów.
Przecież słyszeliśmy, że dalsze ekshumacje są uzależnione od decyzji rodzin ubeckich, powiedział to zarówno urzędnik pani prezydent Warszawy, jak i wspomniany prof. Andrzej Friszke, pytany o trzeci etap prac na Łączce. Powiedział w TVN, że jest problem prawny, że nie wyrażą zgody na ekshumacje rodziny pochowanych nad dołami śmierci.
Cała ta akcja ma na celu skompromitowanie prof. Krzysztofa Szwagrzyka, podważenie sensu ekshumacji i zatrzymanie tego procesu?
Ewidentnie chodzi tu o utrącenie pozycji prof. Krzysztofa Szwagrzyka i zarazem procesu ekshumacji. Nie znam innej osoby, która prowadziłaby tak profesjonalnie te działania. Jak pozbędą się prof. Krzysztofa Szwagrzyka to pozbędą się problemu.
CZY ODBYWA SIĘ GRA NA LIKWIDACJĘ IPN?
Czy aby przypodobać się SLD, Donald Tusk wymusi na IPN zaprzestanie walki o pamięć historyczną?
Tytułowe pytanie stawia w najnowszym ( 21. 07. 2014) numerze tygodnika „wSieci” Marcin Wikło w artykule „Kolejny cios w Wyklętych”.
Stało się coś bardzo złego. Coś, co wymyka się racjonalnemu osądowi rzeczywistości. Mimo że upływają kolejne dni od tego, co się wydarzyło, wciąż nie znajdujemy odpowiedzi na wiele pytań z tym związanych -– tylko tyle zechciał powiedzieć kierujący pracami na cmentarzu na Służewie prof. Krzysztof Szwagrzyk po tym, jak „zaaresztowano” trumienki ze szczątkami znalezionymi podczas wielu dni żmudnych prac.
Jak się okazało, akcja policji i prokuratury była efektem donosu autorstwa szefa pionu śledczego IPN Dariusza Gabrela. Z pism, których treść poznaliśmy, wynika że oficjalnie Instytut może mieć wątpliwości, czy znalezione szczątki należą do ofiar zbrodni komunistycznej.
Aby stwierdzić, o co faktycznie w tej bulwersującej sprawie chodzi, trzeba zorientować się, co dzieje się w IPN.
Nasi informatorzy z IPN mówią, że tak źle w Instytucie nie było jeszcze nigdy. – Źle, a jednocześnie niebezpiecznie, bo kiedyś zagrożenie dla Instytutu przychodziło z zewnątrz, teraz wszystko wygląda tak, jakby ktoś chciał tę instytucję rozsadzić od wewnątrz – mówi nam osoba związana z IPN od wielu lat.
– We wszystkich działaniach szefostwa na kilometr pachnie polityką – dodaje inna osoba, która zwraca uwagę na okoliczności, w jakich Łukasz Kamiński został prezesem. Miało wtedy dojść do jego spotkania z premierem, który miał Instytutowi zapewnić „ochronę”, pod warunkiem że IPN nie będzie kontynuował linii narzuconej przez prezesa Janusza Kurtykę, polegającej na bezwzględnym ściganiu osób związanych z komunistycznym aparatem represji i służbami PRL.
Energia miała być przekierowana na badanie zbrodni hitlerowskich. Przez jakiś czas Instytut z „umowy” się wywiązywał, a poszukiwania jak te na „Łączce” można było nawet lekceważyć.
– Mówiono, niech sobie tam Szwagrzyk grzebie, i tak nic nie wygrzebie. Stało się jednak inaczej – mówi człowiek, który w IPN pracował, ale kilka lat temu odszedł na własne życzenie.
Kiedy okazało się, że z dołów śmierci w kwaterze „Ł”, dosłownie i w przenośni, wyprowadzani są kolejni bohaterowie pokroju „Łupaszki”, „Zapory” czy Stanisława Kasznicy, nikt już nie mógł udawać, iż to mało istotne prace.
Jeśli nie można ich zlekceważyć, to można zawsze spróbować je sabotować – tak to jest odbierane wśród szeregowych pracowników Instytutu. – Kiedyś zabrano im życie, potem nazwiska, teraz morduje się ich po raz kolejny – mówi były pracownik IPN.
Według informatorów Marcina Wikło, „czynniki polityczne” w Instytucie uaktywniły się, bo atmosfera ogólnonarodowej zgody co do tego, że Żołnierzom Wyklętym należą się chwała i cześć, nie wszystkim pasuje.
Najbardziej – SLD, która od zawsze chciała likwidacji IPN.
W obecnym układzie politycznym, kiedy SLD może stać się koalicjantem PO, uzasadnione wydają się pogłoski o tym, że „ochrona” premiera Tuska nad IPN w naturalny sposób przestaje działać.
Tym bardziej że prezes IPN Łukasz Kamiński ostro zaprotestował przeciwko wojskowym honorom na pogrzebie gen. Jaruzelskiego i przeciwko pomysłowi prezydent Warszawy Hanny Gronkiewicz-Waltz, aby sławiący Armię Czerwoną pomnik „Czterech Śpiących” wrócił na warszawską Pragę po zakończeniu budowy II linii metra.
Kto w co gra kosztem pamięci polskich bohaterów – czytaj w nowym wydaniu tygodnika „wSieci”. W kioskach od poniedziałku 21 lipca.
Zobacz także: Skwieciński we „wSieci”
2 komentarz