Gołym okiem widać, że kryzys gospodarczy w Polsce wszedł w kolejną fazę. Już tylko miesiące czekają nas od ostatecznego bankructwa całej eurosocjalistycznej gospodarki.
Wczoraj wieczorem zatrzymałem się na stacji benzynowej między Warszawą a Piasecznem, na której od lat tankuję samochód. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to brak kogokolwiek. Na stacji, na której zawsze pracowały dwie kasjerki, pomocnik i trzech mężczyzn pomagających tankować, wczoraj spotkałem już tylko kasjerkę i jednego pomocnika "do wszystkiego". Pracownik, który został (pomagał mi zmienić żarówkę w samochodzie) mówił, że to wszystko wina kryzysu gospodarczego. Kryzys dotknął rynek paliwowy, bo Polacy – szukając oszczędności – przesiadają się coraz częśćiej na środki komunikacji miejskiej.
Koledzy sympatycznego człowieka ze stacji paliw nie mają jeszcze dramatycznej sytuacji. W Warszawie i w okolicach pracę jest dostać stosunkowo łatwo jak na polskie warunki. Inni będą mieli gorzej. Wracając do domu, słuchałem w radio audycji o zwolnieniu 1500 pracowników Fiat Auto Polska z fabryki w Tychach. Ci ludzie będą mieli ogromny problem ze znalezieniem pracy na ogarniętym bezrobociem Śląsku. Wracając wieczorem do domu zauważyłem, że w Warszawie przybyło nowych fotoradarów. Kolejny "maszt" ustawiono na skrzyżowaniu alei Niepodległości i Batorego. Kolejne są kwestią czasu (trwają przygotowania do instalacji nowych fotoradarów na dwupasmówce przed Konstancinem). To oznacza, że rząd rozpaczliwie potrzebuje pieniędzy. A rozpaczliwie ich potrzebuje, bo nie ma. Bo bankrutuje.
Weszły właśnie w życie przepisy, na podstawie kórych w 2013 roku wzrosną rachunki za prąd, gaz i wodę. Od lipca 2013 roku będziemy również płacić więcej za wywóz śmieci. Przy czym nie będziemy płacić za to wszyscy. Tylko ci, którzy jeszcze będą mieli z czego płacić.
A tych jest już coraz mniej. A będzie jeszcze mniej. Niestety