Jedynie dzięki uporowi ojca życie zachował młody Brytyjczyk, u którego czterech lekarzy stwierdziło „śmierć mózgu” – podaje pch24.pl.
Medycy chcieli pobrać od pacjenta narządy do przeszczepu. O tego typu przypadkach słyszymy coraz częściej – i nie dotyczy to zacofanej prowincji ale najbardziej „cywilizowanych” krajów świata.
Siedemnastoletni Stephen Thorpe trafił do szpitala tuż po wypadku samochodowym, w którym zginął jego przyjaciel – kierowca. Nastolatek wprowadzony został w stan śpiączki farmakologicznej. Zespół złożony z czterech lekarzy przekonywał ojca, że jego syn znajduje się w stanie „śmierci mózgu” i nie ma szans na powrót do zdrowia. Prosili o wyrażenie zgody na pobranie narządów do przeszczepu.
Ojciec zwrócił się jednak o pomoc do lekarza pierwszego kontaktu i neurologa – ci udowodnili, iż jego syn wciąż żyje. Wskazali na aktywność fal mózgowych. Lekarze zgodzili się wybudzić chłopca ze śpiączki. Pięć tygodni później Stephen Thorpe opuścił szpital niemal całkowicie zdrowy.
Dzisiaj 21-latek z rzekomym „uszkodzeniem mózgu” studiuje rachunkowość na lokalnym uniwersytecie. – Mam wrażenie, że szpital nie był bardzo szczęśliwy z tego powodu, że ojciec poprosił o drugą niezależną opinię – przekonuje Thorpe.
Więcej na ten temat tutaj.
(www.pch24.pl)
"Szef Dzialu Ekonomicznego Nowego Ekranu. Dziennikarz z 10-letnim stazem. Byly z-ca szefa Dzialu Biznes "Wprost"."